Im mniej dzieje się na moim blogu, tym więcej w życiu. Ta prosta zależność jest znana chyba większości blogerów i osób udzielających się jakoś w mediach społecznościowych. I nie ma w tym raczej nic nadzwyczajnego.
Jeśli ktoś zajmuje się intensywnie swoim życiem realnym, czy to zawodowym, czy to prywatnym, z reguły całą swoją energię poświęca na te sprawy, bloga traktując jako miejsce odprężenia po trudach dnia codziennego. Tak też mam i ja.
Bardzo słoneczny 1 marca 2018 r. w Bremerhaven. Tego dnia załatwiam sprawy przepisania telefonu z mojego partnera na mnie, numer już znają klienci, za jakiś czas trzeba przejść na abonament. |
Chyba nikomu z moich inteligentnych czytelników nie trzeba tłumaczyć, że początki nowej pracy to czas bardzo intensywny. Wszystkie zadania organizacyjne, nawiązanie współpracy z księgową, biuro, urzędy, usługi telekomunikacyjne itd. To wszystko jest w trakcie a ja z tym wszystkim samodzielnie na froncie.
Dodatkowo mam jednocześnie mnóstwo zleceń do skończenia. Głównie są do tłumaczenia różnych dokumentów do tej nowej pracy, ale trafiają się też dokumenty dla innego stałego klienta, co zabiera mi cały czas wolny. Pracuję nawet w weekend – ten i następny raczej też.
Dodatkowo dochodzą obowiązki związane z wykańczaniem mojej bazy w Warszawie.
Jeśli ma się na głowie jeszcze finisz remontu mieszkania oddalonego o 1000 km stąd, to jest to niełatwa mieszanina spraw do załatwienia. Chciałoby się już mieć za sobą chociaż ten remont, ale ciągle wychodzi jeszcze i jeszcze coś.
Niektórzy mnie od czasu do czasu pytają, pewnie z życzliwości, ale ekhemmm .. czy już mieszkam (czyli sypiam i urzęduję) w nowym mieszkaniu, chwilami nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać, a może największą ochotę mam warczeć.
Najlepiej zobaczcie sami…
Tak teraz wygląda pokój, gdzie będzie sypialnia:
Jak widać jeszcze nadal nie ma podłogi, w tej chwili to składowisko materiałów budowlanych i rzeczy.
Łazienka niby już jest prawie gotowa, ale ostatnio zabrakło blatu do umywalki, więc umywalka nadal nie jest zamontowana, ani prysznica nie można jeszcze odwiesić na ścianie. Szafki niby już wiszą, ale trzeba w nich uzupełnić jeszcze sporo, jak choćby zamki.
Jest oświetlenie w łazience. Ale nie ma jeszcze lustra (i nie będzie, bo po tym wszystkim najpierw będę musiała iść na jakieś prostowanie zmarszczek! Na szczęście po sąsiedzku jest jakaś klinika od operacji plastycznych, będzie jak znalazł.). Czekam na półkę pod lustrem, od niej uzależniam, jakie lustro mi się zmieści między półką a lampami.
W przedpokoju dopiero powstaje sufit z lampami typu punktowce (spotlight). Wszystkie lampy na szczęście już mam kupione. Te które będą wisiały pośrodku też już czekają tylko na zamontowanie.
Poniżej kolejne etapy, na zdjęciu już zamontowane drzwi do łazienki.
Drzwi do łazienki. W środku prawie gotowe … jak wiadomo prawie robi olbrzymią różnicę. |
Biuro. Podłoga, drzwi i oświetlenie gotowe. Malowanie w zasadzie skończone. Ale na razie nic nie widać, bo wszystko przykryte.
Drzwi do biura. Podłoga już jest, tu ukryta pod papierem ochronnym. |
Poniżej Wiesław przekręca jedną z lamp, zobaczymy, jakie położenie będzie najlepsze.
