Blog

Za co lubię święta?

26 grudnia 2016
Wiele lat przed naszą erą nie lubiłam świąt. A przynajmniej tak sobie wmawiałam i w to głęboko wierzyłam. Zawsze też właśnie w okolicy świąt działy się u mnie różne dziwne rzeczy. Tradycji zresztą stało się zadość i podczas tegorocznej Wigilii i najazdu przez Mikołaja.
A tak naprawdę same święta nie miały wiele wspólnego z tym nielubieniem, to raczej ich cała otoczka była zniechęcająca.
Wigilia 2014 – Bremerhaven

Wigilia 2014 – Bremerhaven
Nie lubiłam totalnego zmęczenia mojej mamy podczas sprzątania przed świętami, nerwowej atmosfery w domu pod wpływem tego całego przymusu sprzątania, kupowania, urządzania, gotowania, a przedtem ludzkich tłumów, taranowania i amoku w trakcie przedświątecznych zakupów.
Wigilia 2015 – Warszawa
Ani prezentów czasem wybieranych na siłę, albo spotkań rodzinnych, podczas których miałam często wrażenie, że każdy stara się pokonać pozostałych w każdej możliwej konkurencji.
Z czasem dotarło do mnie, co dla mnie podczas świąt jest ważne. I nie jest to choinka największą liczbą bombek. Ani ozdoby świąteczne, chociaż trochę nie zaszkodzi i w przyszłym roku być może będziemy ich mieli więcej. Nie są też najważniejsze kosztowne prezenty, chociaż jako dziecko oczywiście przez cały rok na ten moment obdarowywania oczywiście czekałam.
Dziś bardziej mnie cieszy, kiedy to prezenty ode mnie spotykają się z radością i są trafione. Od pewnego czasu polubiłam spotkania z najbliższą rodziną, w tym z tą starszą częścią, lubię namówić ich na wspomnienia z przeszłości dla mnie zupełnie nieznanej, posłuchać ich opowieści, nacieszyć się czymś do jedzenia (i naprawdę nieważne czym i ile tego było) podanym na hołubionej przez starsze osoby zastawie, i pobyć w tym towarzystwie.
Z mojego domu rodzinnego najmilej wspominam okres przedświąteczny, kiedy mama stała w kuchni szykując świąteczne jedzenie tuż obok mojego pokoju i razem ze mną na dwa głosy śpiewała kolędy. To wspomnienie najpiękniej kojarzy mi się ze świętami. Nigdy później i nigdy wcześniej tak tych kolęd nie przeżywałam. Tamte kolędy śpiewane z mamą na dwa głosy, czasem do wtóru radia, były naszymi wspólnymi najlepszymi świątecznymi momentami.
Wigilia 2015- Warszawa
W latach, kiedy chyba już trochę dojrzałam, sama zaczęłam lubić nasze spotkania świąteczne. Moja córcia miała od zawsze talent do robienia i pakowania prezentów, to dzięki niej te kolejne święta były dla mnie czymś szczególnym. Kiedy spędzałyśmy co jakiś czas święta poza domem, z naszymi niemieckimi przyjaciółmi i rodziną, ale jednak nie tą własną z krwi, to właśnie bliskość córki dodawała mi ducha i to jej obecność dla mnie była najważniejsza.
Widziałam jej wielką radość z powodu choinki i oczekiwanych prezentów, sama z radością szukałam dla niej podarunków i cieszyłam się, od kiedy zaczęła już sama szykować świąteczne potrawy. 
Tak jest nadal, jeśli spędzamy święta razem, od kiedy moja córka wyprowadziła się z domu. W te święta jednak nie spędzaliśmy świąt razem. Córka spędzała świąteczny czas w Warszawie, jako że jej chłopak tego dnia pracował, zaprosiła do siebie też dziadków.
My byliśmy tutaj w Bremerhaven i zaprosiliśmy do nas w pierwszy dzień świąt rodzinę, a raczej rodziców Mikaela. Jego brat niestety się pochorował, a siostra wczoraj nie mogła przyjść, odwiedzi nas więc w najbliższych dniach.
W rejonie północnoniemieckim tradycja nie zmusza do szykowania góry jedzenia na święta, jak w Polsce. 
W większości domów jada się kiełbaski (Würstchen) i sałatkę ziemniaczaną (Kartoffelsalat), a w naszym nadmorskim portowym rejonie zamiast kiełbasek podaje się kotlety rybne mielone (Fischfrikadellen). Cokolwiek ponadto traktowane jest już jako duża wyżerka.
W rodzinie Mikaela przyjęło się zapraszanie na Wigilię lub w pierwszy dzień świąt na coś słodkiego. W ubiegłym roku u rodziców był tort lodowy i różne rodzaje ciast i ciasteczek. 
Ja z kolei w tym roku upiekłam wczoraj dwa rodzaje ciast, do tego proponowaliśmy kawę, wodę, herbatę. Mogło być też wino, szczególnie, że rodzice Mikaela przynieśli wspaniałego Rieslinga. Ale jakoś nikt nie miał tego wieczoru na wino ochoty.
Mama Mikaela przyniosła nam też piękny kwiat. Nie znam jego nazwy, więc po prostu pokażę, nie stresuję się, że na razie nie mam wazonu, mam gdzieś jeszcze w kartonach, na pewno znajdę za parę tygodni.
Wigilia 2016 – Bremerhaven
Wigilia 2016 – Bremerhaven
Razem z winem i kwiatami dostaliśmy też świecę na baterię, daje bardzo fajne światło, nawet trochę migocze. 
Wigilia 2016 – Bremerhaven
Świeca pasuje też świetnie do drugiej szarej, którą palimy już od kilku dni.
I wspólnie czekoladki i kartę podarunkową o sporej wartości do najlepszego sklepu z wyposażeniem domu tu w okolicy.
Wigilia 2016 – Bremerhaven
Podpis: „na coś ładnego”

