Bywa, że przez bardzo długi czas niesiesz ze sobą plecak. Czas mija, a w plecaku przybywa kamieni – tych pięknych i tych koszmarków, że nic tylko się przeżegnać, odrzucić gdzieś w krzaki i zwiewać, gdzie pieprz rośnie. Mimo to przyzwyczajasz się do wszystkich z nich, bo są Twoje, bo tyle wspomnień, bo nie masz innych, bo to cała ty. Nawet i do tych koszmaronów się przyzwyczajasz, uznając, że skoro już są zebrane, to musisz tachać je ze sobą.
Liczba i ciężar kamieni z czasem rośnie.
Kiedy idziesz tak już dość długo, nie zatrzymując się na dłużej, nie robiąc przeglądu plecaka, możesz mieć pewność, że plecak będzie coraz pełniejszy i cięższy, a ty powoli zaczniesz uginać się pod jego ciężarem.
Ale niesiesz go dalej. Bo przecież musisz. Bo kto go za ciebie poniesie. Bo przyzwyczajenie, a może niechęć porządków są większe, niż ciężar plecaka. Bo przecież poradzisz sobie. Bo kto jak nie ty!
Bywa, że od pewnego czasu już nawet nie czujesz ciężaru plecaka vel kamieni.
Codzienna rutyna każe Ci codziennie zarzucać plecak na ramiona i iść dalej.
I tylko czasem „nagle” a to coś ci nawali ze zdrowiem, a tu masz jakiegoś niezidentyfikowanego doła. Tracisz czucie w ramionach i plecach, w rękach, nie masz pojęcia, że plecak powoli staje się ponad twoje siły. I padasz. Czasem na ryj i możesz się jeszcze podeprzeć i wstać.
Czasem tracisz coś ważnego, bo było lekkie jak piórko i delikatne, ale wrzucone do plecaka z kamieniami zostało natychmiast zgniecione i zmaltretowane. Ale podnosisz się, otrzepujesz, chwytasz, a raczej podnosisz plecak, zakładasz go sobie na ramiona i krok za ciężkim krokiem posuwasz się dalej. I masz ciągle jeszcze tę świadomość, że przecież dajesz radę. Że masz tyle siły. WOW! No faktycznie! Kto jak nie ty! Gratulacje. Aż do kolejnego zjawiska o ciężarze lekkiej przepięknej złotej mgły nad wieczorną doliną, które już nie mieści się w plecaku. Musisz je tam zostawić. Bo nie masz miejsca.
Jak długo?
– Czy muszę ciągle nieść mój plecak?
– Nie.
– Czy mogę go komuś oddać?
– Też nie. To twój plecak.
– Czy mogę więc go odłożyć i odpocząć?
– Tak, tyle że rzadko sobie z tego zdajesz sprawę.
– A czy mogę wyrzucić te kamienie i napełnić plecak od nowa czymś ciekawszym, np. zdrowym prowiantem na dalszą drogę, ciekawą lekturą, dużą ilością tęczy i muszelek?
– Tak. Możesz. Możesz nawet znów zacząć nosić taki malutki plecak, jak ten z czasów dzieciństwa.
– Jak to zrobić?
– Zatrzymaj się i pomyśl, że masz prawo otworzyć plecak i przetrzepać jego zawartość. Tu i teraz. Już!
– Czy to będzie trudne?
– Czasem tak, czasem zadziwiająco łatwe.
– A co jeśli opróżnię cały plecak i nagle będzie pusty?
– To będzie pusty.
– A co jeśli nie będę miała tam co włożyć z powrotem?
– To pójdziesz dalej z pustym, po drodze na pewno i tak wydarzy się mnóstwo rzeczy, zdarzeń, zbierzesz nowe, oby ładniejsze kamyczki.
– A co jeśli mam w plecaku tyle pięknych kamieni? Czy też mam się ich pozbyć?
