
Covid mnie dorwał 🙁
Długo się opierałam, unikałam skupisk ludzkich, wszędzie gdzie się dało, zachowywałam dystans, w sklepach do niedawna nosiłam maseczkę, w środkach komunikacji tutaj nie da się inaczej. No to koronka mnie dopadła w szkole. A zresztą HGW gdzie, przecież mogło to być również gdziekolwiek indziej.
Oprócz mnie pozytywny wynik ma jeszcze dwóch kolegów, w tym jeden to mój sąsiad z lewej, więc dostałam potężną dawkę z pierwszej ręki. Już we wtorek źle się czuł i miał ból głowy, u mnie nie było żadnych objawów, w środę jakoś pod koniec dnia nagle zaczęłam czuć wielką słabość. Miałam siłę tylko na spacer, ale nie za długi. Nawet nastrój mi się zmienił na jakiś płaczliwy. Potem bardzo źle spałam, budziłam się, wypiłam w nocy mnóstwo wody, więc budziłam się na siku.
W czwartek rano pierwszym co zrobiłam, był test. Wynik – jednoznacznie pozytywny. Najpierw info do grupy, żeby się ludzie przetestowali, w końcu mieli ze mną kontakt. Potem trzeba było zadbać o siebie. Nie miałam tu aktualnie lekarza prowadzącego, bo ostatni raz chorowałam i byłam na zwolnieniu w 2019. A mój lekarz, u którego byłam tylko w sprawie rejestracji, akurat się zamknął. No więc nie bardzo wiedziałam, co robić, napisałam do mojej przyjaciółki stąd. Pokierowałam mnie – najpierw idź z tym testem do Czerwonego Krzyża, to będzie Ci przysługiwało bezpłatne badanie PCR. Tak też zrobiłam. Pojechałam rowerem – jakoś rano jeszcze się trzymałam. Po wykonaniu testu wręczyli mi jakieś karteczki z kodem, żebym dostała wynik mailem. Nie miałam siły nawet na to spojrzeć. Jak tylko wróciłam, padłam.
Ale nie mogłam ot tak się wyleżeć. Trzeba było załatwić zwolnienie lekarskie – na kurs, żeby wszystko było idealnie.
Udało mi się dodzwonić do lekarza podanego przez przyjaciółkę i opowiedzieć o całej historii oraz poprosić o wystawienie zwolnienia lekarskiego. O przyjęciu w stanie ostrego covidu nie było mowy, ale pozwolili mi przysłać mojego eks z kartą ubezpieczeniową i dowodem, żeby mnie tam zarejestrować i wydać mi zwolnienie. Udało się to załatwić dopiero następnego dnia.
Na szczęście mam naprawdę świetną grupę na kursie! Okazało się, że oprócz mnie chorych jest jeszcze dwóch kolegów, więc walczyli o zajęcia online, żebyśmy mogli wziąc udział na miarę swoich możliwości.
I mimo że czwartek czułam się jak zwłoki, bolało mnie wszystko, począwszy od poranionego od dmuchania nosa, poprzez gardło jak podeszwa, aż po czubki wszystkich mięśni, w tym mięśni w jamie ustnej, to po upływie doby i przyjęciu nareszcie Ibupromu, miałam na tyle siły, żeby się ubrać jak człowiek i wziąć udział w zajęciach w piątek.
Siły opuściły mnie zaraz po 16, po zakończeniu lekcji. I znów przeleżałam wczoraj cały dzień w warunkach ograniczonego światła i dźwięku, bo mam na nie teraz nadwrażliwość. Po południu zadzwonił do mnie Gesundheitsamt (a raczej człowiek z Min. Zdrowia), żeby potwierdzić, że mam wynik pozytywny i zapytać, jak mają mi go przesłać, dostałam wynik mailem i odpowiednią adnotację w systemie ochrony zdrowia.
Węch i smak zachowałam, straciłam za to siły. Najgorsze jest chyba to wielkie osłabienie i niesłabnący katar i zaatakowane gardło. Jestem już tym bardzo zmęczona. A skoro nawet leżenie boli, to nie za bardzo wiem, co ze sobą zrobić. Wypadałoby pouczyć się w ten weekend, skończyć też pracę, ale czuję się nadal bardzo słabo.
Wczoraj dałam już jednak radę obejrzeć coś na Netfliksie. Dziś rano obudziłam się – wcale tego nie planowałam – ok. 5 rano, więc nie śpię już od 3,5 godziny. Cieszę się, że w tym całym nieszczęściu jednak mam pomoc, przyjaciółka zrobiła mi wczoraj porządne zakupy, M. załatwił to zwolnienie, a w domu jest ze mną Mozart. Do pomocy zgłosiły się jeszcze dwie inne osoby, więc naprawdę jestem pod wrażeniem ich życzliwości i czuję się zaopiekowana.
Reszta w moich rękach i w odporności mojego ciała w walce z tą cholerą, a przeciwnik jest mocny i nie poddaje się łatwo.
