Blog

Czy istnieje norma?

1 maja 2018
Czy istnieje coś takiego jak norma? Czy możemy powiedzieć, że do jakiegoś momentu jesteśmy normalni, a ponad to już nie? Albo inni są normalni?
Normy od zawsze były definiowane w każdej epoce na nowo. I to zarówno normy piękna, jak i normy postępowania, granice równouprawnienia, czy w ogóle ludzkich praw, zasady wychowywania dzieci, i nasze własne prywatne ludzkie granice.
I nawet jeśli można nas uznać za normalnych według jednej normy, to na świecie zawsze się znajdzie inna norma, według której nasze postępowanie będzie zgoła nienormalne, a może i niemoralne czy też niezgodne z prawem. 
Po tym teoretycznym wstępie opowiem Wam historię z życia.
Od czasu do czasu chodzę się strzyc tu w Polsce. Od lat do tej samej fryzjerki, która strzygła mnie też przez ostatnie lata. Dobrze farbuje odrosty i strzyże. Jak to u fryzjera, wymieniamy się trochę poglądami, każda opowiada, co porabiała ostatnio. Moja fryzjerka na przykład lubi sobie pochodzić na tańce, mimo wieku emerytalnego 65+ jest osobą bardzo energiczną, pełną życia i wolną. Lubi czasem wyjechać na fajne wakacje, wydawać kasę na ciuszki, ubierać się kobieco i to właśnie uważa za kwintesencję kobiecości. Dla niej to jest normalne u kobiety, co przy każdej okazji podkreśla.
Za to moje opowieści od lat kręcą się głównie wokół remontów, marketów budowlanych, wyboru odpowiednich materiałów do remontu, majstrów itp.
Trudno o większy kontrast.
Moja fryzjerka często apeluje do mnie o to, żebym wreszcie zajęła się sobą, zaczęła kupować ciuchy, ubierać się bardziej kobieco (do malowania włosów nie chodzę w najlepszych ciuchach, więc wyglądam zawsze na sportowo i średnio), wyjeżdżać itp.
Bo życie mija, a ja nic ciągle tylko remonty, urządzanie się i praca.
Ostatnio miałam trochę czasu na przemyślenie moich ostatnich lat i mojej własnej normy. Faktycznie  całe lata upłynęły mi na remontowaniu najpierw domu, a teraz mieszkania, w którym póki co zakotwiczyłam się w Warszawie. I podejrzewam, że to jeszcze nie koniec.
Jedno i drugie uznawałam i dalej uznaję za logiczną konsekwencję kupienia starej bądź niewykończonej nieruchomości i konieczności dostosowania jej do swoich wymagań.
Dla mnie to tak samo normalne, jak kupowanie ciuszków dla niej.
Czy istnieje coś takiego jak norma kobiecości?
A może jestem mniej kobieca dlatego, że od lat zajmuję się remontami i czerpię z tego zadowolenie, a następnie cieszę się, doskonale odnajdując się w odnowionych i przystosowanych specjalnie dla mnie wnętrzach?
Czy kobieta to tylko ta, która zawsze chodzi w kobiecych sukienkach, ma zrobione włosy (no dobra, włosy to i ja lubię mieć ładne), tańczy, śpiewa itepe?
Bo według tej definicji to ja nie jestem kobietą.
Spróbujmy więc inaczej. Czy czuję się dobrze z tym moim życiem, czy też czuję się nieszczęśliwa w moich remontach.
No dobrze. Powiem prawdę. Jestem teraz bardzo zmęczona, ale bardziej tym, że jeszcze mi została do skończenia kuchnia i garderoba oraz że część rzeczy poremontowych jeszcze mi zalega w salonie, niż tym, że właśnie skończyłam wielki remont i znów nie kupiłam sobie ciuchów.
Czy jest mi źle z tego powodu, że wolę zainwestować kasę w mieszkanie, dom, lepszy samochód, który pozwoli mi wygodnie pokonywać moje kilometry, albo w lepszy sprzęt, dzięki któremu wygodniej mi się pracuje? Jakoś nie czuję się źle z tego powodu. Mało tego, te rzeczy mnie uszczęśliwiają. To dla nich haruję. W marzeniach nie pojawiają mi się raczej kiecki i torebki. A na zagraniczne wyjazdy już trochę pojeździłam. Mogę wprawdzie pojechać jeszcze kilka razy, ale za każdym razem wybieram raczej miejsca wygodne, wypoczynkowe, niż ciekawe. Bo mnie z tym akurat jest dobrze.
I tu pojawia się pytanie. Czy powinnam mieć wyrzuty sumienia (wobec kogo?), że nie interesuje mnie za bardzo bieżąca moda, a do sklepów z ciuchami chodzę może raz na pół roku / w porywach na dwa miesiące, kiedy już muszę?
I właściwie z kim ja mam się rozliczać z mojego życia, moich wyborów, mojego sposobu wydawania pieniędzy i mojego pojmowania własnego życia?
Bo chyba nie z moją fryzjerką. Ani nawet z moimi znajomymi. Ani z rodziną. Ani z moimi Przyjaciółmi, bo tego ode mnie wcale nie wymagają.
Robię remonty, a potem mieszkam i jestem całkiem zadowolona. I tym właśnie zapełniam swoje życie, bo tak lubię i dlatego, że mi się tak podoba.
Inni lubią ciuchy, nie bronię im ani ich za to nie krytykuję. Ani nie pouczam, że szkoda życia na coś tak błahego, jak ciuchy.
W przerwach ostatnio czytam książki, oj jakie fajne znów sobie kupiłam. Ktoś inny woli słuchać muzyki czy chodzić do teatru, albo oglądać filmy. Jego wybór, jego sposób na szczęście czy zadowolenie. Jeśli mamy akurat wspólne pasje, to możemy się wymienić opiniami na ten temat, jeśli nie – nie będziemy mieli tematów do rozmowy. Ale nie upoważnia to żadnej ze stron do pouczania tej drugiej, że jej pasja czy zainteresowania są gorsze, bardziej płytkie czy głupie.
Dla mnie jednym z największych marzeń, gdybym wreszcie wygrała w totka te miliony, byłoby kupno i odnowienie takiego na przykład domu.
Jest ciekawy architektonicznie i pociągałaby mnie jego transformacja i przywrócenie mu dawnej świetności.

