Blog

Mozart zaskoczyła

13 listopada 2016
Możecie sobie mówić, że to ja bywam cyborgiem, że robię niesłychane rzeczy w niesłychanym tempie, czasem wydawałoby się niemożliwe. Ale trzeba Wam wiedzieć, że zwierzaki też sobie dobrałam odpowiednio do mojego temperamentu. Ale do rzeczy.
Dziś przed południem po spacerze z psem postanowiłam nagrodzić czekającą i miauczącą pod drzwiami do ogrodu kicię. Założyłam Mozartowi szelki i wyszłyśmy do ogrodu. O ile pierwszy spacer na smyczy, który odbył się trzy dni temu z Mikaelem, odbył się głównie na stojąco i kicia czuła się jeszcze niepewnie, to dzisiejszy ze mną był już prawdziwym spacerem. Obeszła ze mną nasz cały ogródek, potem obwąchała wszystkie drzewka, wymrożone kwiatki i liście, weszła w zaułki, po czym wskoczyła na drzewo, z którego musiałam ją zebrać.
Od dwóch dni mieliśmy wrażenie, że czuje się już na tyle pewnie w domu, że jej dzisiejsze zachowanie na spacerze i duża pewność siebie jakoś mnie nie zdziwiły. Po spacerze była jeszcze bardzo rozemocjonowana, głównie dlatego, że był tak krótki (wytrzymałam z nią na dworze ok. 15 minut). Poszła więc spać, a w każdym razie wycofała się na spokojne pięterko i wróciła dopiero po 5 godzinach.
Po powrocie zastała w pokoju takie oto cudo:
Drzewko szczęścia – ledwo jej dziś zauważyła, podrapała 2 razy

I nawet łaskawie raz podrapała drapak. Po czym znów z wielkim błagalnym miaaaaauuuuu poleciała do okna. Mamy takie wielkie okna tarasowe, jak balkonowe. I praktycznie z salonu czy z sypialni przez cały dzień widać ogród. Do tej pory nie wychodziła, tylko na te dwa spacery na smyczy. Ale dziś po południu postanowiłam uwierzyć w jej miauczenie i w to, że już na tyle pozna okolicę, że wróci…
I tak oto wyglądały jej pierwsze kroki w samodzielność.
Tutaj jeszcze nie wie, co ją czeka… chociaż bardzo prosi

Dalej bardzo prosi
I uwaga, uwaga, nadchodzi…
Pierwszy krok w samodzielność
I tu już na wolności.
Jeszcze nie wierzy, że to już ten moment…
Uwierzyła i poszła!

Pięknie sobie łazi i wącha – poczuła się jak u siebie
Wąchania ciąg dalszy
Wyszłam z nią na ten ogródek, żeby obserwować, gdzie idzie i interweniować, jakby coś się działo.
Tu widać, że kicia zaczyna się poruszać coraz szybciej
No cóż. Działo się tyle, że po 5 minutach wlazła na najwyższe drzewa, czyli tuje posadzone na końcu ogrodu.
Było słychać, jak szybko ulatniają się z nich ptaszki i ptaszyska 🙂
Na ogrodzie u sąsiadów
Chwilę potem widziałam ją na ogródku tuż za naszym.
Potem trochę ją wołałam, ale nie chciała tak szybko wracać. Zapakowałam więc piesia do samochodu, pojechałam z nim na spacerek, Mikael został w domu, żeby w razie czego przejąć Mozarta.
Kicia wróciła po godzinie i 45 minutach.
Tu widać, jak przyszła do domu pierwszy raz.
Mozart zachowuje się, jakby mieszkała tu od zarania dziejów.
Za nami dziś trzy spacerki, właśnie wróciła z ostatniego (jest 20:40) i na dziś musi jej to wystarczyć.
Mam wrażenie, że dziś obleciała swój rewir i poznaczyła go. Po każdym spacerze wraca przeszczęśliwa i strasznie głodna. Mikael jak zobaczył, ile i z jakim apetytem wcina po tych spacerkach, stwierdził krótko:
– To będzie kosztować.
Przyznam szczerze, że ten pierwszy spacer kosztował nas sporo nerwów. Nikt jeszcze nie wiedział, jak się Mozart zachowa, kiedy i czy w ogóle wróci.
Ja oderwałam się od tematu podczas spaceru, ale Mikael czekał tu aż cały zgrzany z emocji.
Cieszymy się, że ten pierwszy spacer a raczej spacery poszły tak dobrze.
I to tyle co do zasady o tygodniach trzymania kota po przeprowadzce w domu. Właśnie najadła się po ostatnim i ułożyła obok nas na kanapie. Kot wylatany, najedzony, szczęśliwy i spokojny.
Dobranoc Państwu
Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ken.G

Truchlałam trochę przy czytaniu, przyznam szczerze. Jak sobie przypomnę te wszystkie razy w Klisiówce, kiedy kot nam znikał i go w nerwach szukaliśmy, to stwierdzam, że jednak nie, nie wypuszczałabym go, gdybyśmy mieszkali na wsi. Zamartwiłabym się :/

anabell

Znasz stare przysłowie "jedna jaskółka nie czyni wiosny"? Nigdy nie miałam kota, ale wiem co przeżyło kilka moich koleżanek po przeprowadzce tylko dlatego, że zbyt wcześnie uwierzyły, że kot się już w nowym miejscu zadomowił.Pies wie, że jego dom jest tam, gdzie są jego właściciele, ale nie każdy kot tak uważa. Zdarza się, że nawet po jakimś czasie usiłuje wrócić do swego dawnego miejsca pobytu, bo coś mu w nowej okolicy "nie poszło".

Valski

Kot , który chce na dwór a nie jest wypuszczonym, zamienia się w demona.
Na nowym miejscu zacznie badać i oswajać coraz większe kręgi od domu.
I będzie spędzać na dworze coraz więcej czasu.
Aż przyjdzie ten dzień, kiedy nie wroci na noc, a ty zerwiesz sie bladym świtem sprawdzić, czy nie czeka pod drzwiami
A jeszcze kiedyś , jak nie wróci do południa , serce zaboli.
Moj Menel na nowym miejscu nie wrocił z nocnego patrolu po trzecim roku.
Ale to nie reguła, bo Obwieś czyli Przybląd tutejeszy mieszka z nami juz drugi rok i potrafi nie wrócić prawie dwie doby .

Hexe

Super jest takie pierwsze wypuszczanie kota na zewnątrz 😀
Pamiętam na wakacjach mojego kota, ale że nie należy do "wychodzących" (niestety całe życie w blokach) musiałam ją zabezpieczyć o puszorek i długi sznurek i ograniczyć ją tym samym. Ale uwierz mi, sznurek się przydał, wypłoszyła się parę razy.

Annette ;-)

Na kotach się nie znam, ale jak mają one poznawać okolicę, jeśli przez dwa tygodnie nie mogą wyjść z nowego domu?

10
0
Would love your thoughts, please comment.x