Kazik wyjechał do Anglii trochę popracować, zarobić i pospłacać długi, które nie on pozaciągał, ale był na tyle nierozsądny, że kiedyś za kogoś poręczył.
Nie ma już teraz nawet żalu, chociaż kiedyś ścigał, szukał, sprawdzał, wściekał się. Bywa trudno, kiedy nie zarabia i musi płacić czynsz, a do tego jeszcze te raty.
Ta która go na podpis na poręczeniu naciągnęła, kiedyś dała mu sporo u siebie zarobić, a teraz sama z rodziną tynk ze ścian obgryza, tak cienko przędzie. Wzięło się na siebie czyjś telewizor na pół ściany, którego dawno nie ma, to teraz trzeba tę żabę jakoś połknąć.
Raz na wozie, raz pod wozem. Teraz Kazik to już wie.
Od lat był samotnym rozwodnikiem. W tamtej chwili poczuł się komuś potrzebny, w sumie nie miał nikogo innego, komu by choć trochę na nim zależało. A ona wyciągnęła go nie raz, nie dwa z ciągu. Toteż miał wobec niej dług.
Latami popijał za dużo, wtedy to nawet miał sporo kumpli. Ale kiedy pewnego dnia postanowił odstawić wszystko i trzyma się tego już co najmniej od dwóch i pół roku, kumple od kieliszka gdzieś się oczywiście rozpłynęli. Przestał być ciekawym towarzystwem.
Kaśka pisała do niego przez cały pobyt w Anglii. Codziennie dowcipkowali sobie wymieniając SMSki. Może nie wykraczały one poza zwykłą kumpelską więź, może czasem były zbyt radosne. W każdym razie zapełniały jej nudę, a dla Kazika stanowiły najjaśniejszy punkt każdego dnia, kiedy padał na łóżko wyczerpany po całodziennej ciężkiej harówie.
I trzymały go przy życiu, kiedy myślał o rychłym powrocie, jak już tu trochę kasy zarobi. Wrócił przed tygodniem i pierwsze kroki chciał skierować do Kaśki. W końcu miał nadzieję, że te SMSy jakoś się rozwiną, że coś między nimi zaiskrzyło, a może wreszcie po latach będzie mógł wziąć w ramiona kobietę.
Zadzwonił, żeby wpaść do niej w niedzielę. Kaśka się ucieszyła, ale spytała też z miejsca, czy może jej od razu tę półkę w łazience przykręcić, o której rozmawiali przed jego wyjazdem kilka miesięcy temu. Kazik uspokoił ją, że to zrobi, ale chciałby najpierw wpaść, na spokojnie pogadać, a miejsce obejrzeć, zanim się zabierze za jakieś naprawy i żeby wiedzieć, jakie narzędzia ma przywieźć.
Długo myślał na wyjeździe, zanim kupił dla Kaśki jakieś tamtejsze smakołyki, nie znał jeszcze aż tak dobrze jej upodobań, a poznali się, kiedy robił jej remont mieszkania. Miał chęć ją lepiej poznać, podobała mu się, a SMSy wysyłane z taką częstotliwością pozwoliły mu sądzić, że i ona dopuszcza możliwość, żeby to było coś więcej. Kazik już swoje lata miał i bawić się w podchody w tym wieku ani nie umiał, ani za bardzo nie miał chęci. Niby na co dzień śmiały i dowcipny w obejściu, kiedy chodziło o te sprawy, o jego sprawy, większość uczuć i przemyśleń znikała gdzieś głęboko w czeluściach jego serca, nigdy nie wychodząc na światło dzienne.
Mieszkając przez lata sam, czasem z kumplem, któremu podnajmował jeden pokój, zaczął już powoli sądzić, że nie ma kobiecie nic do zaoferowania. Żona odeszła dawno temu, zabierając dzieci, do innego, który akurat był na miejscu, podczas gdy Kazik znów zarabiał dla rodziny kasę za granicą. Ale go nie było. A kiedy był, popijał już wtedy za dużo.
