Bezsenność dopadła mnie całkowicie nieprzygotowaną. Bo zawsze było z tym ok. A chwilowe niewyspania zawsze szybko i zdrowo odsypiałam. Do tej pory miałam liczne niezawodne sposoby, żeby szybko zasypiać i się wysypiać, ale ostatnio coś idzie nie tak.
No to jedziemy z tym.
Od paru tygodni walczę z zaburzeniami rytmu dobowego, czyli nie mogę zasnąć wieczorami. Nie to, że wcale nie śpię.
Pod wieczór padam na kanapie, ścięta snem sprawiedliwego, powoli daję się zahipnotyzować monotonnemu obrazowi telewizora, przerywanemu tylko co piętnaście minut radosną reklamą, żeby pamiętać, że żyjemy w cudownych czasach, kiedy istnieją środki na każdą dolegliwość, nie tylko na tę, którą mamy my, nasz partner, dzieci, rodzice, ciotka Jadzia i Dziadek Olek, ale i na taką, o której nawet nie słyszałyśmy, ale kiedy się dobrze zastanowimy, to znajdziemy ją i u siebie, jak choćby zespół niespokojnych nóg.
Pod wieczór padam na kanapie, ścięta snem sprawiedliwego, powoli daję się zahipnotyzować monotonnemu obrazowi telewizora, przerywanemu tylko co piętnaście minut radosną reklamą, żeby pamiętać, że żyjemy w cudownych czasach, kiedy istnieją środki na każdą dolegliwość, nie tylko na tę, którą mamy my, nasz partner, dzieci, rodzice, ciotka Jadzia i Dziadek Olek, ale i na taką, o której nawet nie słyszałyśmy, ale kiedy się dobrze zastanowimy, to znajdziemy ją i u siebie, jak choćby zespół niespokojnych nóg.
No przyznać się, która nigdy tego nie uważała za zaburzenie przed obejrzeniem reklamy? Czy tylko ot tak czasem miałyście ochotę skopać ślubnego i tylko pod pretekstem niespokojnego snu mogłyście sobie na to pozwolić?
Taaa, nie sądziłam kiedyś, że o tym przeczytam, ba, że pojawi się leczenie! Też pamiętam u siebie takie epizody, ale czy naprawdę są tu osoby, który się trafia coś takiego na co dzień? Jeśli tak, odszczekam pod stołem moją powyższą wypowiedź. Ot podzielcie się zróbmy sobie kącik hipochondryka, a co nam szkodzi. Przynieście colę i czipsy, pogadamy sobie.
No ale wracając do mojej sypialni, to he, he, he (nerwowy zaśmiech) niewiele się tam teraz dzieje, więc musi być jakiś ersatz, chociażby bezsenność.
No więc słuchajcie.
Jak już wieczorem pod hipnozą telewizji czy radia zapadnę się w wygodną kanapę w dużym pokoju, zasypiam jak niemowlę, nic mi nie przeszkadza: ani telewizja, ani radio, ani sąsiedzi na górze, ani samochody czy ludzie, których jednak trochę słychać na ulicy przed oknem.
No każdy by zasnął po męczącym dniu, a już na pewno każdy, kto jest tak zmęczony jak ja od wielu tygodni, w końcu ja z kamienia nie jestem. Zdarza się, że to godzina, ale bywa że zdrzemnę się i do 2 godzin. Pozwalam sobie, bo nie wiem, kiedy znów będę spała. Po tym czasie nagle się budzę. Czasem dzięki głośniejszej reklamie, czasem Mozart namiauczy mi, że szybko potrzebuje dokładki na miski, bo jej podane menu nie odpowiada (czyli codziennie).
Wreszcie taka zaspana zwlekam się i chcę szybko się położyć do łóżka, a pamiętając swoje doświadczenia w temacie, lecę tylko szybko umyć zęby lub też dokonać na stojąco przy umywalce innych szybkich czynności pielęgnacyjnych. No wiadomo, że mycie a już na pewno prysznic rozbudza. Więc nie, wszystko szybko, cicho i prawie bez światła. Żeby nie pozbywać się tej kołderki otulającej mnie miękką puchatą sennością sprzed chwili.
No więc przechodzę do sypialni.
Tam tylko tak sobie kładę książkę na stoliku nocnym. Tylko sobie na nią popatrzę. A w razie gdybym nie mogła zasnąć, to przynajmniej za bardzo się nie będę rozbudzać, jak poszłabym czegoś szukać do regału.
