Blog

Okazje, daty, imieniny, urodziny czyli celebrowanie rzeczywistości

25 maja 2017
Imieniny, urodziny, ważne daty i okazje. Ostatnio rozmyślam nad moim stosunkiem do nich i stwierdzam, że nie jest on typowy. To znaczy to wszystko może i ma dla mnie znaczenie, ale chyba za bardzo nie umiem świętować czyli obchodzić moich okazji.
23 maja obchodzę imieniny. 17 sierpnia mam urodziny. I tego roku ci, na których zawsze mogłam liczyć, składają mi serdeczne i często bardzo osobiste życzenia. Ci, czyli najbliższa rodzina: mama, córka i kilkoro najbliższych przyjaciół.
W sumie sama tym razem zapomniałabym o moich imieninach, gdyby nie życzenia od mamy otrzymane SMSem tuż po 7 rano.
Mój chłop pochodzi z kraju, gdzie obchodzi się urodziny, więc dla niego nasze imieniny to niezrozumiała rzecz, dziwna data, jeszcze jedna do obowiązkowych prezentów. A on woli czasem kupić czy zrobić coś z zaskoczenia.

Tym razem poinformowany o tym fakcie (imieniny) rano w łóżku stwierdził, że w takim razie dobrze się składa, bo mi zostały jeszcze powitalne róże z piątku. Praktyczny z niego chłop, nieprawdaż? 🙂