A że inni uciekliby z krzykiem. A przepraszam, co mnie to?
Wielu ludzi uwielbia cię pouczać. Zna się lepiej na twoim życiu od ciebie samej.
Większość wie, co dla ciebie lepsze, z którym facetem powinnaś się natychmiast rozstać, a który będzie dla ciebie wcieleniem dobroci i realizacją marzeń. Ale to nie ci ludzie będą potem siedzieć w twojej skórze i ponosić konsekwencje twoich wyborów, tylko ty sama.
To nie twoja koleżanka będzie się nudzić z „tamtym świetnym facetem”, tylko ty. I to nie ona będzie nocami wzdychać za tym, z którym ci się kazała rozstać, bo według niej był „nie dość”. Albo kazała ci się rozstać za wcześnie, zanim to twoje serce było na to w pełni gotowe.
Tak więc wracając do tematu: żyj według własnej normy. Definiuj ją. Ciesz się tym, co cieszy Ciebie. I bądź szczęśliwa/szczęśliwy.
Subscribe
Powiadom o
guest
55 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Marchevka _

Norma to jedno a stereotyp drugie i wydaje mi się, że Twoja fryzjerka poleciała z tym drugim właśnie.
Jesteś normalna, ale nie stereotypowa i tu jest haczyk 😉

Marchevka _

Mało kto się nad tym zastanawia, co prowadzi rzeczywiście do pomylenia, wskutek czego… niektórzy chcąc ze stereotypem walczyć, jeszcze bardziej w niego wchodzą 🙂
Często jako dziecko słyszałam, że powinnam urodzić się chłopcem. Ale nie dość, że urodziłam się dziewczynką, to w dorosłym życiu ta moja niby "męskość" paradoksalnie dodaje mi kobiecości. Nawet jeśli zamiast szpilek śmigam w trampkach i dziurawych dżinsach.
Grunt to czuć się dobrze ze sobą, nie raniąc przy tym innych. Cała reszta pozostaje poza wszelką dyskusją 🙂

diesel

Einstein war auch nicht "normal" , also mach Dir keinen Kopf 😉

Valski

Sama sobie odpowiedziałaś trzema ostatnimi zdaniami tekstu. Czytając, gdzieś w połowie odczułem u autorki lekki zapach przeddepresji, który w miarę czytania jednak się ulotnił. Norma na normalnego człowieka nie raczej istnieje, pomijając przypadki ewidentnych odchyłek psychicznych.Żyć życiem własnym, mieć z tego radość i znaleźć kogoś do pary, kto takie życie akceptuje, podziela, i co chyba najważniejsze, chce z tobą być, sączyć wieczorem wino na tarasie a rano kawę…I na koniec: też bym chciał wygrać w końcu te kilka milionów i postawić ostatni w życiu, szósty już dom, który by miał w sobie sprawdzone elementy pięciu poprzedników.I na pewno by stanął… Czytaj więcej »