Moje oba ciasta się udały i stanowiły punkt kulminacyjny wieczoru oprócz podarunków oczywiście.

Wigilia 2016 – Bremerhaven
Ciasto czekoladowe z kandyzowanymi własnoręcznie skórkami pomarańczy z polewą czekoladową.
Wigilia 2016 – Bremerhaven
Ciasto marchewkowe z rodzynkami i wiórkami migdałowymi
Wigilia 2016 – Bremerhaven
Rodzice dostali: tata termometr zaokienny a mama nowoczesną elektroniczną wagę kuchenną.
Po wczorajszym spotkaniu Mikael odwiózł rodziców do domu. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi.
Ustawianych zdjęć rodzinnych ani zdjęć stołu czy naszych podarunków tym razem nie robiłam, postanowiłam na spokojnie cieszyć się tym wspólnie spędzanym wieczorem.
Na koniec pokażę Wam kilka obrazków z tegorocznego jarmarku bożonarodzeniowego w Bremerhaven. Zdjęcia robiłam tym razem w przelocie w ciągu dnia. Jakoś nie po drodze nam było tam tego roku spacerować, a po berlińskim zamachu to już w ogóle większości ludzi ochota przeszła. Ale właśnie w Wigilię sobie tam sobie spacerowaliśmy.
Wigilia 2016 – Bremerhaven
Wigilia 2016 – Bremerhaven
Wigilia 2016 – Bremerhaven
Wigilia 2016 – Bremerhaven

Wigilia 2016 – Bremerhaven
Wigilia 2016 – Bremerhaven
Subscribe
Powiadom o
guest
30 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Maria P.

https://pl.wikipedia.org/wiki/Amarylis
To bardziej kwiat doniczkowy cebulkowy, ktory kwitnie wlasnie w okolicach swiat. Ale moze tez robic za kwiat ciety. 🙂
Ja nie potrzebuje swiat, zeby spotkac sie z rodzina, wiec to nie jest dla mnie zaden argument do ich lubienia. Natomiast mam wrazenie, ze szalenstwo porzadkowo-zakupowe przybiera coraz bardziej karykaturalne rozmiary, a handel rozpoczynalby nadawanie koled najchetniej juz latem. Zanim wiec grudzien nadejdzie, ja juz swietami rzygam.
Mimo ze dwa ostatnie dni nalezaly do bardzo udanych, nadal nie lubie swiat z cala ta ich sztucznoscia, komercja i nachalnoscia. Ament. :)))