I komórka też tak sobie tylko leży, bo przecież to wygodne mieć budzik na komórce, a nie jeszcze jakiś zegar dodatkowy stawiać. Komórka podpięta do kabelka ładuje się, ja układam się na poduszce i staram się odtworzyć ten błogi stan sprzed chwili, który dopadł mnie i prawie że zasznurował powieki na kanapie. I prawie mi się udaje. Już, już, prawie zasypiam. I wtedy mi się przypomina, że jeszcze nie wzięłam dziś suplementów, bo dobra, na noc też można, siup z łóżka, szybki kroczkiem do kuchni, chwalę się, że skarpetki na nogach, że nie zmarznę, to się i nie rozbudzę, wiadomka.
No i tak tylko hyc, pigułki dwie raz. Woda chlup i ja kurcgalopkiem zasuwam jak najszybciej do ciepłego jeszcze wyrka. Pod kołderkę hyc. Nakrywam się po same uszy i już, już mam gasić światło. Ale w tym momencie słychać cichutkie, ale wyraźne stukanie pazurków po podłodze, takie wyraźne: tap-tap-tap-taptaptaptap-tap-tap… Czyli idzie Mozart. Kicia zawsze grzecznie zagaja rozmowę, wchodząc do pomieszczenia, więc mówi zwykle uroczo zaciągając:
K – Miaaaaauuuuu, [ziew, zieeeeew]. Jestem.
Ja – Miło Cię widzieć kotku, chodź no tu do mnie. No chodź, hops.
I przewracam się na plecy, żeby miała lepszą powierzchnię do ułożenia się, przy czym znacząco klepię się po brzuchu i piersiach, jakby kot nie wiedział, gdzie ma się ułożyć albo nie miał zwyczaju i tak zawsze układać się o wiele za daleko, żebym mogła na leżąco dosięgnąć czegoś więcej, niż końcówki dupki do głaskania.
Kot jak to kot. Parę razy spojrzy mi głęboko w oczy, ale akurat tym razem miau oznaczało chyba:
K – idę do kuwety. Nie czekaj na mnie. Pa. Kiedyś będę. Zapewne, kiedy księżyc obróci się wokół swojej osi lub zmieni się konstelacja gwiazd.
albo
K – idę zobaczyć, czy mi coś wpadło do miseczki, bo ostatnio to było haniebnie mało i niesmaczne. Ech, personel nie domyślił się nadal, że dziś mam ochotę na królika… Mhrrrauuu.
Aż wreszcie nadchodzi ten moment, kiedy panna Mozart decyduje się wskoczyć z głośnym: mhhhrphhhhrau na stolik nocny, a z niego wejść na mnie i zacząć ugniatać łapkami swoją karmicielkę, czyli mnie.
No i tak sobie porozmawiamy, potem ja się ułożę do spania tak, żeby kot też mógł się wreszcie ułożyć na mnie, w tym czasie staram się czytać książkę, więc nie marnuję czasu, aż wreszcie podejmuję decyzję: już. Gaszę światło.
Niby nic nie wskazuje na to, że mam tu jakiekolwiek zaburzenia. Sobie leżę. Się przykryłam. Oczy zamknięte, chociaż co chwila jeszcze otwierają się, omiatając półciemność lub naprawdę się zamykają. A ciało chce już tylko jednego: jak najszybciej odpłynąć.
Ale dopiero w tej chwili … kompletnie mi się odechciewa spać.
Po godzinie czy pół kręcenia się w tę i z powrotem wreszcie zapalam światło, żeby chociaż poczytać.
Kompletnie nie jestem w stanie się wyciszyć. Bywa, że do 2, do 3, a nawet do 4. Rano oczywiście trudno mi wstać i przez większość dnia oczy mi się zamykają. Jestem przemęczona i trudno się dziwić.
Wiele metod już wypróbowałam, z odprężaniem się (trening autogenny) i długimi spacerami w dzień na mrozie włącznie. Dopiero wczoraj zaczęłam powoli przesuwać wskazówkę na moją korzyść, czyli nie przespałam się przed tv tylko wytrzymałam. Położyłam się do łóżka tuż po północy, po przeczytaniu książki zasnęłam chyba o 1.30. Dziś po raz pierwszy czuję się trochę lepiej.
Mam nadzieję, że sobie z tym poradzę, bo to niezdrowy rytm dnia i mi naprawdę nie odpowiada. Lubiłam kiedyś wstawać bardzo wcześnie rano (tak o 6 lub nawet trochę wcześniej), udawało mi się wtedy nawet poćwiczyć lub pobiegać.