Valski

Już teraz możemy opowiadać, w koncu ten piąty ma w sobie najlepsze rozwiązania z czterech poprzednich:)

Basia

O nie!żadnych norm,żadnego pouczania! Pani fryzjerka chyba się zbyt spoufaliła…i to mnie zdumiewa, skąd w ludziach przekonanie, że wiedza lepiej?ja tam Cię autentycznie podziwiam za zapał i energię:)ja lubię projektować wnętrza, ale na czas remontu uciekam,zostawiając go na głowie męża…

Basia

Iw, Ty jesteś po prostu niezwykła i wyjątkowa! a wszelkie normy mieszczą w sobie tylko przeciętniaków:)Pozdrawiam z podziwem!

dreamu

Iw- Siostro. Piszesz to wszystko, czego ja nigdy nie ubrałam w słowa, a co czuję od zawsze. I… też mam na oku taki dom do remontu za ciężką forsę.

Anna Maria P.

Wedlug norm naszych nieproszonych gosci ja jestem wyuzdana i obsceniczna, bo chodze nie tylko z gola glowa, a latem nawet z golymi nogami w szortach, ale przebywam w miejscach publicznych bez opieki meskiego czlonka rodziny. Ale czy to wystarcza za powod, zeby bezkarnie mnie gwalcic czy mna pogardzac? Zreszta to ja jestem u siebie, bo u nich prawdopodobnie nie odwazylabym sie na podobne ekscesy.

anabell

Kochanie, ja też nie jestem "normalna". Bo normalny człowiek w moim wieku to siedzi na d. i nie wyprowadza się z kraju urodzenia, nie zaczyna wszystkiego od nowa.Być może, że i moje zainteresowania kwalifikują mnie do otrzymania wariackich papierów, ale to przecież moje zmartwienie, a nie osób trzecich i czwartych. Popatrz, jak ciężko jest u nas realizować powiedzenie "żyj i pozwól innym żyć". O ile pierwszą część każdy stara się realizować wg własnego zdania, to część druga większości sprawia trudność- wg niektórych wszyscy powinni być i żyć jednakowo, tak jak oni.Ponieważ mam przyjemność znać Cię osobiście, jestem zdania, że jesteś… Czytaj więcej »

Iwona Zmyslona

Odnoszę wrażenie, nie pierwszy raz, że minęłaś się z powołaniem. Powinnaś być "odnowicielką" domów i mieszkań(to trochę więcej niż tylko dekorator wnętrz), a tłumaczem w wolnych chwilach. Znam kobiety, które są ładne, zadbane, modnie ubrane, a jednak niekobiece. Kobiecość/męskość nie zależy od sprawności seksualnej czy umiejętności robienia zakupów. Składa się na to szereg cech osobowości. Normy ogólnie przyjęte przez społeczeństwo należy szanować tak by nie krzywdzić innych i nie dać się stłamsić. Pozdrawiam.

iwona

Ostatnie zdania w twoim poście to pełna odpowiedź na twoje pytanie. Ja też uważam, że to ja mam być szczęsliwa, zadowolona, ja mam dokonywać wyborów i ponosić ich konsekwencje. Inni mają to samo prawo. I nic mi do tego. To się, jak sądzą, nazywa tolerancją. A że nie każdy to czuje? Iwonko, to się akurat nie zmieni. Powtórzmy więc za poetą "róbmy swoje".

marigold

O jak to dobrze ze juz od dawna mnie tam nie ma, pisalam juz gdzies kiedys w komentarzach dlaczego ucieklam z Polski, dokladnie tak jak piszesz, wszyscy wokol zawsze lepiej wiedzieli co jest dobre dla mnie, ciagle rady, pouczania.
Za bardzo sobie cenie wolnosc, prawo do moich wlasnych decyzji, dlatego nie pasowalam tam, nawet krzywo patrzyli na mnie kiedy poszlam na studia, na Politechnike, bo to dla chlopcow, ze tam sami chopcy to 'jak ty tam bedziesz wygladac' ech duzo by pisac.