No ale jak ktoś sam obrabia cały ogródek, na którym ja potem sobie tylko z kawą siaduję i podziwiam, to go o te kwiaty naprawdę molestować nie będę, bo mi ich nawet szkoda, tych ciętych.
To już wolę, żeby mszyce z krzewów róż na ogrodzie wyplenił, co też wczoraj już prawie zrobił, dziś musi tylko poprawić tę mszycową hekatombę kolejną dawką roztworu z szarego mydła.
Ostatnie imieniny obchodziłam robiąc imprezę… no właśnie. Nie pamiętam. Nawet urodziny chyba świętowałam ostatnio dwa lata a może rok temu. 
Za to miesiące i lata mijają tak szybko, jakby wskazówki na cyferblacie kręciły się w przyspieszonym tempie, niczym na zegarze pulpitu sterowniczego w „Wehikule czasu” czy „Powrocie do przyszłości”.
Punktami zwrotnymi w moim życiu od dawna nie były i nie są imieniny, czy urodziny. Są to raczej ważne wydarzenia, jak kupno nowego miejsca do życia czy sprzedaż poprzedniego, pojawienie się nowego członka rodziny (pies, kot) czy jego odejście, albo przeprowadzka.
Poza tym ukończenie etapów edukacji, zdanie egzaminów państwowych, egzaminu na pilota wycieczek zagranicznych. Czy wywalczenie sobie uprawnień w innej dziedzinie. 
Początek związku.
Zakończeń czy dat śmierci bliskich czy podziwianych wolę nie pamiętać. 
Bo na co mi to obciążenie, dość złego widzę na co dzień i niestety ciągle nie obojętnieję. Ciągle przygnębiają mnie niepotrzebne ofiary zamachowców czy katastrof.
Wracając do osiągnięć, ważnych dat, jak na przykład ślubów czy urodzin, widzę wśród znajomych, że ludzie takie okazje zwykle zapisują w kalendarzach i świętują. I to jak świętują!
A ja zawsze jakoś tak skromnie, spokojnie, bez rozmachu.
Czasem z gośćmi, a czasem tylko z jedną najbliższą osobą. I specjalnie nie czuję, jakby mi czegoś brakowało…
Chociaż z drugiej strony moje okazje przelatują jakoś tak między palcami, bez szczególnego świętowania, podkreślania, chwalenia się. Kupiłam dom? A co tam, inni też kupują. Wyremontowałam całą instalację wod-kan? No i co z tego. Założyłam nowy piec? Inni by z tej okazji urządzili piecyk-party, a ja nic. Sama sobie zapaliłam, sama posprzątałam. A potem sprzedałam i wyprowadziłam się? Nie ma o czym mówić, inni świętują śluby, komunie, cudowne ozdrowienia, cóż nadzwyczajnego w sprzedaży domu…
Jedyną okazją, którą staramy się świętować we dwoje, jest początek naszego związku, który liczymy od daty naszej pierwszej randki. Ale powoli widzę, że i tak już tylko ja zaczynam tę datę pamiętać.
Może nawet ja sama pewnie za jakiś czas zapomnę…
Bo to przecież nie była wielka impreza, z dziesiątkami gości i drogą zastawą oraz dziurą budżetową, sięgającą długu na kilka lat, jak u niektórych. Ale za to Ci inni mają uroczyste suknie i garnitury, pamiątkowe zdjęcia od zawodowego fotografa, czasem nawet świetny film. I jest do czego wracać pamięcią, chociaż czasem bywa, że po dwóch latach jest rozwód z hukiem, a dziura budżetowa do załatania pozostaje.
A u nas była niezapomniana randka na Nowym Mieście. 🙂 Szczegóły zostawię dla siebie.
W każdym przy tym wszystkim ja z moimi paroma tysiącami zdjęć, upamiętniających po prostu różne codzienne chwile mniej lub bardziej ważne dla mnie, nie wychodzę na tym tle zbyt efektownie.
Prezenty też sobie kupuję raczej niezależnie od tych okazji. Na przykład nowy rower sprawiłam sobie, kiedy do tego dorosłam i trafiłam tu na fajne wyprzedaże na początku marca tego roku.
Czasem myślę, że to pewnie niedobrze. Bo nie będę miała takich wspomnień, jak inni. I zdecydowanie zbyt mało mam spotkań z przyjaciółmi z tych okazji.
I tego mi naprawdę teraz chwilami brakuje.
Spotkań, rozmów, wymiany poglądów, popatrzenia, jak się ludzie zmieniają, rozwijają.
Ale czasem tak się zapędzę w moich obowiązkach, że po prostu nie daję rady zorganizować imprezy dla przyjaciół. A tym razem teraz tu na obczyźnie. Owszem, zaprosiłam rodziców M. na moje urodziny w ubiegłym i poprzednim roku. Było bardzo miło i sympatycznie, ale już to wspomnienie niemal zanikło.
Bo to nie to samo, co z moimi znanymi mi od lat ludźmi, rodziną, przyjaciółmi.
Dojrzewam do tego, że chciałabym częściej obchodzić swoje imprezy, zapraszać przyjaciół, cieszyć się z nimi z osiągnięcia kolejnego etapu, podobnie jak oni chcą towarzyszyć mi i wypić ze mną coś pysznego, choć niekoniecznie szampana, czyli być i celebrować razem ze mną te osobiste chwile symbolicznego zamknięcia czy otwarcia.
Widzę, że mi tego celebrowania brakuje już od dawna. I chcę to jakoś nadrobić, zaprosić gości, zorganizować szaloną imprezę albo chociaż spotkanie w knajpce czy na łonie natury w gronie najbliższych mi ludzi.
Bo jednak warto pewne zwycięstwa świętować, pewne rocznice obchodzić. Żeby mieć chwilę refleksji, że czegoś się jednak dokonało, coś ważnego udało się zrobić.
Ale póki co w moim życiu przeważnie dzieje się zawsze coś priorytetowego, co mnie całkowicie pochłania i nie pozwala skupić się na zorganizowaniu efektownego garden czy nie ale w każdym razie jakiegoś party.
Bo ja najwyżej czasem kupię jakieś wino, które potem stoi parę miesięcy, nie mogąc się doczekać wypicia „z okazji”, aż wreszcie zapominam, co to właściwie była za okazja, aż wreszcie któregoś wieczoru wypijamy je ot tak do kolacji.
I jak tak dalej pójdzie, to już tak bez tego celebrowania dociągnę do setki, stwierdzając co roku, że nie było dość powodów do świętowania, bo wszystko jakoś tak szybko mi poszło, że nie ma o czym gadać. 🙂
Subscribe
Powiadom o
guest
33 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Krystyna Bożenna Borawska

To zupełnie tak jak u mnie…
Może to kwestia charakteru i innego podejścia do życia ?
Ja nawet zdjęć nie zbieram,
najważniejsze mam na blogu, a ludzkie zdjęcia i tak odejdą wraz ze mną,
bo dzieci mają swoich tyle napstrykanych…
A czas biegnie tak szybko ,że nie nadążam.
czasami zastanawiam się,
jak można się nudzić :-)))

Anna Maria P.

U nas tez minely czasy hucznego obchodzenia urodzin. I tylko urodzin, bowiem odkad tu jestem, imieniny poszly w zapomnienie. Teraz juz tylko kawa z ciastem dla niewielkiej grupy rodzinno-przyjacielskiej, bez wyszynku, nawet bez wina czy sekta. Nie ma sie czym cieszyc, kiedy czlowiek coraz starszy.

