Blogowa historia iw

Mój pierwszy blog na Onecie, iw-kobieta-wspolczesna, kawał historii i dużo tematów, które cisnęły mi się same na klawiaturę.
Potem nastały iw-migawki.
Mój zaciszny z początku blog na blogspocie, który z czasem stał się moim głównym i jedynym blogowym miejscem.
Dołożyłam następnie miejsce, gdzie umieściłam wszystkie moje ulubione linki, czyli Wasze blogi.
Czasem jeszcze publikuję po niemiecku, ale przyznam, że to miało być miejsce dla moich niemieckich znajomych, ale jakoś polscy czytelnicy częściej i chętniej do mnie zaglądają, co daje mi większą motywację do pisania w języku polskim 🙂

I byłby nim pewnie aż do całkowitego zapełnienia miejsca, gdyby nie fakt jednego mylnego posunięcia.
Z chęci napisania czegoś o zupełnie innym charakterze podkusiło mnie do założenia nowego konta.
Jako dodatkowy adres mailowy podałam mój nadal działający adres: iw.kobieta.wspolczesna@googlemail.com
Z pośpiechu podałam niewłaściwą datę urodzenia, jakbym miała 7 lat :), chciałam zaraz zmienić, ale google akurat robiły porządki. I zostałam w ramach tych porządków ostatecznie ZABLOKOWANA.

Tak więc nieostrożna zabawa z Google+ skończyła się jak na razie nieodwołalnym wywalenie mnie ze społeczności.
Podporządkowałam się zaleceniom, wysłałam moje dokumenty do wglądu, nawet moje konto na facebooku…
Nic nie pomogło.
A że nie lubię życia w banicji, blokowania wglądu moim Czytelnikom do moich zdjęć, to sobie wzięłam zabawki i poszłam TUTAJ, otwierając kolejne miejsce iw-od-nowa.

Mam nadzieję, że zabawię tu dłużej.
Wszystkich, którzy postanowią przenieść się wraz ze mną do nowego miejsca, gdzie mnie spotkacie, serdecznie zapraszam i dziękuję za wyrozumiałość.
Wiem, że niektórzy nie lubią się naganiać za blogerem.
Mam nadzieję, że to będzie ostatni raz.
Ale sami wiecie, jak to jest z kobietami 🙂 Obiecać niczego nie mogę!

Dla przyjaciół bywam Wiedźmą lub czarownicą, chociaż nie korzystam z magii, chyba że tej białej, w połączeniu z moją intuicją…
Może czasem skorzystacie z mojej tajemnej wiedzy – której źródeł sama czasem nie rozumiem 🙂