Blog

Fotografia moja miłość, 8 fotociekawostek o mnie

15 marca 2022

OJCIEC FOTOGRAF

Od dziecka obserwowałam, jak robił zdjęcia mój Tata, a robił naprawdę świetne foty. Do dziś zachowało się ich spore archiwum, czasem mama podsyła mi parę, tytułem wspominek.

Ojciec miał swoje dość wysokiej jakości aparaty, których mi jako dziecku nie wolno było dotykać. Panikował, że z niewiedzy coś uszkodzę, więc prawie nigdy nie robiłam z nich zdjęć.

Z racji wykonywanej pracy (pracował w biurze projektowym) ojciec miał do dyspozycji pracownię do wykonywania zdjęć planów sporządzanych w biurze projektowym przez kreślarzy. Do pracowni należała też ciemnia, w której wywoływał następnie te projekty na kliszy, dzięki czemu można je było reprodukować dalej.

Tak kiedyś wyglądało przed wynalezieniem programów do projektowania obiektów architektonicznych, głównie CAD.

W ciemni wywoływał też robione przez siebie zdjęcia. W szafce ojca były jego dwie ulubione lustrzanki, głównie fotografował Practicą, miał też drugi aparat, ale obawiam się, że będąc już ciężko chory pożyczył go komuś, a potem słuch a nim zaginął, no nieważne.

Przechowuję jego aparaty nadal i czasem oglądam i aparaty i cały sprzęt, jak obiektywy, lampy, filtry itd. Kiedyś, jak się trochę w moim życiu uspokoi, oddam je do czyszczenia (mam taki punkt w Warszawie, mój ulubiony), i może pobawię się znów w fotografię analogową.

Praktica Ojca

Praktica Ojca

IWONKA FOTOGRAF

A ja? Od dziecka lubiłam i podzielałam tę jego pasję. A żebym mogła uczyć samodzielnie robienia zdjęć, dość wcześnie ojciec kupił mi własną małą SMIENĘ (czy inny niedrogi odpowiednik), a po jakimś czasie już porządnego i ciężkiego jak beton ZENITA. Z Zenithem jeździłam na wszystkie moje obozy, wyjazdy letnie, urlopy z rodzicami. Niestety filmy kosztowały sporo, a ja jako dziecko nie zarabiałam, więc i tych zdjęć nie robiłam zbyt wiele. A zanim film z wakacji został wywołany, czekało się na te całych 36 klatek miesiącami, bo nigdy nie było po drodze. Kiedy więc można było wywoływać u ojca w pracy, nastąpił przełom i nauczyłam się wywoływać biało-czarne filmu sama, robić więcej zdjęć. Były krajobrazy, zdjęcia z imprez ze znajomymi, ale były też różnego rodzaju portrety – koleżanek i trochę swoich (przydawał się samowyzwalacz). Dzięki temu dziś mam niewielkie archiwum własnych zdjęć, wykonanych jako kilkunastoletnia dziewczyna. Dziś to dla mnie okazja, żeby sobie przypomnieć, jak wtedy wyglądało moje życie, życie rodziców.

Najwięcej fotografowałam w liceum i na początku studiów. Sprawiało mi to wielką frajdę, chociaż sam czas studiów był dość intensywny i wymagał głównie nauki, na hobby prawie nie było czasu. No może w wakacje. Tak więc coraz rzadziej brałam aparat do ręki. Nie było też już tyle czasu jeździć do Ojca do ciemni wywoływać zdjęcia.

DŁUGA PRZERWA W FOTOGRAFOWANIU

Po drugim roku studiów wir wydarzeń rzucił mnie na głęboką wodę i wylądowałam na ostro w życiu. Trzeba było przypilnować priorytetów, które wtedy wyglądały tak: dziecko, studia, dążenie do własnego M.

