Kiedy do Polski jedzie
Róża Wigeland, to na tapecie ma spotkania autorskie, rodzinne i spędzanie czasu w ładnych, dobrych kawiarniach i restauracjach, galeriach sztuki, zwiedzanie zabytków.
Kiedy do ojczyzny wybiera się
Kasia Hordyniec, to w planach ma głównie życie kulturalne: teatry, dobre kino, spotkania i targi literackie, ewentualnie bywanie w dobrych kawiarenkach, fryzjera, robienie paznokci itp.
Kiedy Dżoana Krupa jedzie do Nowego Jorku, to idzie na zakupy, do fryzjera i na paznokcie. A zaraz, to miało być akurat o Polsce i kulturze, więc wróć. Ale rozumiemy kierunek, prawda?
No właśnie. One wszystkie żyją pełnią życia, mają czas na to, na co każda z nas chętnie by czas znalazła.
I tego im właśnie życzę.
Ale sobie właściwie też tego życzę, ale jakoś tak za każdym razem u mnie jest inaczej. Poza spotkaniami autorskimi, bo do tego najpierw trzeba by było napisać książkę, chociaż jedną, a ja póki co żadnej nie napisałam.
Ale wracając do tematu kiedyś tak właśnie sobie wyobrażałam moje przyjazdy do Polski. A już na pewno po dwóch latach od przeprowadzki.
Masa spotkań rodzinnych i z przyjaciółmi, trochę życia kulturalnego, fryzjer, paznokcie, spacer po parku, wizyta w galeriach sztuki, czasem w tych handlowych.
A tymczasem u mnie wygląda to tak, że jak nie wizyta w urzędzie skarbowym czy gminy, to w ZUS, albo w salonach operatorów celem rozwiązania umów, które akurat dopiero się kończą.
A jak nie sprawy urzędowe, to naprawy lub przegląd auta bądź wymiana opon.
Oczywiście to wszystko i tak pikuś w porównaniu do okresów remontowych, kiedy to bywam głównie w marketach budowlanych, centrach kuchni i sklepach meblami, a rozmawiam głównie płytkach, gładziach i silikonach.
Ostatnio po zakończeniu remontów i przeprowadzek miałam już nadzieję, że co jak co, ale mój poprzedni dom mogę zaliczyć do dalekiej przeszłości.
A tymczasem…
Mama odbiera ostatnio z poczty polecony i wysyła mi maila z załącznikiem: istnieje nadpłata podatku gruntowego na Pani koncie – i tu podany adres mojego domu, sprzedanego 2 lata temu – prosimy o wskazanie konta, na które mamy przelać nadpłatę. Akurat jestem na chwilę w Polsce, więc nie chce mi się chodzić po urzędach. Przeszukuję stronę urzędu. Jest mail! Dział podatku gruntowego. Wysyłam informację, że owszem chętnie przygarnę moją nadpłatę i proszę bardzo to moje konto: …..
i zapominam o sprawie, przy okazji dumna jak paw, że załatwiłam zdalnie sprawę. I przynajmniej ostatnie dwa dni w PL spędzam przyjemnie, czyli idę na spacer do lesu, do fryzjera, spotykam się z koleżanką i spokojnie wracam do Niemiec.
Dwa dni później, już w Niemczech dostaję maila od uprzejmej pani z działu podatku gruntowego: uprzejmie proszę o kontakt, bo sprawa wymaga osobistego wyjaśnienia.
Proszę o informację na maila, bo od pewnego czasu mam tu problem, mój operator wprawdzie pobiera ode mnie opłatę za tłusty abonament, ale jest on tłusty czyli nieograniczony tylko w PL.
Tymczasem już w Niemczech nie mogę bezkarnie dzwonić do Polski, bo podobno jest to niezgodne z Uczciwą politykę czegoś tam, chromolę, dzwonię do większości znajomych przez WhatsAppa albo Skype.
Niestety miła pani prosi mnie o kontakt telefoniczny. Do urzędu jednak się nie da przez skype, no więc dzwonię klasycznie z telefonu, pal licho dodatkowe opłaty, na które już w Niemczech się narażam.
Okazuje się, że miła Pani z działu podatku gruntowego nie może mi wypłacić mojej nadpłaty, gdyż ponieważ na moim koncie widnieje niedopłata za wywóz śmieci.
