Blog

Tak to ja lubię jeździć

9 stycznia 2018
Tym razem podróż zaplanowałam na poniedziałek.
W poniedziałek rano po zdrowym śniadaniu i spakowaniu reszty rzeczy, podjechałam jeszcze po zakupy do leclerca, żeby nie musieć zaczynać dnia po powrocie do domu od pójścia do sklepu. 
Po podróży wolę się wyspać i mieć czas i energię na rozpakowanie, doprowadzenie domu do stanu porządku, który lubię i na pranie.
Wyruszyłam więc punktualnie o 12 w południe. Pogoda sprzyjała, nie padało, a ja od razu wyjechałam na autostradę.
Zatankowałam dzień wcześniej, toteż kolejne tankowanie miałam dopiero pod niemiecką granicą.
Na stacji Orlen prawie od razu, czyli po ujechaniu około 150 km kupiłam sobie też dużą kawę, miała mi wystarczyć prawie do granicy.
A tu kilka pocztówek z podróży:
Przystanek ok. 100 kilometrów przed granicą. 

Musiałam się zatrzymać na pewnym postoju, ponieważ poczułam głód. Tam też zjadłam obiad. Dobrze, że przygotowałam go sobie dzień wcześniej i miałam zapakowany w pudełeczkach. Inaczej zawsze mi to jedzenie w drodze nie bardzo służy.

Tutaj druga porcja surówki. Kotletów zostało jeszcze dla Mojego i na drugi dzień na obiad.
Tankowanie na przedostatniej stacji przed granicą – niemal do pełna. Jeszcze nigdy aż tyle litrów nie zatankowałam w tym samochodzie. Musiałam jechać niemalże na oparach. Faktycznie jechałam szybko i auto paliło jak smok. Ale dzięki temu przy granicy byłam kwadrans po 16-tej. 
W tym tankowanie i picie kawy! Czyli Polskę z Warszawy do Słubic (połówkę, czyli 500 km) przejechałam w 4 godziny.
Samochód palił jak smok, nic dziwnego przy takim tempie i w zimowej aurze, kiedy dodatkowo trzeba dogrzać wnętrze i szyby.

Potem zaczęło się ściemniać i przede mną była trudniejsza część podróży.

Tutaj widać, że właśnie przed chwilą wjechałam do Niemiec.
Z boku podziwiałam jadąc wolniej oszałamiający horyzont z przepięknie zachodzącym słońcem…

Około 190 km do końca przede mną wyrósł nagle gigantyczny korek.
Na szczęście oprócz nawigacji miałam ze sobą smartfona i google maps pozwoliły mi objechać ten koszmar i zaoszczędzić około dwóch godzin stania.
Nic dziwnego, że kolejne 500 km jechałam nieco dłużej. Pod dom zajechałam o 20.35.
Zatrzymałam się tylko raz, kiedy telefon z nawigacją wpadł mi pod fotel.
Krótsza podróż oznacza mimo wszystko mniejsze zmęczenie. 8 godzin to znacznie lepiej, niż 10 godzin.
Po wniesieniu wszystkich rzeczy Mikael wypuścił nareszcie Kicię. Co to była za radość. Najpierw obleciała wszystkie moje bagaże, potem zaczęła obwąchiwać wszystko, ocierać się o mnie. Ogólnie nie wiedziała, co robić ze szczęścia. Wzięłam i ukochałam ją mocno. Potem rozpakowałam część rzeczy. Odpoczywaliśmy na kanapie, kiedy mogła wreszcie położyć się koło nas, a częściowo na mnie.
Wreszcie położyłam się spać. A Mozart tylko na to czekała, od razu zaczęła mnie urabiać łapkami, chwilę potem ułożyła się na mem łonie, jak to ma w zwyczaju. Nic dziwnego, nie widziałyśmy się ponad tydzień i długo mnie nie było w domu.


Rano próbowała najpierw mnie obudzić o 6:45 rano, kiedy do pracy wychodził Mikael, ale nie dałam się. Musiałam odespać podróż. Przed 10 dałam się obudzić. 
Ale to też się tak od razu nie odbyło, tylko etapami. 
Najpierw lekkie drapanko.