Przekręcamy w osobie Wiesława lampę naścienną w biurze, bo za bardzo oślepia. |
Poniżej lampa górna w biurze – okazała się nadzwyczaj jasna, choć to tylko trzy żarówki LED po 3,5 Wata każda.
Jak na razie kwestią otwartą pozostaje kuchnia.
Jak bardzo otwartą, widać wyraźnie na zdjęciu poniżej:
Nie dałam rady zaprojektować i zamówić kuchni będąc ostatnio w Warszawie. Udało się ją jednak dokładnie pomierzyć wzdłuż i wszerz.
Teraz już w Niemczech w wolnych chwilach planuję więc sobie tę moją kuchnię na spokojnie – w oparciu o prawidłowe pomiary. Wygodnie robi się to na przykład na planerze IKEI. Wstępnie tak to widzę:
Kuchnia – wstępny projekt. |
Chciałabym zakończyć etap projektowania jak najszybciej, bo dzięki temu będę mogła jeszcze skorzystać z pracy Wiesława, zanim pójdzie na inną budowę. Czyli zrobi mi w odpowiednich miejscach wszystkie przyłącza i położy kafelki na ścianę w kuchni (podłoga już jest).
Wtedy pozostanie mi już tylko zamówić firmę meblową lub stolarza do zamontowania kuchni.
Najdalej posunięte są prace w biurze. A tu przecież jeszcze ciągle codziennie malowanie jakichś ścian, nakładanie różnej chemii, montaż drzwi itp.
Realnie zakładam, że pracy jest jeszcze na około 3 tygodni. A jeśli dojdą prace w kuchni, to co najmniej 4-5 tygodni.
Będę szczęśliwa, jeśli uda mi się wprowadzić do mieszkania w kwietniu. A wtedy raczej na pewno jeszcze bez kuchni. Bo z tymczasową kuchnią mogę jeszcze sobie podziałać przez kolejne miesiące, chociaż właściwie nie widzę powodu, żeby czekać.
Kasa już na ten cel jest odłożona, urządzenia mam kupione, teraz tylko czas na meble. Oby tylko majster się pospieszył i firma była w stanie sprostać moim potrzebom. Najlepiej byłoby się wprowadzić dopiero, jak już nikt mi tam nie będzie pylił, wiercił i borował.
Takie rzeczy jak kupowanie potem łóżka, szaf, wyposażenia biura itd. uważam już za czystą przyjemność i nie zamierzam się z tym spieszyć. Jedyne, co chcę zrobić szybko to pospieszyć się z powieszeniem żaluzji w oknach. Ale też nie chcę tego robić teraz, tylko dobrać kolory do tych, które będą widoczne na żywo dopiero po wyprowadzce majstra.
Jak dobrze, że wracam tutaj do domu, w którym póki co wszystko jest na swoich miejscach.
Nie znosze remontow i az sie zmeczylam samym czytaniem. 😉 Czlowiek chcialby miec juz spokoj, czysto, wygodne meble i miejsce do pracy. Tymczasem wszystko przeciaga sie w czasie w nieskonczonosc.
Dobrze już mnie znasz i wiesz, że tych remontów już w moim domu i zanim zamieszkaliśmy w tym domu w Niemczech zrobiłam dość dużo. Mam w tym więc wprawę i umiem się za to zabrać.Ale i ja osiągnęłam już pułap zmęczenia materiału, w którym nie chce mi się już dalej tym zajmować. To znaczy chce się o tyle, żeby jak najszybciej dokończyć remont i jak mówisz mieć już czysto i wygodnie. Niestety droga do tego stanu jest długa i wyboista. I czasem trzeba mocno zaciskać zęby, żeby nie skląć tego stanu rzeczy. Ja na razie zaciskam, bo co to da,… Czytaj więcej »
Klik dobry:)
Przeprowadzanie tak poważnego remontu na odległość jest bardzo trudne i często ryzykowne. Majstrom trzeba jednak cały czas spoglądać na ręce, żeby jakiejś fuszerki nie zakryli tak ładnie, że nie zauważymy. Mnie np. położyli próg "w powietrzu". Nie podłożyli nic, na czym by sobie stabilnie leżał. Oczywiście się zapadł i popękał.