Odzwyczaił się od bycia z kimkolwiek na co dzień. Miał już swoje przyzwyczajenia, swoje starokawalerskie. Lubił wesołą muzykę, lubił wypić rano kawę, lubił popatrzeć na zieleń, zadbać o swój mały ogródek, który był głównym powodem, dla którego mieszkał w tym sypiącym się domu nawet bez porządnego ogrzewania. Jedno, czego nie udało mu się rzucić to papierosy. Tak sobie myślał, że jak będzie miał dla kogo, to rzuci. Dla samego siebie nie czuł potrzeby. Nie było warto.
W sobotę przed wizytą u Kaśki zadzwonił raz jeszcze, żeby potwierdzić godzinę. Miało to być ich pierwsze spotkanie po długich miesiącach niewidzenia się, po codziennych SMSach via Anglia-Polska, po narastającym czekaniu i niepewności z jego strony. Po stukaniu się wielokrotnie w ten stary łeb, że przecież taka kobieta pewnie go nie będzie chciała. I za chwilę po kolejnym SMSie z nadzieją, że może jednak. Skoro umie ją codziennie zabawić i doprowadzić do uśmiechu telefonicznie, to może będzie chciała to mieć na co dzień.
W myślach nie pozwalał sobie iść nigdzie dalej, niż do powiedzmy nieco bardziej bliskiej rozmowy. W końcu nie miał pojęcia, czy jej się podoba, czy w ogóle ma u tej kobiety szansę. Ona w każdym razie mu się od dawna podobała.
Zadzwonił, zapytał, czy godzina aktualna.
A Kaśka znowu się pyta o tę półkę w łazience. Kazikowi oczy się zamgliły, czego nigdy nikomu by nie pokazał. Zakończył rozmowę przez telefon dość szybko, potwierdzając swój niedzielny przyjazd.
Rano w niedzielę ubrał się w ciuchy kupione świeżo w Anglii, w końcu nie będzie do niej chodził jak parobek w roboczym ubraniu, na które się napatrzyła podczas remontu. Wiedział, że dobrze w tych ciuchach wygląda, bo mu ostatnia zleceniodawczyni mówiła, a ona na dobrych rzeczach się zna.
W przedpokoju westchnął głęboko, wziął swoją torbę z narzędziami i poszedł na przystanek. Dojechał szybko, w wolne dni latem ulice w mieście były prawie puste.
Kiedy wszedł do mieszkania Kaśki, nie skorzystał z zaproszenia, żeby się czegoś napił. Od razu poprosił, żeby mu pokazała, co ma zrobić. Poszedł do łazienki, w 10 minut przykręcił półkę, po czym spakował narzędzia, podziękował jeszcze raz za zaproszenie na kawę i szybko wyszedł.
Dopiero na dworze odetchnął głęboko.
Po wyjściu ścigały go w myślach ostatnie słowa, które od niej usłyszał, wychodząc: No ale co się stało?
Założył okulary przeciwsłoneczne, żeby nie patrzeć ludziom w oczy i wolnym krokiem poszedł na przystanek.
Do swojego wynajmowanego starego małego domku na skraju miasta znów jechał prawie godzinę, to w końcu duże miasto.
Kaśka zadzwoniła jeszcze po południu, zadając to samo pytanie. I pewnie nadal nie ma pojęcia.
Życie…
Ano …
Przeczytałam od deski do deski. Człowiek ma troszeczkę podobnie jak ja, bo temat zarabiania za cudze zadłużenie jest mi do bólu znany ;]Wiele lat byłam singlem, swoje przyzwyczajenia i ta kawka co rano, mój świat, moje królestwo ciszy, wiesz jak to ciężko potem z kimś mieszkać?Problemu z piciem nie miałam, ale za dawnych lat towarzystwo z piciem miało problem, toteż zmieniłam na inne. Prosta sprawa.Samotność nauczyła mnie, by zawsze stawiać na swoim, kto się lepiej mną zaopiekuje i kto lepiej będzie wiedział, czego pragnę, niż ja? Samotność mnie nie przytłoczyła, ona mnie uskrzydliła, bardzo się zmieniłam będąc zależna od samej… Czytaj więcej »
Wielu ludzi, którzy długo żyją samotnie, przyzwyczaja się do tego stanu i być może nawet gdzieś tam w środku niekoniecznie ma ochotę go zmieniać.