Rozumiecie? Wywóz śmieci!
Dom ma od ponad dwóch lat nowego właściciela, który z pewnością płaci za wywóz swoich śmieci, bo to jest tak rozwiązane, że kupując nieruchomość dostaje się od razu korespondencję, na jakie konto ma iść opłata za śmieci. Nie podpisuje się w tym celu żadnej umowy, jak to było kiedyś, po prostu trzeba uiszczać opłatę na odpowiednie konto.
Wszystkie inne umowy rozwiązałam. Ale tu nie było żadnej umowy, więc po wyprowadzce po prostu przestałam płacić.
Wyszłam ze słusznego skądinąd założenia, że nie mam potrzeby, bo przecież zaraz nowy właściciel będzie płacił, więc w urzędzie będzie na pewno informacja z działu podatku gruntowego, że jest nowy właściciel, a zatem u mnie zanika obowiązek ponoszenia wszelkich dodatkowych opłat z tytułu tej nieruchomości.
Nawet nie wiecie, jak bardzo się myliłam!
No więc jest nowy właściciel, który na pewno (?) płaci za swój wywóz śmieci, ale w pracownikach działu wywozu śmieci nie wzbudza to żadnych wątpliwości, że w takim razie są dwa podmioty na jednej nieruchomości, które muszą płacić za wywóz śmieci. I według nich jest logiczne, że ja powinnam tam nadal świadczyć opłaty za wywóz śmieci! Nie sprawdzają w ogóle, czy ta osoba tam dalej mieszka, co najprostsze nie sprawdzają nawet w dziale podatku gruntowego! Ani w dziale osobowym, gdzie od dawna jestem wymeldowana z tego adresu.
Tak więc teraz widnieje mi tam niedopłata, i naliczane mi są od niej w dodatku odsetki. Od dwóch lat!
Nie powiem ile tego urosło, bo mi zaczyna powieka drgać, jak o tym myślę.
W każdym razie jest tego więcej, niż nadpłacony podatek. Podobno wysyłali do mnie korespondencję w tej sprawie, ale mnie nowi właściciele nic mi nie przesłali, w ogóle nie pozostajemy w żadnych kontaktach, jakoś nie poszło to w tę stronę. W sumie nie muszą, to nie jest ich obowiązek.
W efekcie tę informację otrzymuję dopiero w dwa dni po powrocie do Niemiec.
No więc teraz, kiedy następnym razem pojadę do Polski, muszę się udać osobiście do urzędu, do działu wywóz odpadów, okazać im dokumenty świadczące o tym, że już nie mieszkam i od kiedy nie mieszkam w tamtym domu, żeby oni przestali mi naliczać opłaty.
Póki co mam nadzieję, że po okazaniu aktu sprzedaży domu nie każą mi pokryć kosztów z tych dwóch lat nie opłaconego wywozu śmieci.
Pytam miłą panią, jak to możliwe, że w jednym urzędzie takie informacje nie są między sobą wymieniane.
Odpowiada z żalem, że mają w tych dwóch działach inne systemy informatyczne i że ona też by mi tego nie powiedziała, tylko dlatego się dowiedziała, że wypłacając jakiekolwiek zwroty, musi uprzednio sprawdzić, czy człowiek nie zalega z innymi opłatami.
I tak sobie myślę, że można się śmiać, że taka karma, ale moja jakoś wychodzi zawsze taka obładowana tymi wszystkimi obowiązkami, urzędami i innym badziewiem, że na kulturę i sztukę mi po prostu nie wystarcza czasu.
No więc moi Mili, jak ja jadę do Polski, to już się szykuję na kolejne wizyty w urzędach, u operatorów, w warsztacie samochodowym, albo w ZUSie.
Jeśli więc za którymś razem wreszcie uda mi się pójść w Warszawie do kina, teatru, czy na lody, to bądźcie dla mnie wyrozumiali, że będę to traktować jak wielkie święto i będę o tym pisać wszem i wobec przez tydzień albo dwa.