– A ile ważą? Za dużo? To zamień je w coś ulotnego, zdjęcie, dźwięk muzyki, ale wyrzuć kamienie, nawet te najpiękniejsze, one już za długo są z tobą i za dużo ważą.
– A co jeśli nagle okaże się, że w takim razie to wszystko do tej pory nie miało sensu?
– Czyżby kamienie, nieważne jak piękne czy fascynujące, mogły mieć większy sens od tej chwili, w której teraz jesteś? Czyż sens nie jest tą chwilą?
– A jak się zatrzymać?
– Najlepiej dziś od razu po wykonaniu obowiązków. Po prostu zatrzymaj się i zastanów, co cię teraz najbardziej hamuje, otwórz plecak i wyjmij to. Obejrzyj jeszcze na chwilę i pomyśl, czy jest ci to teraz potrzebne? Do czego? Jeśli nie umiesz od razu podać celu i przydatności, nie jest potrzebne. A zatem wyrzuć to już, teraz, natychmiast.
– I co? Tak ze wszystkim?
– A czemu nie?
– A co jeśli to mnie zmieni?
– A co może być złego w zmianie, to wszystko, co cię ukształtowało już było, już cię zmieniło, teraz jesteś ty tu – w tym miejscu, w którym jesteś. Poczuj siebie, a nie to, co było.
– Ale to nadal trudne.
– Nikt nie obiecywał, że będzie łatwe
– A mogę się napić wody?
– Wody możesz się napić zawsze. Możesz włożyć butelkę wody do pustego plecaka, albo jeszcze lepiej: wypij ją od razu i na razie nic nie wkładaj.
– Pusto jakoś tak.
– A czy było lepiej, kiedy było pełno?
– Dziwnie mi, kręci mi się w głowie od tej pustki.
– Tak może być. To minie. Usiądź, poczekaj. Przyjrzyj się otoczeniu, sobie. Połóż wyładowane kamienie przed sobą, a potem po prostu się ich pozbądź. Możesz wyrzucić do najbliższego morza, jeziora, rzeki, a najlepiej wysyp po drodze gdzieś przy drodze. Każde miejsce jest dobre.
– Ale teraz tak dziwnie lekko się idzie.
– A czy to dobrze, czy źle?
– No dziwnie.
– Poczuj tę lekkość. Przyjemnie?
– Chyba tak. Tak.
– A jeśli nie zauważę i nabiorę szybko nowych kamieni?
– Bądź tu i teraz. Wczuj się w ten moment. Przyjrzyj się każdemu z nowych, potrzymaj go w ręce, powąchaj, pobądź z nim. Może weźmiesz, a może nie. To Twój wybór. Bądź uważna.
– Chyba już czuję się gotowa.
– Więc idź przed siebie uważnie.
– Życzysz mi szczęścia?
– Nie będzie Ci potrzebne. Masz swoją uwagę, skupienie, radość, niczego więcej Ci nie trzeba.
Raz na jakiś czas wskazane są porządki. Warto zacząć od opróżnienia plecaka. Cała reszta pójdzie już łatwiej.
A co w przypadku, jeśli w tym plecaku są ludzie? Ciążą jak diabli, ale potrzebują pomocy…
Pisałam o tym w ostatnim wpisie, że jesteś dla siebie najważniejszą Osobą, bo to ze sobą spędzisz resztę życia. Czy jesteś gotowa oddać to życie za kogoś, kto niekoniecznie zrobiłby to dla Ciebie? Skoro tak ciąży, to jest to raczej pewne.
Nie wiem, czy warto się poświęcać. Według mnie żadne poświęcenie nie zostaje i tak nigdy docenione.
Z paroma ludźmi pożegnałam się raz na zawsze i nie tęsknię. Naprawdę!!!!!