Poza tym jestem zwolenniczką bardzo spokojnego szykowania się do wyjścia do pracy. I tych swoich dwóch godzin potrzebuję.
Tak więc chwilowo wszystkie inne plany tak czy siak schodzą na dalszy plan, bo bez ustabilizowania godzin snu mogę tylko pomarzyć o osiągnięciu czegokolwiek oprócz spektakularnego wypalenia zawodowego a może i życiowego. Bo w końcu czego można oczekiwać od takiego zombie?
Nigdy wcześniej nie miałam takich problemów, a farmakologią się wspierać raczej jeszcze nie muszę i nie chcę, tym bardziej, że mam wrażenie, że rozwiązanie problemu jest blisko i jest ukryte we mnie.
Podobno bezsenność jest wynikiem nadmiernego stresu, któremu podlegamy. Tylko, że u mnie ostatnio wszystko właściwie jest w porządku. Chyba, że mój długotrwały stres z ostatnich lat ze mnie właśnie teraz w tej formie wyłazi.
A jak tam u Was, śpicie dobrze? Z kotem, psem, szczurem, kanarkiem, wężem, świnką, inną zwierzyną? Z mężem, partnerem, dziećmi? Spokojnie napiszcie, jak tam u Was ze spaniem.
Jeśli chodzi o ewentualne porady, raczej nie skorzystam, bo ze mnie straszna Zosia Samosia, ale jeśli macie ochotę podyskutujcie sobie o swoich sposobach na zasypianie. 🙂 Chętnie poczytam i kto wie, może którejś metody jeszcze nie wypróbowałam. No dobrze, tuż po północy, spróbuję się położyć dziś o godzinę wcześniej niż wczoraj.
Dobranoc
Będziesz musiała odszczekać, kochana:-) Mój facet to ma przy neuropatii cukrzycowej, widziałam też u osoby z Parkinsonem. Szczekanie proszę nagrać i przesłać do mnie! Ja jestem dokładnie na drugim biegunie spania. Ostatnio już dwa razy zostałam posądzona o narkolepsję. Potrafię zasnąć na stojąco, a jak już napadnie mnie senność, to mam tylko jedno pragnienie – żeby trafić do łóżka, a nie paść gdzieś w progu, na schodach, czy pod stołem. Jak ja bym chciała poczytać na leżąco…ale nie mogę, bo zasypiam w dwie minuty po przyłożeniu głowy do poduszki. Oglądanie filmów na leżąco, też nie dla mnie….a jak już trafię… Czytaj więcej »
No to Kochana, szykuję się do filmu, bo tak bez przygotowania to będzie ciężko, w sumie to już mi się chce śmiać, bo nie wiesz, co ja mam normalnie pod stołem. Ale poczekaj, daj się zaskoczyć! I przyznaję, jestem zaszokowana, że to może ta ruchomość i kopiące nogi być stan stały i uporczywy!
Chciałabym tak dobrze spać, ale już się poprawia, ulżyło mi, kiedy się podzieliłam z Wami tą moją bezsennością. Jak widać blog leczy. 🙂 A może Wasze wsparcie to sprawia.
Problemy ze snem tkwią gdzieś w zakamarkach głowy i oby przeszły. Natomiast tekst, istna perełka:)
Och nie wiesz, jak mi miło, że Ci się tekst podoba! Miałam do niego kilka podejść i dopiero ostatnie mnie zadowoliło. 🙂
A problem powoli ustępuje, chyba pomogło, że się nim podzieliłam z blogoludźmi. :)))
bezsenność chroniczna… chyba od dawna z czymś takim się nie zmagałem, ale czasem lubi mnie dopaść bezsenność napadowa, jednorazowa, zawsze w najmniej odpowiednim momencie… nic wtedy nie pomaga, żadne techniki Wschodu, może tylko prochy, ale prochów nie praktykuję…za to jeśli chodzi to kota to… żółwik! :)… zawsze (ZAWSZE!) jest tak, że gdy już się zaloguję do spania, zawinę w kokon, wtedy dla kota jest to najlepszy moment, by mieć do mnie sprawę natury odźwierniczej… najpierw jest "miau", a gdy nie reaguję jest wskok na parapet i bębnienie łapkami w szybę… a ja to muszę potraktować poważnie, bo kota chodzi za… Czytaj więcej »
