Blog

Czy zaczynać projekt codzienny wpis?

25 marca 2022

Wpis nr 000

A gdyby tak pisać codziennie?

Spodobał mi się pomysł Antares, żeby prowadzić codzienne krótkie wpisy. Czytam je właściwie dopiero teraz, bo wtedy głowę miałam tak zajętą, że ledwie bywałam na własnym blogu, nie mówiąc już o Waszych. Ale interesuje mnie, co napisała i nadrobię to.

Wracając do mnie, pierwsza myśl: mogłabym zacząć od początku kwietnia…

Druga myśl: czy ja w ogóle jestem w stanie pisać naprawdę codziennie, ale nie że flaki z olejem i pierdziu pierdziu, tylko to, co Was zainteresuje, zainspiruje, popchnie do przodu, albo chociaż każe się uśmiechnąć.

Trzecia myśl: W sumie mam dość ciekawie w życiu, tyle że o moim prywatnym to ja tutaj jednak piszę w sposób bardzo wybiórczy, dzielę się tylko tymi sprawami, którymi chcę się dzielić i o których chętnie się rozmawia ze znajomymi z urlopu. Bo na bloga patrzę trochę jak na taką konwersację z ludźmi na urlopie. W wolnej chwili ja piszę. W wolnych chwilach Wy czytacie i ewentualnie komentujecie.

Czwarta myśl: a może po prostu spróbuję.

Piąta myśl: po co to robić?

W moim przypadku chyba głównie po to, żeby sprawdzić, czy jestem w stanie to zrobić. I czy będę umiała konsekwentnie wywiązać się z zobowiązania wobec siebie. Bo ostatnio z tym nie było za dobrze. Bo wiele spraw odkładałam na zaś. Bo nie byłam dumna z tego, że stawiam zobowiązania wobec siebie gdzieś na szarym końcu a zajmuję się … często niczym.

To może zrobimy dziś dzień zero? Przecież nie muszę zaczynać od pierwszego?!

Tak więc na spontanicznie decyduję: będę pisać codziennie przez miesiąc … a może dłużej? Kto to wie.

Dzień pierwszy

Wszysy wiemy, jak to czasem jest. Jest poranek, za oknem szaro. Czeka nas praca, ale kołderka taka przyjemnie ciepła, u mnie jeszcze Mozart co ranek jak się tylko obudzi, wskakuje mi na brzuszek się przytulić. Bez tego nie ma poranka. Bez tego kot się czuje zignorowany i nieszczęśliwy. Więc mam budzik ustawiony na wcześniejszą o pół godziny porę, żeby kota przytulić. Bo tego się nie robi kotu, żeby go nie przytulić i nie ogrzać rano.

Mozart

Mozart

Może między innymi dlatego w zasadzie zawsze budzę się z uśmiechem. Wiem, że niektórzy budzą się w bólach i raczej niekoniecznie im rano do śmiechu. Ale mnie się chce uśmiechać, bo w zasadzie mam fajne życie.

Więc może warto ten uśmiech podać dalej?

Jestem człowiekiem, który ma już za sobą jakąś drogę. Po przebyciu tej mojej drogi okazało się, że w gruncie rzeczy liczą się te najzwyklejsze rzeczy, jak zmysły. Czyli oczy do patrzenia, nos do czucia, skóra i podniebienie do odbierania bodźców dotykowych i smakowych i słuch do odbierania odgłosów świata, muzyki i głosów ludzi. I emocje, które w nas te wszystkie odczucia wywołują. Cieszy samo doświadczanie życia w całej jego postaci. Bez oczekiwania, że życie będzie proste, łatwe, przyjemne, przyniesie same sukcesy itd., bo to nierealne. Realne życie daje zarówno emocje pozytywne, jak i te trudne. Ale dopóki to wszystko możemy czuć, czujemy, że żyjemy.

Może dlatego cieszą mnie tak proste rzeczy, jak słońce o poranku. A jeśli akurat są chmury czy deszcz i zimnica, to się cieszę, że budzę się w ciepłym wygodnym łóżku i mam fajny dach nad głową, że jestem ogólnie zdrowa i poruszam się o własnych siłach. Że jeżdżę samochodem, umiem to robić nieźle, że daje mi to wygodę przemieszczania i wiele możliwości w pracy i życiu prywatnym.

Znacie tych ludzi, tkórzy ucieki przed rakiem, innymi ciężkimi chorobami, albo nauczyli się radości pomimo swoich ograniczeń? Ja czytając te wszystkie historie wyciągnęłam z nich jeden wniosek. Wszelkie moje narzekania na pogodę, kłucie w lewym kolanie, gorsze samopoczucie danego dnia, deszcz, śnieg czy inne pierdoły to naprawdę małe miki. I dlatego tak te wszystkie tzw. trudności obiektywne traktuję nie jako przeszkody, tylko jako okoliczności.

