Wpis nr 000
A gdyby tak pisać codziennie?
Spodobał mi się pomysł Antares, żeby prowadzić codzienne krótkie wpisy. Czytam je właściwie dopiero teraz, bo wtedy głowę miałam tak zajętą, że ledwie bywałam na własnym blogu, nie mówiąc już o Waszych. Ale interesuje mnie, co napisała i nadrobię to.
Wracając do mnie, pierwsza myśl: mogłabym zacząć od początku kwietnia…
Druga myśl: czy ja w ogóle jestem w stanie pisać naprawdę codziennie, ale nie że flaki z olejem i pierdziu pierdziu, tylko to, co Was zainteresuje, zainspiruje, popchnie do przodu, albo chociaż każe się uśmiechnąć.
Trzecia myśl: W sumie mam dość ciekawie w życiu, tyle że o moim prywatnym to ja tutaj jednak piszę w sposób bardzo wybiórczy, dzielę się tylko tymi sprawami, którymi chcę się dzielić i o których chętnie się rozmawia ze znajomymi z urlopu. Bo na bloga patrzę trochę jak na taką konwersację z ludźmi na urlopie. W wolnej chwili ja piszę. W wolnych chwilach Wy czytacie i ewentualnie komentujecie.
Czwarta myśl: a może po prostu spróbuję.
Piąta myśl: po co to robić?
W moim przypadku chyba głównie po to, żeby sprawdzić, czy jestem w stanie to zrobić. I czy będę umiała konsekwentnie wywiązać się z zobowiązania wobec siebie. Bo ostatnio z tym nie było za dobrze. Bo wiele spraw odkładałam na zaś. Bo nie byłam dumna z tego, że stawiam zobowiązania wobec siebie gdzieś na szarym końcu a zajmuję się … często niczym.
To może zrobimy dziś dzień zero? Przecież nie muszę zaczynać od pierwszego?!
Tak więc na spontanicznie decyduję: będę pisać codziennie przez miesiąc … a może dłużej? Kto to wie.
Dzień pierwszy
Wszysy wiemy, jak to czasem jest. Jest poranek, za oknem szaro. Czeka nas praca, ale kołderka taka przyjemnie ciepła, u mnie jeszcze Mozart co ranek jak się tylko obudzi, wskakuje mi na brzuszek się przytulić. Bez tego nie ma poranka. Bez tego kot się czuje zignorowany i nieszczęśliwy. Więc mam budzik ustawiony na wcześniejszą o pół godziny porę, żeby kota przytulić. Bo tego się nie robi kotu, żeby go nie przytulić i nie ogrzać rano.
Może między innymi dlatego w zasadzie zawsze budzę się z uśmiechem. Wiem, że niektórzy budzą się w bólach i raczej niekoniecznie im rano do śmiechu. Ale mnie się chce uśmiechać, bo w zasadzie mam fajne życie.
Więc może warto ten uśmiech podać dalej?
Jestem człowiekiem, który ma już za sobą jakąś drogę. Po przebyciu tej mojej drogi okazało się, że w gruncie rzeczy liczą się te najzwyklejsze rzeczy, jak zmysły. Czyli oczy do patrzenia, nos do czucia, skóra i podniebienie do odbierania bodźców dotykowych i smakowych i słuch do odbierania odgłosów świata, muzyki i głosów ludzi. I emocje, które w nas te wszystkie odczucia wywołują. Cieszy samo doświadczanie życia w całej jego postaci. Bez oczekiwania, że życie będzie proste, łatwe, przyjemne, przyniesie same sukcesy itd., bo to nierealne. Realne życie daje zarówno emocje pozytywne, jak i te trudne. Ale dopóki to wszystko możemy czuć, czujemy, że żyjemy.
Może dlatego cieszą mnie tak proste rzeczy, jak słońce o poranku. A jeśli akurat są chmury czy deszcz i zimnica, to się cieszę, że budzę się w ciepłym wygodnym łóżku i mam fajny dach nad głową, że jestem ogólnie zdrowa i poruszam się o własnych siłach. Że jeżdżę samochodem, umiem to robić nieźle, że daje mi to wygodę przemieszczania i wiele możliwości w pracy i życiu prywatnym.