Wilma

Od lat spędzam święta w domu z rodzicami na Kaszubach. W zeszłym roku pochorowałam się i nic nie pamiętam. W tym, dał mi Bóg zdrowie i energie i przywrócił głos, spartolony wirusem krtani, więc było sprzątanie, pieczenie pierników, ciasta oraz śpiewanie kolęd na pasterce. 🙂
P.S. Słuchaj, notuj, zapamiętuj historie i opowieści swoich bliskich oraz przyjaciół, by przekazać następnym pokoleniom z Twojej rodziny. 🙂

zante

Fajne te Twoje wspomnienia z dzieciństwa. Mój tatul od rana nucił pod nosem kolędy, nawet czytając gazetę ;-))) i to mi jakoś utkwiło w pamięci. Mądrzy ci Niemcy, że bardziej się cieszą Świętami niż je celebrują. Tak jak mówi Anka, u nas te przygotowania, dekorowania, zakupy zamiast normalnieć to się coraz bardziej napuszają. Ja, jak co roku, jestem dziś wieczór naprawdę zmęczona (umęczona?) choć muszę przyznać, że po raz pierwszy od lat mam poczucie, że wzięłam to wszystko bardziej na luz i mnie cieszyła obecność Moich Wszystkich. To pewnie dlatego, że Wnusia w tym roku więcej rozumiała z tego, co… Czytaj więcej »

Frau Be

Kiedyś lubiłam święta, bardzo lubiłam… Życie zabiło we mnie wiarę, radość, wszystko.

anabell

Jako dziecko baaardzo lubiłam święta- były różne łakocie, których nie bywało w dzień powszedni. Potem lubiłam święta, gdy córka była jeszcze mała- lubiłam czytać jej wpierw rysowane a potem gryzmolone listy do Mikołaja i patrzeć na roześmiane pysio, gdy spod choinki wyciągała wyczekiwany prezent. Wtedy to jeszcze ludzie szaleli z porządkami i zakupami, ale przynajmniej nie narzekali od świtu do nocy z tego powodu. A tak ogólnie,to do tego żeby spędzić wieczór lub dzień w miłym gronie to podobnie jak Panterze, święta nie są mi potrzebne.Podobała mi się natomiast na jarmarkach niemieckich ich atmosfera- pełen luz i uśmiechnięte twarze.Uśmiechnięte twarze-… Czytaj więcej »

Echo

Zawsze lubilam swieta. Zawsze. Zreszta swieta tworzymy my sami wiec dlaczego ktos na nie narzeka? Trudno mi zrozumiec. 😀Dostalas amarylisa, jednego z tych kwiatkow swiatecznych, ktore sie kupuje w okolicach grudnia. Amarylis, owszem, znany jest jako roslina doniczkowa ale ze wzgledu na ilosc i ciezar kwiatow (u mnie cebulka postarala si o az trzy olbrzymie lodygi kwiatowe po 5 kwiatow na lodydze i niestety zadna doniczka nie byla w stanie tego utrzymac w pionie :), mozna sciac lodyge i w wazonie kwitnie tak dlugo jak w doniczce. Lubie ciemnoczerwonego amarylisa ale czasem zmieniam na bialy. W tym roku amarylisy byly… Czytaj więcej »

