Jakby mało było mi ostatnio zajęć, pracy, obciążeń i przygód, tuż przy wejściu do domu pod podsufitką urządziła sobie gniazdo królowa vespula vulgaris. A za nią podążył rój.
I tak się zaczęło.
![]() |
Tu przy samym rogu jest otwór, w którym zagnieździły się osy. |
Poczytałam sobie trochę o osach, należących do gatunku inwazyjnego, bo o nich mowa.
Na Wikipedii znalazłam też zdjęcie, którego sama nie dałabym rady zrobić, ze strachu, bo boję się tych diablic jak ognia.
![]() |
Link do zdjęcia |
Widywałam je najpierw od czasu do czasu, po jednej, dwie dziennie. Ale w ciągu ostatnich trzech dni dosłownie się wyroiły.
Miałam wrażenie, że za moment wprowadzą mi się do domu. Latało ich tuż przy wejściu do gniazda coraz więcej. Wlatywały i wylatywały. Zaczęłam się bać.
![]() |
Tuż obok widać okno od łazienki, zaczęłam obawiać się je otwierać. |
![]() |
Na tych zdjęciach widać trochę owadów, bliżej nie chciałam podchodzić. Ale nie dajcie się zwieść. Na zdjęciu złapałam może ze dwa owady, ale potrafiło być ich na raz po 15. Tyle że w locie. |
Postanowiłam działać i dziś zdobyłam numer telefonu do Specjalisty od zwalczania szkodników. Czekałam dziś na niego prawie do 20, najwyraźniej jest mocno zajęty. Przyjechał, poinformował, co zrobi i zalecił zamknąć się w domu.
Kiedy zadzwonił do drzwi po 20 długich minutach, żeby się rozliczyć i zostawić ostatnie instrukcje, zdziwiłam się, że jeszcze sporo os lata wokół tego rogu.
Spec poinformował mnie jednak, że to normalne, że będą próbowały się tam dostać, ale potem wszystkie obumrą. W zasadzie nawet bez chemii by obumarły, gdyby zdemontował tę podsufitkę i zabrał im królową. Nie umieją bez niej żyć.
Ta królowa i wszystkie zamknięte pod spotem osy już nie żyją, wykończone chemią na moje zlecenie.
W tej wyjątkowej sytuacji nie mam wyrzutów sumienia. Boję się os. Kiedyś jedna ugryzła mnie w krtań od środka, schowana w słodkim owocu lub napoju. Byłam dzieckiem. Na szczęście się z tego wykaraskałam, ale do dziś pozostało mi obrzydzenie do tych owadów.
Kończąc opowiadanie o eksterminacji dodam tylko, że pianka widoczna w miejscu owadziego roju sama się rozpuści w ciągu dwóch tygodni.
Operacja była dość kosztowna, ale nie umiałabym spokojnie tu doczekać do przeprowadzki, poza tym potem jeszcze ten dom idzie na sprzedaż. Z osami byłoby trudno.
Tuż obok jest wejście do domu, parkuje się samochód, a zupełnie blisko okno od WC gościnnego, którego już od miesiąca nie otwierałam, a i okna od łazienki już się obawiałam.
Po zakończonej akcji czuję mimo wszystko lekkiego moralniaka, bo przecież to ja wydałam na nie zlecenie. Ale czasem w życiu bywają sytuacje, że na ringu może pozostać tylko jeden wygrany i dziesiątki przegranych.
Eksterminator zapewnił mnie też że w razie gdyby osy jednak nie odeszły, trzeba do niego zadzwonić i przyjedzie ponownie dokończyć dzieła, tym razem już bezpłatnie. Mam nadzieję, że nie będzie musiał.
Paskudy jedne. Też się "boję os" albo bardziej dziobnięcia igiełką. Boli jak… aaaaa. Iwonko, ból użądlenia w krtań chyba musiał być okropny. Dobrze, że się udało Tobie z niego wykaraskać.
Nie znoszę os, a one są też drapieżnikami w świecie owadów. Przykro mi oglądać cierpienie zwierząt, ale te potwory wytępiłam z przekonaniem. A wtedy jako dzieciak miałam od tego jedną z największych traum dzieciństwa. Pozdrowienia
Weszłam kiedyś w samych majtkach i sandałach w gniazdo os, które było na ziemi. Nie zauważyłam, bo zbierałam maliny z krzaków, a to wymagało skupienia. Było bardzo hardcorowo:-) U naszego sąsiada zamieszkały szerszenie, przylatywały z wizytą…brrr…zajęły się nimi specjalne służby, i jak dotąd jest spokój, ale na wszelki wypadek we wszystkich oknach mam siatki.
O matko. Aż mi słabo, jak to sobie wyobrażę. Niemal naga wpadłaś bosą stopą w gniazdo os! Dobrze, że uszłaś cało!! A szerszenie to już w ogóle hardcore!