Pozdrawiam serdecznie.
Gdyby nie mój majster, do którego po latach mam już naprawdę zaufanie, po prostu nie dałabym rady przeprowadzić remontu w tych warunkach. U niego taka fuszerka by nie przeszła, poprawia za to wiele fuszerek po swoich poprzednikach, przynajmniej te, które wyłapuje.
Współczuję historii z progiem, niewyobrażalna głupota i brak przewidywania!
Pozdrawiam Cię serdecznie
Nie cierpię otwartych kuchni i tak modnych kuchniosalonów. Kuchnia to pomieszczenie gospodarcze, kiedyś dla służby, a pokój to pokój (salon to salon). Nie są dobre takie mieszanki.
Podzielam Twoje zdanie, pewnie za jakiś czas postaram się oddzielić tę kuchnię chociaż wąskimi drzwiami przesuwnymi. Ale póki co nie szarpię się z motyką na słońce. Poza tym to głównie ja tam sama będę przebywać, więc jakoś sama sobie nie będę w tej kuchni przeszkadzać za bardzo :).
p.s. niestety, kiedy szukałam mieszkania, we wszystkich nowych kuchnie były otwarte, albo mieściły się w tak miniaturowych pokoikach, że to ze wszystkich okazało się najlepsze. Zawsze wybiera się jakiś kompromis. Mogłam czekać i szukać jeszcze długo, a już nie mogłam i nie chciałam. Na szczęście nie jesteśmy przywiązani do mieszkania na amen, jak się ma jedno, zawsze można zmienić na inne, jakbym bardzo zatęskniła za takim z zamkniętą kuchnią. Poza tym chyba ostatnio nie padła wygrana w to europejskie lotto, warto zagrać, może będzie za co kupić te kolejne 🙂
To może i ja powinnam zacząć grać…
W ostatnim tygodniu nie zagrałam, a tym razem gdzieś mi mignęło, że do wygrania nadal 42 mln EURO!
To graj! Masz szansę! Mnie szczęście nie kocha.
Zagram, jeśli znów nie zapomnę, no fajnie by było zaszaleć i wygrać naprawdę!
Mam już nawet parę nowych projektów. I mogłabym sobie znów poremontować i powynajmować potem. 🙂 Już bez napinki!
Pewnie bym kupiła jakąś kamienicę do remontu :)))
Moi znajomi osiągnęli mistrzostwo świata w przeprowadzaniu się. W ciągu niespełna czterech lat przeprowadzali się sześć razy. Koleżanka mówi, że mogłaby już od ręki napisać poradnik.
Ale ja bym tak nie chciała. Jestem człowiekiem osiadłym i lubię osiadły tryb życia. Dla mnie przeprowadzka jest gorsza od remontu! Zabiera mnóstwo czasu, energii a potem i tak połowy rzeczy przez długi czas nie można znaleźć. Nie chciałabym tak w żadnym wypadku!
Oni też tak nie chcą. Tylko że muszą…Ona jest nauczycielką. Ma 30 lat stażu pracy i zarabia niewiele ponad 2000 zł na rękę. On pracował jako szary urzędnik w ZUS-e i zwolnili go przy redukcji etatów. Dziś pracuje za najniższą krajową, bo tu jest Podkarpacie… Nie było stać ani mieszkanie, ani na kredyt. Są zmuszeni do wynajmowania mieszkań, jej pensja w całości idzie na opłaty, za jego żyją. Każda złotówkę przed wydaniem oglądają 10 razy. A że ceny szybują w górę, właściciele mieszkań bez opamiętania podnoszą im czynsz, więc wciąż szukają tańszych, bo nie daliby rady opłacać… Stąd te przeprowadzki.… Czytaj więcej »
Oj to faktycznie ciężka sytuacja, znam taką parę, która z tego samego powodu przeniosła się na Wyspy. Chyba jest im tam lepiej, ale to było jeszcze przed Brexitem. Nie wiem, jak teraz z pracą na Zachodzie. Ale też nie wiem, czy oni byliby gotowi na tak głęboką zmianę i trudny krok.