W domu mieliśmy gdzieś mojego starego kochanego Zenita, a mój eksmąż miał dobry aparat, trochę nowszej generacji i robił całkiem ładne zdjęcia. Głównie naszej córeczce, co w tym czasie właściwie  było normalne. Nie mam więc z tych czasów specjalnie zdjęć, chyba że będąc na nich z dzieckiem…

Zenit IW

Moja pierwsza lustrzanka, Zenit, wyprodukowana w Sowietskim Sojuzie 😉

 

Zenit IW z etui

Zenit z etui

PIERWSZE CYFRÓWKI

Minęło kilka lat. Podjęłam decyzję o zostaniu samej z córką i kiedyś wreszcie kupiłam sobie pierwszą cyfrówkę, jeden z pierwszych modeli Canona. W porównaniu do aparatów analogowych to cacko było malutkie, mieściło się zawsze w torbie i miało wielką pamięć! Jaka to była ulga, kiedy można było wreszcie zacząć robić tyle zdjęć na raz, oglądać przed wywołaniem. No zadyszka na przemian z euforią! Korzystałam z mojego aparatu na wszystkich wyjazdach tłumaczeniowych, spacerach i podczas urlopów. Odżyłam i cieszyłam się każdym zdjęciem. Do czasu, kiedy zepsuł się mechanizm zamykania soczewki, narobiłam mnóstwo zdjęć. Niestety nie wszystkie się zachowały w pierwotnym kształcie, bo wtedy już we własnym M, z dzieckiem, planując większe M też raczej skupiałam się na innych priorytetach, niż hobby i przyjemności.

Jakiś czas później kupiłam sobie Sony alfa, mam go do dziś, tylko akumulatorki jakoś ciężko do niej dokupić. Potem była długo wyczekiwana lustrzanka cyfrowa Olympus. Robiłam nim zdjęcia przez 12 lat, aż wreszcie wydał ostatnie tchnienie, kiedy byłam w Anglii, odwiedzić Różę Wigeland.

MÓJ OBECNY APARAT

No i nareszcie moje ostatnie cacko, Canon EOS E250D. To nim się bawię od dłuższego czasu, chyba już ze dwa lata. Dokupuję też dodatkowe wyposażenie, bo ma wymienne obiektywy, mam więc już teleobiektyw i obiektyw do makro. Ale z moich ostatnich wycieczek widzę, że przydałby mi się też obiektyw szerokokątny i na taki będę niedługo polować, muszę sprawdzić, co jest na rynku.

Mój Canon EOS 250D

Mój Canon EOS 250D

Do chodzenia na wycieczki z takim aparatem przydaje się też wygodny plecak:

Plecak foto

Plecak foto

ZDJĘCIA ROBIONE SMARTFONEM

W obecnych czasach technika rozwija się jednak tak szybko, świat tak goni, że często na spacery wybieram się głównie po prostu z komórką. Wybieram więc już od kilku lat te smartfony, które mają dobry aparat i odpowiednio duży dysk. Mój ostatni (Xiaomi Mi10T pro) ma 128 GB i po pół roku był pełny, musiałam go oczyścić z wielu zdjęć, a przede wszystkim filmów.

Ludzie czasem wysyłają mi różne filmiki, zupełnie nie zastanawiając się, czy są ciekawe, potrzebne i czy nie da się tego zrobić wysyłając tylko linka, np. do piosenki na You Tubie.  No cóż, żywotność tego rodzaju twórczości na moim telefonie wynosi kilkanaście sekund. Niestety, ale jeśli nie mam już miejsca na własne zdjęcia i filmy (ciągle zajęte 95%, i nadal kasuję na bieżąco), to tym mniej ochoty mam, żeby przechowywać jakieś niepotrzebne dane innych ludzi. Chyba musiałabym mieć już aparat z dyskiem z 1 TeraBajtem danych, to byłaby jakaś szansa, że mi się tak szybko nie zapełni.

Ze smartfonami jest ten problem, że mamy na nich też mnóstwo apek: u mnie oprócz nawigacji, FB, IG, Twittera i Tik-toka jest i Spotify, i apka do zarządzania moim sprzętem grającym, apki do płatności i zarządzania bankowością. Od tego czasu mój smartfon jest mocno pozabezpieczany i zahasłowany tak komputer.

FOTOGRAFIA MOJE HOBBY

A wracając do zdjęć… Fotografowanie i filmowanie to jedna z największych moich radości. Żadnych pieniędzy wydanych na sprzęt foto nie żałuję. Trochę to kosztuje, chociaż nie kupuję sprzętu na profesjonalnym poziomie, bo bym go po prostu nie wykorzystała. Ale kupuję ze średniej półki i na użytek własny plus do wstawienia zdjęć na Instagram czy FB wystarczy.

To dlatego na moim blogu zawsze (chyba, że napiszę inaczej) widzicie zdjęcia zrobione z mojej ręki.

