Blog

Czy może być łatwiej, a nie trudniej?

16 maja 2017
Od dawna się zastanawiam, dlaczego pewne sprawy przychodzą mi z takim trudem. Czy taki jest mój własny wybór? Mawiają, że każdy wybiera sobie swój los. A jeśli tak, to dlaczego? Chciałabym być zdrowa, piękna, bogata, wyjeżdżać dużo na urlopy i odpoczywać oraz mieć nieustająco szczęście. A tu ciągle dzieje się coś, co zupełnie mi nie pasuje do powyższej definicji szczęścia. Czy robię coś nie tak?
A może lepiej już być nie może?
Moja Przyjaciółka, u której teraz mieszkam, użycza mi pokoju swojej córki. Mieszkam z nimi, jak z rodziną, kiedy idę na zakupy dorzucam coś do lodówki. Czasem coś ugotuję, od niedawna już mam na to siły. Czuję się zadbana i mam u Niej wsparcie, co jest nieocenione.

Akwarium w pokoju córki, czyli tym, w którym tu teraz mieszkam

Moją przyjaciółkę wyściskałam już za to niejeden raz. Nie wiem, co ja bym teraz bez niej zrobiła.
Nie mówiąc już o Konradzie, który zajmuje się moją chorą kotką. W ostatnich dniach odpadają jej strupki z zaleczonej ranki i pochlastała mu krwią całe mieszkanie. A on mi na to, że nie ma sprawy, i tak miał malować.
Nie wiem, jak Mu dziękować. 
Może jakieś kwiaty…

Ładne i pożyteczne, sadzonki pomidorków na balkonie Przyjaciółki.

Tym bardziej, że aby pozałatwiać pewne sprawy, mój przedłużony pobyt tutaj okazał się po prostu konieczny.

Bo przy okazji leczę w Warszawie nie tylko siebie i kicię, ale i moje autko.
W samochodzie od dawna coś mi popiskiwało w czasie jazdy.
Tuż po przyjeździe do Warszawy w warsztacie wymieniłam tylne tarcze hamulcowe razem z hamulcami. Co dziwne – tarcze może jeszcze nie były w tak złym stanie, ale kompletnie przerdzewiały. Widać, że nadmorski klimat i częste stanie w tej wilgoci mu nie posłużyły.

Niestety wymiana tarcz i hamulców nie pomogła. Sto metrów po wyjeździe z garażu z powrotem zaczęło piszczeć.
Musiałam w te pędy wrócić do warsztatu.
Na szczęście mam zmyślnego mechanika, bo wtedy zdemontował też przednie koła, obejrzał i hamulce. Okazało się, że pewnie na skutek tego, że samochód dość dużo tej zimy stał, a nie jeździł, hamulce składające się z dwóch części, zapiekły się i te części nie pracowały, jak powinny.
Przez to podczas jazdy tarły o tarcze, piszcząc przy tym niemiłosiernie. Po interwencji, za którą mechanik już na szczęście nie policzył dużo, wszystko ustąpiło.

Ale to nie koniec przygód samochodowych.
Pamiętacie, jak majówkę spędzałam z kicią w mieszkaniu Przyjaciółki, która w tym czasie wyjechała na wyprawę rowerową. Otóż przed jej garażem jest zjazd. I to na tym zjeździe parkowałam.
Zwykle nie mam problemu z górką. Pokonuję górki w górę i w dół kiedy i jak chcę. Tym razem jednak byłam chora, przybita, zmęczona i zniechęcona. To był początek drugiego tygodnia mojego pobytu w Warszawie, miałam za sobą wizytę u neurochirurga, która nie napawała optymizmem i nie wiedziałam, co ze mną będzie. Krótko mówiąc jeszcze bardzo słabo się czułam.
Parkując na tym zjeździe zostawiłam auto na wstecznym biegu. I ruszając niestety zamiast wrzucić jedynkę, zostawiłam go na wstecznym. Auto stoczyło mi się o te 30 cm i uderzyło w drzwi garażu. Na szczęście niezbyt mocno. Drzwi nie ucierpiały, ale na tylnej klapie pojawiło się niezbyt duże, ale jednak wgłębienie blachy.

