
Wspomniana w poprzednim wpisie drama a potem remont odebrały mi praktycznie cały sezon wiosenny i letni 2023 i 2024, bo remont zakończył się dopiero w okolicy lipca 2024.
Zrobiło się tu wprawdzie nareszcie czysto i miło, ale sił i energii wystarczyło mi jedynie na okazjonalne przesiadywanie przy stoliku z kawką lub posiłkiem.

Wiosna 2025_taras
Ekipa budowlana teoretycznie posprzątała taras po swoich robotach, w praktyce pozostawiając jednak wiele śladów farby i gruzu w różnych miejscach. Mam też wrażenie, że środek chemiczny, którego użyli zmył zabezpieczenie desek z tarasu, bo w tym sezonie bardzo trudno jest mi je porządnie domyć, raczej mi się ciągle coś pod mopem i szczotką rozmazuje. Zapewne też trochę chemii lub innego badziewia musiało dostać się do ziemi w moich donicach, bo kwiaty w jednej z dużych donic praktycznie obumarły.
No ale wreszcie było czysto i zaczęło się robić zdrowiej i bezpieczniej bez tej pleśni. Miejsca z pleśnią w kuchni i w salonie zostały zamalowane specjalnymi środkami przeciwgrzybicznymi i jakoś to wygląda. Odetchnęłam, że wreszcie mieszkam tu znowu bezpiecznie, a z zadaszenia tarasu nie zwalą mi się na głowę hektolitry wody (mnóstwo jej się tam zebrało przed remontem), a na tarasie znowu zachciało się siedzieć i cieszyć otaczającą zielenią i śpiewem ptaków.
Ale jeśli ktoś myślał, że po naprawieniu tarasu już wszystko poszło gładko i zapanowała idylla, to się niestety mylił.
Zeszłej zimy zauważyłam, że konstrukcja podrzymująca ramę, na której zawieszona jest siatka ochronna dla Mozarta, zaczęła odstawać aż wreszcie całkowicie się zarwała od strony tarasu sąsiada, czyli w miejscu, gdzie Mozart mogła, i do niedawna to robiła, czyli wskakiwała na barierkę i chodziła w tę i wewtę. Gdyby tak przeszła na taras sąsiada, to mogłaby nie tylko tamtędy uciec, ale w ogóle wyskoczyć na dół, bo tamten taras nie jest zabezpieczony siatką.

Jesienny taras i uszkodzona barierka w rogu tarasu
Nie mogłam tak tego zostawić, ale akurat w tym czasie, czyli jesienią 2024, wykonawca barierki miał zawał, a żaden moich znajomych na miejscu nie bardzo miał ani czasu, ani pomysłu na naprawę, a mnie samą też to w tym czasie przerosło.
Efekt był taki, że trzeba było za każdym wyjściem pilnować kota, żeby nie łaziła do tej części tarasu. Było to bardzo trudne, bo właśnie tutaj poprzednio było jej ulubione miejsce do wskakiwania, żeby się przejść po barierce wokół tarasu. I weź tu upilnuj takiego kotka.
Sytuację uratował wreszcie mój nowy znajomy, który odwiedził mnie pod koniec roku i został na Sylwestra. R. czyli mężczyzna z głową i darem myślenia technicznego, znalazł posób, po czym dokonał ze mną zakupu niezbędnych elementów w markecie budowlanym, a potem naprawił barierkę w trwały sposób. Od tego czasu nad Bremerhaven przeszło już kilka nawałnic z bardzo silnym wiatrem, ale konstruktjac wreszcie jest stabilna i żadna wichura nam z Mozartem nie straszna!
Zdjęcia są z grudnia 2024, a zatem pogoda nie sprzyja, ale widać dobrze rozwiązanie problemu. R. wpadł na pomysł, że może spiąć tę górną deseczkę mocującą dwoma dokręcanymi uchwytami, przy czym były one na dole nieco za długie, więc musiał przyciąć je na odpowiednią długość, żeby zmieściły się tam, spełniając swój cel.

Naprawa barierki i kociej siatki, Rozwiązanie @R.
Dzięki tej genialnej w swej prostocie naprawie mogłam nareszcie zacząć wypuszczać z powrotem Mozarta na taras bez nadzoru. Wcześniej właściwie już przestała na tę barierkę wskakiwać, domyślam się, że musiała się w którymś momencie nauczyć tego po obiciu sobie doopki, i od tego momentu po prostu przestała.
Obawiałam się mimo wszystko zostawić taki niezabezpieczony fragment, bo jak wiadomo koty chodzą własnymi drogami a ja nie mam ochoty ganiać kota po osiedlu, kiedy wpadnie pomysł o wielkiej ucieczce. Teraz wreszcie Mozart krąży sobie tam i z powrotem swobodnie po tarasie, wyleguje się na słoneczku dokładnie przy naprawionym miejscu, bo tam wyjątkowo przyjemnie i długo w dzień świeci słońce.

