Blog

Przyjaźń dla zaawansowanych

20 lipca 2018
Wiele już napisano o przyjaźni, więc nie będę trwonić słów. Opowiem tylko to, co warto opowiedzieć. Od dawna cenię moich przyjaciół.
Przyjaciół, tych prawdziwych poznaje się w biedzie. A może jeszcze bardziej w chwilach, kiedy dopisze fortuna czy uśmiechnie się szczęście, bo wtedy odpadają Ci, którzy wprawdzie potrafią wysłuchać w biedzie, ale którzy nie radzą sobie czy zazdroszczą nam powodzenia i sukcesów.
Może gdybym nie przeżyła tego, co się działo u mnie ostatnio, nie wiedziałabym, na kogo naprawdę mogę liczyć. A tak po prawdzie, to dowiedziałam się bardzo wyraźnie, że gdyby nie najwytrwalsi przyjaciele, moje przetrwanie w jednym emocjonalnym kawałku ostatniego tego okresu stanęłoby pod wielkim znakiem zapytania.
Sama wiem, że nie jest łatwo wysłuchiwać kogoś, kto jest w rozsypce, szczególnie na samym dnie rowu mariańskiego i jeszcze nie widzi z niego wyjścia. Trudno wtedy znaleźć słowa pocieszenia: 
– Trzymaj się.
– Jeszcze będzie lepiej.
Albo też słów prawdziwego wsparcia.
– Dasz radę, już tyle rady dawałaś!
I chyba właśnie to ostatnie zdanie, wzmocnione wspomnieniami ubiegłych historii i sytuacji, w których sobie poradziłam, było słowem kluczem. Bo to właśnie w tych słowach moi przyjaciele przypomnieli mi w najczarniejszych chwilach, kim jestem i co potrafię.

A teraz najnowsza historia z życia.
Bardzo chciałam pojechać na ślub mojej przyjaciółki na początku sierpnia. To jej drugi ślub i chciałam tego dnia być przy niej i życzyć tego, co powiedziałabym tylko jej.
Jednak moje życie przypomina teraz kolejkę górską bez hamulca, której nie mogę chwilami, i która w dodatku toczy się z górki i co chwila wywija na zakręcie. Którą ja ręcznie próbuję sterować i wyprowadzać na prostą.
A teraz tło, czyli jaka jest u mnie sytuacja.
Przedwczoraj majster Wiesław powiedział mi, że w związku ze zwiększeniem zakresu robót nie może mi zagwarantować, że skończy pracę w terminie. A raczej, że jest pewien, że nie da rady skończyć, bo mimo pracy przez 7 dni w tygodniu prawie przez 12 godzin dziennie, nie daje fizycznie rady zrobić więcej, niż to możliwe.
Zwiększyć zakres robót musiałam z powodu pleśni, po zdjęciu części tapety przy oknie zauważyłam jej wielkie połacie ukryte pod tapetą. Wyszło na to, że zdecydowałam się na zdarcie zaledwie rocznej srebrnej tapety w największym pokoju i wykończenie go całego pod malowanie – ale to oznacza, że cały jeden duży pokój będzie robiony dodatkowo. Przy czym najwięcej roboty jest ze zrywaniem tej tapety właśnie.
Salon do poprawki.
Wzrost kosztów to jedno, liczyłam się z tym, chociaż i tak zaboli. Ale da się odpracować.
Jednak przedłużenie terminu, kiedy ma się wyznaczony termin przeprowadzki, a obowiązki wzywają w międzyczasie do Warszawy to drugie.
Podjęliśmy decyzję, że majster zrobi do przeprowadzki przynajmniej wszystkie pokoje, żeby było gdzie wstawić meble. Jak zostanie mu przedpokój i łazienka, to zostanie w BHV dłużej, a ja opłacę mu samodzielny powrót autobusem do Warszawy. 
Ślub przyjaciółki ma się odbyć na początku sierpnia.
A już z początku lipca córka uzgodniła ze mną termin swojego urlopu, czyli czas, kiedy zabiorę mogą Kicię od mamy, a ona (czyli córka) będzie mogła jechać na urlop, bo będzie miała z kim zostawić swojego kota.
Muszę więc być w Warszawie najpóźniej w pierwszym tygodniu sierpnia i zabrać do siebie od mamy Mozarta.
Okazało się, że na ten ślub mogłabym pojechać tylko metodą: jeden dzień 1000 km wyjazd do Warszawy, drugi dzień ślub, trzeci dzień – powrót 1000 km do Bremerhaven. A potem wrócić do pracy.
I po kilku dniach musiałabym powtórzyć cały przejazd z uwagi na kota.

