Blog

Koncentracja na celu

2 sierpnia 2023

Jak tam postępy w planie 90 dni i 7 nowych nawyków

Możemy sobie czasem pożartować, że nie ma co nic planować, wszystko i tak pójdzie własnym trybem i często nawet lepiej jest podchodzić do większości rzeczy w życiu z zaangażowaniem, ale bez zbytniego ciśnienia, bo wtedy osiąga się lepsze efekty. Ale plany i cele są częścią życia i nie ma co się oszukiwać. Błądzenie bez celu przeważnie nie jest najlepszym sposobem na życie. W każdym razie nie dla mnie.

A skoro już o celach, to wypisałam tu sobie jakiś czas temu we wpisie 90 dni i 7 nowych nawyków kilka nawyków, które chciałabym uczynić moją rutyną w swoim życiu. Część z Was pisze i pyta mnie, jak mi idzie. Jak wiecie dość szybko musiałam skorygować mój plan, o czym donosiłam z kolei w tym odcinku Making Of 90 dni 7 nawyków i korekta planu, ale zmiany na tamtym etapie były niewielkie.

A potem przyszła codzienność i życie zweryfikowało moje plany jeszcze bardziej.

Podsumowanie

Na początek może przypomnę te moje cele (z uwzględnieniem weryfikacji):

  1. Zdrowe odżywianie
  2. Dwa (2) litry wody dziennie
  3. Jedna (1) godz sportu dziennie
  4. Rozwijanie moich nowych umiejętności zawodowym w czasie wolnym – 30-60 minut dziennie
  5. Nagrywanie podcastu (z tego celu póki co się wycofałam, wybrałam zamiast niego codzienne masaże)
  6. Czytanie co najmniej 10 stron nowej książki dziennie
  7. Codzienne zapisywanie postępów w zeszycie / planerze

Jak mi poszło? Ano całkiem nieźle, ale trochę inaczej, niż sądziłam.

Czy 30 dni to wystarczający czas na zmianę nawyków?

Według mnie to za krótki czas, jeśli nawyków jest kilka. Może udałoby się zmienić czy wprowadzić jeden nawyk, ale w życiu tak jest, że składa się ono z różnorodnych czynności. Chcąc potem zmienić kolejny nawyk można byłoby zaniedbać ten poprzedni itd. Dlatego wolałam sytuację realną i cieszę się, że tak wybrałam.

Podsumowując: nie dziwię się, że większość wyzwań, widywanych w internetach obejmuje zwykle tylko 30 dni. Bo to jest taki czas, kiedy można naprawdę zacisnąć poślady i wycisnąć z siebie maksimum możliwości i zrobić to, co się ma w planach. Jednak teoria teorią, a życie życiem. I po miesiącu przychodzą zwykłe i niezwykłe sprawy, które stoją w sprzeczności z postanowieniami.

Dlatego uważam, że dopiero po pierwszym miesiącu zaczyna się prawdziwa weryfikacja trwałości nowych przyzwyczajeń.

No to może czas na małe podsumowanie po 2 miesiącach (prawie):

  • O czym niewiele się pisze i mówi: 30 dni to tylko miesiąc, można w takim czasie zmienić wszystko, ale przeważnie nie będzie to zmiana na trwałe. Kiedy przychodzi kolejny miesiąc i jeszcze kolejny (u mnie za kilka dni zacznie się miesiąc 3-ci), do trudności zmiany nawyków dochodzą czynniki zaburzające, jak stres, zmęczenie, jakieś nieoczekiwane infekcje, wyjazdy, gorsze dni, fatalne dni, dodatkowe obciążenia itd. I dopiero wtedy można zweryfikować, co się da zrobić w dłuższym okresie, a czego nie.
  • Mój plan powstał na szybko i trochę na kolanie, o czym świadczyła jego weryfikacja już po tygodniu. Był wynikiem zrywu do działania i dobrze, że się pojawił. Nadal mam go ciągle z tyłu głowy :)! I to jest ewidentnie pozytywny wpływ postawienia sobie celów.
  • Tak czy inaczej lepiej jest mieć jakiś plan, czyli jakieś cele, niż ich nie mieć, bo to zawsze bardziej mobilizuje do działania, niż nieokreślone: kiedyś, od jutra, za tydzień, za miesiąc, od początku miesiąca, roku itp.
  • Zagrożenie prokrastynacją: wyobrażam sobie, że gdybym miała wystartować z planem od razu, dopracowanym w szczegółach, to pewnie plan ten powstałby dopiero teraz albo i jeszcze później, albo nigdy.
  • I lepiej jest weryfikować istniejący plan, niż zaczynać kompletnie od nowa.
  • Warto uświadomić sobie, że plan jest pewną wytyczną. Tak więc wykonania ok. 75% czy nawet 50% planu to już jest dużo, czyli współczynnik jest dodani, a to o wiele lepiej, niż gdybym nie zrobiła nic. Zresztą porównując się do przebiegu wielu inwestycji nie tylko w kraju, ale i za granicą, uważam, że i tak jestem lepsza w realizacji moich planów, niż większość polityków czy inwestorów. 🙂