Lubię tę zabawę, daje mi ona mnóstwo radości i spełnienia. Zatrzymywanie chwil w soczewce obiektywu, kolekcjonowanie ich i przypominanie potem sobie, gdzie i kiedy, w jakich okolicznościach dane zdjęcie zostało zrobione to dla mnie jedna z większych życiowych radości.

8 FOTO-CIEKAWOSTEK O MNIE

Ciekawostka nr 1: chyba jeszcze nigdy nie wyrzuciłam żadnych zdjęć! No chyba, że były na nich osoby kompletnie mi nieznane, albo zdjęcia się powtarzały, to wybieram i zostawiam na dysku te najlepsze.

Ciekawostka nr 2: zdjęcia zostawiam głównie na dyskach, bo tak, od czasu do czasu zapisuję je do archiwum.

Ciekawostka nr 3: prawie zawsze fotografuję jedzenie przed spożyciem, wymieniamy się z córką tymi zdjęciami, bo obie to lubimy. Jakbym kiedyś się czymś zatruła, lekarz będzie mógł więc łatwo sprawdzić, co jadłam. 🙂

Ciekawostka nr 4: Lubię robić zdjęcia …. właściwie wszystkiego, w tym natury, architektury miast, miasteczek, wody, śniegu, zwierząt, kwiatów, drzew, nieba, portrety (o ile jest mi dane), a czasem makro maleńkich przedmiotów typu pierścionki i inne.

Uwielbiam focić te moje wszystkie kwiotki i kaczki, i za każdym razem morze… I las… Albo park z łabędziami. I tyle innych ciekawych motywów. Lubię też robić portrety, najlepiej w akcji. A czasem siadam, przebieram się i z samowyzwalacza trzaskam zdjęcia sama sobie. Bo z tych w sumie potem jestem najbardziej zadowolona.

Ciekawostka nr 5: Robię chyba najlepsze zdjęcia mojej córci. Bo jest wdzięczną modelką, bo i ją to cieszy, oraz dlatego, że umie się ustawić do zdjęcia.

Ciekawostka nr 6: To nieprawda, że najlepsze są zdjęcia całkowicie bez pozowania! Coś zawsze do zdjęcia trzeba ustawić, doświetlić, wymyśleć kompozycję, albo przy zdjęciach spontanicznych uchwycić TEN MOMENT!

Widziałam już tyle koszmarnych zdjęć, głównie portretów robionych znienacka: przy jedzeniu, podczas chodzenia, złapane w dziwnych pozach. No i może są śmieszne, ale przecież my wszyscy raczej wolimy popatrzeć po czasie na zdjęcia, na których wyglądamy ładnie, dobrze. Nie mówię tu o wielkiej obróbce Photoshopem, ale o zastosowaniu właściwego ujęcia, skorzystania z dobrodziejstw światła i cienia, ustawienia modela/ki tak, żeby wyglądał_ jak najciekawiej.

Ciekawostka nr 7: na pewno robię więcej zdjęć, niż czytam książek.

Dla mnie zdjęcia, a od pewnego czasu i filmy, zawsze opowiadają jakąś historię. Można ją opowiedzieć nudno i sztampowo, fotografując jak leci. A można ciekawie i zajmująco, tak jak się pisze książkę, czy kręci film.  Rzecz gustu, co się komu podoba. Co do mnie wolę jednak te ciekawe i ładne zdjęcia i filmy. I od dość dawna unikam horrorów, tak w książkach czy filmach, jak i na zdjęciach.

Ciekawostka nr 8: wolę zdjęcia i filmy, niż wiadomości czy dokumenty.

Od paru lat częściej oglądam zdjęcia albo filmy. Te pierwsze mogą być dokumentalne, ale uwielbiam też różne historie opowiedziane przez dobrych reżyserów, z ciekawymi efektami, dobrze nakręcone, skłaniające do reflekcji lub do śmiechu. Filmy dokumentalne oglądam ostatnio rzadziej, do tego potrzebna mi jest spokojna głowa, a od dość długiego czasu nie mam tego spokoju w sobie. Książki też czytam, ale do przeczytania książki potrzeba więcej uwagi, więc najczęściej jest to kilka stron dziennie przed snem lub w trakcie przerwy po południu, po pracy, kiedy mogę się wyluzować i trochę odpocząć.