Taka jednorazowa i napadowa bezsenność też potrafi człeka umęczyć, ale w zasadzie jeśli się ją szybko zaśpi, to można nadrobić. A to zjawisko prześladuje mnie już od jakiegoś czasu, aż doszło do tego, że stałam się mało ogarnięta w licznych dziedzinach życia. I zaczęłam szukać metod na siebie. Powolutku wychodzę na prostą, druga noc już lepiej przespana!Kociaszki oczywiście mają swój rytm dobowy, są zwierzakami nocnymi i pewnie bardzo je dziwi, jak ich personel w ogóle może spać o takich porach i nie wyskoczyć z nimi na nocny spacerek, przecież dopiero wtedy jest na dworze tak super ciemno i w ogóle!… Czytaj więcej »
Ostatnio też zmienił mi się cykl spania, głównie dlatego, że mój Kraciasty wraca o jakichś strasznych godzinach z pracy, aja czuwam, chociaż moje czuwanie niczego nie zmienia, bo pracy mu nie przyspieszy. Tak i dzisiaj wstałam straszliwie zmęczona – chyba odsypiałam poprzednią noc. Na bezsenność nie mam żadnego sposobu poza zmęczeniem – zdarza się, że gdy w nocy się wybudzę i nie mogę zasnąć, wstaję i łaże po kuchni gadając do siebie. Nie wiem czy to dobra metoda 😀
Znam to czekanie na osobistego przybocznego, jak mawiał jeden z moich dobrych znajomych :). Nie pomaga, a wręcz przeszkadza, ale co zrobić, jak człowiek by chętnie jednak zobaczył na przytomnie swego chłopa.
Twój sposób to dla mnie nowość, ale myślę, że mnie chodzenie i gadanie do siebie (i tak mój mózg gada, kiedy ja nie mogę spać, tylko że gada do środka) by mnie jeszcze bardziej rozbudziło. Chociaż czasem ciepła herbata może pomóc, więc kuchnia nie jest taka zła! 🙂
Mowisz ze cierpisz na bezsennosc a wygladasz tak ladnie i swiezo.
U mnie ze spaniem jest roznie, staram sie chodzic spac przed polnoca, wtedy latwiej mi zasnac, bo jak przegapie ten czas to wrecz odechciewa mi sie spac i wtedy robi sie 1 albo i 2 a ja wcale niespiaca, czasami stosuje technike ze wmawiam sobie w myslach ze juz spie.
Wiesz Margold, wybieram raczej te moje ładniejsze zdjęcia, żeby Was nie straszyć dołami pod oczami, a kiedy je dobrze doświetlić, to wyglądam właśnie tak jak powyżej. Każda technika dobra, jeśli sprzyja wypoczynkowi. 🙂
Nie wiem czy zespół niespokojnych nóg jest faktycznie chorobą… Normalnie nie pojawia mi się nic takiego, ale połóż mnie na kilka nocy na bardzo twardym materacu, to w czwartą albo piątą zacznę mieć ten zespół. Od spania na bardzo twardym drętwieję od pasa w dół, mam potocznie zwane "mrówki" w całych nogach i w biodrach i budzę się, nie mogąc znaleźć lepszej pozycji. Może osobom, które myślą, że mają ten zespół, należy najpierw zaproponować wymianę materaca.
Drzemki w dzień zawsze mnie rozregulowywały. Spania w nocy w tedy nie było.
Podobno dobrze robi zjedzenie węglowodanowej kolacji.
I wietrzenie sypialni przed samym snem.
Twardy materac, co TY powiesz, zdziwiłam się bardzo, bo nigdy o takiej zależności nie słyszałam, ale widocznie tak jest u Ciebie. Ja za to cierpię śpiąc na zbyt miękkich materacach, musi być odpowiednia twardość, żebym mogła zasnąć i się wyspać.Mnie się te niespokojne nogi włączały kiedyś, w połączeniu z bezsennością. Ale to było bardzo dawno temu, kiedy jeszcze świat nie słyszał i tym zespole ani i jego leczeniu.Drzemki w dobrych czasach nie przeszkadzają mi w dobrym wyspaniu się w nocy, dopiero ostatnio je wykluczyłam, żeby dać sobie większą szansę na pełne przespanie nocy. Węglowodanowej kolacji jeszcze nie próbowałam, ale może… Czytaj więcej »
Odpowiednia twardość – właśnie. Na zbyt miękkim ja też się nie wyśpię, ale jak musiałam raz spać na desce przykrytej śpiworem, to tak mi się zrobiło jak napisałam.