AKTUALIZACJA:
Sprawa nie dawała mi spokoju, więc zadzwoniłam i dodzwoniłam się do Wydziału Gospodarki Odpadami w moim urzędzie dzielnicy, inna miła pani podała mi rodzaj i numer formularza oraz miejsce w sieci, gdzie mogłam go sobie ściągnąć. Do wypełnienia i złożenia mam więc formularz, plus krótkie oświadczenie, że już nie mieszkam w moim poprzednim domu oraz dwie pierwsze strony umowy sprzedaży, żeby wiedzieli, kto teraz jest nowym właścicielem nieruchomości i kogo obciążyć opłatami za wywóz odpadów. Najlepiej osobiście, ale mogę też te informacje wysłać pocztą. Nie zakładają, że mnie obciążą za te moje-niemoje już śmieci! Uffff……
Co za balagan w tych urzedach. Wspolczuje Ci zalatwiania takich spraw, chodzenia po tych urzedach, tracenia czasu tylko dlatego ze urzad zle pracuje. Jak ja bym miala takie rzeczy zalatwiac w Polsce, to bym miala takie nerwy ze stracilabym ochote na kino czy inna sztuke.
Dla porównania, kiedy wysłałam raz za duży podatek do US w Niemczech, pracownik na linii po podaniu nr NIP od razu mógł stwierdzić, jakiego podatku brakuje i na jaką kwotę i poinformował mnie, że podatek zostanie automatycznie skierowany dajmy na to z VAT na dochodowy, a nadwyżka zostanie wysłana z powrotem na konto firmy.
A tutaj w jednym urzędzie, parę pokojów dalej – i taki efekt!
Faktycznie tracę chęci na kino czy sztukę przy załatwieniu takich beznadziejnych spraw.
Iw! Ale jest nadzieja,ze powoli wszystkie sprawy urzędowe pozamykasz , no ZUS i US ogarniesz w necie i juz tylko: kino, kawiarnia i spacer! Czego serdecznie zycze i pozdrawiam!
Za każdym razem tak sobie myślę, a tu znów mnie coś zaskakuje. Jak na razie nadal widzę kilka spraw, które jeszcze muszę załatwić i to wszystko osobiście albo co najmniej pocztą.
No niestety, byłoby śmieszne, gdy nie było prawdziwe, ale to jest typowo nasze. U nas jedna z koleżanek wyszła za mąż, ma podwójne nazwisko i z ZUSu przysłali jej info, że nie ma opłaconych składek na to pierwsze nazwisko. Długo trwało, by ustalić, że to ta sama osoba i składki wpływają…
Nam kablówka przysłała kiedyś rachunek za niebyłą usługę…
Bałagan w urzędach niestety dostarcza obywatelom głównie niepotrzebnych nerwów, obowiązków, co kosztuje czas, pieniądze i przede wszystkim nerwy.
U jednej z moich koleżanek ZUS odzywał się przez lata z zamkniętej działalności. Nie mogli zrozumieć, że tamtej zamkniętej dawno już nie ma. I tak co roku wezwania do wyjaśnienia!
Właśnie z uwagi na spotkania rodzinne, u mnie nie ma tych wyjść kulturowych, żadnych teatrów itd. Czas zjada rodzina i np. wizyta u dentysty czy innego specjalisty (czasem paru na raz). Mężowi do tego dochodzi mechanik samochodowy.Dlatego jeżeli mowa o TAKIM przyjeździe do Polski, to na pewno NIE do rodzinnego miasta. Ewentualnie…Raz przyjechałam sama incognito tylko do moich rodziców i to się naprawdę udało. Spędziliśmy fantastyczny tydzień razem, zwiedzając przy okazji Łódź i nie tylko. Po przeczytaniu tego co na koniec napisałaś, przeszła mnie ciarka. Miałam i ja swoje problemy z "wymeldowaniem" się z Polski. Różne rzeczy, głównie bankowe i… Czytaj więcej »
Ja mam jeszcze dwa konta nie zamknięte, założone jako dodatek do zakupu jakichś innych usług, i ciągle jakoś mi się to nie udaje. To są konta z których nigdy nie korzystałam! Udało mi się tylko na jednym zlikwidować opłatę za (nieużywaną nawet nie aktywowaną) kartę kredytową!Także jestem pewna, że nudno nie będzie. Chociaż już wiem, jak te konta zdeaktywować, to mam ciągle inne ważniejsze priorytety i tak się to ciągnie.Przyjazd tajny to dobry pomysł, ale urzędów czy lekarzy nie ominiesz, bo właśnie do nich jedziesz. Mam ten sam problem. Czeka mnie wizyta u dentysty na większy zabieg. No ale to… Czytaj więcej »
Ja do teatrów, restauracji i wystawy zapraszam rodzinę. Chodzimy razem i dlatego na wszystko znajdujemy czas. Bo i pogadać sobie możemy i powymieniać wrażenia. Oczywiście nie zawsze i nie ze wszystkimi, bo dobieram różne aktywności pod gust i upodobania, ale zawsze da się coś zorganizować, żeby tylko nie było to typowe zasiadanie za stołem.
