ZMIANY W ŚWIECIE
A miałam nadzieję, że za mojego życia nie wydarzy się wojna. A tym czasem świat przed i po zmienił się skokowo. I już nigdy nie będzie tak samo. Od 24 lutego 2022 wszyscy w Europie razem z Ukrainą faktycznie powinniśmy stać w okopach naprzeciwko Putina i ruskiego wojska. Co mam na myśli? Że nie ma, że kogoś z nas to nie dotyczy. Fakty są takie, że każdego z Europejczyków, a nawet wszystkich nas na świecie to dotyczy. Może nas dotyczyć dosłownie za chwilę. Wszyscy wiemy, jak się skończył taki konflikt w 1939. I jak postępują dyktatorzy. Szczególnie ci, którzy mają coraz mniej do stracenia.
W ciągu tygodnia w szybki sposób przeszliśmy od życia w pokoju do życia w spokojnym kraju w centrum Europy do życia tuż na linii frontu. Wszyscy, także Polacy żyjący na emigracji, śledzimy, a jeśli możemy, to pomagamy, i coraz bardziej współczujemy ludziom w Ukrainie i tym uciekającym cywilom, oraz życzymy im siły do dalszej walki. A walczą jak bohaterowie! A świat też chyba nareszcie zrozumiał, że oprócz sankcji trzeba też pomagać w obronie Ukrainy przed najeźdźcą. Oby nie było zbyt późno.
DOBRE WIADOMOŚCI
Z dobrych wieści – córka dostała już podpisaną umowę najmu, czyli ma gdzie mieszkać w nowym miejscu! Od tego dnia każdą wolną chwilę rozmawiamy o tym, co i jak sobie urządzi. Meble ma w większości swoje, samochód na przewóz jest nawet gotowa udostępnić jej nowa firma, w której będzie zatrudniona. Wczoraj wróciła do PL, do pracy.
Zakaz kąpieli
W moim budynku stwierdzono (nawet nie u mnie, ale ogólnie w instalacji wodnej) obecność w ciepłej wodzie pitnej bakterii Legionelli. Z tego powodu po pierwsze odłączono nam na kilka dni licznik wody ciepłej, żeby oprócz nagrzania zbiornika do 70 stopni Celsjusza umożliwić lokatorom dokładne przepłukanie instalacji. Gorącą wodę mamy puszczać po kilka razy dziennie z każdego ujęcia, żeby ściekała i spłukiwała ewentualne siedliska bakterii z instalacji. Mamy też uważać, żeby się nie poparzyć, bo zwykle woda gorąca nie ma takiej temperatury. No i oczywiście nie pić tej ciepłej wody z kranu, czego i tak nigdy nie robię, ale tym bardziej warto uważać. Generalnie odradzali nam się przez pierwsze dni w ogóle kąpać w tej ciepłej wodzie, a w zimnej raczej większość nie chce.
W odniesieniu do dostarczonych nam informcji, co też tam siedzi w tych rurach doczytałam, że bakterie Legionelli powodowały w przeszłości tzw. chorobą legionistów, czyli bardzo wredną formę zapalenia płuc, któremu przy postaci tzw. płucnej towarzyszy wysoka gorączka ok. 40 stopni, aż po zaburzenia świadomości i uciążliwy kaszel. Zachorowania na chorobę legionistów występowały na przykład w 1977 w Filadelfii, zdarzyła się też fala zachorowań grypopodobnych w 1968 r. w mieście Pontiac w stanie Michigan. Nie ma więc żartów – robimy, co trzeba, starając się mieć jak najmniejszy kontakt z tą ciepłą wodą, ale myć się i tak trzeba, więc spłukujemy ile się da.
Przy okazji dozorca naoliwił mi zamek w drzwiach, bo już ledwo mogłam go zamknąć. Jak to się czasem przydaje taki pan opiekujący się budynkiem, nasz jest szczególnie miły i uczynny. Poza tym skuteczny.
WIOSNA
Dziwna ta wiosna, która właśnie się zaczyna. Nie da się ukryć, że przesiąknięta smutkiem i niepokojem. Ale też trzeba się przed tym ratować, bo po całym tym kryzysie trzeba będzie się pozbierać i odbudować, co się da. Nie tylko w Ukrainie, nie tylko tam, ale w całej Europie. I cały świat będzie musiał pomóc Ukrainie. Co gorsza putin rujnuje też gospodarkę własnego kraju, własnych obywateli. I zastrasza ich tak, żeby większość z nich oficjalnie popierała jego politykę, nawet jeśli widzą, że stoją na skraju przepaści. Aresztowania osób o innych poglądach się nasilają i są bardzo brutalne. Do aresztu wędrują nawet dzieci.
Czy wolno nam więc cieszyć się z wiosny? Z błękitu? Ze słońca? Z wrzeszczących ptaków za oknem i w parku? Z pogodnych dni, kiedy można już iść na długi spacer lub na rower i cieszyć chociaż oczy, skoro sytuacja geopolityczna nie nastraja nas specjalnie pozytywnie?