Inni szukają, tęsknią, błądzą, ale nie znajdują, bo i nie jest to takie łatwe już w pewnym wieku.
Ty jesteś młodziutka, pewna siebie (na pewno masz więcej powodów od Kazika) i miałaś odwagę na zrobienie pierwszego kroku. Tak dokładnie nie wiem, co zaszło podczas tej rozmowy, znam tylko strzępy tej historii i nie wiem, czy poznam ciąg dalszy, oraz ewentualnie kiedy. Ale też uważam, że Kazik zasługuje na kogoś bliskiego, fajnego, pasującego do niego.
Pozdrowienia
Przyznaję otwarcie, że lubiłam być sama. I mój mąż o tym wie, na szczęście respektuje moje odchyły, że czasami po prostu muszę wyjść gdzieś sama ze sobą na pół dnia.Zauważyłam, że im człowiek bardziej tęskni i szuka drugiej połówki, tym gorszych dokonuje wyborów… A przecież tu chodzi o to, żeby precyzyjnie dopasować tą połówkę do siebie, to jak z puzzlami, nie da się wcisnąć złego kawałka na siłę.Prawie trzydziestka na karku, ale jeszcze drugie tyle przede mną 🙂 I a propos niepasujących puzzli, po coś są rozwody, prawda? To powiedziałam koleżance, która zapytała mnie, co zrobię, jeśli okaże się, że… Czytaj więcej »
Wydaje mi się, że dokonałaś wyboru mądrze i w sposób przemyślany, mąż respektuje też Twoje potrzeby. A co do puzzli, to perfekcyjne dopasowanie występuje, ale czasem po prostu trzeba zaakceptować właśnie człowieka, którego się pokochało, bez prób jego zmiany, bo to ostatnie zawsze źle się kończy i ktoś w tym związku czuje się źle. Albo ten, którego chcą zmienić, albo ten, który drugiego zmieniać próbuje, ale mu się nie udaje.A w każdym związku musi być też miejsce na zdrowe pobycie samemu ze sobą.Każdy musi przede wszystkim znać siebie, żeby wiedzieć, jaki jest i czego potrzebuje. Wtedy może też być z… Czytaj więcej »
No i co, i co???
Nie wiem, być może się dowiem, ale pewności nie mam żadnej, czy w ogóle.
Rzeczywistość zaskrzeczała? Cóż miał przynajmniej coś, co utrzymało go przy życiu, jak harował w tej Anglii, teraz jest już w domu…
Tym silniejsze jednak pewnie było to rozczarowanie potem. A może jednak za szybko się wycofał, w przedbiegach. Jak myślisz? Co byś mu powiedziała?
Słuchaj swojego wewnętrznego głosu. Należy Ci się wszystko co dobre. Nie szukaj gorączkowo, usiądź i odetchnij głęboko. To, czego szukasz, gdzieś tam jest, w natłoku myśli, zgubiłeś to na chwilę, ale jest. Znajdziesz to, jeżeli się wyciszysz.
Deszczowy czwarteczek u mnie dziś Kochana , ale jak weszłam do Ciebie to słonko mi zaświeciło, i tęcza się pojawiła , tyle śliczności !! Pozdrawiam serdecznie i samych twórczych pomysłów życzę <3
No tu akurat za bardzo o ślicznościach nie napisałam, ale i tak Cię pozdrawiam serdecznie.
Troche bezjajeczny ten Kazik, troche obrazalski. Zamiast kawa na lawe, ten lata ogrodkami, a potem wychodzi z fochem. Eee tam…
Łatwo Ci pisać z perspektywy wieloletniej żony. Człowiek, który latami jest sam i zaliczył wiele rozczarowań wcale taki pewny siebie przynajmniej na trzeźwo nie jest. A pić już Kazik nie chce, żeby mieć więcej odwagi.