Frau Be

Tak, oczywiście, że istnieją normy.Gdyby nie było norm, nie zaistniałoby coś takiego, jak uznanie odstępstwa od normy za chorobę, a tym samym jej leczenia.Gdyby nie istniały normy prawne, już dawno z przyjemnością zamordowałabym parę osób z najbliższego otoczenia.Gdyby nie istniały normy moralne… rozmarzyłam się 🙂Gdyby nie istniały normy, nie byłoby w szkołach i poza nimi sekowania przez pustogłowe lale zwykłych dziewczyn (tu norma = kwadratowe brwi namalowane czarnym tuszem, sztuczne rzęsy i paznokcie, kościotrupia sylwetka; ich brak = niewybaczalne odstępstwo).Gdyby nie istniały normy, nie byłoby takich wypowiedzi, jakie czytałam na niektórych zaprzyjaźnionych blogach, na przykład że ludzie otyli są sami… Czytaj więcej »

Frau Be

Nie jesteś chuda?! To przepraszam, jak to nazwać?!

Frau Be

Widzisz? Sama usilnie dostosowujesz się do norm – nie zjesz loda ani czekolady, gdy masz na nie ochotę, myślisz o ciuchach zakrywających "mankamenty" (widocznie istnieje norma określająca, co jest mankamentem, a co nie!)…

Frau Be

Ale te Twoje normy też mają jakieś źródło. W innych normach – może wyczytanych, może wbitych przez kogoś do głowy… Nie ma wolności od norm, czy to się nam podoba, czy nie – podobnie jak nie ma wolności w ogóle (to jest ten "mój" temat).
W poprzednim komentarzu zadałaś pytanie: "bycie w normie to bycie w akceptowalnej w danym momencie większości?". Odpowiedź, niestety, brzmi: tak. Skąd wiem? Z wielu bolesnych, niekoniecznie tylko moich, doświadczeń.

Frau Be

Nie, no jasne. Skoro Ci dobrze z ascezą, to ani mnie, ani nikomu innemu nic do tego.

Frau Be

Kiedyś mój teść powiedział mi, że odżywiam się jak krowa, "bo tyle tej trawy jem". Z niewymuszona swoboda odrzekłam, że ja mu się nie wtrącam, kiedy żre zupę z kostka smalcu z miski dla psa (nie wiem, dlaczego, kupił sobie taką blaszaną miskę, z której jadł zupy). Pomogło, bo śmiertelnie się obraził 🙂

Czarny(w)Pieprz

Ja tu wcale nie widzę mankamentów. Jesteś w normie, może gdybyś wtykała sobie w tyłek piórko, gdakała zamiast rozmawiać i chodziła tyłem cytując Norwida, to byś się w tej normie nie mieściła. Norma to bowiem jakieś granice, które zaczynają się od – typowy i ciągną aż gdzieś do – hej, czy z nim wszystko w porządku? Nie ma ludzi, którzy są całkowicie typowi, każdy ma swojego bzika – czy to jest nadmierne przywiązanie do moherowych beretów, czy do zjadania nieokiełznanej ilości makaronu. Zawsze jedna osoba powie o drugiej – ale on/ona to jest dziwna. Dziwna, bo inna ode mnie. Dziwna,… Czytaj więcej »

PKanalia

no, zarąbiście… człowiek wstaje rano o mało norma-lnej porze, podczas porannej herbaty /norma/ odpala neta /norma/ i nagle staje w oko w oko z nader filozoficznym pytaniem "czy istnieje norma?"… raczej nie-norma-lna sytuacja, by tak odpalać mózg z "czwórki" z samego rana… na szczęście dochodzące z kuchni miauczenie norma-lnej-bo-nie-norma-lnej koty, które akurat jest norma-lne o tej porze daje pretekst, by na razie nie odpowiadać… no, właśnie… znajdywanie pretekstów, by czegoś nie robić to jak najbardziej norma…zaraz, zaraz… w tekście posta jest coś o kobiecości, więc… no tak, przysłowiowe "dupy w głowie" to też norma… ale może jednak odłóżmy to na… Czytaj więcej »

PKanalia

okay… już jest jakieś popołudnie, a Twoje zaproszenie przyjmuję z przyjemnością…"Jeśli tworzysz normę, jest norma.Jeśli nie tworzysz normy, nie ma normy"tyle mówi ZEN w temacie istnienia norm, dla porządku dodając jeszcze takie ozdobniki /nie bez znaczenia zresztą/, jak:"Kot miauczy, pies szczeka, sól jest słona, cukier jest słodki, Słońce świeci, trawa rośnie sama"…to wszystko jest klarowne, jednak myk polega na tym, że niekoniecznie normy tworzone przez jednych dla innych są do przyjęcia… na pewne normy można się umówić, jest to wręcz bardzo pozytywne, racjonalne, praktyczne, ale problem zaczyna być problemem, gdy ktoś komuś zaczyna narzucać swoje normy tylko dlatego, by obniżyć… Czytaj więcej »