Ale jak tu przyjechać i podziać się we własnym mieszkaniu w zamieszaniu remontowym ze zwierzakiem. Zablokowałam się na tym problemie na półtora dnia, zanim wymyśliłam rozwiązanie.
Tym bardziej, że jeszcze nie umiem przewidzieć, kiedy dokładnie skończy się remont. Muszę to po prostu gdzieś przeczekać. Mogłabym zostać w Bremerhaven, ale jest jeszcze kot.
Ale najpierw musiałam rozwiązać pierwszą kwestię.
Pozostał mi … telefon do przyjaciółki.
Z bólem serca odezwałam się do Niej przedwczoraj i opowiedziałam, co się u mnie dzieje.
Odpowiedź, którą usłyszałam, na zawsze mi zostanie w uszach jako wyraz największego dystansu i dojrzałości.
– Rób jak chcesz, to tylko ślub.
A potem dodała, że w sumie nie widzi nic niezwykłego w ślubie ludzi, którzy żyją ze sobą jak rodzina od 9 lat, mając już 6-letniego synka.
Smutno mi bardzo, że nie pojadę. Ale wielki ciężar spadł mi z serducha, że Ona tak to przyjęła.
Potem jeszcze dość długo rozmawiałyśmy na komunikatorze. Ona opowiedziała mi, co czuje w związku ze ślubem, ja jej moje spostrzeżenia. Powymieniałyśmy się bieżącymi sprawami.
I ta sprawa NIC ale to ABSOLUTNIE NIC między nami nie zmieniła.
Wiecie co, jestem szczęściarą, że mam takich przyjaciół. To mój największy kapitał i już wiem, że nie zmieni się, niezależnie od sytuacji.
Subscribe
Powiadom o
guest
35 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
anabell

Nie mój biznes, ale jakoś długo się do tego ślubu zbierali;)))Iw, prawdziwych przyjaciół poznajemy wcale nie w biedzie ale właśnie wtedy gdy nam nadspodziewanie szczęście sprzyja i wszystko się super dla nas układa.No to nieciekawie się układa z tym remontem. Tutaj dość ciekawie brzmią umowy o wynajmowaniu mieszkania- np. w umowie jest zaznaczone, że najemca ma obowiązek częstego wietrzenia swego mieszkania by nie dopuścić do rozwoju pleśni. Jeśli się takowa pokaże to ma obowiązek ją na swój koszt usunąć. Trochę mnie taka umowa zdziwiła, ale tu większość domów to stare lub bardzo stare budownictwo i domy nie posiadają systemów wentylacji.… Czytaj więcej »

Ania O.

Pamiętaj na przyszłość, że w Rowie Mariańskim są ekstra rybki. Wiele nawet jeszcze nie odkrytych. Pomyśl sobie, że w takim rowie najpewniej byłabyś syreną, a te bestyjki szybko pływają. I dodaj do tego, że potrafisz sprawnie wypłynąć na powierzchnię, spojrzeć w słońce i… (wiem już, że lubisz światło). Ta jasność powinna Cię zawsze wyrywać z wody. W Rowie jest dla Ciebie zbyt ciemno. Nie wiem jakim czasem dysponujesz w dni powszednie (no i czy masz siłę po pracy), myślałam, że można troszkę odciążyć pana Wiesława. Np. niech przygotuje wszystkie ściany pod malowanie, a dokończysz już sama. To jest proste zajęcie,… Czytaj więcej »

Ania O.

No to masz groch z kapustą, istne szaleństwo po prostu. Przydałaby Ci się ciężarówka, a nie zwykły samochód, byś mogła zabrać się na raz i mieć spokój.

My do lotniska też musimy dojechać i to aż do Niemiec, do Monachium, bo ze Szwajcarii nie ma bezpośrednich. I nie parkowaliśmy na parkingu lotniskowym, tylko takim co obok jest (wielkie, rozległe tereny niekryte) i za bilet parkingowy wsiada się do specjalnego autobusu, który wiezie prosto na lotnisko. Multum osób z tego korzysta, bo tak taniej.
Za 7 dni ok. 60 Euro było… coś koło tego.

Ania O.

Wspominałaś, że może zamówisz.

Nominowałam Cię.
Wiem, że nie masz czasu i doskonale to rozumiem, dlatego możesz sprawę olać ja się w ogóle nie obrażę.

http://ekstraktzycia.blogspot.com/2018/07/mystery-blogger-award.html

Valski

Jak zwykle, z zainteresowaniem. Pozdrawiam.

Anna Maria P.

Iwona, ale dlaczego usuwasz plesn na wlasna reke i koszt? To jest sprawa wynajemcy, plesn wyszla dopiero po zdarciu tapety, wiec odbierajac mieszkanie, nie wiedzialas, ze tam jest. Ty mozesz nawet obnizyc czynsz do momentu, do kiedy wynajemca tej plesni nie usunie. Na Twoim miejscu napisalabym pismo do tej Twojej spoldzielni z nieprzekraczalnym terminem do czasu Twojej wprowadzki do mieszkania. Niepotrzebnie wyrzucasz wlasne pieniadze.

Iwona B.