Znacie tych ludzi, tkórzy ucieki przed rakiem, innymi ciężkimi chorobami, albo nauczyli się radości pomimo swoich ograniczeń? Ja czytając te wszystkie historie wyciągnęłam z nich jeden wniosek. Wszelkie moje narzekania na pogodę, kłucie w lewym kolanie, gorsze samopoczucie danego dnia, deszcz, śnieg czy inne pierdoły to naprawdę małe miki. I dlatego tak te wszystkie tzw. trudności obiektywne traktuję nie jako przeszkody, tylko jako okoliczności.
Mam dobre życie i takie chcę zachować, a nawet powiem więcej: chcę w nim jeszcze poprawić jakość, na ile się da. I o tym, jak to robię na co dzień, postaram się pisać w kolejnych codziennych wpisach.
To jak, ciekawe? Chcecie więcej?
No ładnie 🙂 Antares inspiruje 😛 Też tak do tego podchodziłam. Coś jak poznawanie siebie w takiej sytuacji gdy mam do zrobienia codzienny wpis i trzeba z uwagą przyjrzeć się mojemu całemu dniowi, wyciągnąć z niego jakąś esencję. Było mi o tyle łatwo, że na blogu występuję pod pseudonimem, a moje personalia mało kto zna. Dlatego nie musiałam aż tak bardzo wybiórczo traktować tego co się działo, acz wiadomo, nawet tu nie pisałabym tak jak w papierowym dzienniku schowanym w szufladzie. To jednak internet i rządzi się swoimi prawami. Myślę, że najmniej ważne jest na Twoim blogu to, o czym… Czytaj więcej »
Dzień dobry Antares, Cieszę się, że zajrzałaś jako pierwsza – ale w końcu bycie muzą zobowiązuje :)) W sumie przez całe życie piszę o tym, co chcę i jak lubię i zawsze komuś się podobało. Masz więc rację, trzeba pisać o tym, co nas napędza, czym chcemy się dzielić. Moje zupełne początki były pod pseudonimem i to jednak zupełnie inne pisanie, bo można właściwie większość zanonimizować. Od kiedy jednak piszę z imienia i nazwiska, czuję się też bardziej odpowiedzialna za to, co wstawiam do internetu, bo jak sama zauważyłaś, internet rządzi sie swoimi prawami. Z drugiej strony dzielenie się w… Czytaj więcej »
Codziennie? Spróbuj, jesli nie spróbujesz nie będziesz wiedziała czy dasz radę pisać codziennie. Sto lat temu zdarzało mi się. Ale teraz – niekoniecznie. Poza tym- nic, ale to nic ciekawego ostatnio się u mnie nie dzieje.Dzień podobny do dnia, tydzień do tygodnia.
Serdeczności
Pociąga mnie ta perspektywa, z początku blogowania miałam po kilka razy dziennie pomysły i nawet czasem pisałam codziennie.
Z czasem człowiek za bardzo sortuje, namyśla się, zastanawia.
A tu chodzi o zachowanie ciągłości.
Akurat zwolniło mi się sporo miejsca z uwagi na wietrzenie grona znajomych, więc myślę, że znajdę na to czas – zresztą, skoro postanowiłam i napisałam o tym publicznie, to nie ma wyjścia, idę w to! :))
Uściski i serdeczności Anabell –
P.S. A przecież Ty też piszesz swoje historie życiowe codziennie, lub prawie codziennie, jak masz wenę, no więc można!
Ciekawe, ciekawe, chcemy więcej. To coś w stylu porannych stron Julii Cameron (np. https://annabakpisze.pl/jak-zaczac-pisac-poranne-strony/) – wstajesz i piszesz, jeśli nie wiesz, co pisać, piszesz, że nie wiesz, co pisać, albo piszesz co Ci do głowy przyjdzie, aż w pewnym momencie zauważasz, że ta Twoja pisanina ma sens i żyć bez niej nie możesz. Brakuje mi do tego cierpliwości (próbowałam lata temu na blogu), ale trzymam kciuki za Ciebie. Pozdrawiam 🙂
Należę do osób, które właściwie zawsze mają co do powiedzenia, więc jest dość duża szansa, że projekt się powiedzie, również z pisaniem. 🙂
Uściski Annette i dzięki za Poranne Strony – przejrzałam, po pracy przeczytam dokładniej.
Wiesz, ja lubię eksperymenty, dla mnie to w tej chwili będzie eksperyment, więc myślę, że się uda.
Uściski!