Mnie do tego chodzenia po załatwieniu wszystkich spraw i pracy przeważnie brakuje po prostu siły. Póki co więc znoszę ten stan, choć bardzo mi z nim niewygodnie. Oby niedługo udało się dokończyć ostatnie sprawy.
Jak na razie Polska się mnie nie czepia. Płacę regularnie podatek od wynajmowania mieszkania jak i czynsz za nie, a ci co tam mieszkają wszystkie pisemka z ADM lub Spółdzielni przekazują pani, która się moim mieszkaniem opiekuje zamiast mnie.Oczywiście pani ta nie robi tego za darmo, w sumie za wynajęcie swego mieszkania dostaję tyle, że wystarcza tylko na przysłowiowe waciki, bez toniku.Dobrze, że internet, TV i telefon miałam w jednej firmie (UPC) i wszystko jednym pismem rozwiązałam. Oczywiście nie obyło się bez drobnej awantury, a jakże. Ale w efekcie końcowym dopatrzyli się, że są mi winni 27 zł.Tu jakoś inaczej… Czytaj więcej »
W nowym miejscu, czyli za to moje mieszkanie też płacę wszystko regularnie, więc i nie ma powodów do czepiania się. Ale najwięcej zawsze czepiania się jest od osób, które w PL prowadziły działalność gospodarczą. Tak jak Róża napisała poniżej, jeszcze ciągle bywa, że traktują człowieka jak kogoś nie do końca uczciwego (mówiąc eufemizmem). Na szczęście tam, gdzie ja załatwiam sprawy, najczęściej się wszystko udaje załatwić od ręki. Co nie znaczy, że jest łatwo, bo jednak tych spraw mi zostało multum i nadal załatwienie po 1-2 czy 3 za jednym pobytem nie wystarcza. I mam wrażenie, że one, te sprawy się… Czytaj więcej »
Nogę sobie pozwolić na to, bo wszystkie (no, prawie) sprawy przed wyjazdem na emigrację pozamykałam definitywnie nic w Polsce nie zostawiając. Po to wyjechałam, zeby nie mieć do czynienia z tymi wszystkimi urzędami, w których byłam traktowana jak złodziejka i intruz. I teraz mam dobrze 🙂 Tylko same przyjemności.
Naprawdę Ci zazdroszczę, ja nie dałam rady tego tak ostatecznie i definitywnie zamknąć, a w niektórych miejscach się po prostu nie dało. Ale jestem coraz bliższa pozamykaniu wszystkich spraw w Polsce, a przynajmniej tych zaległych. A z czasem, jeśli zdecyduję się żyć za granicą zupełnie na amen, to zamknę pewnie jeszcze i te, które mnie tam nadal wiążą. 🙂
Jak ja się cieszę, że nie mam nic wspólnego z urzędami i w Polsce spotkam się jedynie z czytelnikami i przyjaciółmi. Trzymaj się kochana.
Dobrze Ci, może za jakiś czas ja też już nie będę miała nic wspólnego. Jak tak dalej pójdzie, jestem tego bliżej niż dalej.
Ja pozalatwialam wszystko przed wyjazdem, a jednak i do mnie sie skarbowka przyczepila! Napisali, ze nie zaplacilam podatku od sprzedazy nieruchomosci; oczywiscie poczekali kilka lat od sprzedazy, zeby bylo "przyjemniej".
Oczywiscie zaplacilam przed wyjazdem, ale ZA WCZESNIE, a oni biedaczki tego nie widzieli!!!
Odczepili sie ode mnie, ale ja tez mialam stres, bo musialam odgrzebywac doumenty sprzed lat! To uczucie, ze moze jednak jakiegos papierka nie znajde, i co wtedy?….
Nienawidze biurw!!!!!