A kołdrę i poduchy też wietrzysz na balkonie przed snem? Nawet zimą, nic pyszniej nie pachnie niż świeżutka pościel. Tak wtedy zachęca do snu…
Zniknął mój komentarz pod poprzednim postem. O___O
Nie wietrzę pościeli przed snem, bo za mały mam balkon i ostatnio ciągle deszcz, czyli miałabym pościel wilgotną, a ja raczej ciepłolubna jestem, ale sypialnię już teraz codziennie wietrzę. I powoli coraz lepiej i skuteczniej zasypiam.
p.s. komentarz wraz z innymi ukrytymi już opublikowany (mam włączoną opcję, że komentarze po dwóch tygodniach wymagają moderacji i całe szczęście, bo ostatnio znów mi się trochę spamu naprodukowało, w ten sposób łatwiej go wyłapać przed publikacją. 🙂
Ktoś mi kiedyś powiedział, żebym się nie przejmowała bezsennością- czyli mam leżeć, nie czytać i nie denerwować się tym, że nie śpię. Takie poleżenie bezczynne w ciemności też regeneruje organizm. No i właśnie- mam nie posypiać nawet kwadransa w ciągu popołudnia.No więc nauczyłam się nie denerwować tym, że nie mogę zasnąć i czasem zasypiamdopiero nad ranem, ale jakoś mi to nie szkodzi.Jedno jest pewne- nie mogę wieczorem czytać "Polityki", bo strasznie mnie wpienia to wszystko co się dzieje w Polsce i wtedy mogę do rana nie spać,a rano przecież muszę wstać.P.S. Znam takich co piją wieczorem ciepłe mleko z miodem… Czytaj więcej »
Poleżenie w ciemności też praktykuję, jeśli nie trwa zbyt długo, to daję radę. Ale niestety mnie to tak męczy, że jednak zapalam światło i czytam do zmęczenia, wtedy oczy same mi się zamykają i mogę pospać chociaż 2-3 godziny do rana. Niestety i tak jestem wtedy jak ścięta i odczuwam duże zmęczenie i rozkojarzenie w pracy i codziennym funkcjonowaniu, więc mogę stwierdzić, że mi to niewiele pomaga.
Prasy też nie czytam na noc, szczególnie o sytuacji politycznej w Polsce, bo nie daję rady wtedy spokojnie zasnąć.
No moja droga – jeśli pomiędzy przebudzeniem się po drzemce na kanapie, a pójściem spać w sypialni tyle rzeczy robisz, to nic dziwnego, że sen ucieka. Generalnie ze spaniem nie mam większych problemów, staram się kłaść i wstawać o tej samej porze, choć z tym kładzeniem to czasem różnie wychodzi, zwłaszcza odkąd zaczęłam się zmieniać w ślimaka, ale od czasu do czasu i mnie bezsenność dopada, na przykład po męczącym dniu, i wtedy może być dwojako – albo (zazwyczaj) padam jak kawka, zasypiam na 2-3 godziny, budzę się i przez kolejne 2-3 zasnąć nie mogę. Druga wersja – zmęczenie nie… Czytaj więcej »
Oczywiście że też się staram kłaść i wstawać o tej samej porze, ale parę razy po świętach zawaliłam pójście spać i coraz później się kładłam. I chyba wtedy się zaczęły te moje problemy. A potem się to ciągnie jak guma do żucia i trudno z powrotem wejść w zdrowe ryzy. No i właśnie też ze zmęczenia czasem usnąć nie mogę.
Ja miałam straszne problemy ze spaniem, jakoś się to uspokoiło. W ogóle nie pozwalałam sobie na drzemki w ciągu dnia. Trochę mnie to męczyło, ale sen w nocy powrócił dzięki Bogu. Za to teraz mój brat spać nie potrafi, jakaś epidemia czy co… Może złote mleko pomoże albo melisa i to mocna. Chciałoby się pomóc, a nie wiem jak. 🙁 Pozostaje mi tylko życzyć, bo bezsenność poszła sobie. <3
Też już wykluczam drzemki, bo nie mam zamiaru waletować do późna bez szans na spanie. A dziś poszłam sobie na długi spacer – zimno było, ale na pewno zmęczenie pośle mnie szybko do łóżka! 🙂
Dzięki, też sobie życzę i mam nadzieję, że to już końcówka problemów!