Kurcze, trzeba sie bylo fachowca od zdzierania tapet zapytac jak to sie robi szybko i sprawnie, czyli mua :-)))Idzie sie do sklepu, kupuje sie myjke parowa jak sie nie ma (wcale nie sa drogie) i przy pomocy pary i szpachelki usuwa sie tapete elegancko i szybciutko. A przy okazji odkaza sciany. Zeby nie wiem jak mocno siedzial to odlezie przy tej parze. Ale sie madrze 😉Masz jazde po zakretach bez trzymanki, ale to sie kiedys skonczy bo co sie zaczelo to sie skonczyc musi, nie da rady inaczej. Tylko kosmos jest nieskonczony a i tak nie wiadomo czy to prawda… Czytaj więcej »

Frau Be

Chyba przekazałaś mi jakieś niewidzialne fluidy, bo również myślałam o wpisie na temat przyjaźni. Póki co jednak, jeszcze chwila upłynie.

marigold

No zle ze ta plesn, ze tak duzo dodatkowej pracy, ale przeciez musi byc zrobione dobrze.Dobrze ze jakos to mozna rozwiazac zeby i przeprowadzka sie odbyla, pakowania nie lubie, ale zawsze w zyciu podchodze spokojnie jak wiem ze cos musi byc zrobione.Dla mnie przyjazn to cos bardzo wyjatkowego, mam ogromne wymagania w tym temacie. Mialam szczescie miec prawdziwa przyjaciolke przez 5 lat studiow, bylysmy nierozlaczne, dali nam nawet wspolna prace magisterska, bo to bylo wrecz oczywiste. Z koncem studiow podjelysmy decyzje rozejscia sie na zawsze, chcialysmy zachowac wspomnienie przyjazni takiej jak byla, idealnej, nie moglysmy przeciez kontynuowac tej przyjazni w… Czytaj więcej »

jotka

Kiedyś czytałam, że przyjaciele nie są od prawienia komplementów, tylko od dawania właściwych rad we właściwym momencie i mówią co naprawdę myślą…
Gratuluje nominacji blogowej, remontu nie zazdroszczę;-)

jotka

Mówiąc o komplementach, miałam na myśli fałszywe pochlebstwo, a dobre słowo warto powiedzieć każdemu, bo niby dlaczego nie?

v

Iw mogę tylko pokiwać głowa ze zrozumieniem, po zdjęciu płyt regipsowych ze ścian naszej chałupy, ukazał nam sie widok nędzy i rozpaczy …i zagrożenie zawaleniem!! połowa belek przegniła do wymiany. Budujemy normalnie dół naszego domu. Śpimy i żyjemy na budowie a ja już nie mam siły.Potrwa to dwa razy dłużej niż planował nasz majster. nie zazdroszczę Twojej sytuacji i tylko zal, ze nie możesz byc na tym ślubie. Trzymaj się kochana.

Sikoreczka

Iv, moje doświadczenie z przyjaciółmi jest takie, że poznaję ich kiedy jest bardzo dobrze i kiedy jest bardzo źle. To samo niestety dzieje się w rodzinie. To boli, ale na szczęście mam taki charakter, że jak ktos mi mówi, że jednak nie dam rady, że i tak bez czyjejś zgody nie pójdę dalej – myli się ogromnie bo udownodnie że i tak jestem lepsza i niczyjej łaski nie potrzebuję.
Iv super że masz takich przyjacioł. Doceniaj. 🙂 byleby za kilka lat jednak koleżanka nie wypominała.

Sikoreczka

To dobrze. Też mam kilka koleżanek ale przyjaciółek dwie i jednego przyjaciela. z ławy szkolnej, od najmłodszych lat jedną, druga to moja mama a przyjacielem jest mój mąż.

Czarny(w)Pieprz

Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że żyjesz w ciągłym remoncie. (ja wiem, że ludzie lubią rożne rzeczy, i to absolutnie nie przygana). Jedni biorą udział w maratonach, inni w marszach majowych, a Ty w remontach. Trzymam kciuki zeby się jak najszybciej skończył, bo mimo, że nie mam doświadczenia (na czas remontów uciekam na drugi koniec świata) to zdaję sobie sprawę, jak bardzo bywają czaso-żrące. Co do przyjaciół, to lepiej mnieć mniej, ale za to tych wypróbowanych w bojach. W naszym wieku (w sensie, że w wieku młodym średnim) zwykle człowiek już trochę kopniaków od życia zebrał, i wie od… Czytaj więcej »

Ken.G

Już ani słowem nie pisnę nic na temat naszego (całej trójki) wielkiego zmęczenia po jednorazowym przejechaniu ok. 300 km. Kiedy tu mowa o 1000.. o matko jedyna!
Z przyjaciółką nadrobicie innym razem – chodzi mi o spotkanie na żywo. Takie osoby to prawdziwy skarb. Wcale niełatwo znaleźć człowieka, który potrafi wczuć się w sytuację drugiej osoby.

Annette ;-)

Takich przyjaciół można tylko pogratulować 🙂

35
0
Would love your thoughts, please comment.x