No i język trzeba jednak znać, inaczej pozostaje tam też praca najniższego zaszeregowania.
Ona zna niemiecki, on francuski w ograniczonym zakresie. I oboje są po pięćdziesiątce, w dodatku on ma zobowiązania wobec niepełnosprawnej córki z pierwszego małżeństwa, a ona starych rodziców z rozrusznikami serca i skłonnościami do udarów. Jak się nie obrócić, tak dupa zawsze z tyłu.
Faktycznie są sytuacje w życiu, których się nie przeskoczy. A już na pewno ja ani Ty nie znajdziemy rozwiązania sytuacji innych ludzi. Pozostaje mieć ich w życzliwej pamięci na wypadek, gdyby można było im kiedyś pomóc.
nie do końca się zgadzam z zacną Frau Be na temat specjalizacji kuchni, degradacji jej wręcz jako pomieszczenia gospodarczego jedynie… to oczywiście nie znaczy, by kuchnia miała koniecznie służyć do takich aktywności, do których bardziej nadają się inne pomieszczenia typu sypialnia, garaż lub jakaś inna kanciapa… niemniej jednak to w kuchni często dzieją się bardzo istotne sprawy… można by rzec, że kuchnia integruje współmieszkańców, tworzy klimat, by na przykład coś tam omówić, mniej lub bardziej ważnego przy kawie, herbacie, czy jakimś innym rekwizycie towarzyszącym… to jakoś tak jest, kwestia pewnej magii, że w kuchni jest jakoś tak cieplej, cieplej niekoniecznie… Czytaj więcej »
W tym sensie zawsze bardzo lubiłam przesiadywać w kuchni, zawsze chciałam mieć taką kuchnię z kątem do siedzenia, tam będzie taka możliwość, tam przy oknie chcę zrobić coś w rodzaju dodatkowego blatu roboczego i stolika z dwoma wysokimi taboretami czy fotelami. W sumie w latach młodości pamiętam, że najlepsze imprezy często odbywały się w kuchni lub w dużej części to kuchnia je integrowała. Dzisiejsze kuchnie są już na tyle eleganckie, że ich położenie ma mniejsze znaczenie, niż to było kiedyś. Spokojnie mogą stanowić część salonu. Przeszkadza to tylko, kiedy trzeba ugotować coś bardzo aromatycznego, bo wtedy salon staje się też… Czytaj więcej »
Wiesz, marzy mi się tak duża kuchnia, żeby ten aspekt w ogóle nie był ważny. Żeby oprócz salonu przy kuchni był jeszcze gdzieś dodatkowy living room, bez dostępu zapachów i odgłosów z kuchni, kiedy się tego nie chce, taki typowo gościnny. Wtedy można zawsze byłoby wybrać, czy chce się siedzieć z widokiem na kuchnię, czy lepiej bez niego. To chyba byłoby idealne wyjście.
Podziwiam samozaparcie, bo jak widać na zdjęciach, pracy jeszcze huk. Znajdywanie pozytywów zwiększa optymizm, a to ważne przy tak rozległym froncie robót. Życzę jak najszybszego szczęśliwego finału i pozdrawiam serdecznie.
Gdybym się nie zaparła moja droga Imienniczko, to bym się zapadła gdzieś w kącie z płaczem, tyle tego jeszcze jest do zrobienia. Ale przeważnie w moim życiu było tak, że jak się za coś wzięłam i przycisnęłam, to wychodziło. Liczę więc, że i tu się uda. Majster daje radę, ostatnio przycisnął robotę i liczę na to, że może nawet moje szacunki są zbyt pesymistyczne.
