Blog

Stare straty i nowe wybory

22 sierpnia 2019

Życie to nie je bajka. Wiedza ta jest raczej powszechnie znana.
To, że nadal udaje się nam jeszcze za dzieciaka wciskać te wszystkie bajeczki Disneya czy inne, w których piękny (a czasem i mądry!) królewicz ratuje z opresji biedną uciemiężoną księżniczkę, mimo wszystko jednak ryją młody mózg.
Ale ja dziś nie o tym. Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć, co mi się ostatnio zdarzyło.
Bo u mnie proszę Państwa to nie taki tam jakiś pech czy coś. Tylko jak już przychodzą nieszczęścia, to stadami.
Czyli w krótkim odstępie czasu nadchodzi i sieje zgrozę pełen pechowy cykl.
Tym razem ofiarą padła: moja stara (ale do niedawna jeszcze na chodzie) kamera Sony, krótko po tym ostatni dech wydała moja ukochana lustrzanka (eksploatowana dość intensywnie od ponad 10 lat, ale wydawała się niezniszczalna). A na koniec ukradziono mi mój cudowny rower typu miejski góral KTM (czyli nadający się do jazdy po mieście, ale z grubymi oponami dobrymi też do jazdy po bezdrożach).
Jednym słowem paskudna kumulacja.
Kamerę i lustrzankę próbowałam naprawiać w serwisie, będąc ostatnio w Warszawie. Niestety koszt ich naprawy (każda sztuka po 600 zeta) przekroczył zdroworozsądkowe ramy. Bo lepiej już mi będzie te 1200 zeta zainwestować w nowy sprzęt.
Każdą rzecz z osobna można sobie kupić raz na parę lat, chociaż są to rzeczy drogie. Nie ma problemu, nawet nie na raty, umiem sobie odłożyć i potem kupić to, co potrzebuję. Ale kiedy nagle popsuje się nam tyle sprzętów na raz, robi się niefajnie, bo podobnie jak nieszczęścia, także wydatki nagle się kumulują. A przynajmniej, gdyby się chciało kupić wszystko na raz. Najpierw miałam taki ambitny plan, ale mi trochę przeszło, kiedy sprawdziłam ceny tych sprzętów, które mnie interesują. Przyjdzie więc dokonać wyborów.
Aparat to dla mnie rzecz wręcz niezbędna, czerpię z robienia zdjęć wiele radości, spełnienia, zdjęcia to główny element wypełniający moje twarde dyski, a nawet kilka albumów. Mam nawet w przygotowaniu wpis o tym, jak to u mnie jest z tymi zdjęciami…
No ale.
Mam siedzącą pracę. Choćbym nie wiem, w którą stronę się obróciła, nie zmienię tego i chyba nawet nie bardzo chcę. Jednocześnie czuję wielką potrzebę, żeby wybrać się codziennie, o ile tylko pogoda pozwala, na jakąś małą wycieczkę. Ostatnie dni dużo spacerowałam. A dużo to tak ok. 10 km dziennie. Na rowerze robiłam średnio między 12 a 18 km dziennie. I powiem szczerze, o ile przejechanie tego kilometrażu na rowerze nie sprawiało mi większego trudu, to już przejście ok. 8-10 km dziennie to spory wysiłek, zajmuje dużo czasu i wracam po tym jak koń po wyścigu. Nie mówiąc już o tym, że czasem muszę sobie po prostu przysiąść gdzieś po drodze, bo dopada mnie zmęczenie. Ma to pewien związek z tym, że ostatnie trzy tygodnie, zanim znów zaczęłam się ruszać, miałam trochę problemów zdrowotnych i przestałam zarówno jeździć, jak i chodzić na dłuższe dystanse. Ale fakt jest faktem, zaczyna mnie to męczyć.
I tak oto, częściowo na spontan, częściowo intuicyjnie dokonuję już w środku wyboru, że moim pierwszym zakupem z listy najważniejszych przyjemności będzie jednak rower.

IW z rowerem

Mój KTM


O innych rzeczach napiszę innym razem, ale tym razem chcę się pożegnać z moim rowerem.
Ten rower marki KTM był dla mnie wielką radością. Nie jestem fachowcem, nie będę Wam opisywać, jaki to był dokładnie typ KTMa, chociaż mogłabym zerknąć na rachunek, pamiętam jedynie wygodną przerzutkę shimano, automatyczne światło, które zapalało się i gasło pod wpływem dostępnego światła. I to, że kiedy na niego wsiadałam, jechał mi prawie sam… To był mój pierwszy tak dobry rower.
A tu kilka ostatnich zdjęć z moim kochanym rowerem… Pożegnajmy go wspólnie.

IW i rower

Mój KTM

IW z rowerem

Mój KTM

Mój ś.p. KTM

Mój KTM

IW z rowerem

IW z rowerem

I tak sobie myślę, że po opłakaniu i odżałowaniu powoli chyba powinnam zacząć myśleć o sprawieniu sobie nowego roweru, bo jazdy na nim nie zastąpią spacery.