Może jednak za szybko zrezygnował…
Być może… Ale chyba kobieta, która jest zainteresowana, reaguje trochę inaczej na przyjazd tego kogoś.
Kto zrozumie kobietę?
Pozdrawiam
Ano tu chyba niezrozumienie poszło w obie strony. :/
Podoba mi się, że idziesz w fabułę…
:)))
Kazik jak ten ślimak, trącony w czułka schował się w muszli …
Ano widać łatwo trącić kogoś, kto dużo przeszedł. Zresztą większość z nas pewnie bywa taka wrażliwa w tych sferach, tylko się kryjemy…
przyznam, że nie do końca zrozumiałem… zbriefujmy:Kazik wchodzi, Kaśka go wita…pytanie jeszcze jak wita, trochę brakuje tego w tekście, witać można różnie, od rzucenia się na szyję, po chłodne "dzień dobry"…ale mniejsza z tym, kontynuujmy…Kaska go jakoś wita, proponuje coś do picia, NIC nie wspomina o półce… czyli nic się jeszcze dziwnego nie dzieje…Kazik odmawia, zabiera się za półkę… przyznam, że nawet fajny, żartobliwy akcent na początek, tak bym to interpretował na miejscu Kaśki…ale potem Kazik robi dziwaczny ruch, po prostu wychodzi i tu zgłupiałem, sam by go jako obserwator z widowni zapytał: "co się stało?"…wychodzi mi na to, że… Czytaj więcej »
Nastały czasy, w których kobieta, oprócz wysyłania sygnałów, musi być niezwykle wprost taktowna. Musi mieć z taktu doktorat albo i habilitację. Źle postawione pytanie może zrujnować szanse na dalszy ciąg. Gdyż jednostka męska, pozostawiona samemu sobie, robi się niezwykle drażliwa, a zaraz zanika u niej zdrowy rozsądek w ważeniu spraw istotnych. No i co z tego że chciała tę półkę? Może pretekst jej był potrzebny na pierwsze spotkanie. Chamstwa to nie widzę, jeno pretekst. A u Kazika chamstwo w niewypiciu kawy widzę, choć z serca nieutulonego płynące.
no właśnie… z faktu, że Kaska /być może/ zapytała o półkę o ten jeden raz za dużo Kazik wyciągnął zbyt daleko idące wnioski… na miejscu Kazika, aby to sprawdzić, zrobiłbym tak: taktownie, żartobliwie wykręciłbym się od powitalnego poczęstunku ze słowami np.: "może najpierw zajmijmy się półką, by mieć ten temat z głowy" /albo coś w tym guście/… po zrobieniu półki sytuacja jest otwarta i wtedy dopiero by wyszło,o co tak naprawdę Kaśce centralnie chodzi, czy o chłopa, czy o półkę…po ponownej analizie odnoszę wrażenie, że Kazik już jechał z fochem w głowie, zapewne nie do końca nieuświadomionym, ale podczas robienia… Czytaj więcej »
Newa – niestety w tych sferach jesteśmy delikatni niczym dmuchawiec i tu nie ma różnicy, czy to kobieta, czy mężczyzna jak wynika z moich doświadczeń. Im więcej prztyczków w nos od życia, tym gorzej. I często brakuje zdrowego rozsądku, kiedy w grę wchodzą emocje uczucia.
Pkanalia – chyba masz słusznego, że Kazik już z fochem jechał, to i nic dobrego z tego wyjść nie mogło. No ale taki to już typ. Chciałby to zrobić po swojemu, może to sobie jakoś wyobrażał, a wyszło zupełnie nie tak to i już nawet pytać czy drążyć się nie chciało.
