Chyba większość blogerów przez to przechodzi od czasu do czasu. To zniechęcenie do pisania, wrażenie, że wena poszła sobie na zawsze i już nigdy mnie nie odwiedzi. Że w środku jestem pusta niby wywrócona flaszka po libacji. I prędzej wyprodukuję we własnej piwnicy odrzutowiec, niż napiszę jeszcze choć jeden ciekawy post.
Tak – są momenty, że tak myślę. Po czym przychodzi mi do głowy, że jeśli pojadę nawet na Alaskę, do Honolulu czy pójdę na premierę najnowszego Jamesa Bonda, to nie będę się do końca czuła sobą, jeśli zabraknie mi mojego internetowego notatnika, żeby podzielić się z Wami moimi wrażeniami na temat tego przeżycia.
Kiedy zaczynałam pisanie pierwszego bloga, pisałam trochę z zagubienia, z samotności, a z czasem z chęci znalezienia ludzi sobie podobnych i dzielenia się z nimi tym, co mnie uwiera albo zachwyca. Aż z czasem odkryłam, że blogowanie dla mnie jest jak oddychanie. Piszę, bo inaczej nie potrafię. Piszę, bo bez tego nie czuję się pełną sobą.
Nie wiem, co będzie za rok, dwa czy pięć. Mogę spróbować przewidzieć trochę rzeczy które się wydarzą przez najbliższy rok, może przez kilka nadchodzących miesięcy. O ile to ja będę te miesiące dla mnie tworzyć, a nie czekać, co mi przyniesie tak zwany los.
Bo los nieproszony nie zamierza nic przynosić. Tak przynajmniej wynika z mojego doświadczenia. Los sam z siebie może przynieść z prądem jakieś kłopoty, które i tak przyjdą, niezależnie od tego, co robimy i jak żyjemy. I trzeba sobie będzie z nimi poradzić.
Z pewnością w najbliższym czasie wydarzy się co najmniej kilka rzeczy, które mnie kompletnie zaskoczą i będą mogły wywrócić mój świat do góry nogami – pozytywnie lub negatywnie.
Nie wiem zatem, czy to pisanie będzie dla mnie tak samo ważne za ten rok, czy za pięć.
Ale dziś jest ważne. A ostatnio uczę się żyć tym, co teraz.
Przeszłość pozostawiłam za sobą, a przyszłość dopiero się wydarzy.
Teraz jest ważne.
Teraz jest ZEN.
Przez te straszne godziny i dni, kiedy myślałam, że porzucę blogowanie już na zawsze i będę się zajmować wszystkim innym, miałam wrażenie, że może to właściwa droga: wreszcie znajdę czas na czytanie książek, w końcu tyle ich jeszcze czeka na przeczytanie. Wreszcie dokształcę się z angielskiego, tyle lat już z tym zwlekam. I pójdę do: kina, teatru, na koncert, wyjadę w podróż do miejsc, w których jeszcze nie byłam…
Tylko, że komu, jak nie Wam, pokażę moje zdjęcia z wycieczek. Z kim podzielę się smakiem porannej kawy na tarasie, zapachem trawy w moim ogrodzie, zabawami ze zwierzakami czy zmianami, które zajdą we mnie.
Co do obaw niektórych z Was, że będę Was zanudzać natrętnym i nachalnym motywowaniem…
No cóż. Nie zamierzam się przed Wami rozbierać do bikini i szpanować moim sześciopakiem, jeśli o to chodzi. 🙂
I to nie tylko dlatego, że mój osobisty sześciopak jest jednak nadal dość mocno ukryty pod warstwami ciała, ekheeeem, tłuszczyku. Nie wykluczam, że jak go wypracuję (co oby amen!), to się jednak pochwalę. Szczególnie jeśli znajdę fotografa, który mnie jeszcze wtedy pięknie wyretuszuje i zabierze mi wszystkie zmarszczki i rozstępy, nadmie wargi i podniesie wszystko, czego treningi nie zdołają. 🙂 Chociaż czy Wy mnie wtedy poznacie. Ale to już będzie nieważne. W każdym razie kto wie, kto wie.
Dziś i tylko dziś się liczy.
A dziś ten blog jest przede wszystkim moją motywacją do różnych rzeczy, nie o wszystkim muszę przecież napisać od razu. Sama dopiero weszłam na tę drogę i będę się z Wami dzielić notatkami z mojej podróży.
Zamknięcie starego blogu było dobrym posunięciem. Był już ze mną dość długo. Napisałam w nim tyle, że ciągnąc go dalej, czułam się niby lokomotywa, która ciągnie wagonów chyba z czterdzieści (a właściwie ponad siedemset) i już ledwie zipie od ciężaru i zaszłości.
Teraz moja lokomotywka pomyka sobie w terenie bez obciążenia, lekka i radosna.
źródło: tvn24bis.pl |
I zamierzam z tej lekkości skorzystać.
No dobra, to kto wsiada ze mną do mojej lokomotywki?