Basia

Imieniny…. jak przypomne Najglowniejszemu, to sie pyta, co mi kupic? A ja nie ptrafie odpowiedziec, bo…. wszystko, co lubie, kocham, juz mam. No to biore od niego 5€ i die sobie kupic tort, ktory sama zjadam, bo on nie lubi a ja owszem 🙂Od kilku lat swietuje tylko urodziny, ale nie dobrowolnie, o nie! Niemieckie zwyczaje sa obowiazujace, i moje dwie grupy przyzwyczaily mnie juz, ze OBCHODZI sie urodziny.Grupa przadek i przadkow wydrukowala liste z datami urodzin. Solenizant stawia torta, a jakze 🙂 Jest nas kilkanascie osob, wiec tych tortow jest tez kilkanascie w roku! Grupa "siostr spiewajacych", jak nazywaja… Czytaj więcej »

marigold

W Australii imienin sie nie obchodzi, urodziny tak, ale ja z tych nielubiacych tych wszystkich specjalnych dni, wiec juz dawno skonczylam z tym, wszyscy bliscy wiedza ze nawet lepiej nie przypominac mi o moich urodzinach. Celebracje normalnego dnia tez mozna miec, bo piekna pogoda, bo bylam w parku, bo ludzie nieznani usmiechaja sie do mnie a ja do nich. Impreze zawsze mozna zorganizowac, zaprosic znajomych tak bez specjalnej okazji, bo akurat mam nastroj do tego, no i czas. A jak jest bliska osoba przy Tobie to juz jest celebracja, wspolny posilek, moze byc przy swiecach i rozmowy o wszystkim czego… Czytaj więcej »

Ken.G

Ponoć w pewnym wieku nie chce się już obchodzić urodzin, za to celebruje się imieniny. Cóż, ja wciąż myślę, że urodziny są ważne, indywidualne, a imieniny? Sztucznie wybrane i wstawione do kalendarza, do tego kilka razy w roku. No ale co kto lubi. Już pojawiło się wyżej, że Twoje podejście to kwestia charakteru. Celebrujesz po swojemu, spokojnie, kameralnie, ale czy to znaczy, że coś tracisz? Nie wydaje się mnie. A skoro zaczynasz odczuwać pragnienie zmian, to prędzej czy później zorganizujesz się i będziesz świętować ważne wydarzenia hucznie. I to też będzie dobre 🙂

Iwona A.

Ja imienin nigdy nie obchodziłam, ale jakoś tak zapamiętałąm ten rok, w którym szłam do komunii, bo moje imieniny były 23 maja, siostry 24, komunia 25 a 26 maja był dzień matki. A rok to był 80…
Urodzin też hucznie nie obchodzę, bo komu by się chciało ze mną świętować w Boże Narodzenie? I tak to, smutno jakoś.
Chyba tylko rocznica związku pozostała, chociaż też umowna. Czy od pierwszego wyjścia do kina? Czy od pierwszej wspólnej kolacji? Czy od spaceru brzegiem morza? Pierwszego dotyku, pierwszego pocałunku? Jedyna pewna data to data zaręczyn :-)))

Iwona A.

A i spóźnione życzenia imieninowe i nawzajem 🙂

Iwona Zmyslona

Droga Imienniczko, miałam do Ciebie napisać w dniu naszego święta, ale we wtorek sama przeżywałam niewesoły dzień i zapomniałam. Spóźnione ale najlepsze życzenia ślę dzisiaj:oby było jak najmniej kłopotów ze zdrowiem własnym i najbliższych.Niechaj koci przyjaciel zdrowieje i żyje tymi 7 życiami, które ponoć koty mają. Moja matka też uważała, że obchodzić należy urodziny, choć o ironio zawsze szumnie celebrowała Barbórkę, bo dzień urodzin był tuż po dniu Matki i przez to umykał. Jutro masz kolejne święto, kto wie czy nie najważniejsze dla tych kobiet, które poznały blaski i cienie macierzyństwa.Ty o 7 rano zadzwonisz do swojej rodzicielki, a potem… Czytaj więcej »

anabell

Gdy kiedyś tak marudziłam, jak Ty w tej notce, kumpel popatrzył na mnie i orzekł: "ty to jakaś niedopieszczona chyba jesteś!"Zacznijmy od imienin- to nie nasze imieniny się obchodzi a imieniny naszego patrona, którego imię nam dano wtedy, gdy nie mieliśmy prawa głosu w tej materii.Urodziny – znacznie ważniejsza data i bardziej osobista. Przestałam je świętować gdy skończyłam 50 lat. Bo nie jest ważne ile to lat ukończyliśmy, ale na ile się w duchu czujemy.Pamiętasz?- "już szron na głowie, już nie to zdrowie, a w sercu ciągle maj". I tak należy trzymać.Prezenty – najfajniejsze i najważniejsze są te bez żadnej… Czytaj więcej »