To może konkrety:

Co mi się najbardziej udało:

  1. Zdrowe odżywianie w 95%, od czasu do czasu zdarzały się odstępstwa, jak tort na urodziny mojej córki (to są te czynniki, na które często nie ma się wpływu) czy lody z okazji uczczenia mojego zdanego egzaminu cząstkowego na moim kursie, czy ciasto albo lody w ramach wspólnego wyjścia… (takich słodyczy zwykle nie jadam, więc było to może ze 4 razy w ciągu 2 miesięcy). Zresztą mamy prawo jeść słodycze w rozsądnych ilościach, o ile jest to najlepszy możliwy wybór (torty córka robiła sama, albo jadłam gorzką czekoladę czy lody z dobrego źródła).
  2. Picie 2 litrów wody dziennie poszło mi też całkiem nieźle, chyba też w jakichś 95%. Ten nawyk już w zasadzie mam od dawna, ale zauważyłam, że ostatnie miesiące były pod tym względem gorsze, więc przypomnienie sobie tej ilości jako koniecznej i minimalnej było ważne i się nieźle udaje.
  3. Jedna (1) godz sportu dziennie – to było najtrudniejsze, bo znaleźć czas na godzinę jazdy na rowerze po dniu nauki i oprócz zwykłych codziennych obowiązków było niełatwo. Poza tym doczytałam, że intensywny sport codziennie nie jest aż tak zdrowy. Że lepiej jest trenować po 3-4 razy w tygodniu. Zweryfikowałam więc ten cel w ten sposób, że codziennie chodzę po 10.000 kroków minimum (z wyjątkiem dni, kiedy czułam się źle, albo zalegałam w domu z bólem głowy, ale też potrafiłam wyjść na spacer jak mi przeszło). Po 2-3 razy w tygodniu chodzę też podczas spaceru i robię pompki na oparciu na moście, niedaleko naszego centrum kształcenia :). Przekonał mnie do takich niewielkim jednostek treningowych kolega z kursu i przyznaję, jak nie wierzyłam w sens takich ćwiczeń, to teraz widzę postępy. Zaczynałam od ok. 20 pompek, teraz potrafię za jednym razem zrobić po dwie serie po 30x, w sumie 60 szt. Plecy nabrierają wyglądu, moje mięśnie ramion też. 🙂  Za to w weekendy i kiedy jest ładna pogoda, spędzamy większość czasu na rowerach, ja sama jeżdżę też często wieczorami (ale ostatnio ciągle tu pada lub leje). Cel dostosowany do realiów i ogólnie cel zrealizowany w ok. 80%.
  4. Rozwijanie moich nowych umiejętności zawodowym w czasie wolnym – 30-60 minut dziennie: Uczę się, chociaż nie tak może systematycznie, raczej czasem cały dzień, a czasem musi mi wystarczy to, co na zajęciach. Są to bardzo intensywne zajęcia i nauka osobista także. Cel zrealizowany na wyczucie w 50%.
  5. Codzienne masaże (z nagrywania podcastu póki co się wycofałam, wybrałam zamiast niego ). To jest moje odkrycie i efekty są naprawdę warte wzmianki i podkreślenia. Dziewczyny (i chłopaki!). Masujcie się koniecznie! Po masażer ręczny sięgam codziennie, raz rano, czasem wieczorami. Poświęcam na ten masaż całego ciała, a głównie talii, bioder, brzucha, ud, jakieś 15-20 minut, czasem mniej, czasem więcej. Nie jest to dużo, za to efekty widzę wyraźnie! W miejscach, które od dawna nie były do ruszenia, skóra się wygładziła, bo jest lepiej ukrwiona. Po wewnętrznej stronie kolan takie zbite ciało, które na początku mnie bolało od masażu rolkami, były nawet siniaki. Po ok. 2 tygodniach wszelkie siniaki przeszły, ciało nabrało aksamitnej miękkości, a nogi się zrobiły znów wyjściowe (chociaż zawsze z nich byłam zadowolona, ale teraz jest znacznie lepiej). Nie będę zamieszczała zdjęć, nie zrobiłam też pomiarów przed, a więc nie będzie się jak pochwalić wymiarami po. Jednak widzę po ciuchach, że wszystkie rzeczy stały się jakoś luźniejsze. Wchodzą na mnie spodnie, których nie nosiłam od miesięcy lub od dwóch lat, kiedy byłam szczuplejsza. No i zupełnie inaczej się to ciało prezentuje optycznie. Tak więc masaże to było strzał w 10-tkę i mogę tylko polecić tę metodę dalej. Jestem też pewna, że niewielki spadek na wadze to też głównie zasługa masażu. Wydaje mi się też, że masaż uruchamia też limfę, co sprawia, że całe ciało jest lepiej odżywione i dotlenione, że lepiej schodzi woda itp. Ten cel realizuję w 100%, bo nawet jeśli czasem zapomnę o masażu, to na drugi dzień masuję się dwa razy.
  6. Czytanie co najmniej 10 stron nowej książki dziennie – ten cel udaje mi się zrealizować niemal w 90%. Czasem niestety zdarza mi się uczyć albo pracować do późna i nie daję wtedy rady sięgnąć po żadną lekturę oprócz ciekawych i edukacyjnych treści w social mediach, ale ogólnie to też uważam za ważne, dzięki temu się dokształcam i utrzymuję moją wiedzę w rożnych tematach na aktualnym poziomie.
  7. Codzienne zapisywanie postępów w zeszycie / planerze – muszę przyznać, że z notowaniem postępów mam najwiękrzy opór i problem. To dlatego tak trudno mi ocenić procentowwe spełnienie celów, brak mi narzędzia do notowania postępów, a moje tabelki w komputerze też jakoś się nie sprawdziły. Coś mi się wydaje, że będę sobie musiała sama napisać apkę do realizacji takich celów z kalendarzem. A że lubię takie narzędzia, to liczę, że mi się to uda i może skorzystam na tym nie tylko ja. Cel zrealizowany może w 10%, bo notowałam tylko na początku, a gdzieś po 2 tygodniach zajęłam się życiem i po prostu robieniem tego, co na liście i to było ważniejsze niż dokumentacja.Zdaję sobie jednak sprawę, że tak słaba realizacja celu dokumentowania może w przyszłości stanąć mi na drodze do kolejnych celów. Bo skąd będę wiedziała, czy poszło mi dobrze, czy źle, skoro nigdzie nie będą odnotowane czyste obiektywne dane.