Echo

Uroda amarylisa, kwiatka jest wiec przed Toba. Obciaz jednak sloiczek lub umiesc go w czyms wiekszym i ciezszym lub mozna skrocic lodyge, ale traci troche na wygladzie? To bardzo sympatyczny kwiat. Latem rosnie sobie i kwitnie na rabatce i rozwija sie wg wlasnego rozeznania swiatla. :)))
Tu konwalie sprzedaja tez w doniczkach, zima. Kwitnace. :)))

marigold

Swieta, kiedy bylam dzieckiem, bardzo lubilam. Czekanie na mikolaja pelne milego napiecia, trzeba bylo spac on wtedy przychodzil, ale ja udawalam ze spie, troche go widzialam w ciemnym pokoju, kiedy bylam starsza domyslilam sie ze to moj tato. Spiewanie koled tez mile wspominam, mama grala na pianinie i spiewalismy, kiedy juz umialam grac i bylam starsza to ja gralam i wszyscy spiewali.
Kwiat piekny i widze go w szkle, gdybys miala wielki waski sloj albo taka tube szklana na makarony. Ciasto oblane czekolada wyglada imponujaco i na pewno pyszne bylo.

akular

A u mnie wszystko zależy. Na przykład w tym roku postanowiłam świąt nie zauważyć. Nie dlatego, że lubię czy wręcz przeciwnie. Jakoś bardziej niż zwykle mi się tęskniło za dziećmi może, a może ze zwykłego lenistwa, licho wie…
Dość, że się nie udało. Przyjaciele stwierdzili, że jestem ich rodziną i mam zasra…zwykły obowiązek z tą rodziną w święta być. Kocham ich, więc uległam i nie żałuję. Dawno takich przyjemnych świąt nie miałam.
Ściskam!

Hexe

Ja kiedyś lubiłam, a później mi przeszło. Rany boskie… toż to nawet nie jest święto chrześcijańskie i jest to dla mnie ważne, bo jestem wierząca.
Najważniejsze, to aby zawsze było miło i ciepło i z bliskimi nie rozstawać się na zbyt długo. Reszta, cała świąteczna otoczka, wielka komercja, która trwa już od początku listopada, bardzo burzy spokój i traci to całą magię.

PKanalia

nie potrafię wyliczyć, co lubię, a czego nie lubię w świętach /takich, czy innych/, więc o bilansie również mowy nie ma… ale jeden punkt /choć zapewne nie jedyny/ jest dla mnie jasny… nie cierpię zakupów z tej okazji, za to lubię robić różne rzeczy sam… niekoniecznie pichcenie mam na myśli, ale np. kwestia duperelek na choinkę, pisanek, czy np. struganie dyni na Halloween… nie musi to być takie super/?/, jakbym kupił gotowe, ale za to jest chwila zajęcia, skupienia się na tym, co się robi, medytacji, odjechania, wyluzowania, odstresowania, czy jak to tam inaczej zwać… tego ganiając po sklepach nie… Czytaj więcej »

alElla

Klik dobry:)
Tak sobie myślę, że święta są, albo nie, w nas.
Do Siego Roku!

Annette ;-)

Tak myślałam, że ktoś z komentujących będzie wiedział, co to za kwiat. Sama nie wiem, czy lubię święta, czy nie. Tak pół na pół – są rzeczy, które w nich lubię, ale są też takie, które mnie drażnią.

Pomyślnego 2017 🙂

Ken.G

Ja to chyba nigdy nie lubiłam świąt, przynajmniej nie mam żadnych miłych wspomnień. Tylko pośpiech, sprzątanie na szybko i czekanie z kolacją, aż przyjadą fałszywi członkowie dalszej rodziny. Najfajniej było, kiedy zabrali się już do domu i był spokój 😉 Ale na pewno może być to cudowny czas – jeśli tylko towarzystwo dopisze.

Pozdrawiam serdecznie!

t.

biję brawo Niemcom za to podejście do celebrowania świąt ))
ale podobnie jak Ty kocham swoje wspomnienia z dzieciństwa u babci Zofii na wsi, gdzie zjeżdżała się cała rodzina i był wielki stół i prawdziwa choina z cukierkami i siano pod obrusem i biegłyśmy z kuzynostwem o 24 do obory podsłuchiwać zwierzęta …ekh nigdy już tak nie będzie. nie patrzyłam wtedy na to, że babcia i ciotki padały ze zmęczenia…a jedzenie było własne, smaczne i proste i nigdy się jakoś specjalnie nie przelewało, najważniesze były pomarańcze )))))

30
0
Would love your thoughts, please comment.x