Nawet nie wiem, ile miesięcy upłynęło od czasu, kiedy ostatnio byłam tutaj, czyli w moim wirtualnym mateczniku.
Nie czuję potrzeby opowiadania czy wyjaśniania, bo działo się tyle, że mój wpis byłby długi jak Nad Niemnem w postaci książki, audiobooka i filmu dodatkowo. A kto by to wytrzymał.
Wskakuję więc po prostu znowu do tego mojego wagonika, na szczęście mam tu taki swój własny, który sama sobie umościłam i do którego zawsze mogę wrócić.
Drugie na szczęście, że dziś przeżyłam. No naprawdę. Wszechświat rozegrał mnie dziś jak na szachownicy, za to mój Anioł Stróż stanął na wysokości zadania, jak to miewa w zwyczaju. Fajny chłopak w sumie, chciałabym go kiedyś poznać. A opowiadałam już, że miałam kiedyś taką wizję, że on wygląda bardzo rockendrollowo, w skórzanej kurtce, z dziarami, na motocyklu i generalnie, mokro się robi n̈a sercu na sam widok…
Tylko kto mi uwierzy, że mam takiego zajefajnego ASa? ASa w rękawie? Moi przyjaciele na pewno. Słuchając historii, które im opowiadam od lat, wiedzą, że bez pomocy z góry pewnie już wielokrotnie bym z tym moim ASem gdzieś w niebiańskim barze piła wino …. eeeee a raczej jakąś ambrozję, która musi być niezłym hitem swoją drogą.
Jak tam, łapiecie jeszcze wątki? Bo mi ostatnio mój nowy znajomy powiedział, że traci rozeznanie gdzieś po pięciu minutach :). Fajnie tak czasem usłyszeć taki feedback. Ale dyplomata z niego i zawsze wtedy mówi: Aha. Albo OK.
Dopiero jak się podpytam, to się okazuje, że mu się notatnik skończył gdzieś na piątym wątku, do którego się chciał odnieść i co poradzisz, jak nic nie poradzisz. Na szczęście mój wielowątkowy i wielozadaniowy mózg umie zrobić trzy kroki w tył i nie urządza nikomu egzaminu z treści przerobionych wątków.
Powoli oswajam się z moją niesprawdzoną jeszcze u lekarza, ale coraz bardziej dostrzegalną autodiagnozą ADHD. Tak wiem, zaraz odezwie się chór z lewej:
– A bo to teraz taka moda, wszyscy mają ADHD.
Chór z prawej:
– W du*ach się ludziom poprzewracało, zamiast się przyznać, że są beznadziejni, to sobie choroby wymyślają.
A tymczasem chór znajomych mojej mamy w tle wyśpiewałby:
– Przecież wiadomo, że mama od dawna ma ADHD, mówi o tym wszem i wobec, chociaż też się nigdy nie zdiagnozowała.
U niej przyjęło to formę ruchową i gonitwy myśli. U mnie w pewnych zakresach jest podobnie, ale generalnie każda z nas radzi sobie przez większość życia bardzo dobrze z tak zwanym ogarnianiem życia.
Zarabiamy, jesteśmy zaradne, świetne w pracy, bywające duszą towarzystwa. Mama na emeryturze odkryła swoje zalety i robi karierę w modelingu i w teledyskach do muzyki wszelkiej, w tym bardzo nowoczesnej.
A ja? Świetnie zawsze sobie radziłam z multitaskiem podczas tłumaczeń konsekutywnych i symultanicznych, oraz organizując życie sobie, dzieciakowi, psu i kotu, jednocześnie remontując swogo czasu chałupę, jak pamiętają niektórzy i ogólnie jako niezły samoogarniacz.
Czy są jakieś wady?
Oprócz tego, że zawsze czułam się inna, dość wyobcowana z rozentuzjazmowanego tłumu? Że bardzo często wszystko rozlewam, w związku z tym mam zawsze przygpowaną w pobliżu jakąś ścierkę. Że chodzę czasem po mieszkaniu zygzakiem i mimo to się obijam i mam siniaki niewiadomego pochodzenia, te na udach to jeszcze normalne, ale ostatnio znalazłam jeden okrągły o średnicy ok. 2 centymetrów pod pachą… No i za cholerę nie wiem, jak on się tam znalazł.