Pozdrowienia serdeczne
Wiesz, sam dzwięk słowa remont powoduje u mnie wzrost ciśnienia krwi i przyspieszenie tętna;)Fajnie się zapowiada ta kuchnia.
No ale to jeszcze sporo prac do zrobienia.
Buziam;)
Ja chyba też będę musiała potem pójść na jakiś odwyk od tych wiecznych remontów, bo już nawet mnie coś trafia, mimo wybitnej odporności! 🙂
Buziaki i ode mnie
ech Iw przede mną taka rozpierducha, że ho ho ))) doskonale rozumiem sprawę prostowania zmarszczek, ja to chyba nowa facjatę sobie zamontuje 😉
To możemy razem zamawiać termin, bo jak na razie u mnie też jeszcze końca nie widać. Czyżbyś planowała jeszcze dalej idące remonta? Ciekawa jestem, sama wiesz, że to jednak gdzieś tam ciągle mój konik 🙂
Och jak ja Cie rozumiem. Wykonczenia sa zawsze najbardziej czasochlonne, a potem juz meblowanie i dekorowanie to sama przyjemnosc.
Co do kuchnio-salonu to mam mieszane uczucia. Mysle ze zeby to pogodzic, lepiej jest miec duza kuchnie ze stolem do jedzenia i posiedzenia, a salon osobno, do ogladania telewizji na przyklad. Ale widzialam, jak zrobili nowi wlaciciele mojego starego domu i bardzo mi sie podobalo. Oni wyburzyli sciane pomiedzy kuchnia i salonem i jest po prostu jedna wielka przestrzen, a kuchnia oddzielona jest od czesci salonowej wysokim barem. Ze tez mnie nigdy takie cos nie przyszlo do glowy.
Tutaj kuchnia otwarta na salon była przymusem, taki układ pomieszczenia i już. Dlatego wydzieliłam sobie chociaż biuro, żeby ewentualny klient nie uczestniczył organoleptycznie w smażeniu kotletów.
Zaraz obok kuchni wzdłuż jest okno i tam zaplanowałam stół i krzesła, oświetlenie też już jest specjalnie w tym miejscu przygotowane takie nadstołowe. Tutaj wysoki bar zająłby za dużo miejsca, więc się nie zdecydowałam, bo wtedy już nie byłoby miejsca na zwykły stół do jadalni.
Jeśli wolno zasugerować: Zlewozmywak powinien być z prawej strony kuchni. Z powodów praktycznych i ergonomicznych. Choćby takie odlewanie ziemniaków:) Lodówka powinna się otwierać w drugą stronę , to ważne. jak ma być tak jak teraz, to drzwi lodówki będą blokować dostęp do blatów.Jak kuchenka to tylko indukcyjna, mamy już trzecią, sprawuje sie świetnie. I na koniec nieco rozpusty: kamienny blat. Ko nie cznie! 🙂Granitowy lub marmurowy, jest 1001 kolorów do wyboru. Miałem szary granit, teraz mam ciemnoczerwony chyba marmur…sam nie wiem co. Blat najdalej po pięciu latach trzeba wymieniać bo sie wyciera, kamień ( a są piękne) ma się na… Czytaj więcej »
W mojej obecnej kuchni mam zlewomywak też po lewej a nie po prawej stronie i jakoś mi to wybitnie nie przeszkadza. 🙂Lodówka jest wyłącznie poglądowa, oczywiście, że będzie otwierana w drugą stronę, te drzwi na obrazku nie dały się ustawić inaczej.Kuchenka indykcyjna raz już czeka na zamontowanie!Z tym blatem to mnie bardzo korci – a może jakiś konglomerat? Chyba jeszcze muszę o tym poczytać, bo na razie na granit się nie zamierzałam rzucać, ale kamień ma moja przyjaciółka i wygląda świetnie… oprócz jednego miejsca, w którym jej uroczy małżonek postawił i zostawił na całą noc jakąś cieknącą butelkę chemii gosp.… Czytaj więcej »