PKanalia

hm… zastanawiam się czy istnieje coś takiego, jak "życie według ZEN", skoro sam ZEN nie tworzy żadnych norm… co najwyżej zaleca, by nie tworzyć sobie w umyśle nadmiaru dyskursywnych myśli i podpowiada pewne techniki… ale nic poza tym……z tym lękiem to jest tak, że każdy próbuje jakoś porządkować swoje otoczenie, ale osoba lękowa zawłaszcza nadmiar tego otoczenia wraz z ludźmi w nim przebywającymi… i takim sposobem tworzy im problem, swojego zaś problemu ze sobą nie rozwiązuje……kiedyś, takie spore kiedyś, wydawało mi się, że mam ulubiony swój typ kobiety, ale poznając sporo wspaniałych kobiet zupełnie do tego nie pasujących, uznałem, że… Czytaj więcej »

Ania O.

Ależ kochana, to normalne, że ludzi ciągnie do "normalności" i pragną ciągnąć za sobą innych w tym samym kierunku. Nie daj sobie wmawiać nigdy żadnych pierdół, Ty masz swoje hobby, zainteresowania, coś co Cię nakręca i nie zmieniaj nic z tego, chyba że na próbę dla urozmaicenia tylko.

Mnie KAŻDY truje że już powinnam dawno mieć już pierwsze dziecko, że powinnam z siebie wreszcie kobietę zrobić i przestać dźwigać te hantle. Ale ja nie przestane tak żyć, bo w tym mi jest wygodnie. Nikt nie będzie w moich butach chodził.

Moda też kompletnie mnie nie interesuje.

Ania O.

Oj moja droga, za każdym razem jak przyjeżdżam do Polski jest sprawdzanie czy nie "przytyłam".

Nie, ani ja ani Ty tego nie dożyjemy.

Iwona A.

Och, ja tez probowalam z ta "normalnoscia", mama mi w mlodosci powtarzala, zebym ubierala sie jak dziewczyna, spodniczke krotka zalozyla, szpilki. Potem moj wlasny eks malz mnie namowil zebym zaczela sie ubierac "jak kobieta", czyli jak wyzej. A potem tylko narzekal, jak nie mialam na sobie spodnicy. Dobrze ze poszedl do diabla. Teraz, w wieku jakim jestem, lubie sie ladnie ubrac, lubie szpilki, bo czuje sie wtedy fajnie. Ale rownie fajnie czuje sie w poszarpanych portkach i bez biustonosza. Po prostu, zalezy od sytuacji, zalezy od humoru, wiadomo ze na bal nie pojde w legginsach, podkoszulce i trampkach, a na… Czytaj więcej »

Iwona A.

A konkluzja jest taka, ze wcale nie odnioslam sie do Twojej wypowiedzi, a mialam. Otoz, bardzo fajnie to wszystko napisalas. Kazdy ma swoje wlasne normy i o ile mieszcza sie one w jakichs przyzwoitych granicach (nikomu nie szkodza) to tak chyba powinno byc. Moja mama chodzila na szpilkach, ja nie. Teraz moja mama nie chodzi juz na szpilkach a ja owszem, czesto tak. Kazdy powinien zyc tak jak chce i nikomu nic do tego. A fryzjerka poniekad miala racje. Powinnas zajac sie soba 🙂 Ale Ty chyba juz dawno sie zajelas, dzieci male Ci juz nie placza, facet sam sie… Czytaj więcej »

Annette ;-)

Kobiecość mamy w głowie, nie w garderobie, a głowę każda z nas ma własną, więc i własne wyobrażenie kobiecości.

Annette ;-)

Skoro Ty to wiesz, ja to wiem i inne Czytelniczki też to wiedzą, to znaczy, że wiedza ta jest powszechna, tyle że każdy ocenia innych własną miarą, według własnych standardów i wyobrażeń i stąd takie sytuacje jak ta z fryzjerką.

Nika

Dawno, dawno temu przejmowałam się troszkę, że nie mieszczę się w żadnych normach. No w kwestii wagi wreszcie jestem w normie, wcześniej za chuda byłam 🙂 Ale teraz nie tylko mi to lotto,wręcz cieszę się z tego, że jestem jakaś inna i odstaję od norm wszelakich.

I bardzo, bardzo lubię Twoją inność iwuś:) Choćby Twojego frika w temacie wiecznego remontowania:) buziaki:)

55
0
Would love your thoughts, please comment.x