Przeszłam już kilka etapów z kłopotami sennymi, albo nie mogłam zasnąć, albo budziłam się ok. 3 i nie mogłam zasnąć do 5. Ostatnio,odpukać, jest lepiej, nawet całkiem dobrze. Skoro znasz różne metody to się nie wymądrzam. Może tylko zaproponuję ci szklankę melisy przed snem, tzn. 2 saszetki ziół na szklankę. To fajnie wycisza. Pozdrawiam, śpij dobrze 🙂
Głównie nie mogę zasnąć, a w konsekwencji potem nie mogę wcześnie wstać. O tej melisie czytam i słucham, ale akurat melisy nie mam, może wypróbuję inne ziółka. 🙂 Też serdecznie pozdrawiam i życzę udanych dni i nocy 🙂
Kochana, gdybym ja w środku nocy zrobiła sobie selfie w łóżku to … brak słów po prostu.
Mozę to menopauza daje o sobie znać lub tak jak mówisz, niedreagowany stres, przeprowadzka itd dają znać z opóźnieniem o sobie.
Kiedyś potrafiłam spać bez przerwy od 21 do 7 rano.
Teraz cieszę się, jak prześpię bez przerw od 24 do 5 rano…
Łykam magnez, nie włączam laptopa po 21, spaceruję, jem lekko, czytam w łóżku i co? nico!
Nie no, to selfie to ja zrobiłam koło 23, a potem liczyłam, że szybko zasnę 🙂
Tak krótko i się wysypiasz? To super. Też może wrócę do magnezu, bo on pomaga łagodzić stres, dzięki, że mi przypomniałaś.
Może twój organizm już nie potrzebuje więcej snu. Gdyby mi te 5-6 godz. wystarczało, wcale nie spałabym dłużej. 🙂
Kupuję Neomag stres, wycisza także w dzień.
Podobno nie tyle ilość godzin snu jest ważna, ile nieprzerwany sen w określonej porze.
Tak wiem, jak najdłużej w jednym kawałku. W teorii to ja jestem już mocno oblatana i niby wszystko gra i nie powinnam mieć problemów. Mam pewien pomysł, jak monitorować ten sen, ale muszę w tym celu dokupić sobie coś. 🙂
W teorii to wszystko jest proste, wiem…
Może to przypadek, ale mam ferie, oglądamy z mężem różne filmy i zauważyłam, że po horrorach lepiej śpię. Mój brat twierdzi, że w czasie oglądania wyłażą na zewnątrz wszystkie emocje, umysł się oczyszcza itd.
Ale to chyba wpływ wypoczynku feryjnego raczej…
Ja od wielu, wielu lat sypiam po 2-3 godziny, ale po przerwie na herbate lub kawe zaraz potem zasypiam i … znowu za dwie godziny sie budze. Nie walcze z tym, bo moge w dzien dospac. Teraz nie mam zadnych oowiazkow, wiec sie nad spaniem nie zastanawiam, ale jakbym pracowala… to tragedia! Tym bardziej, ze ty pracujesz glowa.
Gdybym nie pracowała, to by było łatwo 💙. A tak ostatnio musiałam się mocno spiąć, żeby jakoś robić swoje. 😀
Nie ma zespołu-niespokojnych nóg-firma wymyśliła by leki sprzedać.Co innego polineuropatia cukrzycowa czy Parkinson.To jak ze słynnym ADHD,facet się przyznał,ze nie ma takiego zespołu,są dzieci różne i tyle ale znowu leki trzeba było zepchnąć do biednych krajów.Zasypianie.Ja nie mogę się położyć,nawet na chwilę na tv-zasypiam po ok.10 minutach.I taka godzina to później ciężko zasnąć i tyle w temacie.W mleko,miód nie wierzę,mało tego nie wierzę tez,że kawa może pobudzić,na mnie nie działa. Metoda mojaKiedyś plotłam trochę z włóczki i przed snem ciągle opracowywałam układ kolorów,coś prawie jak liczenie owiec:) Teraz myślę jaką książkę bym chciała napisać i gdzieś tam rozum daje się… Czytaj więcej »
Wiedziałam! A raczej nie wiedziałam 😀. Nie ma żadnego zespołu, chyba że objaw uboczny polineuropatii cukrzycowej czy Parkinsona. W miód i mleko też nie wierzę. Uaczyna działać od dwóch dni stopniowe układanie się wcześniej do snu.
A może pomyśl jednak o tej książce i napisz 🙂 Gosiu
Sam chciałbym poznać jakiś sposób na zasypianie. Też mam kłopoty. Zazdroszczę teściowej, że może spać o każdej porze i to spać przez pół doby. Ale jednocześnie ta sama teściowa niezmiernie mnie wkurza, gdy żalę się jej na swoją dolegliwość. – Widocznie nie chciało ci się spać! Bo jak człowiekowi się chce spać, to śpi, a nie wydziwia!
Ech za takie głupie gadanie mógłbym zabić.
