Tego roku Święta Bożego Narodzenia, czyli najważniejsze dla mnie spędziliśmy w Warszawie. Nie miałam jednak pojęcia, że tak będzie, o czym pisałam Wam w poprzednim wpisie.
Dlatego też na samą Wigilię pojechaliśmy do mojej Córki, która mimo przeziębienia nie wycofała się z organizacji świąt w swoim nowym mieszkanku.
Tym razem nie będzie dużo pisania, a więcej zdjęć.
Na Wigilię przyszli prawie wszyscy zaproszeni, czyli my we dwoje, moja mama i druga babcia, dziadek niestety z uwagi na stan zdrowia nie dotarł.
Moja Córka jest świetna w prezentacji stołu. Tego roku też wyglądał świetnie.
Postępy i przygotowania oczywiście nadzorował uważnie kot mojej Córki Ferenc.
Nie muszę przedstawiać, co jest na zdjęciu poniżej.
Podczas świąt towarzyszyła nam pięknie ubrana choinka.
Na początek na stół wjechały potrawy wigilijne.
Czerwonego barszczu z krokietami z nadzieniem z grzybów nie zdążyłam sfotografować, tak szybko zniknął z talerzy.
Tutaj widać więc pyszne zimne przekąski.
Ryby przyjechały z Bremerhaven, a pozostałe pyszności były głównie roboty Córki. Widoczne w tle roladki z pysznej szynki serrano nadziewane twarożkiem z mango, orzechami włoskimi i mango, składniki czyli szynkę i twarożek córka przywiozła z urlopu z Hiszpanii i już mnie poprawiła i dopisała, co tam jeszcze było i jak zmieszane :), czyli jest po erracie.
Druga babcia zrobiła sałatkę jarzynową.
Takie specjały musiały zostać oczywiście odpowiednio wyeksponowane.
Najedliśmy się tymi pysznościami tak, że na dwie godziny mieliśmy dosyć.
Jako że miałam zamiar wyjechać, wszystkie prezenty rozdałam albo dostałam wcześniej, planując wyjazd przed świętami, a nie wszystkie chciało nam się pakować z powrotem, więc tylko niektórzy zostali tego wieczoru obdarowani.
Jako święty Mikołaj zrobiła furorę zaskakującym choć nieco nietypowym strojem moja Mama.
Uważam, że miała doskonały pomysł.
Te prezenty, które zamiast świątecznych opakowań mają zwykłe foliowe są pewnie ode mnie. Niestety sztuka pakowania prezentów nie jest moją mocną stroną. Chociaż co roku obiecuję sobie, że się poprawię i czasem mi się nawet udaje. Mimo tych drobnych braków wszyscy byli zadowoleni z prezentów.
Na koniec zapragnęliśmy kawy i deseru, czyli ciasta, które również upiekła Córcia.
To było brownie na bazie słodkich ziemniaków z mąką migdałową i kakao, bez jajka, mogłam więc zjeść bez problemu, zachowując dietę. Byłam już jednak tak najedzona, że dałam radę pokonać tylko kawałeczek, a resztę oddałam Mikaelowi.
Ciasto, podobnie jak cała reszta jedzenia, było pyszne.
Dekoracje także nam się bardzo podobały.
Kłótnie i swary jakoś udało nam się zostawić za drzwiami, więc cała Wigilia upłynęła nam w miłej atmosferze.
Każdy z gości dostał jeszcze do domu paczuszkę z jedzeniem, w tym z bardzo udanym bigosem roboty mojej Córki, którego na miejscu już nie daliśmy rady zjeść.
W pierwszy dzień świąt pojechaliśmy w odwiedziny do mojej Mamy, gdzie oprócz świątecznego gulaszu trochę pomogłam mamie nastawić radio na nową ulubioną stację, czyli radio classic i pomogłam coś poustawiać w komputerze.
Z kolei dziś od rana pogoda już od rana pozwoliła nam skorzystać z długiego spaceru, na który wybraliśmy się przed śniadaniem.
Dzień powoli dobiega końca, obejrzeliśmy po jednym filmie, a ja właśnie porządkuję zdjęcia, którymi jeszcze chcę się z Wami na koniec dnia podzielić.
Nie wygląda to wprawdzie na pogodę świąteczną w środku zimy, ale my nie narzekaliśmy.
Let’s enjoy.
Na koniec dotarliśmy do placu zabaw, głównie pewnie przeznaczonym dla dzieci, ale … nie mogliśmy się oprzeć, żeby nie poruszać się chociaż troszkę.
Na tym sprzęcie wyjątkowo trudno się było utrzymać w jednej linii.
Pomyśleć, że dzieciakom przychodzi to tak łatwo.
Na podnoszenie ciężaru całego ciała bez rozgrzewki Mikaelowi też szybko przeszła ochota.
Po godzinnym spacerze wróciliśmy do domu na świąteczne śniadanie. Nie żałowaliśmy sobie pysznych rzeczy.
Po tak obfitych posiłkach do wieczora nie dało się zjeść już nic więcej. Dopiero za chwilę biorę się za szykowanie obiadokolacji.
Kicia rozkoszuje się urlopem, dobrze jej tu z nami w tym mieszkanku, jest spokojna, stan ogonka po lekach też się poprawił.
Niestety czeka mnie przed nowym rokiem jeszcze trochę pracy, toteż wszystkich Was ściskam świątecznie i przekazuję Znak Pokoju.
U nas pogoda niestety nie sprzyjala, wiec kiedy nie bylam w gosciach i nie jadlam, to spalam. Nie cierpie takich dni.
Przez większość dni przed świętami lało i padało na przemian, nie dało się więc porządnie pospacerować. Na szczęście od wczoraj się rozpogodziło i staramy się z tego korzystać ile się da. Takich deszczowo zapłakanych też nie bardzo lubię.
