Bywałam w wielu miastach, gdzie jednym z lajtmotivów była woda. Sama mieszkam nad morzem. Ale kanały Amsterdamu to osobna forma życia. Bez nich to miasto nie miałoby krążenia, nie oddychałoby.
Drugiego dnia po targach mieliśmy oczywiście też potrzeby kulinarne, szukaliśmy tym razem steak-baru.
Na tym zdjęciu próbuję otworzyć oczy patrząc pod słonce. Nie udało się.
Na początek zjedliśmy pyszne steki.
Do tego doskonałe czerwone wytrawne wino. Nie można tego zostawić ot tak bez komentarza.
Restauracja nazywa się Castell: BAR-beque Restaurant (adres: Lijnbaansgracht-254 252, 1017 RK Amsterdam, jakby co).
Po najedzeniu się można było wybrać się na spacer po centralnych uliczkach miasta.
Wkrótce dotarliśmy na miejsce:
Usiedliśmy przy stolikach na zewnątrz. Mieliśmy więc dobry widok na uliczkę i na kanał.
Dalej było tylko lepiej.
Okazuje się, że to nie był koniec wieczoru.
Rzut oka na uliczkę po jednej i po drugiej stronie.
I już zmierzamy dalej, czyli zobaczyć dzielnicę, gdzie można było nabyć różne ciekawe specjały.
Tutaj jak widać na obrazku, grzyby. |
Ta dzielnica oferuje przeróżne używki.
Jednak na górze w większości widać dość zapuszczone mieszkania.
Przed nami wesoła grupka głównie dziewczyn. Wszyscy w bardzo dobrych humorach. Na końcu uliczzki wychodzimy na taki budynek. Na dole sprzedają kolejne specjały, w tym pieczone.
Naprzeciwko Dworzec Główny, jeśli dobrze zrozumiałam opisy.
Idziemy dalej, a przed nami pływają kanałami stateczki wycieczkowe. A gdzieniegdzie kaczki.
Tutaj zatrzymaliśmy się na dworcu wodnym gdzie można było wykupić ostatnią tego dnia wycieczkę o godz. 22.00.
Sprzedają je w sklepie z pamiątkami.
Nie wiem, jakim cudem wyszłam bez pamiątki. Chyba nie zabrałam ze sobą karty.
Za to kupiliśmy bilety dla całej ósemki. Szef zaszalał.
Niebo żegnało nas wieczornymi rozbłyskami z dysz samolotów. A na wodzie już czekała nasza łódź.
Mimo godziny na dworze było jeszcze całkiem jasno, kiedy ruszaliśmy.
Po zajęciu miejsc dostaliśmy słuchawki. O Amsterdamie można było też posłuchać w swoim języku. Polski kanał miał numer 13.
Wyruszyliśmy z portu słuchając wesołych głosów zapowiadających naszą wycieczkę.
I tu nastąpi seria cudownych zdjęć z całego rejsu. Urocze domy nad kanałem.
Większość z nich nie jest zbyt szeroka, ponieważ opłata podatku była naliczana od szerokości fasady. Dlatego niektórzy mieszczanie rozbudowywali swoje domu w głąb działki.
Jak widzicie na zdjęciach we wszystkich domach umieszczono wspaniałe wielkie okna. A tych mieszkaniach jest naprawdę jasno.
Wszystkie kanały, przez które przepływaliśmy były oświetlone takimi obramowaniami z żarówek.
Typowa niemal w całości przeszklona fasada amsterdamskiej posiadłości.
Urocze te domy!
Poniżej budowla sakralna, niestety nie jestem pewna, jaki to kościół.
Przejazd po kanałach to była uczta dla oczu i serca. Często wychodziłam na pokład, nie wszystkiego wysłuchałam. Bo doświadczanie tych widoków było dla mnie o wiele ważniejsze. Zagłębianie się pod most…
c.d.
i wynurzanie się.
Pięknie, po prostu pięknie jest!
Zachwycające spojrzenie za siebie.
I kolejne typowo amsterdamskie fasady. Takie jak ten dom z okiennicami.
Dodatkowy bonus – widok mostów od spodu.
Co jeszcze?
Ano nagle wypłynęliśmy na szerokie wody rzeki Amstel. I tu się zaczęły widoki!
Jeśli jeszcze raz będę w Amsterdamie, może zlokalizuję najpierw wszystkie zabytki. Tym razem będzie tylko o tych, które mnie najbardziej zainteresowały.
Powyżej widzicie Science Centrum Nemo, czyli Centrum Naukowe Nemo. ciekawym obiektem jest ta łódź.
Poniżej tzw. zegar głupiego Jasia, bo pokazuje godziny jak chce.
Tu poniżej widzimy łodzie mieszkalne. Do pewnego czasu można było sobie taką łódź kupić i dostać zezwolenie na jej zakotwiczenie na którymś z kanałów miasta. Ale teraz od dłuższego czasu już nie wydaje się zezwoleń na zasiedlanie. Można tylko kupić już używaną łódź. A te są w cenie mieszkań w domach.
W tle Opera.
A poniżej jedno z najbardziej znanych miejsc w Amsterdamie: Magere Brug.