Subscribe
Powiadom o
guest
24 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Aga

U mnie tak samo, jak już pech to fala za falą. Jedno się zacznie psuć i zaraz kolejny problem, bo one to lubią w stadach chadzać. Przykro mi, bo ja i kocham fotografować i jeździć na rowerze. Mój aparat coś ostatnio się buntuję, ale mam nadzieję, że jeszcze będzie dawał radę. Wspólnie z Tobą pożegnam Twój rower, który tak naprawdę jest też towarzyszem. Życzę, by jak najmniej takich sytuacji Cię spotykało, posyłam ogrom dobra. <3

jotka

Dobry rower to ważna rzecz. Mąż namawia mnie na nowy, ale jednak więcej chodzę, może dlatego, że w pracy nie mam go gdzie zostawić, a poza tym, zanim wyjmę go z piwnicy, to już wolę na piechotę…

anabell

Jak z tego faktu widać, nie tylko Ty byłaś wielbicielką tego typu roweru. Mojej córce też ukradli rower i to już dwukrotnie- jeden raz z „zamkniętego” podwórka, czyli była to kradzież „sąsiedzka”. Niedawno ukradli jej drugi rower, tym razem ” z ulicy”..

Ania O.

Chyba by mnie krew zalała jakby mi skradziono rower. To mój środek lokomocji nie tylko przyjemności. Co prawda mam jeszcze motorower na dłuższe dystanse i na zakupy, ale sama wiesz, że normalnego roweru nic nie zastąpi. Zapinam go na najgrubszy łańcuch jaki w tej chwili można dostać w sklepie, a do tego dokładam jeszcze blokadę na koło, mały U-lock. Ten drugi zwłaszcza polecam Ci w rozmiarze XXL abyś mogła go do czegoś przypiąć. Żeby to ukraść, złodziej musiałby mieć poważnych rozmiarów sprzęt i narobić dużo hałasu. Cienką linkę przecina się w sekundę dobrym sekatorem. Raz tutaj próbowano mi ten rower… Czytaj więcej »

PKanalia

Znowu liczę, liczę, liczę, liczę, liczę życie Tyle miałam, tyle miałam, tyle mi umarło A teraz wkładam nowy problem na głowę Czy nowy aparat, czy nowy rower? … Choć nie mam na Twą decyzję wpływu To rower uważam za mądry wybór … to automatyczne światło mi się podoba, ale ja mam inne rozwiązanie u siebie: oldskulowe, starożytne wręcz dynamo… nie widziałem tego rozwiązania mnóstwo lat i gdy je ujrzałem to po prostu musiałem mieć rower w to ustrojstwo wyposażone… zresztą to nie chodzi tylko o sentyment, tylko o inklinacje do odkładania zmieniania baterii „na jutro” i w efekcie na poprzednim… Czytaj więcej »

Ken.G

Aj waj :/ A ja raptem kilka dni temu dumałam nad tym, czy aby nie wyprowadzić swojego roweru pod osłoną nocy i nie porzucić go koło śmietnika. Tylko mi miejsce zajmuje w łazience. Kapeć w obu kołach, przyrdzewiało mu się, gdzie tylko mogło… Aż mi się teraz wstyd zrobiło, kiedy tam czytam :/

Agnes Agnieszka

Jak się psuje to cały ciąg wydarzeń potem podejmowanie decyzji i co wybrać nie jest łatwe.

Iwona Zmyslona

Jak sama wspomniałaś kamera i aparat miały już swoje lata, więc to bardziej sprawa zużycia sprzętu niż pecha. Zupełnie inaczej przedstawia się sprawa roweru, bo on został skradziony. Będąc w Twojej sytuacji też zaczęłabym od kupna roweru, potem nabyłabym aparat, a z czasem, gdy finanse pozwolą kamerę. Życząc by przykre zdarzenia się nie kumulowały, pozdrawiam i trzymam kciuki za nowy rower.

Ela Kos

Przykre, ale te straty to tylko rzeczy. Najważniejsze i pocieszające niech będzie, że najbliżsi ludzie mają się dobrze:). Ściskam Iw, Ela 🙂

Annette ;-)

Moja znajoma w takich momentach kumulacji nieszczęść mówi, że to dlatego, że planety się cofają. Życzę Ci, aby te, które krążą nad Tobą jak najszybciej zawróciły z wstecznego biegu i już nigdy na niego nie wracały.

Beata

No nie, chamstwo, że ukradli!! Nie znalazł się (oczywiście, choć niestety Beatko!!) A ten rower to był stary czy nowy? Pytam, bo ja jeżdżę takim wieloletnim, wysłużonym właśnie dlatego, żeby mi nikt go nie zwinął. Mam też nową damkę, ale powiem Ci, że jakoś wolę tego staruszka.

Ultra

Cóż, pożegnanie z rzeczami równie trudne jak z ludźmi, ale skoro nic nie trwa wiecznie, wypada przyjąć do wiadomości. Taka kolej rzeczy. A ja zachwycam się okolicą, jest piękna!
serdeczności zasyłam

24
0
Would love your thoughts, please comment.x