Da się pozałatwiać dużo, ale przeważnie nie wszystko. Gdyby nie to, że tyle razy już byłam od tego czasu w PL, byłoby jeszcze gorzej. Poza tym nie wiedząc, co jeszcze dalej mnie czeka w DE, zostawiłam tam nieruchomość, żeby mieć jakiś kąt na ziemi, coś jakby kotwicę. I to mnie będzie nadal trzymać mimo wszystko. A przede wszystkim rodzina, mama i córka. Z tym, że do nich jeżdżę chętnie, a do urzędów z obrzydzeniem, mimo miłej obsługi, bo ile można!
A już najbardziej mnie wkurza taki bałagan, jak w tej sprawie. I taki jak u Ciebie, bo tylko niepotrzebnie człowieka zdenerwują.
Pozdrowienia!
Ło matusiu kochana. Aż mam mętlik w głowie. Na prawdę tak działa prawo?
W sumie też czasem mam wrażenie, że siedzą w urzędach 'barany'. Tragedia.
W tych urzędach pracują przeważnie teraz uprzejmi i mili ludzie, ale niestety mają przestarzałe lub niekompatybilne narzędzia pracy, powoduje to niestety dodatkowe zajęcia dla obywatela, co już nie jest ani miłe, ani sympatyczne.
To dobrze, że tam są mili i uprzejmi. Nie zawsze tak jest.
Powodzenia w załatwianiu spraw.
Każdy zbyt skomplikowany system w końcu się zawiesi. Przepisy są tak złożone, że nie ma siły – muszą się rodzić takie głupoty. Jest niemożliwe, aby ich uniknąć. Chyba, że maksymalnie uprościć się prawo. Ale kto ma to zrobić? To mogą zrobić tylko ci, którzy się na nim znają – czyli prawnicy. A oni nigdy tego nie zrobią, bo w ich interesie jest, aby prawo było jak najbardziej skomplikowane i niezrozumiałe.
Ale nie do wszystkich spraw potrzebny od razu jest prawnik, wystarczy dobrze zorganizowany technokrata, znający się na obiegu dokumentów w urzędzie.
Witaj w Polsce! 🙂 też zazwyczaj biegam z językiem na brodzie i dopadam wycieńczona fotelu w samolocie, by chociaż w drodze powrotnej nadrobić minimalnie deficyt snu. Nie wiem, jak to ludzie robią, że wypoczęci, zorganizowani, ze wszystkim nadążą i jeszcze mega w Polsce odpoczną 🙂 pozdrawiam cieplutko 🙂
Większość czasu spędzam już jednak w Niemczech. Nie to, że tu wszystko tak dobrze i szybko działa, jednak tego typu procedury naprawdę lepiej i szybciej.
Też większość spraw w Polsce załatwiam z biegu, bo mam przeważnie zaledwie kilka dni na pobycie tam, załatwienie wszystkich niezbędnych spraw oraz spotkanie chociaż z mamą i córką.
Wypoczynek? Tak, czasem, ale kosztem załatwienia jakiejś sprawy, którą i tak następnym razem będę musiała i tak załatwić. Jak na razie od dwóch lat nigdy nie było inaczej!
Życie, nic więcej.
No wiesz, ale kiedy w dwa lata nadal nie mogę zakończyć wszystkich spraw, to się pytam, co dalej, jak żyć!
Wszystkie sprawy mam pozamykane w Pl juz dawno, poza jedna, ktorej zamknac sie nie da i to jest fundusz emerytalny. Pamietam, ze ze sprzedaza domu wymowilismy wszystkie umowy z dostawcami uslug, tak ze nie bylo czepiania sie.
A ja miałam na początku ambitny plan, żeby utrzymać jeszcze DG w PL. Potem szybko mi przeszło, kiedy się okazało, że jednak nie mogę w prosty sposób (dwa przyjazdy w ciągu 3 miesięcy i dwie osobiste wizyty w ZUS nie wystarczyły) unikać podwójnych skłądek emerytalnych: czyli od stałego zatrudnienia w Niemczech i od DG w Polsce.Stanęło na tym, że muszę to najpierw załatwić jakoś tu odgórnie, ale mam na razie za dużo pracy, wolałam więc zawiesić DG w PL, żeby chociaż nie mieć niepotrzenych kosztów. Tu w Niemczech prowadzę dalej działalność oprócz zatrudnienia, żeby móc wystawiać faktury za nieliczne dodatkowe… Czytaj więcej »
Życzę aby jak najszybciej nastał czas, w którym pobyt w Polsce będzie wypełniony tylko miłymi spotkaniami i wizytami w ulubionych miejscach. Pozdrawiam.