Może dałoby się coś odratować, gdyby się zebrał w sobie i po tej półce zapytał wprost, czy tylko o tę półkę chodziło…
Każdy człowiek pragnie uczucia, a nie tylko docenienia, że coś potrafi zrobić. Kaska widziała w nim tylko "złotą rączkę", a nie obiekt westchnień i on chyba to zrozumiał, gdy się spotkali twarzą w twarz. Pozdrawiam.
No i właśnie tu jest zagadka, czy faktycznie tylko to w nim widziała. I po to tylko z nim SMSowała miesiącami?!
Kazików życie nie pieści…
Ano nie bardzo…
No, coś ja tego Kazika nie rozumiem, albo czegoś nie doczytałam… Powiedzmy, że jestem tą Kaśką. Faktycznie, w tym Kaziku coś jest. Może nawet pokładam w nim jakieś nadzieje. Ale żeby tak dziewczyna z dobrego domu faceta na chatę zapraszała bez żadnego powodu? Nie, nie, nie…wymyślam więc tę cholerną półkę, którą najpierw kupuję w sklepie. Stoi i czeka. Ja też czekam na Kazika. Na plecy ani na klatkę mu się nie rzucę, bo nie uchodzi….w końcu jestem z pokolenia kobiet, które grzecznie czekały na bycie poderwaną. Uśmiecham się więc głupio, trochę zalotnie, trochę z nadzieją, że zauważy moją nową czerwoną… Czytaj więcej »
Ten scenariusz też jest możliwy!!!! I to jest najgorsze. Ileż to ludzie tracą przez te gierki i niedomówienia!!!
no tak… ciekaw jestem, co by się działo, gdyby Kaśka była śmielsza i chwyciła idącego do łazienki Kazika za rękę ze słowami:
– gdzie idziesz głuptasie, półka nie zając…
i teraz mamy warianty:
a/ Kazik daje dyla /komedia/…
b/ Kazik posłusznie idzie do sypialni /xxx/…
c/ Kazik dostaje zawału i potem straszy Kaśkę po nocach /horror/…
d/ Kazik się wyrywa, Kaśka przewraca, uderza głową w framugę /kryminał/…
e/ cięcie, pojawia się Ewa Wachowicz ze słowami:
– nasze półki same się montują…
plus końcowy napis: "Ewa poleca"…
/reklama firmy meblarskiej/…
…
chyba jednak oryginał najlepszy, bo jest o czym pogadać :)…
Przepraszam bardzo, ale scenariusz a z perspektywy damy to raczej dramat.
Scenariusz b, gdzie Kazik posłusznie idzie do sypialni to dramat psychologiczny (bo jednak oczekujemy, żeby on w podskokach do sypialni popędzi i rzuci nami o pościel świeżo wykrochmaloną, a nie będzie szedł po prostu posłusznie. Co z nim nie tak? Na terapię nie chodzi, czy co?)
z tekstu wynika, że Kazik był już po terapii, tylko że raczej AA, ale to już osobna bajka…no tak, owo "posłusznie" zabrzmiało zbyt dosłownie… ale zgodnie z tekstem pierwotnym Kazik był raczej gamoniowaty w kwestiach kobiet, więc o dziarskim rzucie Kaśką w pościel możemy jako widzowie zapomnieć… pominę już kwestię, że sypialni mogło wcale nie być, tylko jednoizbowy apartament typu "studio" z aneksem kuchennym…no dobrze, ale poimaginujmy sobie, co robi dama, gdy Kazik na propozycję drinka, kawy, czy czegoś tam innego plecie coś trzy po trzy na temat półki… dama nie stoi jak cielę trzepocząc zalotnie rzęsami, tylko bierze sprawy… Czytaj więcej »
*/errata… ma być: "…do łazienki na pewno nie da rady dobiec"…
Tak sobie czytam i dumam. Wiadomo, że nie wiem jak to jest być takim przyrdzewiałym starym kawalerem (rozwodnikiem) i co takiemu siedzi w głowie. Ale jednak mógłby chyba zapytać czy cały czas chodziło tylko i wyłącznie o tę półkę. Wyjść z dąsem zawsze by zdążył.