Osa niby stworzenie pozyteczne, ale niech sobie mieszka z dala od siedzib ludzkich, tam jej miejsce. W poprzednim mieszkaniu tez mielismy gniazgo os na balkonie, a dzieci byly wtedy male. Zameldowalam i wynajemca przyslal nam fachowca, ktory je zlikwidowal.
Moj tato, jeszcze jako nastoletni chlopak, wkladal kija w kazdy otwor w drzewie. Az trafil na gniazdo szerszeni. Pobil wtedy wszystkie rekordy w biegu dlugodystansowym, bo szerszenie sa strasznie zawziete, no i bardzo niebezpieczne.
Z osami nie ma żartów, jak widać każdy ma w zanadrzu jakąś ponurą historię ze spotkania z nimi. Moje osy odeszły. Nie ma dziś ani jednej.
No nie, musialy byc wykonczone, przeciez bylo niebezpiecznie z nimi mieszkac.
Mam niby w oknach siatki, ale jakby sie gdzies w poblizu zadomowily tez bym wzywala specjaliste zeby je wykonczyl, nie ma innego wyjscia.
Faktycznie od razu się uspokoiłam. Nie było się po co narażać.
Siatki w oknach warto mieć, ale ja lubię otwarte okna. Tutaj faktycznie nie było wyjścia. Pozdrowienia
Ja tez musze miec okna otwarte, sa otwarte na okraglo, w zimie tez,
tylko w bardzo upalne dni zamykam, nie lubie tak spac, mecze sie wtedy z klimatyzacja.
W zimie to ja przewietrzam w dzień, ale nocą zamykam okna, bo łatwo mi zawiewa moje plecy. Ale nie wyobrażam sobie dalej wychodzić za każdym razem przed dom ze strachem, czy mnie nie dziabną!
Ukąszenia bywają śmiertelne, dlatego też nie powinnaś mieć żadnych wyrzutów. Tym bardziej, że masz złe doświadczenia z dzieciństwa. Pozdrawiam.
Kto wie, co by się mogło stać w razie ukąszenia, a tych os było już coraz więcej. Na szczęście już po wszystkim. Nie widzę od rana ani jednej.
To już mój chleb powszedni, dlatego jak tylko widzę, że coś zaczynają kleić to psikam na nie sprejem do rozpuszczania kokonów. Hałasu to robi niemiłosiernie dużo, jak "odpalam armatę", aż sąsiedzi wychodzą zobaczyć co się dzieje. Najważniejsze, że działa i truje same owady.
Myślę, że bombardując z tego otwór (jest w zestawie rurka w tym celu), szybko by o Tobie zapomniały. Polecam posiadanie czegoś takiego w domu, jest o wiele tańsze niż specjalista.
Też się boje os, bo mam uczulenie.
W życiu bym się do tej dziury sama nie zbliżyła!!! Podziwiam Twoją odwagę :)!
Nie miałam wyboru. Ze strachu to zrobiłam 😛
Mojemu bratu osy zrobiły banię tuż nad oknem. Zwalczyli je razem z tatą. Byłam zdziwiona, że to jest takie cieniutkie jak papier.
Ja bym prędzej uciekała, niż sama to zwalczała. Niestety M. jest teraz w sanatorium i nie mógł sam się tym zająć. Mówisz, że cienkie są ścianki gniazda? Tu nic nie było widać, wszystko było schowane pod podsufitką domu, widziałam tylko wlatujące i wylatujące owady.
Ojej, no to przeżyłaś koszmar. Mam nadzieję,że pan wiedział co robi i skutecznie się ich pozbył.Mnie kiedyś giez ugryzł w kolano, które w ciągu niecałej godziny przybrało rozmiar piłki futbolowej i miałam wrażenie, że mi skóra na nim pęknie.Skończyło się pogotowiem i jakimś zastrzykiem na odczulenie.Ja to nawet komarów się boję bo po ukąszeniu mam przez kilka tygodni opuchliznę i piekielne swędzenie. Tacy różni nieproszeni goście bardzo lubią domki stojące w ogrodzie. Dobrze, że się wyprowadzasz w bardziej "cywilizowane" miejsce;)
Nie widzę od wtorku ani jednej osy więcej, więc chyba eksterminacja poszła skutecznie. Pozbyłam się zagrożenia. Ukąszenia owadów i u mnie wywołują czasem reakcje alergiczne, chociaż często nie wiem, jakich. Kiedyś miałam przez ponad dwa tygodnie czerwoną wysypkę na pół uda chyba to był pająk, ale równie dobrze mogła być osa albo coś jeszcze innego. Z osami nie ma żartów, bo to przeciwnik zaprawiony w bojach i nie liczy się ze stratami.