Potem mizianko.
  
A potem już miała dość. 
Umyła się.

I poszła załatwiać swoje ważne kocie sprawy.

Dzień spędziłam na powrocie do tutejszej rzeczywistości i pracy.
A teraz mała leży koło mnie – najpierw na biurku.

A teraz w koszyczku:

I tak oto dobrnęłam do końca podróży i dzisiejszego dnia. Życzę Wam więc na dziś już dobranoc. I ja też za moment kładę się do łóżka.

Subscribe
Powiadom o
guest
19 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Maria P.

Kiedys to sie po Niemczech jezdzilo luksusowo i bez korkow, ale odkad staly sie panstwem tranzytowym ze wschodu na zachod, to tylko wypadki i korki. Za to kiedys w Polsce czlowiek sie tlukl po drogach z ciezarowkami, ktore trudno bylo wyprzedzic, a dzisiaj mamy piekne autostrady. Cos za cos.

Anna Maria P.

Ale mimo wszystko lepiej sie jezdzi autostradami niz niegdysiejszymi szosami z poszerzonym poboczem, gdzie czasem w ogole nie bylo szansy wyprzedzic ciezarowki. No i jezdzilo sie przez miasta, bo nie bylo obwodnic, np. przez Poznan w godzinach szczytu. Podroz trwala 13-15 godzin, a wczesniej jeszcze dluzej, kiedy byly kontrole graniczne.

Anna

Ja też mnóstwo jeżdżę, więc Cię rozumiem – kiedyś po przejechaniu 600 km w ciągu dnia i normalnej pracy wszystko szło dalej, teraz coraz częściej czuję zmęczenie…ech…

Krystyna Bożenna Borawska

Jaki stęskniony kotek, aż miło popatrzeć, a mówi się ,że koty nie potrafią kochac ludzi 🙂

Hexe

My nie korzystamy ze stacji przy granicy niemieckiej. Wszyscy tam tankują. (ta przedostatnia też nie jest lepsza). Paliwo jest takiej jakości, że samochód wyraźnie (nawet dla pasażera) gorzej ciągnie. Kawy mam zapas ze sobą z domu. Z Polski zabieram w termosie, ze Szwajcarii kupną, bo mam dostęp do fajnej, niesłodzonej białym cukrem, po której nie mam zgagi, więc czasem robię zapas, żeby na powrót też było. Jest wygodniejsza od termosa – nie rozleje na pewno. Jest też wersja dla mojego męża – bez laktozy. Szwajcaria dba o każdy brzuch 🙂 Mam inny schemat podróży. Rozpakowuję się w dniu, w którym… Czytaj więcej »

Iwona A.

Podziwiam Cie za te dlugie jazdy. Ja tylko raz wybralam sie w tak dluga podroz samodzielnie i to bylo 950 kilometrow w jedna strone. Zrobilam to w dwanascie godzin, ale musialam sie zatrzmywac co dwie godziny.

marigold

Bardzo lubie prowadzic samochod, tyle ze nie mam juz sily na dlugie, dalekie jazdy, jezdze tylko na krotkie trasy takie do pol godziny, ale w przeszlosci duzo jezdzilam i to lubilam, tez zawsze w podroz wolalam miec wlasne jedzenie i picie.
Kicia cudna, widac na zdjeciach jej radosc.

Sikoreczka (Titmouse_Family)

Iwonko podziwiam Ciebie w tej jeżdzie. Chociaż ze mną w zeszłym roku nie lepiej, ale po Polsce śmigam a do do Krakowa a to do Zakopanego, Kłodzko itd. A kiedyś nie dało się mnie do jazdy samochodem namówić i siłą mnie ciągnęli.

Ściskam serdecznie i wypoczynku życzę.

Iwona Zmyslona

Oby w nowym roku jazd było jak najmniej, a pobytu w domu jak najwięcej. Jeżeli jednak będziesz musiała jeździć, to niechaj każda wyprawa szczęśliwie się zakończony.Uściski dla Ciebie i dwóch M.

Annette ;-)

Kocia radość bezcenna 🙂 Podziwiam Cię za to samotne pokonywanie długich dystansów.

19
0
Would love your thoughts, please comment.x