Żeby nie marudzić na koniec, zapodam moje zdjęcie sprzed kilku dni, kiedy była śliczna pogoda, a ja jeszcze czułam się wyśmienicie.

IW 19.07.2022
Mam nadzieję, że już niedługo wrócę do normy.
A póki co idę się walnąć na kanapę, bo już napisanie tego posta kosztowało mnie tyle energii, że czuję jakbym dokonała już wszystkiego co możliwe w dzisiejszy dzień.
Trzymajcie się zdrowo!
O widzisz, nigdy nie wiadomo!
My w środę zaszczepiliśmy się po raz 4, bo niby ja będę na emeryturze, ale mąż jeszcze pracuje, w szkole nietrudno o zarażenie.
Dobrze, że masz pomoc w codziennych sprawach, trzymaj się, kochana, bo covid potrafi nieźle przeczołgać i to po czasie!
Czwarte szczepienie planowałam dopiero na jesień, może szkoda, że go nie zrobiłam przed tym szkoleniem, ale za dużo byłam w rozjazdach, i w sumie wśród ludzi też dużo i nic się nie działo. Wydaje mi się, że na zakażenie złożyło się kilka czynników, w tym stres, obciążenie, nagła zmiana trybu życia w istotny sposób, przesiadywanie wiele godzin w pomieszczeniu, które bardzo słabo daje się wietrzyć itp.
Póki co to pierwszy dzień, kiedy jakoś daję radę, w poprzednie ledwo się przemieszczałam po domu.
Pozdrowienia
to jeszcze się na to choruje?…
żart, ale nie do końca, bo gdy tak się rozglądam, to wiele osób faktycznie tak działa, jakby ten cały covid już zniknął…
a na razie to Ty się trzymaj, taka fit laska powinna mieć odporność ratela miodożera, więc na pewno wygrasz to starcie…
p.jzns 🙂
No taj, i wojny na Ukrainie też nie ma. … no comments. ………………………………………. Ano jak widać się choruje, i to potrafi nieźle przeczołgać. Najgorszy był wieczór przed testem, dzień testu i dwa następne. I wczorajsze popołudnie, jeszcze raz gorączka. Ale przeleżałam to po prostu i dziś nie dość, że nieźle spałam, to obudziłam się już głównie z katarem, trochę kaszlem i osłabieniem, ale już znacznie mniejszym. W sumie też myślałam, że jako fit laska jestem dość odporna, ale jak się okazuje, na to świństwo nie ma mocnych. Już mi lepiej w każdym razie, a do środy, do kiedy mam zwolnienie,… Czytaj więcej »
Zdrowia życzę 🙂
Bardzo Ci dziękuję 🙂 <3
Wracaj szybko do zdrowia. Ja też opadłam z sił, ale zupełnie z innego powodu. Mój syn po 10 latach wrócił ze mną mieszkać i mam armagedon. Trzymam kciuki i niechaj dobry nastrój powróci wraz ze zdrowiem. Uściski.
Oj Iwonko, dziękuję Ci bardzo za życzenia, nadal szybko się męczę i dość wolno regeneruję. A Tobie mogę na tę chwilę życzyć jedynie dużo siły, uściski Imienniczko!
Oj to się podziało… niewesoło bardzo w takim razie. Między ludźmi, siedząc tyle godzin razem w pomieszczeniu chyba nie ma sposobu by w końcu nie podłapać. Współczuję choróbska 🙁
Dobry sąsiad, który coś załatwi na miejscu to skarb! Mam nadzieję, że od tego czasu już jest lepiej. Ponoć szczepionka na aktualną wersję koronnego dopiero we wrześniu ma być dostępna, więc obawiam się, że na swoją kolej przyjdzie mi sporo czekać. W PL ludzie zachowują się jakby koronny zniknął bezpowrotnie, lecz badania ścieków (bo zakażeń nasz boski nie-rząd nie monitoruje) wskazują na coś dokładnie przeciwnego. Trzymaj się tam, nabieraj sił!
Dziękuję za troskę, już jest lepiej, ale to postępuje powoli.
Myślałam o wzięciu czwartej szczepionki na jesieni, ale zdarzyła mi się infekcja.
Wiem, jak jest w Polsce, bywam tam na tyle często, że zdaję sobie sprawę, że tam nikt już się nie przejmuje żadnym wirusem.
I zatruciem całego ekostystemu jednej z największych rzek w Polsce też nie.
W Niemczech nie wsiądziesz do pociągu ani autobusu bez maseczki, apteki podobnie.
W sklepach bywa nadal podobnie, ale nie ma obowiązku maseczek.
Pozdrowienia, mam nadzieję, że u Ciebie ze zdrowiem też w porządku 🙂
Dopiero teraz przeczytałam. Bardzo współczuję Iw a nawet wspolodczuwam, bo sama drugi raz przechodzę… Też ciężko. Już zapewne choroba za Tobą. Obserwuj się. Nie znam ani jednej osoby która potem nie miała kaucja problemów. Niestety