 

A co mnie najbardziej cieszy:

Szacunkowe podsumowanie wyników to: 95 + 95 + 80 + 50 + 100 + 90 + 10 = 520 / 7.

Wynik średni wynosi więc 74,3 %, zaokrąglając będzie to 75%.

Uważam, że spełnienie celu w prawie 75% to już bardzo dobry wynik.

Dodatkowo to dbanie o siebie wyszło mi w sumie na zdrowie. Zrobiłam sobie właśnie w ostatnim miesiącu całościowe badania ogólne i u gina. Wszystkie wartości wyszły dobrze, mieszczę się w normie. Jestem całkowicie zdrowa.

To bardzo dobrze, a jeszcze lepiej jak na dziewczynę w moim wieku. Ba, nawet młodsze roczniki często już mają różne schorzenia. Dobrze jest patrzeć, że moje wieloletnie nawyki i przyzwyczajenia przynoszą dobre efekty i w związku z tym będę kontynuować moje nawyki. Po upływie 3 miesięcy napiszę jeszcze raz, co się udało zmienić na trwale, a czego nie.

Skoro nawet z badań wychodzi, że stawianie i realizacja celów  wychodzą mi na zdrowie, to znak, że warto tak trzymać!

To tyle na dziś, pozdrawiam cię serdecznie i życzę udanych wakacji, wypoczynków tu i tam oraz wszelkiego dobrego.

Ludzie

Na koniec tego podsumowania dodam, że w ostatnich miesiącach tym bardziej doceniam pozytywny wpływ przyjaciół i osób z mojego otoczenia na moje samopoczucie. Jaki to luksus i jaka radość mieć z kim przegadać swoje przemyślenia. Zdecydowanie to jeden z najważniejszych czynników sprawiających, że czuję się spełniona i szczęśliwa.