A na koniec efekt zabawy z samowyzwalaczem, okazał się jedną z fajniejszych sprzętów do ostatniego aparatu. Samowyzwalacz zamontowany jest na aparacie i podłączony do niego, a pilot schowany w dłoni.

IW selfie z samowyzwyzwalaczem

Selfie z samowyzwalaczem

Wszystkim życzę, aby mieli hobby i zajęcia w wolnym czasie, które potrafią ich w pełni pochłonąć i dać im jak najwięcej radości. A ja pewnie niedługo będę sobie robić sesję do dokumentów. Bo po co mam płacić za profesjonalne zdjęcia do CV itp., kiedy umiem, mogę i najlepiej zrobię to samodzielnie.

Subscribe
Powiadom o
guest
28 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
PKanalia

nie powiem, córcia faktycznie fotogeniczna, np. przy piekarniku, widziałem, widziałem… ale kto jest moim zdaniem najbardziej fotogeniczny, to świetnie wiesz, podpowiem tylko, że niestety nie Ty, sorry 🙂 no cóż, temat „ja i fotografowanie” wygląda dość blado… ale jedyny aparat /do klasycznych fotek, a nie telefon/, jaki miałem to bardzo archaiczna „Baldina” (made by Carl Zeiss Jena) z harmonijką… dostałem go jako chłopak od ojca, ponoć to była pierwsza rzecz, jaką sobie kupił za pierwszą regularną pensję… szalenie prościutki w obsłudze, prawie nic nie trzeba było ustawiać, mimo to robił znakomite fotki… ale po jakimś czasie jakoś chęć na fotkowanie… Czytaj więcej »

Annette ;-)

Jakie piękne ujęcie na koniec 🙂 Już kiedys przy okazji podobnego wpisu wspominałam, że i mój ojciec przez moment pasjonował się fotografią, nauczył mnie robić zdjęcia, ale i w jego i w moim przypadku była to tylko chwila zauroczenia i z czasem pasja wygasła. Pozdrawiam 🙂

Antares

U Ciebie ojciec, u mnie starszy brat 😉 – to później potrafi pięknie wykiełkować w człowieku, który się takim poczynaniom przygląda. Sporo jako dzieciak przesiadywałam z bratem w ciemni. Miał radziecką Smienę i całą masę zabawek do wywoływania i suszenia zdjęć. Jak ze wszystkim w mojej rodzinie, ja zaczęłam fotografować dopiero gdy sobie sama kupiłam aparat. U nas tylko brat miał dostęp do dóbr i możliwości, bo był płci męskiej. Facetom było wszystko wolno a „babie to po co?” – taka mentalność. Miałam ja w swojej historii jedną małpkę analogową, jedną małpkę cyfrową, a potem już dwie lustrzanki cyfrowe. No… Czytaj więcej »

Antares

Napisałam do Ciebie na Insta 🙂

Nitager

Świetnie, że masz swoją pasję. Uważam, że człowiek bez pasji jest w jakiś sposób kaleki. Nie mogę pojąć, że są na świecie ludzie, których nic nie interesuje. No, może jedynie to, o co kłócą się sąsiedzi.

jotka

Iwonko, nawet nie wiesz, ile mamy wspólnego! Mój tato tez był fotografikiem amatorem, należał do klubu fotograficznego, brał udział w konkursach i wystawach.
Mój mąż tez ma te pasje, a umiejętności lepsze ode mnie.
Wspólnie robimy zdjęcia, właśnie po to, by uchwycić TE momenty!
Masz piękną pasję i jesteś w dodatku fotogeniczna, aparat Cie kocha, mówię to bez fałszywego komplementowania, to widać, każde zdjęcie pokazuje Cię inną, ale zawsze piękną.
Plecak foto mi zaimponował, gratulacje!