W każdym miejscu mogą się zebrać osy, ale teraz już mam w telefonie kogoś, kto się tym profesjonalnie zajmuje. Pozdrowienia
Osom mowie stanowcze nie, nie i nie. Tez mialam je w swoim starym domu, zagniezdzily sie w szparze pomiedzy sciana zewnetrzna a wewnetrzna, tu obok glownego wyjscia. Kupilam w sklepie taki proszek, wsypalam im tam i sie biedaczki zaczely wyprowadzac. Normalnie ogladalam paniczna ucieczke 🙂 Po kilku godzinach zalepilam dziure pianka budowlana. A proszek nadal mam, sypie nim mrowki.
To pewnie też takim proszkiem zwalczał je pan eksterminator. A pianka tutaj była po to, żeby tu więcej nie właziły i żeby utrzymał się nieznośny dla nich zapach. Na mrówki też faktycznie może się takie coś nadać. No nic, ja bym się nie zbliżyła do tego gniazda, nie ma mowy!!!
"To ja wydałam na nie zlecenie" – brzmi ekstra! Niezależnie od moralniaka czy czegokolwiek, moim zdaniem dobrze zrobiłaś. Nie z każdym można bezpiecznie mieszkać…
Ano uznałam, że pokojowe współistnienie z osami nie jest możliwe. 🙂
Pozdrowienia
Iw, jest taka "Gaśnica na osy i szerszenie", kosztuje grosze i działa super. Szkoda, że się wcześniej nie zgadałyśmy. Ja mam gniazda os regularnie co roku- w różnych miejscach pod podbitką daszku w garażu czy altanki. Rozprawiam się z nimi osobiście. Mów mi Killer:)
(firmy chyba Bross)
Podziwiam Cię Pani Killer 🙂
Niewielu rzeczy w życiu się boję, ale naprawdę boję się owadów właśnie, a os i szerszeni w naszej szerokości geograficznej szczególnie.
I nie podeszłabym do nich nigdy sama! Nie ma mowy!!!
No cóż, moralniak może i jest, ale ja miałam podobny przypadek i trzeba było być stanowczą. Osy wlatywały mi bezpośrednio przez wentylację do sypialni z komina przerobionego na komin pieca gazowego. Wyobraź sobie ciemno, cisza i nagle słyszę w nocy takiego bombowca, który się przecisnął przez kratkę … horror …
Też uważam, że to była jedyna słuszna decyzja. A Twoja sytuacja to już był horror level hard! Matko jedyna!
Fakt, początkowo kompletnie nie rozumiałam jak to możliwe, że nic się nie dzieje, siedzę sobie spokojnie przy komputerze i nagle coś brzęczy mi za plecami a wcześniej nie słyszałam, żeby przylatywało z kuchni. Zaczęłam obserwować starą, poniemiecką kratkę wentylacyjną w takie śliczne esy floresy i … w końcu złapałam gnoja na gorącym uczynku – najpierw to to wystawiało łeb, potem przeciskało odwłok i heja … potraktowaliśmy je jakimiś środkami owadobójczymi wpuszczonymi do komina. Kiedy wyszłam na dwór okazało się, że całe gniazdo się wyroiło nad dachem … nic do niech nie mam, nie jestem uczulona na ukąszenia, ale ganianie po… Czytaj więcej »
My mieliśmy takie jazdy z szerszeniami. bałam się o zwierzęta bo i Erna i koty na nie polują. z szerszeniami jest tak, ze w nie nie wleziesz ani nie przeoczysz, są zbyt duże i dobrze słyszalne. i wzbudzają mój respekt i strach i jak żadnych owadów ani pająkow nie zabijam, tak tym razem robiłam wyjątek…
nawet sobie nie wyobrażam co by sie stało po ugryzieniu …
Szerszenie to naprawdę postrach, też się ich boję – jeszcze bardziej niż os. I moja Mozart też poluje na owady i mogłoby się to źle skończyć.
Pająki i inne owady z domu pakuję w pudełko i wynoszę na zewnątrz, niech sobie radzą.
Uf…Nadrobiłam prawie miesięczną przerwę w czytaniu – u mnie też remont…Prawie na ukończeniu, ale, to sprzątanie, to… Idę dalej przenosić resztę gratów do kuchni i myć je, bo zakurzone. Dużo się działo u Ciebie.
Ano to trochę się wydarzyło, a i tak o wielu sprawach nie nadążam pisać. Tyle mam roboty, że i tak wszystkiego nie zdążam opisać.
Widać słodka z Ciebie kobieta, skoro osy postanowiły z Tobą zamieszkać, ale dobrze, że się ich pozbyłaś, bo to niezbyt miłe sąsiedztwo. I żadnych wyrzutów sumienia!
No niestety, lubią mnie i osy, i muchy i komary, tyle że bez wzajemności! 🙂