Stali bywalcy doskonale wiedzą, że ich Ulubienica Mozart jeździ ze mną na moje wyprawy z Niemiec do Polski. I że jako kotek przez większość życia wychodzący ma wielkie parcie na wychodzenie – w Bremerhaven mamy balkon, od początku osiatkowany. A w Warszawie do tej pory był z tym problem, bo balkon jest duży, bez zadaszenia i nie bardzo wiedziałam, jak nad nim rozciągnąć siatkę.
Pomysł narodził się podczas pewnej kolacji wigilijnej, przy stole, przy którym siedzieli m.in. spawacze i inżynierowie z firmy, dla której czasem miewam jeszcze zlecenia tłumaczeniowe.
I tak oto miesiąc temu zamówiłam, a tydzień temu odebrałam z fabryki gotowe, wykonane specjalnie dla mnie spawane ze stali szlachetnej elementy dokręcane do istniejącej balustrady na balkonie, też ze stali szlachetnej. Powstała w ten sposób konstrukcja, na której po zamontowaniu paru haczyków w ścianie razem z Wiesławem rozciągnęliśmy siatkę ochronną.
I wreszcie mogłam zakończyć zakładanie Mozartowi uprzęży i smyczy za każdym razem, kiedy chce wyjść na balkon. Przez kilka dni miałam w domu różne montaże, bo musiałam sobie też zamówić meble do gabinetu, potem ta siatka. W rezultacie te kilka dni Mozart spędziła u mojej Mamy. Odebrałam ją w sobotę wieczorem i miałam nie wypuszczać na balkon, bo się najpierw przyzwyczai do mieszkania, polata…
I tu jak to zwykle bywa odezwała się moja żelazna konsekwencja. Czyli pogadałam parę minut, Mozart pomiauczała pod balkonem… po czym IW z bijącym sercem otworzyła drzwi balkonowe …
I tu zaczęła się magia!
Mozart wyszła nagle na wolność, nie dowierzając swoim kocim oczom, że nie pakuję jej już w znany i uwierający ją kaftan bezpieczeństwa (bo tak traktowała szelki). I nagle otworzył się przed nią świat oszałamiających zapachów, nocnych odgłosów ptaków, szumów – dla mnie tylko szumów, ale jestem pewna, że ona odbierała węchem i słuchem każdą mysz i każdą ćmę w okolicy, każde kwilenie i powiew skrzydeł przelatujących lub podsypiających w okolicy i poprawiających sobie w stabilnej pozycji na gałęzi pióra ptaków.
Odbierała całą sobą, upajając się pełnią odczuwania. Moja piękna Mozart.
Następnego dnia dzień zaczęła już od śmielszej prośby pod balkonem, miauczenie było długie, głośne, przeciągłe…. No wyyyyypuuuuuuść mnie!
Czy ja mam jakiś wybór? No jak mam, jak nie mam. Otwieram i aż mi się oczy śmieją, kiedy widzę, jak się tam turla w słoneczku.
Sezamie otwórz się działa na dźwięk kociego miauczenia bez zarzutu. Niesiona do drzwi balkonowych jej miaukiem czasem walnę się po drodze w lampę, której nadal nie udało się przewiesić wyżej pod sufitem, bo przecież kocia siatka była ważniejsza. No bo była. Chcecie garść zdjęć? No pewnie, że chcecie! Proszę bardzo:
Mam nadzieję, że spacer razem z Mozartem się Wam podobał.
A Ty co ostatnio zrobiłaś/zrobiłeś dla swojego kota?!
