W piątkowy wieczór spotkała mnie ogromna przyjemność, na którą z wielką ciekawością czekałam od miesiąca, od chwili zakupu biletów na koncert młodej polskiej basistki Kingi Głyk w Oldenburgu. Po powrocie z koncertu długo nie mogłam spać, toteż spisałam na świeżo moje wrażenia. Stąd tryb czasu teraźniejszego.
A oto one.
A oto one.
To, co przeżyłam dziś podczas koncertu tej niesłychanie zdolnej młodej artystki jazzowej mogę opisać to było wspaniałe, zapierające dech przeżycie i niezwykłe wydarzenie.
Już słysząc muzykę jej i jej zespołu wcześniej na YouTube byłam przekonana, że idę na świetny koncert. Zapowiadający ją manager Kulturetage w Oldenburgu przedstawił ją i jej zespół, dodając, że młoda artystka już jest na tyle znana, że zaczynają się o niej rozpisywać media niemieckie w tym Bild. A to oznacza dotarcie naprawdę do całego przekroju społecznego w Niemczech.
Z kolei zebrana na widowni publika to byli raczej ludzie ze świata kultury, muzyki, po zasłyszanych dialogach, niewymuszonym dress codzie i zachowaniu sądząc ludzie raczej ze świata akademickiego, niż komercyjnego.
A teraz, siedzę tu jeszcze w ciemnym pokoju, cała nadal pełna tych wszystkich nut, melodii i nakręcona od pozytywnych emocji.
I mogę tylko powiedzieć, że ta młoda artystka podobnie jak jej band (jej Tata Irek Głyk i wspaniały klawiszowiec Piotr Matusik) byli po prostu świetni.
Koncert był na wysokim poziomie. W moich uszach nadal brzmią ich wirtuozerskie improwizacje.
Muszę koniecznie to napisać. Nie jestem znawcą muzyki jazzowej. Słucham jej jednak od lat. A nawet jeśli słucham od czasu do czasu, potrafię wyczuć wielki talent.
I takim talentem niewątpliwie odznacza się ta młoda dziewczyna.
Kinga Głyk.
Zapamiętajcie to nazwisko, bo jeszcze będzie bardzo sławne.
Zapamiętajcie to nazwisko, bo jeszcze będzie bardzo sławne.
Jeśli ta młoda osoba już w wieku 20 lat potrafi tak wyczuć i tak zagrać jazz, to nie wyobrażam sobie, jak daleko może jeszcze zajść przez kolejne lata. Ale przecież od lat już robi międzynarodową karierę! Zaczynała w wieku 12 lat, towarzyszyła z pewnością od najmłodszych lat swojemu ojcu, który sam prowadził band jazzowy. A teraz jest na tournee po Niemczech.
Dzień przed była w Berlinie, a wczoraj (czyli w pt. 3.11.2017) w Oldenburgu.
Podczas tego koncertu miałam poczucie, że robienie zdjęć byłoby szmaciarskim faux paus. Dlatego mam własne zdjęcia tylko z małego solo na koniec koncertu.
I z podziękowań artystów po koncercie.
I z podpisania płyty.
Wróciłam zachwycona i nie mogę się doczekać kolejnych koncertów Kingi. A i Wam bardzo polecam jej muzykę.
A tutaj przed Wami artystka wykonująca jeden ze swoich najlepszych utworów HOPE.
Nie mogę nie wspomnieć, jak bardzo byłam dumna z Niej jako polskiej basistki, gitarzystki i jej całego trio. Moi towarzysze koncertu, tj. mój Mikael i jego dwóch kolegów uznali, że koncert był na bardzo wysokim poziomie. Widać było, jak doceniają tę artystkę i cały występ zespołu.
Jedną z ciekawszych metod porwania publiczności do wspólnego muzykowania były fragmenty zagrane przez Kingę a następnie wynucone przez zachęconą publiczność.
Ekipa na koncercie zresztą była rodzinna: znany perkusita i wibrafonista Irek Głyk, ojciec Kingi, robił takie rzeczy na perkusji, że uszy, oczy i inne zmysły nie nadążały za tym szaleństwem.
Kinga, grająca od 12 roku życia ma wspaniały talent. Jej granie na gitarze basowej i solowej to była czysta przyjemność. Potrafi tak sprawnie oddać na nich wszystkie emocje i całą swoją radość z grania, że pozostaje tylko poddać się jej magicznej muzyczne MOCY!