Mam dobre życie i takie chcę zachować, a nawet powiem więcej: chcę w nim jeszcze poprawić jakość, na ile się da. I o tym, jak to robię na co dzień, postaram się pisać w kolejnych codziennych wpisach.

To jak, ciekawe? Chcecie więcej?

Zachód słońca w porcie w Bremerhaven, odbicia światła

Zachód słońca w porcie w Bremerhaven, odbicia światła w jednym z budynków

Subscribe
Powiadom o
guest
14 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Antares

No ładnie 🙂 Antares inspiruje 😛 Też tak do tego podchodziłam. Coś jak poznawanie siebie w takiej sytuacji gdy mam do zrobienia codzienny wpis i trzeba z uwagą przyjrzeć się mojemu całemu dniowi, wyciągnąć z niego jakąś esencję. Było mi o tyle łatwo, że na blogu występuję pod pseudonimem, a moje personalia mało kto zna. Dlatego nie musiałam aż tak bardzo wybiórczo traktować tego co się działo, acz wiadomo, nawet tu nie pisałabym tak jak w papierowym dzienniku schowanym w szufladzie. To jednak internet i rządzi się swoimi prawami. Myślę, że najmniej ważne jest na Twoim blogu to, o czym… Czytaj więcej »

anabell

Codziennie? Spróbuj, jesli nie spróbujesz nie będziesz wiedziała czy dasz radę pisać codziennie. Sto lat temu zdarzało mi się. Ale teraz – niekoniecznie. Poza tym- nic, ale to nic ciekawego ostatnio się u mnie nie dzieje.Dzień podobny do dnia, tydzień do tygodnia.
Serdeczności

Annette ;-)

Ciekawe, ciekawe, chcemy więcej. To coś w stylu porannych stron Julii Cameron (np. https://annabakpisze.pl/jak-zaczac-pisac-poranne-strony/) – wstajesz i piszesz, jeśli nie wiesz, co pisać, piszesz, że nie wiesz, co pisać, albo piszesz co Ci do głowy przyjdzie, aż w pewnym momencie zauważasz, że ta Twoja pisanina ma sens i żyć bez niej nie możesz. Brakuje mi do tego cierpliwości (próbowałam lata temu na blogu), ale trzymam kciuki za Ciebie. Pozdrawiam 🙂

PKanalia

widzę, że Mozart śpi już w pozycji bardziej wiosenno letniej, bo nasze koty jeszcze w zimowej, zwinięte w sobie… … miałem kiedyś taki pomysł codziennych tweetów, krótkich, szybkich ciachnięć, jakiś złotych lapidarnych myśli, może jakieś haiku, ale pomysł padł szybko, bo to jednak nie mój styl blogowania… nie chodzi o formę, bo takie posty też czasem popełniam, ale o regularność, to by padło już po tygodniu, do tego kwestia komunikacji z ludźmi, która w blogosferze nie jest tak szybka, a i ja sam bym się w tym pogubił… tym samym koncepcja równoległego drugiego bloga w tym stylu również odpadła z… Czytaj więcej »

jotka

Lepiej spróbować, niż żałować, że się nie próbowało wcale, na tej samej zasadzie założyłam trzeci blog „Jedno zdjęcie kilka zdań”, nawet dla siebie, by niektóre fotki zaakcentować.
Nie zawsze budzę się z uśmiechem, ale zawsze z wdzięcznością, że znowu witam nowy dzień:-)

alElla

Klik dobry:)
Spróbować, jeśli jest ochota, należy. Przecież zawsze można zrezygnować z codziennego pisania. To przecież nie musi być zobowiązanie na „mur-beton”.
Pozdrawiam serdecznie.

Anna K. Olszewska (Jael)

Fajna myśl o tej konwersacji z ludźmi na urlopie. Tak to faktycznie jest i pasuje do mojej idei, że urlop mamy codziennie, jak tylko przekraczamy próg firmy. W zasadzie w życiu nie mam na co narzekać, poza tym, że zaczynam pracę bardzo wcześnie i ciężko mi obudzić się z uśmiechem. Lecz na drugą zmianę nie lubię chodzić, bo z tego życia jest nie za wiele, choć człek wyspany. Dobrze by było, gdyby praca po prostu w życiu nie przeszkadzała, że nie wspomnę o jakiejś tam satysfakcji z niej. Chyba ja jeszcze jestem na takim etapie, że wciąż szukam. Chyba? Na… Czytaj więcej »

14
0
Would love your thoughts, please comment.x