Zdecydowałam się wyklepać klapę w Polsce we własnym zakresie, bo ubezpieczenia teraz tak drożeją, że nie warto ryzykować utratę zniżek.
I tak oto od wczoraj od bladego świtu samochód stoi w warsztacie, a ja do czwartku jestem zależna od komunikacji miejskiej i mojej przyjaciółki.
Jakoś dajemy radę, bo większość spraw, które musiałam załatwić samochodem, już załatwiłam. Dziś nawet chyba uda nam się pójść na zwykłe babskie zakupy.
Muszę jeszcze tylko przed wyjazdem zrobić badania techniczne mojego 9-latka i będę mogła zacząć nim jeździć dalej.
Ponadto wczoraj musiałam wydać jeszcze kupę kasy na jego ubezpieczenie. Te opłaty faktycznie bardzo wzrosły. W skali roku to prawie tysiąc złotych więcej od ubiegłorocznego ubezpieczenia.
Ale nie będę ryzykować niskim ubezpieczeniem czy jego brakiem. Bez tego (pomijając nawet to obowiązkowe) każda wizja kolizji czy kradzieży spędzałyby mi sen z oczu. A tak mogę spać spokojnie.

Tak w ogóle to mam nadzieję, że to koniec ciągu pechowych spraw. Jak na te ostatnie 6 miesięcy nazbierało się tego aż nadto.
Choroba i śmierć Piesia. Choroba i brak sensownego leczenia kici w BH.
W międzyczasie moje problemy z dyskiem, i choroba Mikaela.
Szpitale, lekarze, diagnozy, leki. Kolejni lekarze, niepewność i te wszystkie ponure przemyślenia.
Ja rozumiem, że nie mamy już po 20 lat, ale naprawdę mi już wystarczy.
Dość mam.
Chcę nareszcie pożyć i pooddychać świeżym powietrzem. Pojechać gdzieś na urlop. Popatrzeć na zieleń dookoła. Posiedzieć na słoneczku. Tak jak w ostatni ciepły weekend i spacer w parku z przyjaciółką, u której mieszkam i jej dziećmi.


Mieć wolne. 

Pojeździć na rowerze. Popatrzeć na ludzi, psy i wodę.

Nie musieć niczego…
A tu ciągle coś.

A może ja już tak po prostu mam i nie umiem inaczej?
Jeden z przyjaciół skwitował mnie kiedyś tak:
– Bo Ty to nie umiesz mieć łatwo. Zawsze jakoś tak wychodzi, że wybierasz trudno.
Podobno wszystko, cały swój los wybieramy sobie sami, nawet od dawna w to wierzę, ale czy aby na pewno?
Czasem próbuję zrobić coś, żeby było mi docelowo lekko, łatwo, przyjemnie i wygodnie, to mi to po prostu nie wychodzi. Nawet kiedy mam takie zamiary, ktoś przychodzi i mi to uniemożliwia całkowicie bez mojego wpływu. I znów wychodzi na to, że muszę mieć trudniej.
Może trzeba przełożyć jakąś magiczną dźwignię, żeby nareszcie zaczęło być chociaż trochę łatwiej.

Subscribe
Powiadom o
guest
28 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Iwona A.

Oj, cos o tym wiem. Tez bym chciala usiasc sobie na sloneczku, porobic nic. Wierze ze taki moment nadejdzie, i dla mnie i dla Ciebie.
Moja rada na los – robic to na co mamy wpyw, a jak ktos przychodzi i cos nam uniemozliwia, to to znaczy ze mielismy jednak na to wplyw. Pozwolilismy na to. I wtedy musimy zrobic nowy plan, podjac nowa droge. Tak mysle.

Anna Maria P.

Rozumiem i to bardzo, bo mnie tez wala sie klody pod nogi, a wplywu na to nie mam zadnego. Czlowiek sie stara wygrzebac z mulu na powierzchnie, widzi swiatelko w tunelu, a potem dostaje jekims odlamkiem w twarz i ponownie idzie na dno. Za piecsetnym razem juz nawet nie probuje wypelzac, bo to i tak nic nie da.

Anna Maria P.

Moze Twoje, mnie juz chyba nic dobrego nie moze spotkac.

marigold

No wlasnie, nie ma lekko, ciagle cos wyskakuje w tym zyciu co nie pozwala usiasc i nic nie robic. Chociaz mysle, ze jak zakonczysz wszystkie badania swoje i naprawy samochodowe, przyjdzie czas ze odpoczniesz. Najlepiej w zyciu maja tacy co sie niczym nie przejmuja, sa pozytywni a jak sa jakies klopoty (no moze niezdrowotne) to mowia tylko ze cos sie dzieje i nie ma nudy.