Klimaty u mnie aktualne. Jak dobrze, że mam na te porządki sporo czasu, bo często okazuje się, że przy jakimś temacie mam jakąś dziwną blokadę. Są obszary, w których czyszczenie życia przychodzi mi bez większych problemów, ale też takie, gdzie muszę dojrzeć, przemyśleć, przygotować się mentalnie (lub technicznie) do puszczenia tego wolno (lub z dymem 😉 ). Na przykład przy porządkach w moich internetach okazało się, że cofam się przed skasowaniem jakiegoś konta tylko dlatego, że pod tym kontem wiszą moje najstarsze blogi. Ale na spokojnie to biorę. Przemyślę skąd ten opór, postaram się zrobić eksport czego-się-da i podejdę do… Czytaj więcej »
Blokady są mi bliskie, bo też mam ich jeszcze nadal sporo. I to mimo różnych porządków na wielu poziomach. Skoro nie mogę ruszyć jakiejś blokady emocjonalnej, zabieram się za porządki fizyczne i to czasem pomaga ruszyć z miejsca. A czasem po prostu, tak jak ostatnio, robię tylko to, co do mnie należy, pozostawiając resztę bez zmian. I tak też jest OK. Ostatnio skasowałam pewne konto w banku, zostały mi jeszcze dwa takie goast-konta, których nigdy nie używałam. Mam w planach wywalić je jak najszybciej, zanim mi jakieś opłaty naliczą nagle. Ostatnio o jedno się już dowiedziałam, ale nie dało się… Czytaj więcej »
Widzę, że w filozoficznym nastroju jesteś. Czyżby szykował się jakiś przełom w życiu?
Annette – wprost przeciwnie, jest taki spokój, że aż przerażająco cicho wokół 🙂 Nie jestem przyzwyczajona. :)))
Podstawowa umiejętność człowieka, który uważa siebie za wolnego: w każdej chwili móc rzucić plecak i iść przed siebie. Zacząć od nowa. Definitywnie.
Toteż zaczynam opróżniać swój plecak, zazdroszczę tym, którzy mają prawie pusty. 🙂
A jeśli wyrzucę wszystkie kamienie, a on nadal będzie ciężki?
A co jeśli nie potrafię odróżnić skarbów od śmieci, bo one niczym się różnią, dopóki nie zajdzie właściwa potrzeba?
A co jeśli największym ciężarem jest ktoś, kogo kocham?
Dorzucam tak z przyzwyczajenia, w ramach DFMEA 😉
Rozumiem, że DFMEA rozumiemy jak Design Failure Mode Effects Analysis – Analiza przyczyn i skutków wad projektu/konstrukcji :)? No cóż Nitagerze, każda jednostka to system nadzwyczaj indywidualny. Nie jestem specjalistą od rozdzielania ziarna od plew, chociaż każdy swoje sito mam, zatem mam i ja swoje. Oceną tego, który ciężar zdecydujesz się nieść możesz zająć się tylko Ty sam, nikomu nic do tego. Wielu z ludzi żyje jednak z takimi ciężarami, że ich po prostu nie są w stanie samodzielnie nieść. I w większości są to ciężary samodzielnie sobie do tego plecaka napakowane. Uważam, że żadna osoba, nawet bliska, nie ma… Czytaj więcej »
to chyba znasz?:
– Nic nie mam w plecaku. To co mam robić?
– Wyrzuć to.
– Ale ja tam naprawdę nic nie mam!
– Tyłek zawracasz, było tak gadać od razu. Po prostu noś to.
p.jzns :)…
p.s.
https://youtu.be/Vl90gubxtgU
A tego akurat nie znałam, dobre, ale fakt , często sami nie widzimy, co tam mamy 🙂
Albo nie czujemy, bo patrzymy jednak częściej na zewnątrz niż do środka.
serdeczności!
Witam. Czy można być prawdziwie wolnym…? można szukać tej wolności, gonić ją, nasłuchiwać… Ale ta prawdziwa wolność jest w nas i to dopiero jest wielka wyprawa do wnętrza… pozdrawiam 🙂