Niedługo później rozładował mi się telefon, a aparatu na tę wycieczkę ze sobą nie zabrałam. Myślę zresztą, że wystarczy wrażeń jak na trzy dni, nawet jeśli wziąć pod uwagę, że podróżowaliśmy praktycznie tylko wieczorami. Amsterdam zapamiętam bardzo dobrze i mam nadzieję, że jeszcze do niego wrócę.
Bardzo lubie wycieczki statkami turystycznymi, jakos ciagnie mnie do wody. Chociaz niektore ceny zwalaja lekko z nog, ale co tam, raz sie zyje i nie mozna sobie wszystkiego odmawiac. Wycieczka niezwykle interesujaca. 🙂
Nawet gdybym miała pojechać na taką wycieczkę z własnej kasy, to też bym skorzystała. Bo takich przeżyć naprawdę nie ma, kiedy ogląda się kanały z lądu!
Piekne te kamienice wzdluz kanalow. Bardzo lubie mieszkania z ogromnymi oknami, wszystko jedno czy jest to widok na wode czy zielen.
Amsterdam to takie miasto na wodzie dzieki tym kanalom, a noca ma wyjatkowy urok.
Piekna wycieczka, masz duzo wrazen, a najlepsza pamiatka to te zdjecia.
Zachwycałam się każdą z nich osobna i całością wrażeń. Zapamiętam tę część wyjazdu na pewno na bardzo długo! 🙂
W bardzo atrakcyjny sposób pokazałaś miasto wieczorową porą. Te dodatkowe atrakcje przy okazji służbowych wyjazdów, to w wspaniały prezent. Pozdrawiam.
Też tak to odbieram, a że prezentów w ostatnim czasie nie miałam zbyt wielu, to te niespodziewane cieszą tym bardziej. 🙂
Nie wiem czemu pisane w ostatnich dniach komentarze się nie zamieszczają. Dlatego piszę ponownie: W bardzo atrakcyjny sposób pokazałaś miasto nocą. Takie wycieczki w czasie wyjazdów służbowych, to dodatkowy prezent. Pozdrawiam.
Przykro mi, że Twoje komentarze się nie zamieszczały, chociaż tutaj widzę oba.
Cieszę się natomiast, że spodobał Ci się Amsterdam od strony wody i kanałów. Pozdrowienia
WItaj Iwono! Zdjęcia zachęcają do zobaczenia tych miejsc "na żywo",bardzo tam ładnie,nie byłam w Amsterdamie.
Trochę wiem o samym życiu w tym mieście,bo mieszkają tam dzieci mojej koleżanki:)
No i TY,jak zwykle,świetnie wyglądasz! pozdrawiam serdecznie
Witaj Ewo, dziękuję za komplement, moje zdjęcia to dowód, że nie skopiowałam fotek gdzieś z netu, hihi :))).
Miasto jest niezwykle ciekawe. Jeśli ktoś pracuje i żyje w Amsterdamie, zna go na pewno od jeszcze innej strony, niż my-turyści. Wyobrażam sobie, że mogłabym tam żyć, ale niestety dopiero ze znajomością języka. 🙂
Piękna wycieczka – aż się zaczęłam zastanawiać, czy jednak nie pojechać do NL w czasie urlopu.
No to masz się nad czym zastanawiać! 🙂
Miasto widziane z kanału przepiękne. I te okna 😀
Z wody widać zupełnie inną perspektywę, dlatego tak bardzo chciałam Wam pokazać tę stronę Amsterdamu. 🙂 A okna są niesamowite!
Woow!! Miasto coraz to bardziej mnie zachwyca. Cudowności. Widok od strony wody – magia! Iwonko czekam na kolejne relacje 🙂 zdjęcia.
Witaj Sikoreczko. Cieszę się, że zdołałam Cię zachwycić.
Nie wiem, czy pokażę jeszcze migawki z ostatniego dnia w Amsterdamie, ale te ujęcia chciałam Wam pokazać koniecznie. 🙂
Bardzo lubię takie zwiedzanie miasta właśnie tym "wodnym" sposobem. Niestety Warszawa stoi tyłem do rzeki, w przeciwieństwie do Amsterdamu, Berlina czy też Wenecji. Moja M. była kiedyś na jakimś chyba 3- miesięcznym stypendium w Amsterdamie i twierdzi, że za tymi pięknymi architektonicznie fasadami kryją się kiepskie pod względem użytkowym wnętrza, a jak ci potrzebne mieszkanie na wynajem np. na rok lub dłużej to od razu masz strup na głowie od wyszukiwania, oglądania i przerażenia, że nic nie ma. A ceny zawsze powalające.I gdy tam była trafiła również na paradę miłości co jakoś jej nie zachwyciło.Poza tym wszystko było strasznie drogie… Czytaj więcej »
Od fasad, czyli od zewnątrz Amsterdam jest perełką i nie zmienię zdania. Drożyzna też mi się od razu rzuciła w oczy. Jasne, że każde miejsce przy bliższym przyjrzeniu może stracić, jak z tymi mieszkaniami. Domyślam się, że może być tam trudno zdobyć dobre mieszkanie. Ostatnio natomiast moi znajomi kupili dom w Polsce po amerykańskiej rodzinie. Oni też musieli całość domyć do żywego. Nie mówiąc co brudzie w ścianach, na wannie itd. 🙂
Żeby się nie krzywić, ostentacyjnie zawsze przykładam rękę do czoła robiąc daszek. Albo patrzę gdzieś zupełnie na bok, a zdjęcie wychodzi fajnie, sytuacyjnie. Był polski? Jestem w szoku. W Szwajcarii w muzeach mają wiele języków do słuchania w muzeach, ale nigdy naszego. Nawet w polskim zamku (stoi w Rapperswil), którego co prawda od środka nie zwiedziłam, ale znajome, które były w tamtejszym muzeum, potwierdziły, że polskiego nie ma. Łódź wydaje się jakby zrobiona z plastiku… Podobny efekt daje statek "Pirat" w Sopocie. We Francji nadal można mieszkać w barkach. Zastanawiałam się jakie to musi być życie. W zasadzie takie na… Czytaj więcej »
Nie pomyślałam o daszku, ani o spojrzeniu w bok, dzięki za wskazówkę na przyszłość :).