Przerosło mnie, ale staram się nie poddawać
Ostatnio długo nie udaje mi się zasnąć. Jakie jeszcze mam reakcje? Jasne: boję się, jak my wszyscy. Ale nie płaczę, nie buduję w głowie czarnych scenariuszy. Racjonalność i jak największa ilość pewnych, sprawdzonych informacji jest dla mnie w tym trudnym czasie najlepszą obroną przed popadnięciem w zbiorowe szaleństwo i panikę. Nie mam zamiaru robić tego, czego oczekuje od nas putin!
Mimo całego optymizmu ze względów powodzenia planów osobistych (póki co mojej córki, ze mną jeszcze życie a raczej egzystencja się zmaga) przerosło mnie to wszystko w ostatnim czasie. Trochę dużo decydujących zmian.
I ciągle z tyłu głowy jest ta wojna, na którą nie mam wpływu. Nikt z nas tak naprawdę nie ma. Jedyne, co możemy, to starać się pozostać ludźmi i robić chociaż to, co jest w naszej mocy. Ja zdecydowałam się informować moich niemieckich znajomych, głównie na koncie IG, na story, o tym, co się dzieje. Znam rosyjski, więc czytam też wiadomości po rosyjsku, jestem w stanie weryfikować te informacje, ukraińskiego nie do końca rozumiem, pewnie częściowo, jak większość Polaków.
Staram się wiedzieć, żeby zachować świadectwo… Kto wie, co nam potem będą wmawiać. Jest sporo dobrych, sprawdzonych źródeł informacji, i to z nich czerpię co się da i rozpowszechniam to, co jest przetłumaczone chociażby na angielski. Taki mój mały wkład w to wszystko.
A potem robię to, co chyba próbują robić wszyscy: staram się zachować mój zwykły tryb działania i funkcjonowania na co dzień. Robię swoje. Czytam książki niezwiązane z wojną, a nie tylko serwisy informacyjne, oglądam też filmy, a nie tylko wiadomości. Chodzę na długie spacery. Robię zdjęcia. Cieszę się ptakami i kwiatami na wiosnę. Słoneczym dniem i głębitem nieba… Trzeba dać odpocząć głowie, inaczej człowiek sam może stać się ciężarem dla innych, nie mówiąc już o tym, że nie bardzo będzie w pogorszonym stanie mógł pomagać innym.
A potem jak codzień – rozpoczynam i kończę dzień na wiadomościach z Ukrainy. Inaczej nie umiem. I to mnie chyba bardziej chroni przed szaleństwem, niż gdybym nie wiedziała. Ja wolę wiedzieć.
Też miałam nadzieję, że będę pokoleniem, które już nie zobaczy po raz drugi ruin swego miasta. Bo ja wciąż pamiętam zrujnowaną warszawską Starówkę, drogę wśród ruin do zburzonej katedry. Pamiętam parterową Marszałkowską, bo tylko partery i nieliczne pierwsze piętra nadawały się do użytku. Rosłam wraz z odbudowującą się Warszawą wierząc, że ludzie na całym świecie zmądrzeli i już nie będzie wojen. Jak widać moja naiwnośc była bezgraniczna. I jest mi smutno. I tak tylko się pocieszam, że mój A. nie doczekał pandemii ani tej agresji świrniętego P. Nie wiem co będzie- mało tego – ja chyba już nie chcę wiedzieć.… Czytaj więcej »
Wiesz Anabell, ja tego wszystkiego nie przeżyłam, za młoda byłam, urodziłam się na początku lat 70-tych. Ale pamiętam to z filmów, książek i licznych przekazów, przez całe życie aktualnych w mojej rodzinie. Też mi bardzo smutno, że jednak ludzie są zbyt głupi, żeby docenić spokój i pokój. Najwyraźniej dla innych (czyli np. p. i jego popleczników lub jemu podobnych, nazwisko od dziś będę pisała małą literą!) ich zapędy mocarstwowe są ważniejsze od życia, kraju, własnego społeczeństwa. Dopuściliśmy do rozwoju tego na naszych oczach, to teraz niestety realizuje się najgorszy scenariusz. Jakoś to trzeba przetrwać, nie wiadomo jeszcze tylko, jakim kosztem.… Czytaj więcej »
Przecież to nie pierwsza wojna, jaka ma miejsce za naszego życia, ale pierwsza, która dzieję się tak blisko i która może również dotknąć nas. Wyznaję zasadę – mniej wiesz, dłużej żyjesz, a przynajmniej spokojniej i wiadomości z Ukrainy, tak jak i inne, ograniczam do niezbędnego minimum. Zresztą i tak wszyscy dookoła mówią tylko o tym, więc po co się jeszcze samej dobijać? I tak, wolno nam cieszyć się rozkwitającą wiosną, piękną pogodą i tym podobnymi drobiazgami, a w obecnej sytuacji nawet obowiązkowo powinniśmy to robić, żeby nie zwariować. Pozdrawiam i mimo wszystko życzę pogody ducha i wiary w lepsze jutro… Czytaj więcej »
Annette – no właśnie. Ta wojna rozgrywa się praktycznie tuż za granicą, pochłania ofiary u naszych sąsiadów i bardzo łatwo może się przenieść do Polski. Nie mam najmniejszych wątpliwości, że tak to właśnie wygląda.