anabell

Wiesz, że Cię bardzo, bardzo lubię i życzę Ci wszelakiego dobra. Pomieszkaj spokojnie, bo co innego tydzień pod jednym dachem a co innego rok. Jeśli będzie wszystko w porządku- możesz sformalizować, czemu nie?
Masz zapotrzebowanie na jakiś konkretny kolor??? Ostatnio zieleń w modzie. Napisz, nie obiecuję, że będzie szybko, ale będzie na pewno.
Trzymaj się i nie zapomnij o gorseciku mięśniowym dla swego kręgosłupka;)

Frau Be

W mojej rodzinie o urodzinach zawsze się pamięta i celebruje się je uroczyście. Natomiast czegoś takiego jak imieniny w ogóle nigdy się nie obchodziło, dlatego nawet do głowy mi nie przyjdzie w danym dniu, że mam jakieś święto.

Sikoreczka

U mnie raczej też mało co się obchodzi imieniny. Urodziny to takie ciut huczniejsze robię raz na 5 lat. A co mi tam. Teraz w tym roku wypada takie zrobić, ale nie wiem jak z funduszami. pomyślę.
Fajnie jest w gronie swoich najlepszych przyjaciół, znajomych usiąść pogadać i wypić lampkę wina czy szampana.

no i

WSZYSZTKIEGO CO NAJLEPSZE W DNIU IMIENIN. :d

PKanalia

a co to jest TYPOWE podejście do urodzin, imienin, rocznic, jubileuszy, świąt wszelakich?……natomiast co do swoich imienin, to moje podejście jest… no właśnie, jakie?… ano takie, że nie mają one dla mnie żadnego znaczenia… najbliżsi z grubsza o tym wiedzą /bo oni mają zresztą podobnie/ i zagadnienie znika… natomiast czasem wyskakuje ono w jakimś dalszym kręgu "krewnych i znajomych Królika"… ktoś na przykład ni z gruchy, ni z pietruchy składa mi życzenia… zwykle nie wiem, o co takiemu chodzi… dopiero potem sytuacja się wyjaśnia… owszem, bardzo miły jest taki przekaz pozytywnej energii, ale zawsze mam wtedy wątpliwości, czy ten ktoś… Czytaj więcej »

v

Iw największą bolączką moją ostatnia(no w zasadzie to jedną z wielu bolączek) jest brak czasu dla przyjaciół i znajomych i w związku z tym nie zapraszanie ich do nas na wieś…
ale latem to nadrobimy, teraz mamy już PRAWIE zrobioną chałupę i wstydu nie ma już takiego jak przedtem ))) ale zupełnie spokojna będę, gdy zrobimy jeszcze dół chałupy…
zarówno imienin jak i urodzin(zwłaszcza)) nie obchodzę z braku czasu…cholera jasna

Annette ;-)

A wiesz, że i ja nie świętuję? Wolę spotkania w małym gronie sprawdzonych osób – kilogramowy tort, talerzyki i filiżanki cztery do sześciu i wystarczy. Trochę też z lenistwa, bo przy większej ilości gości świętowanie polega na byciu kelnerką na własnej imprezie. Imieniny – w tym samym dniu urodziny ma moja Babcia (w tym roku skończy 94 lata), więc jadę do niej i mamy dwa w jednym, z tym że większość odwiedzających ją tego dnia gości nawet nie wie, że świętujemy obie, a ja się nie przypominam.

Sto lat!

Annette ;-)

Z moimi kontaktami rodzinnymi jest podobnie, ale z drugiej strony, gdy przychodzi lato i urlop, byłoby o wiele więcej miejsc do odwiedzenia.

Kjujewna M

O moich imieninach to pamięta tylko moja chrzestna. Czasami ja, ale na przykład w zeszłym roku to całkiem zapomniałam i się zdziwiłam kiedy rano dostałam SMS! A urodziny to obchodze poprzez nie pracowanie. Biorę dzień wolnego. Nie ma imprezy nie ma balangi nie ma nic szczególnego. Ot ogródek, ja, kot i książka na kolanach. Dokładnie jak dzisiaj 😉 pozdrawiam!

33
0
Would love your thoughts, please comment.x