Taras po naprawie barierki
R. przy okazji naprawił też szufladę pod zlewem, tę na kosze ze śmieciami. W tym celu musiał ponawiercać nowe otwory na suwaki na szuflady. Ale teraz wszystko się ładnie trzyma. Jak dobrze czasem mieć takich zdolnych znajomych, którym się chce pomóc. Szkoda, że mieszka tak daleko, bo na pewno znalazłabym mu jeszcze parę rzeczy do zrobienia i kilka kilometrów na rowerach do przejechania :).
Jak widać kiedy u mnie nie ma remontu, to nie nazywam się iw. Na szczęście z barierką poszło nam gładko i wszystko udało się załatwić szybko, a w dniu naprawy nie było opadów, jedynie ręce marzły, bo to jednak był grudzień.
W każdym razie R. zawsze będzie u mnie mile widzianym gościem.
Mimo, że pogoda była dość surowa, resztę czasu poświęciliśmy na gry planszowe i wycieczki po okolicy, m.in. w Dorum Neufeld.

Dorum Neufeld Port
No ale wreszcie zaczęło wychodzić słońce i było gdzie postawić kocią trawkę dla Mozarta.

Kocia trawka dla Mozarta

Taras po remoncie, wczesna wiosna 2025
Czyli nasz ulubiony ciąg dalszy nastąpi…
I to są wreszcie dobre wieści, a gdy taras w słońcu, to wszystko inaczej wygląda!
Wielki jest, można tam zrobić letni salon na powietrzu:-)
Zdjęcie portu zachwyca !
To naprawdę wielka sprawa móc normalnie korzystać z tej dużej powierzchni, bo mieszkanie poza tym ma dwa pokoje i nie jest zbyt duże.
Ale tym tarasem nadrabia wszelkie braki.
Długo to trwało, ale teraz korzystam z tego, ile się da. Kicia zresztą też :)))
Wycieczkom portowym chyba poświęcę oddzielny wpis, bo czasem warunki i oświetlenie są niesamowite 🙂
Serdeczności Joteczko
Miejmy nadzieję, że tym razem ekipa starannie wszystko zrobiła nie tylko umocowanie rynny ale że również dobrze usunęła całą pleśń i nie żałowała środków przeciw grzybicznych. Bo ta zaraza ( czyli pleśń) ma to do siebie, że odradza się niczym Feniks z popiołów, jeśli nie daj Boże został jej kawalątek wielkości pół milimetra. W budynku, w którym mieszka moja córka, w mieszkaniu sąsiadki tej mieszkającej vis a vis, nagle zaczęła pokazywać się pleśń w górnym narożniku jednego z okien i z tego co wiem, to „administracja” już drugi rok „walczy” z tą pleśnią ale chyba jak na razie nie wpadli… Czytaj więcej »
Nie wszystko ekipa zrobiła dobtrze, powinni wymienić albo lepiej uszczelnić jeszcze jedną rynnę, co się okazało podczas weekendowego deszczu, tak przynajmniej myślę. A może już przewrażliwiona jestem. Będę to obserwować w każdym razie. Pleśń na szczęście nie pokazała się więcej, a wtedy też na szczęście rzadziej bywałam w tym mieszkaniu, jak pamiętasz. Napiszę o tym innym razem. U mnie nie ma windy, ale na moje pierwsze piętro póki co wchodzę i wnoszę wszystko bez problemów. Zakupy, dziesiątki doniczek i hektolitry worków z ziemią to czasem 4 do 5 kursów, ale to są inwestycje na dłużej, więc mam nadzieję cieszyć się… Czytaj więcej »
fajny masz ten taras, i duży. nareszcie można korzystać. ja sobie nie wyobrażam, że nie mam tarasu i że moje koty nie wychodzą na zewnątrz. …
tajemniczy pan R się spisał 🙂
Bywa, że tęsknię za domem w Warszawie i za moim ogrodem, ale tam tak naprawdę za mało korzystałam z ogrodu i tarasów, bo ciągle było coś do zrobienia.
Kicia jednak się tam swobodnie nabiegała.
I dobrze, że tu ma do tego chociaż taras, uwielbia to :)))
P.S. Co do R., pewnie się uśmiechnie na tajemniczy.
Cieszę się, że przychodzą do mojego życia nowi przyjaciele, którzy w dodatku mają chęci, żeby w czymś pomóc, chociaż i samo wspólne spędzanie czasu, kiedy jest się singlami, to też wartość sama w sobie w taki czas, jak Sylwester. 🙂
No właśnie miałam napisać, że przecież jesteś babą w remoncie, to nic dziwnego, że się u Ciebie tak dzieje. Najważniejsze, że taras po kociemu zabezpieczony i z góry już nic nie cieknie. Pozdrawiam 🙂
A wiesz, że chciałam już od dawna nie wspominać tej ksywki (nadanej przez córkę, miło że pamiętasz :), miałam nadzieję, że nie będę się już ciągle remontować, a tu jakoś tak mnie ten remont ciągle goni. 😀
To było moje pierwsze skojarzenie 🙂