Bylam w starym pociągu i chętnie pojadę nowym. Niewiele sie na blogach odzywam, ale jestem wiernym czytaczem, dzis jest ten czas, kiedy trzeba dac głos. Korzystaj z życia, 'róbta co chceta", ciesz się życiem, a wszystkie doświadczenia opisuj, takich jak ja czytaczy jet dużo. pozdrawiam :)))
Bardzo się cieszę, że właśnie teraz dałaś głos, jest mi potrzebne każde pozytywne wzmocnienie. 🙂
Tak, właśnie teraz z nową energią chce mi się pisać i mam dzięki temu chęć robić jeszcze znacznie, znacznie więcej ciekawych rzeczy. 🙂
pozdrawiam Cię serdecznie
No moze zdjeciem tego szesciopaku zdolalabys mnie odrobine zmotywowac, a tak… :)))
Ja tam ciagne pracowicie moje ponad poltora tysiaca wagonow i ani troche nie jest mi ciezko, ani ociupinke. Czasem rzeczywiscie brakuje natchnienia, ale zycie wokol jest tak ciekawe, tyle sie dzieje, ze juz do konca zycia bedzie o czym pisac. Lubie pisac, zawsze tak mialam, teraz lacze (uoncze) pisanie z moja druga pasja, fotografia. Swiat jest taki piekny! Teraz zupelnie inaczej na niego patrze, a moze mam po prostu swiadomosc, ze coraz mniej czasu mi zostalo na tym padole…
Już ja Ci pokażę sześciopaka! Może na razie nie mojego, ale się zdziwisz! 🙂
Każdy jest inny, mnie moje wagony przestały rozpędzać, a zaczęły hamować. Po ich pozostawieniu na stacji, gdzie się mogą teraz uleżeć i odpocząć, czuję się znacznie lepiej.
Twoje są tak rozpędzone, że zatrzymać się chyba byłoby trudniej Aniu. 🙂
Masz rację, świat jest piękny i ja też zamierzam od teraz więcej wychodzić do tego świata, żeby się nim nacieszyć. Bo właśnie – kto wie, ile tego czasu każdemu z nas zostało.
Buziaki!!!
Miejsce przodem w kierunkiu jazdy zamawiam:)
Proszę bardzo, miejsce zarezerwowane, widoczność pełna, ruszamy!!!!
A mnie by było szkoda takiej ilości pracy, ale rozumiem, że masz ochotę zbudować coś na nowo. Powodzenia!
Gosianko, są w życiu pewne chwile, kiedy trzeba podążyć za zwrotami akcji, których nie da się zatrzymać. 🙂
A ja widać już tak mam, że od czasu do czasu muszę zrobić trzęsienie ziemi, żeby się na nowo odrodzić! 🙂
A ja nie wsiadam, bo jak Cię znam, to chwilami będziesz jechać z zawrotną prędkością 😉 Ja raczej na każdej stacji będę zaglądać 😉
Bardzo jestem ciekawa skąd się wzięła u Ciebie taka potrzeba rewolucji, ale też oczyszczenia i poukładania wielu rzeczy od nowa.
Czyżby Zante bała się jazdy bez trzymanki? 🙂 Nie ma sprawy, będziemy się widywać na stacjach. Ja jestem otwarta na wszelki rodzaj kontaktów międzyludzkich, o ile tylko są dobroczynne i pozytywnie wpływają na obie strony. 🙂
Nieważne, skąd się wzięła, ważne, że dobrze mi zrobiła! 🙂 Z każdą chwilą zaczynam być wdzięczna, że tak się stało.
To nie strach, Iw. Z wiekiem mam mniejsze zapotrzebowanie na adrenalinę, a większe na święty spokój.
Święty spokój doceniam już od lat. Co nie znaczy, że czasem nie lubię przejechać się szybką kolejką :))
No i tym różni się młodość od starości hłe, hłe, hłe
Zaglądnę od czasu do czasu.:-)
Będzie mi miło Cię widzieć 🙂
Co roku zmieniam blog i jego formułę. Nie przywiązuję się nadmiernie. W końcu blog dla mnie, czy ja dla niego?
Pozdrawiam.
P.S. "blog" nie "bloga" – bo smog, grog… A nie powiem, że nie ma dziś "smoga", czy że nie piję "groga".
Każdy ma swoją własną dynamikę rozwoju. U mnie są dłuższe okresy stabilizacji, a potem nagle rozwalam wszystko jakąś rewolucją. 🙂
Blog jest absolutnie dla mnie, czyli to ja i nikt inny decyduję, co robię u mnie i kiedy.
p.s. faktycznie znalazłam i poprawiłam biernik w poprzednim pierwszym wpisie, chociaż lubię formę bloga, a nie blog. Wydaje mi się też, że to słowo trochę ewoluuje i wcale bym się nie zdziwiła, gdyby z czasem odmieniało się inaczej, niż głóg czy smog.
Bardzo dobrze. Motywuj, ile wlezie! Pamiętam, jak kiedyś (już dość dawno) pisałaś o tym motywowaniu. A że ja akurat znalazłam się w takim punkcie życia, że potrzebna mi motywacja, to doskonale się składa. Bo chwilami już ledwo się zmuszam do oddychania…
Mam zamiar robić to, co umiem robić dobrze. A przysmucać o własnych problemach nigdy za bardzo nie lubiłam. Znacznie lepiej odnajduję się w poszukiwaniu w życiu tego, co dobre i dzieleniu się tym. Jeśli chcesz, zabierz się ze mną. Ja też ciągle szukam tego, co mi ulepszy i poprawi standard życia. 🙂
Dobrze, że jesteś!
No to… Odjazd! Cała naprzód ku nowej przygodzie.
Miło Cię widzieć Annette! :)))