Super. Musi ja ladnie grzec w pupke na tym sloneczku. Zawsze sie zastanawiam, jak one tak moga – goroco jak w piecu a im po prostu bosko 🙂
Też mnie zadziwia ta umiejętność wygrzewania się na gorącym piasku, kamieniach itp. 🙂 Ale one mają futro, które je chroni przed upałem podobnie jak przed chłodem – pewnie dlatego im łatwiej. 🙂
Aż miło na sercu, ze tak jej mu dogodziłaś, to sie nazywa pożytek z tarasu. Widuję z ulicy wiele siatek na balkonach, znakiem czego, coraz więcej ludzi ma koty…
Najważniejsze, że obie mamy teraz więcej wolności. Bo na co mi taki fajny tarasobalkon, jeśli moja kicia na nim ciągle musiałabym chodzić tylko na smyczy. 🙂
To sie nazywa porzadna konstrukcja na siatke na balkonie i siatka tez, piekna robota i najwazniejsze ze kicia jest bezpieczna. I Mozart taka szczesliwa, szczegolnie widac jej radosc w sloneczku.
Inna nie mogła być, jak porządna. 🙂 Dla Mozarta i dla mnie nastały teraz znacznie lepsze czasy!
Ale mi się marzy taki luksus dla mojej kici … może zaszaleję po przeprowadzce do nowego mieszkania, tylko – wyzwanie – wykonawcę znaleźć, któremu 3 piętro nie będzie straszne 😉
Pozdrawiam 🙂
Jest, jest komentarz, musiałam zatwierdzić, teraz powinny już wchodzić bez zatwierdzania, jeśli podajesz za każdym razem ten sam mail. 🙂 Odpowiem pod drugim komentarzem.
Nie wiem czy mojego komentarza nie wycięło bo się pomyliłam w adresie email i wyszedł nieistniejący 😀 No to jeszcze raz 😛
Pozytywnie „zazdraszczam” tej siatki i wolności dla Twojej Mozart! Marzy mi się taka wolność balkonowa dla mojej koteczki Fortuny. Może się uda coś zdziałać gdy się przeprowadzę w nowe miejsce, gdzie ma być spory balkon, choć nie wiem czy administracja TBS nie będzie mieć czegoś przeciwko 😉 No i jeszcze trzeba znaleźć kogoś odważnego, który takie coś na 3 piętrze zrobi – ja mam lęk wysokości 😀
Ściskam Ciebie i kotę 🙂
Mnie i Mozartowi komfort życia poprawił się dzięki tej siatce w sposób błyskawiczny! Myślę, że i na 3-cim piętrze ktoś się znajdzie, kto Ci zamontuje. Są firmy specjalistyczne, ja musiałam trochę kombinować, bo firmy nie miały w ofercie wykonania takich barierek nadbudowujących mi ten balkon. 🙂
Ja też mam lęk wysokości, chociaż akurat nie z tak niskiego balkonu, jak u mnie (1 piętro). 🙂
Pozdrowienia
Tak się zastanawiam, czy taka siatka wytrzyma kocie zęby 😀 Moja Fortuna niestety zapamiętale przeżuwa wszystko co jej się nawinie. Wciąż mam nadzieję, że z tego wyrośnie, ale…za parę dni kończy 5 lat, a wciąż muszę wokół niej utrzymywać niemal pustynię 😉 W ogóle dzięki za tak dokładne zdjęcia tej konstrukcji, super pomysł! Zobaczę jak będzie dokładnie wyglądał balkon i balustrada w moim przyszłym lokum, bo na razie dopiero się buduje 😉 Wtedy będę główkować. Pozdrawiam!