Ciągle nie oddaję nadziei, że właśnie tak będzie, ale ciągle jeszcze coś tam jest zawsze do załatwienia, fakt, że część na własną prośbę, bo jestem pracowita i nie zawiesiłam na początku mojej działalności gospodarczej w Polsce, tylko próbowałam ją dalej prowadzić, co okazało się nieskuteczne i obciążyło mnie tylko kosztami. Plus zakup i wykończenie mieszkania w Warszawie, niby nie musiałam, ale wolałam mieć jakiś swój kąt.
Pozdrowienia
Z tego co wiem, z chwilą sprzedaży domu zgłasza się deklarację śmieciową "zerową" i wówczas urząd zaprzestaje naliczać podatek śmieciowy. Nie ma znaczenia czy nowy właściciel złożył stosowną deklarację śmieciową na swoje nazwisko. W rozliczeniach masz niedopłatę z jednego tytułu, wiec siłą rzeczy nie mogą Ci zwrócić nadpłaty z innego tytułu. Co ja bym zrobiła na Twoim miejscu? Napisałabym polecony do urzędu z wyjaśnieniem i nie bawiłabym się w żadne rozmowy telefoniczne z urzędnikami. Pozdrawiam.
Teraz już to wiem Iva, muszę tę zerową deklarację zgłosić teraz, bo mnie o tym nie poinformowano przy sprzedaży w żadnym okienku w urzędzie mojej gminy.
Chciałam tak zrobić, ale nie wychodzi mi wypełnienie tej deklaracji na druku urzędu, bo ona nie jest dostosowana do takich jak ja, czyli spóźnionych.
Wychodzi na to, że spędzę jeszcze upojną godzinkę w urzędzie przy następnym przyjeździe, albo musiałabym ten sam czas spędzić upewniając się przez telefon, czy dobrze wypełniam tę deklarację, a potem jadąc na pocztę tutaj i ją wysyłając. Jeszcze zobaczę, którą opcję wybiorę.
Pozdrowienia
Urząd ma to do siebie, ze mało kiedy o czymś informuje podatnika, ale zawsze czerpie z jego zaniechania, było tak i jest tak. Swego czasu, dawno temu, zgłosiłam w ZUS zawieszenie działalności gospodarczej i nie opłacam ZUSu, ale nie zrobiłam tego w Urzędzie Skarbowym, mysląć, ze to działa na zasadzie naczyń połączonych. Kosztowalo mnie to po "znajomiści" tylko 17.000 pln. Niestety wina była po mojej stronie, dostałam nauczkę na całe życie, dziś czy spadek, czy sprzedaż, czy kupno, czy darowizna, podatek, czy cokolwiek wszystko najpierw zaczynam od US i o dziwo tam zawsze zostaję poinstruowana, co jeszcze poza urzędem mam… Czytaj więcej »
Teraz to działa nieco lepiej.
Po tym zaprzestaniu działalności, którego ostatnio dokonałam, ZUS przesłał mi jeszcze jakieś dokumenty informacyjne odnośnie moich składek, jak były płacone itd.
Ale wiesz co strzeżonego p.b. strzeże, więc i tam jeszcze się podpytam i zadzwonię. Mam jednak ostemplowane dokumenty o zawieszeniu działalności z Urzędu Gminy, więc mam nadzieję, że nie będą mieli do mnie niczego.
I smieszno i straszno z tą papierologią, nieogarem urzędniczym i informatycznym pracowników takich instytucji. A może to jest właśnie sprytnie pomyślane? Może nieważne, że bez sensu, ale jak się petenta odpowiednio zakręci, to jeszcze uwierzy i zapłaci?
Instytucje potrafią dać obywatelowi popalić, co odczułam na swojej skórze już niejednokrotnie, więc czasem dmucham na zimne i sprawdzam coś, nawet jeśli wydaje się, że nie muszę. Myślę, że pewnie niektórzy i zapłacą. Chociaż nad taką kwotą, która się uzbierała od 2 lat, to już raczej każdy się pochyli i zastanowi.
No tak, kanał jak zawsze. Ja mam teraz przeprawy ze spółdzielnią, po prostu szkoda gadać. Współczuję załatwiania.