IW
widzę, że Mozart śpi już w pozycji bardziej wiosenno letniej, bo nasze koty jeszcze w zimowej, zwinięte w sobie… … miałem kiedyś taki pomysł codziennych tweetów, krótkich, szybkich ciachnięć, jakiś złotych lapidarnych myśli, może jakieś haiku, ale pomysł padł szybko, bo to jednak nie mój styl blogowania… nie chodzi o formę, bo takie posty też czasem popełniam, ale o regularność, to by padło już po tygodniu, do tego kwestia komunikacji z ludźmi, która w blogosferze nie jest tak szybka, a i ja sam bym się w tym pogubił… tym samym koncepcja równoległego drugiego bloga w tym stylu również odpadła z… Czytaj więcej »
Mozart zwija się w kłębuszek, kiedy śpi na swoich kocich miejscach, w koszyczkach, które ma w każdym pokoju. Ale na mnie zawsze rozkłada się wygodnie, jak na tej fotce mniej więcej. …. A co do codziennych wpisów – teraz mam w życiu czas, że chcę sobie sama od nowa ustrukturyzować mój lajf, taka potrzeba porządków, pozbycia się toksyczności, gdzie tylko się da, poukładania harmonii w miejsce chaosu. Chyba po to mi te codzienne wpisy. Bo harmonia wymaga konsekwencji, czuję się gotowa na to wyzwanie, choć wiem, że będzie wyzwaniem. Sama jestem ciekawa, co z tego wyniknie. W końcu w ostatnim… Czytaj więcej »
Lepiej spróbować, niż żałować, że się nie próbowało wcale, na tej samej zasadzie założyłam trzeci blog „Jedno zdjęcie kilka zdań”, nawet dla siebie, by niektóre fotki zaakcentować.
Nie zawsze budzę się z uśmiechem, ale zawsze z wdzięcznością, że znowu witam nowy dzień:-)
O tym „zawsze z uśmiechem” napisałam o moim nastawieniu do nowego dnia przez 99% czasu, no może 95. Ale i mnie oczywiście zdarzają się dni, kiedy mi się płakać chce…
Wdzięczność jest bardzo ważna, tak. Można to i tak nazwać.
Co do „Jedno zdjęcie kilka zdań” to coś jak Twój własny Instagram 🙂
Jeśli ma się potrzebę coś robić, to powinno się to robić (z wyjątkiem działań jednoznacznie szkodliwych dla innych ludzi).
Jakoś mnie ten projekt natchnął i mam już wiele pomysłów…
I po prostu rzucam się w to!
Klik dobry:)
Spróbować, jeśli jest ochota, należy. Przecież zawsze można zrezygnować z codziennego pisania. To przecież nie musi być zobowiązanie na „mur-beton”.
Pozdrawiam serdecznie.
Klik dobry AlEllu
tym razem to nie próba, to zobowiązanie. Jestem w trakcie wyrabiania sobie nowych zdrowych dla mnie nawyków i to jest jednym z nich. Traktuję te codzienne wpisy jako element porządkowania mojego świata, jako coś co robię dla siebie, ale i co nauczy mnie regularności pisania. Potem – zobaczę. Ale mam pomysł, co robić, jeśli czasu będzie mało lub bardzo mało :)!
Serdeczności!
Fajna myśl o tej konwersacji z ludźmi na urlopie. Tak to faktycznie jest i pasuje do mojej idei, że urlop mamy codziennie, jak tylko przekraczamy próg firmy. W zasadzie w życiu nie mam na co narzekać, poza tym, że zaczynam pracę bardzo wcześnie i ciężko mi obudzić się z uśmiechem. Lecz na drugą zmianę nie lubię chodzić, bo z tego życia jest nie za wiele, choć człek wyspany. Dobrze by było, gdyby praca po prostu w życiu nie przeszkadzała, że nie wspomnę o jakiejś tam satysfakcji z niej. Chyba ja jeszcze jestem na takim etapie, że wciąż szukam. Chyba? Na… Czytaj więcej »
Bardzo lubię te konwersacje urlopowe, podobnie jak pogawędki z Wami, człowiek przeważnie siada do nich zrelaksowany, bo kiedy nie ma czasu, to nawet bloga nie otwiera.
No, kiedy jak wstaję wcześnie, to też mi mało do śmiechu!
Człowiek chyba całe życie szuka – czasem odpowiednich ludzi, czasem odpowiedniej pracy. I to wszystko jeszcze w trakcie potrafi się zmieniać. 🙂
Uściski Aniu!