Wiesz, moja jest z takiego samego typu siatką z plastikowymi oczkami już pół roku w Niemczech, więc wiedziałam, że się do niej nie dobiera i nie przegryza. Dla Twojej może się okazać konieczna mocniejsza siatka pleciona, jak na zagrody dla kur i ptactwa, są takie o różnej wielkości oczek, do wyboru do koloru, tyle że u mnie nie były konieczne. Oczywiście, że najpierw niech się zbuduje, chociaż już w trakcie można by się pokusić o prośbę o takie przystosowanie barierek, żeby się siatkę łatwiej zakładało, czasem można takie rzeczy z wykonawcą barierki od razu ustalić, dopłacić może nawet nie za… Czytaj więcej »
nie zdążyłam pod poprzednim postem…więc tu napiszę najpierw, że odpoczynek jest bardzo ważny i bardzo ważne jest odpoczęcie w trakcie urlopu, bo wiadomo w jakich celach często urlop jest wykorzystywany ))
Niestety ten mój urlop tak nie do końca był wypoczynkowy, ale jakoś sobie trochę ten odpoczynek połatałam, wykorzystując te dni i te godziny, które tylko mogłam. Więc jakoś może dobrnę do świąt, a to już niedaleko i wtedy mój odpoczynek uzupełnię jeszcze, choć to będzie właściwie chyba tylko rozszerzony weekend. 🙂
Zawsze uważałam, że to dobrze znać specjalistów. Spawaczy i inżynierów nie znam, ale np. znam hydraulika i pomógł nam w domu niejeden raz. Za kawę. 🙂 Pięknie opisujesz świat odbierany przez kota. Przypomniał mi się fragment z książki Anny Rice, „Wywiad z wampirem”. Jest to fragment, w którym młody wampir wychodzi w swoją pierwszą noc po przemianie. Autorka doskonale opisała różnice w zmysłach w odbieraniu świata. Zawsze ją lubiłam za te detale i piękne opisy, które nie nudzą, a syczą raczej. Czytając to, myślałam sobie, że tak pewnie „czują” świat zwierzęta. Szczególnie koty. Dlaczego koty turlają się po balkonie? Moja… Czytaj więcej »
Co do opisu reakcji Mozarta na otoczenie, to aż widać, ona obserwuje całą sobą, bardziej się napawa, niż tylko patrzy czy tylko słucha. Ona JEST obserwacją, JEST słuchem, JEST węchem itd. 🙂 Tak pewnie to też wyglądałoby u wampirów, czy wilkołaków, z tymi dominującymi cechami zwierzęcego instynktownego odbioru świata. Ludzie w dużej mierze nadbudową cywilizacyjną wyłączają sobie wszystkie zmysły, odbierając sobie tym samym wiele pięknych przeżyć, zaprzeczają istnieniu tych zachowań, nie czują zmysłami, przytępiając je sobie. A tymczasem one są i żyją, nawet przytłumione, nawet te niby zamknięte – czasem dlatego nas potem zaskakują. Moja Mozart turlać się lubi po… Czytaj więcej »
Masz absolutną rację, człowiek współczesny zatracił kontakt z naturą.
Mój kot, kiedy jeszcze żył, wskazywał swym zachowaniem, że preferuje beton. 😀
Każdy kot ma swoje upodobania, jak widać mogą być różne, jak i u ludzi 🙂 Koty to indywidualności!
kotyfikacja (domu, mieszkania) to od pewnego czasu jedno z moich ulubionych słów… co prawda przy kocie wychodzącym nie jest to zbyt istotna sprawa, ale przy niewychodzącym to zaiste podstawa… nic /prawie/ tak nie cieszy oka, jak widok wyluzowanego, szczęśliwego kota…
p.jzns :)…
Kot szczęśliwy – Iwonko, uważaj – z kotami jak z chipsami – trudno skończyć na jednym. Wiem, bo mam już 3, zresztą wiesz
Ja nie mam możliwości przygarnięcia nawet pchły więcej, bo za duży mam problem samodzielnie ogarniać nawet i tego, a ten przynajmniej ze mną jeździ. Ale dwa czy więcej – kto by się nimi zajął, kiedy ja wyjeżdżam. Jednym to owszem, ale większą ilością to już gorzej….
Tak z ciekawości zapytam – musiałaś mieć zgodę administracji na zamontowanie siatki?
Pytałam wszędzie: administracja stwierdziła, że nic im do tego. Sąsiadka z góry, jedyna dzieląca ze mną wejście i tę część budynku też nie miała nic przeciwko. Stwierdziłam, że kiedy będzie to zrobione na wzór i podobieństwo istniejącej barierki, nikomu nie będzie przeszkadzać i tak jest. 🙂