Jedno to nie mieć problemu, ale drugie to nie mieć empatii dka problemu bliźniego. Teściowa nie ma, więc myśli, że wie lepiej. Od dłuższego czasu nie radzę i nie wymądrzam się do innych, bo nie żyję w ich skórze. Akurat mnie strasznie chce się spać tylko że coś we mnie blokuje zasypianie. Pewnie też tak masz.
Od lat cierpię na bezsenność i już nie wiem czy ona jest wywołana stresem, czy to on jest sprawcą jej. Najczęściej niespodziewanie zasypiam między 19 a 20, budzę się po 2-3 godzinach i do 5 przewracam się z boku na bok lub kiedy wiem, że to nic nie da, zasiadam do laptopa.Zawsze gdy próbowałaś rozwiązać problem własnymi metodami, przynosiło to oczekiwany rezultat, więc życzę by przespanych nocy w sposób właściwy dla Ciebie przybywało. Pozdrawiam.
Kiedy podobnie zasypiam, mam takie same problemy potem z zasypianiem. Prowadzi to niestety długofalowo do ogólnego przemęczenia. Póki co chyba zaczęłam nadrabiać spanie dokładnie od trzech dni. I już czuję się lepiej. Czego i Tobie życzę Imienniczko.
Śpię za krótko, zdecydowanie. Ale coś za coś 🙂 Przykładam głowę do poduszki i już mnie nie ma. Może z wiosną będzie Ci lepiej…
Od chwili napisania posta jakoś lepiej mi się zasypia, może dobrze mi zrobiło podzielenie się tym z Wami, albo zwerbalizowanie problemu? 🙂 Mogę spać krótko, byle się wysypiać! 🙂 Pozdrowienia ciepłe
A to wszystko dzięki dobrym myślą 🙂 uściski kochana
Najwyraźniej Małgosiu😀
Nie mam problemow z zasypianiem, wystarczy ze sie poloze do lozka i juz zasypiam, czytanie ksiazki? Moze dwie, trzy kartki. No ale za to jak mnie cos obudzi okolo czwartej nad ranem, to juz masakra. Wiem ze budzo mnie stres, bez niego przesypiam ladnie cala noc.
U Ciebie to chyba te drzemki. A i stres po paru miesiacach tez potrafi wylezc. Trzymam kciuki, bo jak zombie wyglada i sie czuje to ja juz dobrze wiem.
Na szczęście po napisaniu tego posta i rezygnacji z drzemek przez kolejne dni zasypiać zaczęłam nareszcie o czasie, a tym samym wstawać też szybciej, czyli wszystko wraca do normy. Stres faktycznie nie sprzyja zasypianiu. U mnie na pewno nakłada się czasem stres zawodowy z różnymi planami i dość dużymi zmianami w moim życiu na przestrzeni ostatnich lat, miesięcy i tygodni.
Dobrze jest się porządnie wyspać, potem wszystko idzie z górki. 🙂
No właśnie, nie chcemy być zombie.
LIczę przysłowiowe barany, obmyślam menu na nastepny dzień, przypominam sobie wierszyki z lat dziecięcych itp… I ,,już'' po dwóch godzinach zasypiam!
Nigdy nie rozumiałam liczenia baranów, nie pomaga mi liczenie czegokolwiek, raczej mnie wnerwia. 🙂
Jak widać każdy ma swój sposób, ale kiedy ja zaczynam planować kolejny dzień, to mi się włącza planer międzygwiezdny i za moment planuję znów od nowa całe swoje nadchodzące życie, i to w stosownych szczegółach. A tego mechanizmu nie umiem tak szybko wyłączyć. Mogę zasnąć tylko, kiedy nie myślę o planach, a szczególnie zawodowych. 🙂 Przy czym "już po dwóch godzinach" to i ja zasypiam :)))
jak nie zasnę w trzy minuty, to się mocno niepokoję. do spania wystarcza mi 3XĆ – cicho, ciemno i ciepło. kiedy któregoś brakuje odczuwam niepokój. i to nie tylko nóg.
Cicho musi być, ciemno – może być półmrok, ciepło – też musi być, bardzo lubię spać otulona w kołdrę w naleśnik, żeby nic przypadkiem nie wystawało, nawet jak mi tylko odrobinę coś marznie, to od razu stanowi to dla mnie wielki dyskomfort. Podobnie jak zbyt duże zwichrzenie prześcieradła pode mną.