Polski może nie jest aż tak popularny gdzie indziej, ale tam jest para Polaków od lat tam mieszkających, słyszałam niedawno wywiad z nimi, zachęcają do zwiedzania Amsterdamu też w polskich radiostacjach i może to dzięki nim.
Być może ta łódź jest z plastiku, raczej nie pływa po morzach i oceanach. Nie udało mi się doczytać o jej pochodzeniu i losach.
W Amsterdamie też dalej możesz mieszkać na barkach, tyle że już nie wydają zezwoleń na nowe. A stare są w cenie mieszkań.
Też pomyślałam o reumatyzmie :)))!
Zdjecia fajne, tyle napstrykalas! Musze jeszcze raz spokojnie obejrzec 🙂 Dziekuje za wycieczke!
Zawsze dużo pstrykam, kiedy mam takie piękne i ciekawe motywy, a tu miałam aż nadto, gdyby nie to, że mi się bateria wyczerpała, zdjęć byłoby jeszcze więcej. Ale i tak jest na co popatrzeć! 🙂
Też mnie swego czasu zachwycił Amsterdam. Ten kościół to chyba św. Mikołaja, ale mogłam coś pokręcić 😇
Tak, Kościół jest Św. Mikołaja, chyba nie zdążyłam dopisać w poście :).
Widoki przecudne, ale najbardziej podobał mi się ten galeon. No i sklep z bizonami.
Galeon był piękny, chociaż byliśmy tam prawie nocą i już nie za wiele było widać. Sklep z bizonami, ładna nazwa, dzięki 🙂
To nie nazwa, to branża. Przecież jest na zdjęciu – Tatanka. Nie oglądałaś "Tańczącego z wilkami"?
Tylko gdzie oni te bizony pochowali. Pewnie na zapleczu.
Oczywiście, że tatanka to bizon, pamiętam dobrze. Dziwię się, jak mogłam nie zrozumieć od razu właściwie Twojego komentarza! Na pewno bizony są gdzieś z tyłu, tam są duże dziedzińce!
Swietne zdjęcia Iw 🙂 lubię Amsterdam
Dziękuję Margarithes, ja byłam w Amsterdamie pierwszy raz i mam nadzieję – nie ostatni :))
kojarzę ten coffeeshop, asortyment z grubsza taki, jak w innych, ale jeśli chodzi o sam klimat wewnątrz lokalu, to znajdywałem fajniejsze /kwestia gustu rzecz jasna/…
z tymi kanałami to przy pierwszej mojej wizycie w Amstku zastanawialiśmy się kiedyś zbiorowo /w coffeeshopie właśnie/, jak wygląda temat reumatyzmu u mieszkańców, ale jakoś potem sprawa uschła, nikt nie podejmował wnikliwszych badań…
p.jzns :)…
Myślę, że większość coffeeshopów jest podobna, my weszliśmy popatrzeć do dwóch. Obsługa fachowa miła, pomocna, do wszystkiego mają cenniki wypisane, żeby łatwiej się było odnaleźć cudzoziemcom.
Myślę, że ci co mają reumatyzm nic o tym nie mówią, żeby lepiej sprzedać barkę po kilku latach takiego na wpół cygańskiego życia :))
I znowu to wrażenie, że już to widziałam wcześniej, że towarzyszyłam Ci w tej wyprawie… I nie jest to Déjà vu! 🙂
Mówiłam Ci, że miałaś wiadomości live! 🙂
Tutaj jest tylko jeszcze więcej zdjęć.
No przecież wiem!
Właściwie powinnam Ci przestać wysyłać ciągle te zdjęcia, bo pod każdym wpisem będziesz mi pisać (słusznie zresztą), tak, tak, wiem, :)))
Bardzo ciekawy wpis, piękne zdjęcia. Nie byłam w Amsterdamie, więc z tym większą ciekawością poczytałam i obejrzałam. Dzięki!
Bardzo mi miło, że Ci się spodobała wycieczka po Amsterdamie! 🙂