… kiedy czasem (w sumie nawet często) po powrocie z nauki pociągiem, potem szybkim obiedzie, zasypiam na kanapie, na dworze kapie deszcz, a ja nic nie czuję. Za to poczuję później, budząc się ponownie przy zgaszonym automatycznie telewizorem, włączonymi bez sensu światłami i wiadomościami, na które nie mam już sił odpowiedzieć. Wtedy jakoś sen przychodzi tak szybko i niezauważalnie, niczym powyżka podatków, uchwalana nocami przy odpowiednim obłożeniu ław sejmowych.
Więc myję tylko szybko po ciemku zęby, żeby się nie rozbudzić. Potem jeszcze szybciej wskakuję do łóżka, nakrywam się nawet błyskawicznie kołdrą, czując, jak już-już dopada mnie senność. Tylko jeszcze odpowiem na te dwie wiadomości, bo to ważne, nie mogę tak przecież bez dobranoc… No i się zaczyna. Po tych dwóch wiadomościach odpalam jeszcze Instagram, bo przecież coś mi mogło umknąć. Skroluję moje lajki, potem parę u znajomych. Wyłączam go, że niby to już papa i lulu. Ale przecież jeszcze na fejsie coś się mogło nowego pojawić. Nic ważnego, ale ta recenzja o Barbie gdzieś mi przemknęła, może ją jeszcze tylko doczytam. A te zdjęcia to całkiem fajne. No i jeden stand-up na dobranoc. Potem drugi, dziesiąty, osiemdziesiąty…
Po dwóch godzinach przekręcania się w te i wewte wreszcie wstaję, zmywam, bo w kuchni zostały gary z kolacji, kiedy zasnęłam. Potem wycieram i wstawiam do szafek, rano będzie jak znalazł czysta i wysprzątana kuchnia, tak jak lubię.
Od dawna zbieram się z napisaniem wam o tym, jak tam z realizacją zmian moich nawyków, ale co do tego siadam, pojawia się tyle kolejnych spraw do zrobienia i projektów do skończenia, że znów nie mam szans napisać niczego z sensem.
Byliśmy w ubiegłych tygodniach w Wuppertalu, zdjęcia i filmiki czekają na opis i publikację, ale ja nie mam kiedy usiąść i napisać zwykłego posta o wycieczce.
W międzyczasie większość z ośmiu godzin dziennie spędzanych w Instytucie na nauce programowania spędzam dość produktywnie. Teraz piszę swoją pierwszą małą apkę na smartfona, która ma być tematem projektu. A ten projekt to już przedsionek do projektu końcowego, który napiszę za niecały rok i będę bronić na egzaminie.
Tuż po rozpoczęciu mojego kursu, jeszcze na etapie nauki kompletnych podstaw i teorii ktoś, z kim wtedy dużo rozmawiałam, zapytał mnie, czy już się czuję fachowcem od IT. No jak to, zupełnie jeszcze nie. Jeszcze tyle się muszę nauczyć! – Odpowiadałam fukając.
Po roku dochodzę do wniosku, że pewnie i za rok nadal nie będę się czuła specjalistą. A im więcej wiem, tym mniej. Takie trochę pokraczne stwierdzenie, ale dopiero z bliska widać, jak cholernie ogromna to jest dziedzina, ile języków programowania funkcjonuje obok siebie i że da się być specem właściwie tylko w jednej wąskiej dziedzinie. Bo nawet znając jeden z języków programowania, jeśli zrobisz sobie parę lat przerwy, potem wracasz i uczysz się go całkowicie od nowa. To wszystko się zmienia, dojrzewa, są wprowadzane poprawki, a niektóre języki, jak na przykład taki C++, rosną organicznie, czyli pojawiają się spontanicznie nowe funkcje, które ktoś tak sobie wprowadza i nagle zaczynają funkcjonować i żyć własnym życiem. Moją obecną apkę piszę po crash-kursie języka C# (o dziwo wumawia się to – si szarp!) i po pobieżnym zapoznaniu się z edytorem Visual Studio 2022 piszę apkę korzystając z tych właśnie narzędzi.