Sporo mamy tych cech osobowych, jako ludzie w ogóle. A każdy człowiek składa się z tylu ciekawych szczegółów, że można by o nim książkę i to niejedną napisać. Tylko ciekawie opisać te wszystkie zwyczaje, przyzwyczajenia, rytuały jest wielką sztuką. Niepokoje to w ogóle wielki osobny temat.
(Nie)stety żadnych rad Ci nie napiszę, bo sama mam ten problem, zwłaszcza ostatnio. Codziennie po obiedzie drzemka, na którą ledwo zdążę się położyć, później koło 22-23 jestem taaakaaa śpiąca, że łojesu, a kiedy się w końcu kładę… nagle nie mogę zasnąć. Niby jestem zmęczona, ale spać nie idzie. Więc jakbym czytała o sobie :/ Pomyszkuję po komentarzach, może ktoś coś jednak podrzuci 😉
Te drzemki rozwalają system, już na to wpadłam. Mimo to wczoraj też zapadłam się po obiedzie na kanapie. Nie mogłam się powstrzymać, bo byłam bardzo zmęczona. No i po tej drzemce znów poszłam spać koło 2… Kupiłam melisę, ale u mnie chyba problem jest raczej na wyjściu. Pozdrowienia i dobrego snu!
No i znowu ten mój znak zodiaku/kto wierzy,niech wierzy ale mam na co zrzucić/czyli chodzący twardo po ziemi koziorożec/ zmusza mnie/ten koziorożec/ na dopisanie zdania,może trochę mało ambitnego i pocieszającego ale to niestety też to wina hormonów.
Od 35 roku życia zaczynamy się starzeć a wydaja mi się,że urodziny z 3 z przodu masz już za sobą.:)
Czyż, szalenie delikatnie napisałam o menopauzie?
Gosia
Ależ ja biorę wiek pod uwagę, i nie o to chodzi, żeby nie wymawiać słowa na me, okazuje się, że jednak dobre wygadanie w życzliwej atmosferze (jak ostatnio) pomaga lepiej w spaniu, niż cokolwiek innego. 🙂
Też tak czasem mam. Iw, i nie zawsze po intensywnym dniu można zasnąć.
Miły tekst, dobrze się czytało.
Bo wtedy człowiek potrzebuje więcej czasu, żeby się zregenerować i zejść z poziomu adrenaliny, a czasem pojawiają się natrętne myśli wokół niezałatwionych tematów. 🙂
Zasypiam spadając na poduszkę, więc problem jest mi obcy. Zwłaszcza po treningach padam
dochodząc do łóżka . Miałam możliwość sprawdzenia tego na własnym tyłku dosłownie dwa razy w życiu. I niech tak zostanie.
Kiedy ostatnio chodzę więcej, to i lepiej zasypiam, po treningu też. 🙂 Więc chyba w tym jest cały sekret. Więcej na powietrze, a organizm dotleniony sobie zaraz lepiej radzi. 🙂 Pozdrowienia
o widzisz … nie chciałam się mądrzyć 🙂 ale ruch i wysiłek fizyczny jest dobry na wszystko
Iw, czy nasz komentarz ostatni nie doszedł czy poszedł w las …
Jeśli nie wiedzieć czemu poszedł w las napiszemy jeszcze raz 😀
Mi jest szczególnie ciężko zasnąć jeśli jestem zbyt zmęczona. Bo to podobno też tak jest jak organizm jest zmęczony za bardzo, żyje w napięciu to potrzebuje czasu zanim się wyciszy. Ostatnio senność dopada mnie tak po 16 -17 i szybka drzemka 5-10minutowa jakoś stawia na nogi.
Serdeczności.
Komentarze się publikują, z tym, że mam włączoną moderację po 14 dniach, dlatego nie są czasem widoczne zanim nie zatwierdzę. Przepraszam, miałam urwanie głowy 🙂
Zmęczenie i stres nie sprzyjają w zasypianiu. Ale u mnie już powoli lepiej, wychodzę na prostą z tym tematem. 🙂
„Liczenie baranów pomaga zasnąć, ale nie tym , którzy muszą zaczynać od siebie.” – Wojciech Pyszczek
Dobre 🙂
Jakoś nigdy nie liczyłam baranów, chociaż każdy z nas czasem zachowa się w sposób odpowiadający nieszczęsnej definicji barana. Bo same zwierzątka są niezwykle sympatyczne i tuliśne, pewnie gdybym o nich pomyślała, łatwiej by mi było zasypiać :).
Tekst jest dość stary, teraz już świetnie wiem, na co mogę liczyć, a na co niekoniecznie.
Powodzenia życzę!