No nie wiem… jak się ktoś przyzwyczai mieć zlewozmywak na lewo to nie ma rady. Prawą ręka zbierać szum z garnka i go do zlewozmywaka na lewo jakoś mi ideologicznie nie pasuje. Niech się wypowiada fachowiec od zabudowy, oni mają doświadczenie. Blaty: doradzam to co sam sprawdziłem. Konglomeratu nie znam, jeżeli jest lekki, to bym nie radził bo szafki kuchenne lubią być docisnięte.Tylko marmury ze względu na skład chemiczny moga uleć uszkodzeniu. Granity są odporne chyba nawet na kwasy:) Po prawej stronie masz miejsce na szafkę – słupek. Na dole cargo wysuwane, pośrodku wejdzie piecyk na wysokości oka, nad piecykiem… Czytaj więcej »
Chciałabym mieć płytę indukcyjną, czyli pole robocze dobrze oświetlone, dlatego umieściłam je pośrodku kuchni, z dostępem światła od prawej.Zlewozmywak u mnie najczęściej wyposażony jest jeszcze w ociekacz (chociaż tu rozważam schowanie go w tej szafce wiszącej nad zlewem), a poza tym tam się wstawia brudne naczynia i nie zawsze od razu do zmywarki. Ten mało estetyczny widok wolę dlatego ukryć bardziej po lewej stronie, mniej widokowo na salon i nawet stół w jadalni.Co do słupka – niestety ściana po prawej stronie do okna (czego nie widać akurat na tym szkicu) ma długość tylko 37 cm.Nie da się tam więc umieścić… Czytaj więcej »
Zrobiłam sobie przerwę od bloga na 2 dni i odświeżyło mnie to niczym 2 tyg. w SPA 😛 Trzeba tak robić częściej.
Oczywiście, że nowa praca jest początkowo zajmująca, a życie nabiera obrotów. Najważniejsze, by była satysfakcjonująca, a przynajmniej by nie przeszkadzała w życiu. Raz miałam nieprzyjemność pracować na zabój. Przemęczałam się, nie dosypiałam, krótko mówiąc, aż takiego zaangażowania nie polecam.
Remont wre i dobrze, potem odpocznie dumna i zadowolona 🙂
Przerwę w blogowaniu miałam nawet dłuższą, na razie jeszcze nie poodwiedzałam nawet znajomych, bo nie daję rady na czas wyrabiać się nawet z pracą, albo ledwo daję radę.Nie jest to kwestia pracy na zabój, ale to teraz taki czas. Jak coś teraz zbuduję, to mi zaprocentuje i potem będę z tego chleb jadła. Warto się więc trochę przycisnąć, chociaż nie zamierzam tego robić na stałe.Jeszcze ok. tydzień takiej harówki, przy czym nie ma mowy o zarywaniu nocy – wszystko za dnia w godzinach pracy trochę przedłużonych.Jak skończę kuchnię, wstawię wreszcie łóżko i będę mogła się tam przenieść to będzie powód… Czytaj więcej »
Iw no to remont ciągle trwa. A ludźmi się nie przejmuj. Jak będzie gotowe to będzie. A potem już będzie tylko pięknie i spokojnie.
Jak widać trwa i jeszcze potrwa. 🙂 To nie tak, że się przejmuję ludźmi, pewnie większość tych, którzy pytają, nigdy nie prowadziła takiego rozległego remontu albo prowadziła w sposób uproszczony. Poza tym dobrze, kiedy ludzie pytają, to znaczy, że się interesują, co u mnie. A moja reakcja wynika z tego, że sama już tracę cierpliwość, a nie z tego, co oni mówią. 🙂
Buźki!