Kinga, grająca od 12 roku życia ma wspaniały talent. Jej granie na gitarze basowej i solowej to była czysta przyjemność. Potrafi tak sprawnie oddać na nich wszystkie emocje i całą swoją radość z grania, że pozostaje tylko poddać się jej magicznej muzyczne MOCY!
Na koniec udało nam się kupić płyty i poprosić o podpis artystki.
To bardzo przyjemnie spędziłaś czas, nie ma to jak wysłuchać swojej ulubionej muzyki i ulubionego wykonawcy i to jeszcze na żywo 🙂
Zdecydowanie piękny to był wieczór! :))
p.s. ja tego dnia słyszałam Kingę Głyk po raz pierwszy, i od razu stała się moją ulubioną wykonawczynią, a w każdym razie jedną z tych naj-naj!
Nigdy nie byłam fanką muzyki jazzowej, ale z wiekiem jakoś coraz bardziej się przekonuje. Ten utwór, który zamieściłaś, jest bardzo płynny, wyciszający, uspokajający. To rzeczywiście przyjemność słuchać czegoś takiego.
Tej muzyki zupełnie inaczej słucha się na żywo, z komputera czy nawet z płyty to zupełnie inna skala przeżyć. 🙂
Koncerty zawsze tworzą wiele emocji i powiem Ci szczerze, że bardzo tęsknię za możliwością udania się na jakiś. Od lat tylko czytam ile wspaniałych występów ominę i żal ściska za krtań. Byłam uzależniona od muzyki na żywo. Nadal jestem, nadal na bolesnym odwyku.
Nie słucham tego nurtu muzyki, ale filmik obejrzałam z podziwem. Ma dziewczyna talent faktycznie.
Ja z kolei mam wieloletnie zaległości koncertowe, bo ciągle coś wydawało się ważniejsze lub miało priorytet. Tak więc czas teraz nadrobić trochę :))
Mam nadzieję, że zdążę pójść na koncert moich najbardziej ulubionych lub poleconych muzyków czy zespołów. 🙂
Fajne, posłuchałam sobie innych nagrań i trzeba przyznać, że robią wrażenie:-) Ujął mnie ten kawałek Jaco Pastoriusa. No, jest talent, jest!
Talent niewątpliwy i oprawa wspaniała, to był koncert po prostu na światowym poziomie, nie ma co się obcyndalać, trzeba to powiedzieć. Moi towarzysze są bardzo osłuchanymi melomanami i też powiedzieli, że było bardzo, bardzo dobrze! 🙂
bardzo przyjemnie sie slucha
:))) Warto sięgnąć po więcej. Szczególnie na żywo!
pozdrowienia
Lubie jazz, bo ten rodzaj muzyki prowokuje mnie do przemyslen,
ale nie ma jak na zywo, wtedy jest to mega przezycie.
Jazz jest bardzo różnorodny, ten band grał chwilami utwory bardzo łagodne, a chwilami roznosili scenę niemal rockowym brzmieniem. W końcu wszystkie instrumenty są bardzo mocne w brzmieniu: tak gitara basowa czy elektryczna, jak i klawisze czy perkusja 🙂
Dobrze, że młode polskie pokolenie ma takie Diamenty. Bardzo interesująca relacja, dla tych którzy nie mieli szans być na koncercie. Pozdrawiam.
Też mnie to niesamowicie cieszy. I pięknie być przy początkach kariery takich Diamentów na żywo na koncercie. Uściski!
Jestem trochę tak obok jazzu. Tzn. wiem, że istnieje, ale nigdy mnie jakoś nie ciągnęło w jego stronę. Właściwie miałam z nim kontakt bliższy tylko raz, kiedy przechodziłam przez Mały Rynek i był jakiś koncert. A może warto dać szansę i się trochę ukulturnić?
A ja dorosłam do niego koło trzydziestki, po pierwszych koncertach usłyszanych na żywo zrozumiałam, że koniecznie muszę poznać lepiej ten rodzaj muzyki, zaczęłam poszukiwania, znalazłam to, co najlepsze dla mnie i szukam dalej.
Bo muzyka nigdy się nie kończy, a już jazz w szczególności, do tego jest nieprzewidywalny :).
Jeśli tylko będziesz miała okazję, spróbuj przeżyć to na żywo, a może też Cię wciągnie.
Pozdrowienia
Hmmm… Jazz to nie moja bajka…
Nie każdy musi lubić wszystko 🙂