Ja tym razem wolę być dokładnie poinformowana, nie wpadam jednak w panikę, tylko robię dalej swoje.
Chodzę na spacery, czytam, odpoczywam, a dziś już wyjdę po raz pierwszy w tym sezonie na rower.
Serdeczności dla Ciebie! :)))
O legionellozie słyszałam z serialu dr House, okropne paskudztwo, dobrze, ze w czas wykryte!
Gdzieś tam wszyscy boimy się rozlania wojny na większe tereny, ale powiem szczerze, ze gdy zachorował mój wnuk, to wszystko inne przestało być ważne, trzymam kciuki, by się poprawiło, bo oszaleję!
Mówię Ci, babciny strach jest o wiele gorszy!
Uściski dla córci, dzielna dziewczyna!
A ja nigdy wcześniej o legionellozie nie słyszałam, widać nie pamiętam tego odcinka Dr House’a, bo oglądałam chyba wszystkie.
Położenie Polski niestety ten strach uzasadnia. Już teraz jesteśmy mimo woli uczestnikiem tej wojny, przyjmując gości z Ukrainy, pomagając im. Między innymi dlatego, że dobrze wiemy, jaka byłaby kolej rzeczy, jeśli putin pokona Ukrainę. My już tuż tuż… A ja jednak wątpię w jego racjonalność.
Mimo to nie poddaję się psychozie, pomagam na ile mi sytuacja pozwala, a za Twojego wnuka trzymam kciuki. Oczywiście, że dobro najbliższych jest dla nas na pierwszym miejscu. Uściski Jotko!
Dziękuję, córkę też uściskam przy najbliższej okazji!
Ja – z racji bliskości przejścia granicznego – jestem na pierwszej linii frontu pomocowego. W związku z tym nie jest łatwo oderwać się choć na chwilę, by posłuchać śpiewu ptaków, czy popatrzeć w niebo. Żeby nie wiem, jak było błękitne, to szarość tylko widzę, a ptaszki zdają się smutno zawodzić a nie radośnie śpiewać. Dobrze, że zachowujesz swój tryb działania. Córce gratuluję. Układajcie sobie wszystko, jak należy. Co to musi być za radość, że będziecie blisko siebie. Pozdrawiam serdecznie. PS. Czy to prawda, czy wiadomość fałszywa, że Niemcy robią trudności uchodźcom z Ukrainy? Podobno nawet żądają certyfikatu covidowego. Jakoś nie… Czytaj więcej »
Witaj AlEllu, zacznę od końca – absolutnie nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek problemach uciekinierów z Ukrainy w Niemczech – ani na granicy (mogą wjeżdżać bez wizy i poruszać się po całym obszarze Schengen), ani odnośnie covida. A specjalnie po twoim komentarzu sprawdzałam i szukałam jeszcze dodatkowo takich informacji. Bardzo wielu Niemców czy to prywatnie, czy to organizacje pomagają i zajmują się uciekinierami, otaczają ich opieką, zapewniają im miejsca noclegowe, szukają dla nich pracy itd. Stąd jest oczywiście dalej, ale też jeżdżą konwoje nad ukraińską granicę. A w Niemczech są zaopiekowani. Nie muszą przechodzić procedur ubiegania się o azyl. Według… Czytaj więcej »
Dziękuję, tak myślałam, ale wolałam się upewnić. Wskazywanie i dementowanie nieprawdziwych doniesień to też wkład w pomoc uchodźcom.
W sumie dobrze, że spytałaś. Każdy kryzys generuje niestety też zjawiska antyhumanitarne, dezinformacja jest silną bronią, bo wielu ludzi nie radzi sobie z fake-newsami, nie umie ich zweryfikować i odróżnić, a sporo tego już poszło w świat w obecnym kryzysie i już widzę, że pracuje.
Warto ostrzegać przed prawdziwymi zagrożeniami czy trudnościami, bo te i tak się pojawiają i trzeba je rozwiązywać na bieżąco.
Pozdrowienia i serdeczności dla Ciebie!
Miejmy świadomość tego, że Putin chciałby wejść także do krajów ościennych, w tym i do Polski. Tyle że wtedy ruszy NATO. Trzecia Światowa. Jak mówisz – Putin nie ma nic do stracenia tak naprawdę. Kopnął na razie jedną kostkę domina. Które mieszkanie? To pierwsze wymarzone, czy jednak to drugie wzięła? Mądrze, że odłączyli Wam liczniki. Już widzę taką akcję w Polsce. Najpierw na tydzień zupełnie zakręciliby wodę, a potem kazaliby ją spuszczać ale na nasz koszt. ;] A wszystkich z chorobą legionistów odesłaliby na covidowe, bo przecież teraz nic innego się nie diagnozuje jak ktoś ma gorączkę. Nie słucham dziennikarzy,… Czytaj więcej »