Annette ;-)

Bo tak to właśnie w życiu jest – jak nie urok, to przemarsz wojska. Gdy już nam się wydaje, że wychodzimy na prostą znowu dostajemy w łeb. Czy mamy na to wpływ? I tak i nie, ale na pewno mamy wpływ na to, jak podejdziemy do tego, co nas spotyka – czy będziemy użalać się nad sobą pytając "dlaczego ja?", czy mimo trudności pójdziemy naprzód.

Krystyna Bożenna Borawska

Wszyscy mają trudno, tylko tego nie widać albo o tym nie mówią.
Dlatego nie mam samochodu ;-)))
Nie przeciążam się i dbam o siebie,
a i tak jak przyszły nerwy to mi stres o mało co nie zjadł jelit…
Stres trwa , ale ja zmieniłam radykalnie podejście do tego co mnie stresuje.
Problemy skończą się już niedługo na szczęście,
ale penie coś innego się pojawi.
I tak życie się toczy wszystkim.
Tobie też życzę końca złych przygód…
Przede wszystkim wyluzuj mięśnie i psychikę..
Serdeczności 🙂

Frau Be

A ja nigdy nie wierzyłam i nie wierzę nadal w gadanie o tym, że każdy jest kowalem swojego losu i że sami kształtujemy nasze życie. Z przeproszeniem, gówno prawda. Możemy decydować o kolorze majtek i o tym, co na obiad, ale są sprawy, których nie przeskoczymy, choćbyśmy się w kucki zesrali (z przeproszeniem).

anabell

Nie żebym chciała Cię pocieszyć, ale każdy z nas ma jakieś niezbyt udane ciągi zdarzeń.Nasz przyjaciel zawsze mówił, że jeśli idzie nam wciąż jak po ostrych kamieniach pod górę to się ciesz, bo jak tylko zacznie się nagle wszystko super-hiper układać, to znaczy, że coś się totalnie popsuje i będzie tylko płacz i zgrzytanie zębów. Wiedział co mówi- szło im (ich dwoje i dwóch synów) świetnie- wszyscy zdrowi, starszy syn super zdolny matura na same super stopnie, egzamin na studia także i….nie wiadomo dlaczego zginął w górach na ścieżce turystycznej. Chyba lepiej mieć podejście do życia na zasadzie, że zawsze… Czytaj więcej »

Sikoreczka

Życie to nie bajka. nie wiemy nigdy jak się ułoży. Ale czasem im bardziej czegoś się pragnie tym mniej się tego dostaje. A może dostaje ale inaczej.
Mam nadzieję, że złe przygody poszły w las i teraz zaczną się same radosne chwile.

PKanalia

rzecz w tym, że samo "łatwiej" nie istnieje… czy dzień byłby dniem, gdyby nie było nocy?…
ale faktem jest, że bez co poniektórych "trudnieji" świat mógłby znakomicie funkcjonować…
pozdrawiać jzns :)…

PKanalia

ale tak szczerze mówiąc, to czy my naprawdę chcemy, by zawsze było "łatwiej"?… jakby nie było, poczucie własnej wartości budujemy na tym, jak sobie radzimy z "trudniej"… zaś gdy "trudniej" zniknie, to co wtedy?… zrobi się jedno wielkie "mli-mli"…
to rzecz jasna nie oznacza, by spać na poduszkach z kolcami, bo to byłoby przegięcie w drugą stronę…

alucha

Jak się tyle spraw wali na głowę to ma się dość.
Życie to sinusoida,raz lepiej raz gorzej. Tylko te wahania niech będa jak najdelikatniejsze.
I wiadomo, po każdej chmurze przychodzi słońce :* 🙂

Iwona Zmyslona

Życzę żeby zaczęło być lżej niż teraz jest.

v

omojboże Iw dawno u Ciebie nie byłam…współczuję Ci bardzo i nie wiem jak i co by cię mogło pocieszyć. Dużo tego, za dużo jak na taką drobną, kruchą kobietkę. Ale wierzę, że to już koniec i kobieta, która cały czas na swoich blogach daje oparcie innym, wróci. Teraz ja trzymam palce i przesyła dobrą energię i mocno ciepło o Tobie myślę.
Sciskam mocno.
Teatralna

28
0
Would love your thoughts, please comment.x