Blog

Bambus w ogrodzie a sprawa Mozarta

22 maja 2017
Mozart nie była samodzielnie na dworze czasu, od kiedy w lutym tego roku wróciła do domu pokiereszowana z głęboką raną na boczku. A potem jeszcze miała nawrót choroby, czyli graniniaka aeozynowego (podczas której ogon rozwarstwia jej się do krwi – na całej praktycznie długości).
Po tej akcji, zabiegach, wydaniu majątku na jej leczenie w Niemczech i wreszcie decyzji o zabraniu jej do Polski na leczenie do jedynej lekarki, która jest w stanie jej pomóc, czyli dermatologa psów i kotów doktor Karaś-Tęczy, przez pewien czas nosiliśmy się z zamiarem, że już nigdy nie będziemy jej samej wypuszczać na dwór. Ale utrzymanie jej w domu, gdzie okna na ogród sięgają do samej ziemi i gdzie kot zna już teren i możliwości wychodzenia, to w zasadzie gra niemożliwa.
Nie wiedzieliśmy co robić. Zaczęłam już nawet szukać dla niej domu, gdzie zostanie po wsze czasy kotem niewychodzącym. Wszystko dla jej ochrony, bo nie wyobrażam sobie, żebyśmy kiedyś w którymś momencie nie wypuścili jej tutaj choćby przez przypadek. Wreszcie zrobiło jej się nam żal i zaczęliśmy ją wyprowadzać na ogród na smyczy.
Plan się powiódł, kot wytrzymał bez samodzielnego wychodzenia ponad dwa miesiące. I całkiem nieźle Mozart nauczyła się chodzić na smyczy.
Wtedy stwierdziłam, że istnieje duża doza prawdopodobieństwa, że rana na boku powstała na skutek ataku innego kota czy kotów.
Jednak jakiś czas przed wyjazdem podczas spacerów z Mozartem na smyczy po ogrodzie, zauważyłam, jak strasznie ostre są wystające z ziemi przycięte i zdrewniałe łodygi rosnącego w jednym z rogów ogrodu bambusa.
Przyjrzałam się im bardzo dokładnie i stwierdziłam, że całkiem prawdopodobne jest, że Mozart uciekając z jakiejś kociej potyczki albo innej sytuacji zagrożenia, zeskoczyła na to wystające jak noże ustawione na sztorc bambusowe ściernisko.
I że to tam nabawiła się tej poważnej rany, która wymagała uśpienia i szycia.
W końcu spod pazurów niejednego kota Mozart już uciekała i niemal zawsze jej się to udaje.
A że strzeżonegopanbukstrzeże, tak więc przed wyjazdem poprosiłam Mikaela, żeby postarał się  wykarczować i wykopać ten bambus.
Po powrocie z radością zauważyłam, że bambus został wykarczowany i teraz już tylko miękkie liście odrastają. Trzeba będzie pilnować, żeby tego roku nam nie wyrósł. Bo ja już mam przekonanie, graniczące z pewnością, że to mógł być prawdziwy winowajca.
Nie wiecie, jak się cieszę, że kot nareszcie wraca do formy, chociaż futro na boku odrasta jej bardzo powoli i jakoś tak opornie.
A co wynikło z tych rozważań, dowiecie się już jutro, a może nawet, jeśli zdążę opisać, dziś wieczorkiem.
Subscribe
Powiadom o
guest
18 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Maria P.

Z tym odrastaniem futra to chyba u wszystkich zwierzakow tak jest. Toya miala kastracje chyba gdzies w polowie marca, a do dzisiaj widac wyrazna granice golenia brzuszka. Niby brzusio juz wlochaty, ale granica nie znika i wyglada dosc smiesznie. Mam wrazenie, ze u Kiry to zarastanie szybciej przebiegalo.

anabell

Nie za bardzo się znam na ogrodowych uprawach, ale zawsze słyszałam, że bambus zużywa za dużo wody, więc nie jest mile widziany przez ogrodników. Może z uwagi na Kicie lepiej tym bambus zastąpić czymś innym?
Miłego,;)

Ken.G

No popatrz, a ostatnio zastanawiałam się czy bambus może rosnąć w naszych warunkach. Nie tyle, że może, to jeszcze taki problemowy :/

Pozdrawiam serdecznie!

Annette ;-)

Całkiem możliwe, że to właśnie ten bambus tak kicię poranił. Suczka mojej Siostry też jeszcze nie do końca ma zarośnięty brzuszek po sterylizacji, którą miała w ostatni dzień stycznia, chociaż na łapce, w miejscu wkłucia wenflona sierść już odrosła tak, że nie widać, gdzie to było.

marigold

Musisz miec racje ze to ten bambus tak ja poranil, to ostre jak sztylety.
Bambus rosnie szybko i chyba rozprzestrzenia sie, mysle ze to bardzo dobrze ze sie tego pozbywacie, dla mnie bambus w ogrodzie to jak horror.

Iwona A.

Też tak nieśmiało podejrzewałam, że to nie od kota taka rana. W sąsiedztwie masz chyba kastrowane koty, a takie raczej nie walczą do krwi. Ja po tych wszystkich doświadczeniach ze zmianą miejsca nie mam już zupełnie oporów, widzę jak moje koty sobie radzą w relacjach ze stałymi mieszkańcami i choć czasami to pokaz siły to nie jest to agresja bynajmniej. Myślę, że zaczęłaś już wypuszczać kicię swobodnie, albo zrobisz to na dniach 🙂

Krystyna Bożenna Borawska

Bardzo możliwe, że się nadziała te zdrewniały części bambusów.
Bidulka niech chociaż na smyczy wychodzi…

Sikoreczka

Same radości. Cieszy mnie to, że Mozart wraca do pełni sił. Na zabliźnienie ran a tym bardziej na odrośnięcie futra potrzeba czasu.
Będzie dobrze, ważne że kotka biega, chodzi itd.

pozdrawiam

PKanalia

hm… czyżby kwestia smyczy nabrała nowego kolorytu /bambusowego/?… a tak w ogóle, to… to akurat Cię nie było w domu, więc na to zapytywanie za wcześnie, ale skoro zacząłem, to dokończę: zapytanie zabrzmi, co z kićkiem sąsiadów?… pokazuje się przy Waszym domu, czy nie?…
p.jzns :)…

18
0
Would love your thoughts, please comment.x