Iva Pas

No i ja wieki całe lubię robić zdjęcia. Mam pokaźny zbiór aparatów zabytkowych, bez mieszków, z mieszkami, analogów, pierwsze cyfrówki, lustrzankę cyfrowa, bezlusterkowca, który od lat jest moim podstawowym i iPhone, który stanowi uzupełnienie, ale czasem ten ostatni staje się podstawowym. Do tego programy PS, Lr, GIMP, Krita do obróbki zdjęć (głównie art), ale zawsze staram się robić SOOC czyli bez edycji prosto z aparatu. Publikuje zdjęcia w wielu miejscach, najwięcej mam ich na FB i Na IG. Jeśli chodzi o mnie to staram się na bieżąco przegrywać zdjęcia, filmy na zewnętrzne dyski i na bieżąco usuwam wszystko to, co… Czytaj więcej »

Iva Pas

🙂 Fotografia analogowa potrzebuje spokoju, przemyślenia, czyli czasu, tak podczas samego kadrowania i fotografowana, jak i potem w ciemni 🙂 klisza ogranicza, ale jej klimatu nie zastąpi najlepszy filtr cyfrowy. Może byś świetnym uzupełnieniem dla konesera fotografii 🙂 Cierpliwie poczekam na efekty 🙂

Anna K. Olszewska (Jael)

Miałam w dalszej rodzinie fotografa. Zostało mi po nim kilka niezłych, działających analogów. We mnie miłość do fotografii zaczęła się rozwijać już w podstawówce. Uwielbiałam robić zdjęcia wtedy jeszcze takim najprostszym aparatem na kliszę, ręcznie nawijanym co klatka. Tak się zastanawiam i chyba nie miałam nigdy przerwy w fotografowaniu. Od miesięcy nie mam aparatu, bo wylądował w naprawie, potem jednak zrezygnowałam, bo potrzebna część do nietypowego obiektywu okazała się droższa od całego sprzętu. Nadal więc jestem bez aparatu, ale robię zdjęcia mimo to. Telefonem (Redmi 9) i moją piętnastoletnią cyfrówką (Sony). Czeka mnie teraz spory wydatek. Nie chcę obiektywu gorszego… Czytaj więcej »

Anna K. Olszewska (Jael)

Aparat mam ten sam, został wyczyszczony i mam go w domu, tylko obiektyw szlag trafił.
Na razie przeproszę się z seryjnym obiektywem, który prawie zooma nie ma. Jest u pana majstra, bo w nim kilka lat temu pękła taśma flex, a to groszowe sprawy.
A w międzyczasie zacznę odkładać na lepszy obiektyw.

alElla

Klik dobry:)
Lubię fotografować. Za niektóre zdjęcia zebrałam nawet pochwały. Nigdy nie miałam dobrego aparatu. Zawsze był najtańszy, jaki istniał na rynku.
Pozdrawiam serdecznie.

teatralna

Gdzieś przeczytałam taki tekt albo usłyszałam w stand apie, że” gdyby mi kiedyś ktoś powiedział, że za dwadziescia lat będę robił zdjęcia jedzeniu i wrzucał do internetów …” uśmiałam się, bo sama, to robię, nie uważając za dziwactwo, no może nie wszystkiemu co jem, absolutnie nie, ale wykwintnym daniom w restauracjach albo nieco awangardowym, owszem. Jestem też trochę stopowana przez Naczelnika, który uważa to za tragiczny obicach i mnie kopie pod stołem w restauracjach…lubię fotografię artystyczną. Bardzo. Sama robie sporo zdjęć i mnie ciekwostką nr 7 zmusiłaś do zastanowienia:ale w dzisiejszych czasach trudno czytać więcej książek, niż robić zdjęć, oczywiście… Czytaj więcej »

Antoni Relski

Miałem kiedyś w młodości aparat podobny do Twojego Praktica L2 z obiektywem Pentacon o dużej jasności 1,8 x 50. w 1977 to był szpan na całego jak dokupiłem szerokokątny i teleobiektyw to już byłem kolega wszystkich. Wtedy w głowie miałem cyfrę 36. Tyle klatek mieściło się na kliszy no chyba że zakładałem film w ciemni to czasem wydusiło się ze dwa więcej. Każde zdjęcie, każde ujęcie było więc przemyślane. Teraz pstryka się bez opamiętania. Sam sobie obrabiam poprawiam i umyka gdzieś to napięcie gdy przy czerwonej żarówce patrzyłem na kuwetę z wywoływaczem.

Antoni Relski

Urządzałem ciemnię nocą w łazience licząc na odrobine spokoju, a i tak trafił się ktoś kto rozwalał mi pracę nagła potrzeba siku. Potem przy okazji przeprowadzki zostawiłem sprzęt przy śmietniku. Może kogoś ucieszył

28
0
Would love your thoughts, please comment.x