Czy na pokładzie jest informatyk, a raczej programista? Wiem, że niektórzy z was parają się tą tematyką, ale w sumie niewiele osób się zwykle tym chwali, bo są to tak specyficzne dziedziny, że człowiek bez znajomości tematu nudzi się od słuchania tego od pierwszego zdania, a zasypia w trzy minuty. Wiem co mówię. Dobrze, że da się porozmawiać z kolegami z kursu. 🙂
No dobrze, tymczasem zrobiło się w pół do czwartej i naprawdę zastanawiam się, jak ja dziś mam wstać o 6 i jechać na zajęcia na 8.15 do Bremy. A takie miałam dalekosiężne plany co do tego, co dziś jeszcze zaprogramuję i jak fajnie spędzę wieczór. No cóż, jak już wielokrotnie, największą atrakcją będzie spanko na kanapie, a przed przyjazdem do domu będę musiała kupić makaron, bo resztę obiadu dziś zrobiłam.
Tak więc tym razem zostawię cię z takim rozbałaganionym wpisem w bezsenną noc. Ale co tam. Od dłuższego czasu piszę o zwykłym życiu bez filtra i bez koloryzowania. A szkoda, bo czasem chciałabym posiadać tę umiejętność.
Dobrze, że przynajmniej zdjęcia umiem robić ciekawe i kolorów w nich też nie brakuje.
Życzę ci udanego weekendu, a jutro rano oczywiście smacznej kawusi i miłego poranka!
A zdjęcia pochodzą ze spacerów, kiedy to moja kumpela łapała mnie podczas kiedy to ja robiłamzdjęcia.
P.S. A teraz wybacz, ale nie przeczytam tego wpisu jeszcze raz, bo znów nie opublikuję i znów zostawię cię na długo bez niczego o suchym hmmmmm… no bo chyba nie pysku, a o suchym mózgu brzmi przecież kuriozalnie. No więc zostawię cię z tym, co aktualnie mam, czyli z takim właśnie trochę chaosem, który raz po raz cząstkami i po łyżeczce porządkuję, szukając mimo wszystko jakichś miłych momentów i znajdując je nawet w codziennym pędzie.
No tak, IT to bardzo szeroka działka. A potem przychodzi jakiś znajomy Januszek czy Grażynka i stwierdza radośnie: „bo Ty jesteś informatyk, to na pewno będziesz wiedzieć [tu wpisz dowolny problem]” po czym dorzuci kąśliwie „no…przecież dla Ciebie to tylko chwilka” 😉 Wytrwałości życzę! Widzę, że zmęczenie materiału u Ciebie wychodzi, co jest naturalne w takim trybie. Trzymaj się!
Miałam nadzieję, że akurat Ty się odezwiesz :))
Do tej pory nie byłam jeszcze nigdzie w pracy jako IT. Parę rzeczy ogólnych np. z pakietu Office dobrze znam, więc mogę pomóc, ale jak sama wiesz ogólna znajomość funkcjonowania sieci jest wprawdzie znana programistom, ale nie są oni od tego specami. I odwrotnie – żaden spec od sieci nie ogarnie większości aspektów programowania.
Dziękuję, naprawdę potrzebna tu jest bardzo wytrzymałość i odporność na porażki :).
A zmęczenie materiału chyba jest nawet dość normalne w takim punkcie, w którym się znajduję.