Zdjęcia poszły na G+ prywatnie, proszę nie rozpowszechniać!:)
Już patrzę, dziękuję. Oczywiście tylko do prywatnej wiadomości. 🙂
artystyczny sajgonik .Przyznam że uwielbiam takie tematy bardzo – bo to jest twórczość
Dośka
Dosiu – jak wiesz mam wprawę w tym tworzeniu, ale nawet mnie powoli się kończy cierpliwość. Dobrze, że mimo opóźnień wszystko jednak idzie według planu.
Twórczo i bardzo porządnie. 🙂
Znowu remont? Ja się nie mogę zebrać nawet do większego sprzątania:-)) Męczące te remonty. No, ale rozumiem, że MUS jest.Życzę żeby poszło szybko to wykańczanie bazy.
Ano tak jakoś wyszło i nic na to nie poradzę. Nie mogłam znaleźć mieszkania, które byłoby idealne do wprowadzenia się bez remontu. No więc remontuję. Plusem (choć to dodatkowa trudność) jest też to, że póki co tam nie mieszkam.
To mi daje pewną wolność i nie patrzę na co dzień na ten bajzel.
Przeczytałam z fascynacją, jak zresztą każdą Twoją notkę o remontach, budowach, przemeblowaniach etc. 🙂 Mogłabym czytać takie coś nawet, gdyby było dwa czy trzy razy dłuższe.
(I komentarze też. Bo w nich widzę równie dużo wiedzy, rad, wskazówek, które już wiem, że mogą mi się przydać w, mam nadzieję, bliskiej przyszłości.)
Dziękuję, że czytasz z takim zainteresowaniem. Z przyjemnością mogę Cię wspierać, jak już się zdecydujesz na remont i przebudowę swojego domu. Nie krępuj się, pisz lub dzwoń. Wiem, że tego typu porady praktyczne mają często o wiele większą wartość, niż teoretyczne z podręczników.
Też Ci życzę, żeby przydało się w najbliższej przyszłości. I tak będzie. Doprowadzisz sprawy do szczęśliwego finału, zobaczysz! Twarda z Ciebie sztuka!
A mi się przytrafił w poniedziałek i wtorek mały remont w łazience. Sąsiad mieszkający pode mną zgłosił do administracji, że rura kanalizacyjna pomiędzy naszymi mieszkaniami jest zardzewiała i trzeba ją wymienić. Cóż było robić, trzeba było się zgodzić na kucie kafelków i wymianę rury i doszło do awantury, bo zgodziłam się na wymianę rury, ale nie na zmianę podłączenia odpływu WC, a z takim zleceniem przyszli do mnie robotnicy. Gdy się postawiłam za pięć minut miałam u siebie ich głównego szefa i inspektora sanitarnego, a raczej technicznego z administracji i podłączenie WC mam zmienione z pionowego (rura szpeciła sąsiadowi sufit)… Czytaj więcej »
Nie wiem, czy bym się tak bez walki zgodziła na wymianę mojego podłączenia sedesu na takie, które by mi szpeciło łazienkę. A musiałaś się zgadzać? To przecież Twoja łazienka, sama za nią zapłaciłaś.
Teoretycznie nie musiałam, bo uważam, że wystarczyło wymienić starą rurę na nową i podłączenie mogło zostać takie jak było, ale się administracja uparła, a mi nie chciało się kopać z koniem.
No tak…lata mnie u Ciebie nie było, ale jedno się nie zmienia:) iwuś…kobieta permanentnie remontująca.:) serdeczności:)
Witaj Nika, widać taka karma bo ja tych remontów nie szukam, a one mi się nieustannie zdarzają. 🙂 Ależ lata całe Cię nie było!
Może i u mnie taka karma…kurczę. Też mam ciągle coś do remontowania.:(
Szmat czasu iwuś…cieszę się, że Ty nie przepadłaś i wciąż trwasz na blogowisku:)
Oj, kiedyś będzie ładnie i przytulnie 🙂
Na szczęście wiem i mam nadzieję, że tak będzie. 🙂