Cieszę się też, że najwyraźniej tym razem dobrze trafiłam na człowieka, który jest w moim życiu już od paru miesięcy i póki co nie udało nam się nawet ani razu porządnie pokłócić i to mimo dość mocnych charakterów i silnych temperamentów po obu stronach. Fajnie nam się spędza razem czas. Przyszłość pokaże, co dalej, ale dobrze jest móc i mieć z kim planować wszystkie weekendy, święta, czas wolny, urlopy. Można też samemu i można z przyjaciółmi. Każdy z wariantów ma swoje plusy. Ale ja aktualnie się cieszę, że tym razem trafiłam na kogoś, z kim jesteśmy naprawdę nieźle dopasowani.

Życzę ci radosnej końcówki tygodnia! A kto planuje, to udanych wakacji!

Uściski

IW

Subscribe
Powiadom o
guest
15 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Jael

Wspaniałe wibracje płynął z tego wpisu. Przeczytałam też poprzedni.
Ogólnie idzie na plus, dobrze się w tym czujesz, zaczynasz lepiej funkcjonować, więc tak trzymaj!

Jael

Chłonę ile się da, póki mogę. 🙂

MaB

Czyli planowanie ma sens! Pięknie wyglądasz, fajnie się czujesz, dobrze się układa. Chciałam Ci pogratulować zdania egzaminu i spotkania tej wyjątkowej osoby. No I córci! Jakie torty wspaniałe!
Trzymaj tak dalej!
Ps’ Wydaje mi się, że im mniej punktów w planie, tym łatwiej go zrealizować. 6-7 punktów wystarczy. 😀
Pozdrawiam!

jotka

Wynik świetny, zadowolenie jest, więc uważam, że odnosisz sukces.
Wyniki i samopoczucie to najlepszy dowód.
Podziwiam za wytrwałość, naprawdę!
Zresztą nawet gdybyś zrobiła połowę, to i tak wyglądasz zawsze jak milion dolarów i piszesz świetnie!
Buziaki 🙂

teatralna

no Kocana Gratulacje wielkie!!! moje postanowienia nistety nie w pełni, może tak w 50 % wody pije nadal za mało ale to muszę zwalić na pogodę…z krokami tez nie wychodzi bo LEJE…jedynie dieta wychodzi, bo pudełkowa ;-))
za to Czytam bardzo dużo 200%o cały czas,w zasadzie kilka godzin dziennie się uzbiera, bo jak wiesz, czytam uchem 🙂
Masuje mnie raz w tygodniu moja fizjo ale ten masażer, który Ty polecasz, to się chyba dałam namówić.
no i życze ci kochana aby MIŁOŚĆ trwała !!! i kwitła, świetnie wyglądasz.

PKanalia

wszystkie nawyki można zmienić, choć nie wiem, czy to wiem, czy tylko w to wierzę, ale czy z każdym można się zmieścić w dedlajnie 30 dni?… czy ta liczba jest z sufitu, czysto umowna, czy ma jakieś sensowne podstawy?… tego chyba nie wiadomo wcale, ale czemu nie spróbować z takim, czy innym (nawykiem), skoro może to być fajna zabawa?…
p.jzns 🙂

Iva

Moim zdaniem są nawyki i nawyki😅 Jedne zmienić łatwiej, inne trudniej, ale zawsze zależy to od danej osoby, to co jednemu przychodzi łatwo drugi może osiągnąć trudniej, a bywa, że tego celu nie osiągnie nigdy. Są nawyki ku poprawie ogólnie kondycji fizycznej czy psychicznej i w obu przypadkach potrzebna jest głowa. Bez niej żadna zmiana nie jest możliwa. Czy 30 dni na zmianę nawyków wystarczy? I tak i nie. Ja na decyzję o rzucaniu palenia papierosów pracowałam wiele lat, ale sam moment rzucenia był chwilą. Cel osiągnęłam w 100%. To samo decyzja o niejedzenia mięsa zwierząt w tym ryb dojrzewał… Czytaj więcej »

Annette ;-)

Gratulacje 🙂 Z tymi 30 dniami to jest tak, że jak je przetrwasz, to później będzie z górki.Pod koniec kwietnia zaczęłam w ramach porannej gimnastyki kręcić hula-hop i kręcę do dziś. Nawet gdy zrobiłam tygodniową przerwę na urlop, a teraz czterodniową na długi weekend, bez problemu do kręcenia wróciłam, więc chyba nawyk już mi się utrwalił. Poza tym, z początkiem sierpnia wróciłam do szybkiego chodzenia. Tempo chodzenia zmniejszyłam po poważnej operacji, którą przeszłam dziewięć lat temu i stopniowo je zwiększałam, w czym pomaga mi chodzenie z kijami (chodzę z nimi od dwóch lat). Tyle o mnie. Pozdrawiam i życzę Ci… Czytaj więcej »

15
0
Would love your thoughts, please comment.x