Uściski :)))
Całkowicie Cię rozumiem, bo gdy robiłam studia podyplomowe to nie miałam nawet czasu na książki, a do tego dziecko, które wymagało uwagi… Czasami zdarza mi się i teraz zasnąć na filmie lub po obiedzie w deszczowy dzień, a w nocy…sama wiesz. Ograniczam komputer wieczorami, dużo chodzę, robię różne rzeczy, nie stresuje się w pracy, a i tak spije różnie. Mój syn pracuje w IT, sporo umie, ale twierdzi, ze szkolenia i wymiana doświadczeń wiele mu dają, taka branża, nie można stać w miejscu. Dobrze, ze jest doceniany, także finansowo, w budżetówce mogłam zrobić sto projektów , a i tak płacili… Czytaj więcej »
Dobrze rozumiem. Obecnie czytanie książek niezwiązanych z tematem mojego nowego zawodu to luksus, na który nie bardzo sobie mogę pozwolić. Albo zawsze jest kosztem czegoś. Czasem udaje mi się robić wszystko zgodnie z tym, co powinnam, jednak często bywa, że dla odreagowania mimo wszystko przedawkuję social media, a że akurat komputer to moje narzędzie pracy, jest to bardzo łatwe. Tak czy siak nie da się stać w miejscu, a jeśli człowiek zdobywa zupełnie nowy zawód, to wręcz może się spodziewać, że uczyć się musi już teraz intensywnie i że nauka nie skończy się, zanim on będzie na rynku pracy. Staram… Czytaj więcej »
I po co było te zęby myć, zamiast się odwrócić na drugi bok i dalej smacznie spać, no po co? 🙂 A tak na poważnie, to skądś to znam. Na przykład po wczorajszym ostrym spacerze z kijami po leśnych górkach i dołkach ze zmęczenia długo nie mogłam zasnąć, a gdy już mi się udało, to obudziłam się przed trzecią, czyli pospałam „aż” cztery godziny. Tydzień temu miałam to samo, tyle że wtedy byłam jeszcze na urlopie, a dziś od 7 w pracy siedzę. Pozdrawiam i życzę spokojnych nocy pełnych głębokich kolorowych snów 🙂
Ano czasem trudno przewidzieć, że mycie zębów człowieka tak wytrąci z senności 🙂
Mnie się ostatnio coraz częściej zdarza, że sypiam po 4,5 godziny, ale często potem w weekendy nadrabiam jeden dzień ponad 7 godzin i znów jestem jak nowa 🙂
Ogólnie nie czuję się niedospana, a to najważniejsze!
Czego i Tobie życzę Annette!
noooo to mamy podobnie ALE ja nie włączam kompa wieczorkiem, nie odpowiadam na komentarze fb mam w poważaniu a insta nie mam. Oduczyłam sie robić to sobie.Mozna. Nauczyłam sie odwrotnie, rano pisać. Tylko, że wtedy nie ide w pola z psem …czyli i tak źle i tak niedobrze…Zasuwasz pani dośc intensywnie.
Jestem w trakcie intensywnej nauki języka programowania Java. Przygotowuję się na egzamin Izby Przemysłowo-Handlowej z programowania.
Jak na razie zmieniłam już kilka rzeczy, które mi przeszkadzały w życiu, o czym może wkrótce napiszę, ale nie wszystko można zmienić na raz :).
Może za jakiś czas wyłączę social media…
Może zakończę pisać bloga…
Ale póki co mam z tego jeszcze jakąś frajdę, chociaz chwilami nieco mniejszą.
W każdym razie w pola z psem nie pójdę, a Mozart to najwyżej na taras wyskoczy :).
Więc zasuwam dalej, żeby mieć jak i z czego żyć 🙂
pojęcie „informatyk” od dawna jest nadużywane i na poziomie common oznacza osobę w miarę sprawnie posługującą się komputerem… tymczasem informatyk to twórca, artysta, zaś programista to rzemieślnik, pierwszy ma skończony uniwersytet, a drugi politechnikę… coś jak konstruktor zegarów i zegarmistrz…w obu przypadkach można być dobrym w tym swoim fachu, lub marnym… ja na uniwerku miałem informatykę, to były czasy języka Pascal i dopiero początki języka C, ale z pewnością nie jestem informatykiem, pewne tematy rozumiem co najwyżej w jakiejś ogólności jedynie… na Barbie pójdę, czy jakoś tam inaczej pokombinuję, żeby obejrzeć bez względu na recenzje, bo jestem fanem Margot Robbie…… Czytaj więcej »
Nie dzieliłabym tak okrótnie świata IT na informatyków i programistów.
Tutaj raczej programiści to artyści, bo bez dobrego programu to i informatyk nie da rady niczego ustawić :).
Uczę się obecnie języka Java, a liznęłam PHP, Python, C#. Troche sami się uczyliśmy HTML, i pracując w tym zawodzie trzeba się liczyć z tym, że zastana rzecztwistość nigdy nie będzie tą skończoną. Że zawsze trzeba będzie się douczać, wyszukiwać i śledzić nowości we wszystkim, co związane z tym zawodem.
Tak więc czeka mnie bardzo ciekawy ciąg dalszy :)))