Miło mi było na troszkę tu u Was zagościć. Znak Pokoju przyjęty. Ja swój przekazuję również i Wam.
Dziękuję za odwiedziny Errato, takich miłych gości zawsze miło powitać 🙂
Widzę ,że święta spędziłaś rodzinnie i wypoczynkowo, tak czasami trzeba od czasu do czasu 🙂
Ano udało się zupełnie wypocząć od pracy, za to od dziś ostro się wzięłam do roboty, bo praca nie poczeka. 🙂 Pozdrowienia!
Zupełnie inne jedzenie niż u mnie, no dobra, sałatka jarzynowa się zgadza 🙂
Jak widać w każdym domu są zupełnie inaczej nakryte stoły. Sałatka musi być, ale tego roku nie było ryby po grecku, choć była chyba przez wszystkie ostatnie lata. 🙂
A co to jest ten "Let's enjoy"? :))
A taka sobie trawestacja dwóch słówek z języka, który znam tylko trochę :))
Jakże cieszy, że młode pokolenie potrafi gotować i tak elegancko przystroić stół, choć mnie wielkiej tradycjonalistce brakowało białego obrusu. Choineczka urokliwa, a ta szynka z twarogiem i orzechami, rozbudziła moją ciekawość. Pozdrowienia dla wszystkich uczestników wigilijnej biesiady. Pozdrawiam.
Też jestem dumna i cieszę się, że Córka tak sobie świetnie radzi w kuchni. Białego obrusu chyba nawet nie ma – jest raczej nowoczesna, a mnie i nam nic nie brakowało :).
Pozdrowienia również dla Ciebie!
To naturalny warkocz Twojej mamy??!!
Fajne to pół-kółko, na którym się gibałaś. Pierwszy raz takie widzę 🙂
Ja spędziłam święta w łóżku z gorączką, wściekła jak osa na to, że wszystkie spotkania i inne plany musiałam odwołać do następnego przyjazdu do Polski.
Owszem, to naturalne włosy, które moja mama zapuszcza od czasu operacji ręki, kiedy nie mogła sobie sama już obcinać włosów (a fryzjerów nie dopuszcza).
Nas oboje też przed świętami próbował powalić jakiś wirus czy bakteria, ale się nie udało. Moja Córka była chora, ale jakoś udało jej się na tyle zebrać, że przygotowała dla nas sama ten piękny wieczór.
Jest super, a najfajniejsze, że już po, bo jeszcze jeden dzień i umarłabym z przejedzenia. Najpierw krzyczą – "Nie ruszaj, to na Święta" a potem przez 3 dni zmuszają do jedzenia:-) Buźka:-0
Pieprzu, na szczęście jestem na diecie, więc jadam zupełnie inaczej, niż to zwykle w święta. Ma to w sobie coś z magii, bo najadam się, a na pewno nie tyję, a może i nawet już trochę chudnę.
Mnie nikt do jedzenia nie zmuszał, a Córka zrobiła akurat tyle, ile trzeba. 🙂
Przytulnie i miło i o to chodzi. A widzisz,fajne opakowania na przyszły rok, kupiłam dzisiaj za centy w stacjonarnym sklepie https://sostrenegrene.com/
Może w Twojej okolicy też jest ich sklep – sieciówka. I z głowy 🙂
Tak właśnie miało być i było. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę miała szansę cokolwiek przewidzieć i faktycznie opakowania oraz prezenty kupię znacznie wcześniej i nie będę potem musiała patrzeć na te moje siatki. W ub. roku kupiłam papier świąteczny i prezenty wyglądały o wiele ładniej. W tym wszystko było trochę na wariata. 🙂
Dzięki, polubiłam stronę, popatrzę co ciekawego mają, w każdym razie bardzo stylowe i ładne te rzeczy 🙂
Mikołaj zaiste super, Mama może zarobić majątek jako Gwiazdorka reklamy Pepsi Coli…
/musimy poważnie pogadać o interesach, bo mam pewna koncepcję na przyszły rok/…
trochę się pogubiłem w temacie "kto, co, gdzie, u kogo", więc wybacz mi, jeśli zrobię z siebie idiotę pytaniem, czy Mozart z Ferencem spotkały się, a jeśli tak, to co z tego wynikło?…
p.jzns :)…
Mama faktycznie mogłaby zrobić karierę, gdyby tylko chciała. 🙂Zdzwońmy się i spiszmy po świętach a propos tych koncepcji na przyszły rok, OK? Telefony mi poginęły, bo telefon był w serwisie, więc jakby co pisz na maila i przypomnij swój numer.Była już kiedyś próba spotkania obu kotów, ale Mozart nie nadaje się do współżycia z innym kotem, tak fukała i siedziała w kącie cały dzień bez jedzenia, picia i ani razu nie poszła do kuwety, że tym razem woleliśmy ją zostawić w domu. Nieszczęściem mój w tym wypadku nie najmilszy, nie zostawił jej wyjścia z pokojów w których siedziała. Przesiedziała więc… Czytaj więcej »
Kolacja wigilijna pierwsza klasa, a na placu zabaw sama bym chętnie się pobawiła 🙂
Och, miły świąteczny czas za nami, fajnie jednak zatrzymać się choć na chwilę i przedłużyć ten czas wspomnieniami. Tu gdzie mieszkam, świętuje się dwa razy. Więc w tym roku pozwoliliśmy sobie na nieco dłuższy zimowy pobyt w Polsce i udało się odbyć dwa razy święta Bożego Narodzenia i dwa Nowe Roki 🙂 🙂 🙂 wszystkiego dobrego na nadchodzący czas!