Czy się zmartwiłam, kiedy na to wpadłam? A było to już pewnie ze dwa lata temu… Niespecjalnie. Raczej poczułam takie: aha, to dlatego.
Ja tam się cieszę, że osoby z ADHD wreszcie wyszły z piwnic i strychów i zaczęły opowiadać o specyfice ludzi z takim mózgiem. I nagle oczywiste okazało się, dlaczego od lat obserwuję WŁAŚNIE TE influenserki, przyjaźnię się właśnie z tymi ludźmi, noszę w sobie wysoką niecierpliwość…
Bo kiedy ktoś wyprzedza przede mną ciężarówkę jadącą 90 km/h jadąc sobie lewym pasem na braku ograniczeń swoje 110-120 km/h i uważa, że to w porządku, kiedy tworzy się za nim korek na kilkadziesiąt samochodów, bo on jeszcze łyknie te dwa samochody z przodu… i te dwa jeszcze też. Aż się skończy jazda b.o. i tak czy siak cała kawalkada może jechać już tylko te 120. Nie, nie chcielibyście mnie słyszeć za kierownicą. No może kiedy mam lepszy dzień moje obelgi są nawet ciekawe, takie wielokrotnie złożone i zawsze potem żałuję, że ich nie zapisałam.
A wracając do ADHD, teraz już wiem, dlaczego kiedy ktoś mi nie odpisuje kilka godzin, albo dni, to czuję tak jak czuję.
Bo u mnie mijają w tym czasie dwie epoki lodowcowe, trzy kamienia łupanego, ssaki wychodzą na ląd, wymierają dinozaury, płonie starożytny Rzym, Krzysztof Kolumb zdobywa Amerykę, a potem jeszcze pierwsza, druga wojna światowa, PRL, NRD, upadek muru berlińskiego, Kocham Cię Kochanie Moje, Zanim zrozumiesz, Jestem bogiem, Mój jest ten kawałek podłogi, I nawet kiedy będę saaaaaam, nie zmienię sięęęęę, to nie mój świat, The Show must go on, Nothing Else Matters, Kiedy powiem sobie dość, Sutra, Moje serce, Ostatni, I Don’t Want To Miss A Thing, Z Imbirem, Chop Suey, Toxicity, I wanna Be Your Slave, Beggin, List … I wiele innych jednocześnie lub jedna za drugą.
Tyle czasu upłynęło i właściwie nie wiem, o czym ostatnio gadaliśmy. I co mam odpowiedzieć na takie krótkie pytanie: no co tam u ciebie? Tym bardziej kiedy już wiem, że na moje dłuższe trzy wiadomości dostanę jedno zdanie i to krótkie, to coś takiego, jakbym poczuła na policzku i to nie był wiatr …
A idź człowieku sobie coś poczytaj, zrób coś sensownego z czasem, bo ze mną raczej nie potrafisz. Bo u mnie po tylu epokach w korytarzu na zewnątrz dawno zapadła cisza i wieje wiatr, tocząc kule krzewów stepowych.
No! Napisałam to. To teraz już wszystko jasne.
A co tam u Was nowego? Kule krzewów stepowych? Czy jeszcze mnie pamiętacie? Czy już mnie przykrył kurz? 🙂
A ja idę wyjrzeć przez okno.
No cała Ty, ale biorę z całokształtem:-)
Najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa!
Ja właśnie wróciłam z masażu i dopijam kawę:-)
Dobrego czasu, Iwonko!
Cieszę się, że mnie bierzesz z całokształtem, bo im więcej wiem o sobie, tym bardziej akurat tych cech już wiem, że nie zmienię, raczej będę się coraz lepiej dogadywać z tymi, którzy mnie umieją brać z całokształtem 🙂
Pozdrowienia Joteczko!
Masaż też bym chętnie zażyła 🙂 Zrobię to może zimą podczas urlopu :)))
Uściski Kochana!
Kiedy ktoś wyprzedza przede mną ciężarówkę jadącą 90 km/h jadąc sobie lewym pasem na braku ograniczeń swoje 110-120 km/h, to postępuje właściwie. Widocznie tyle wynosi dla niego prędkość bezpieczna. Postępowałby niewłaściwie, gdyby wlókł się potem lewym pasem. A tak – wszystko jest OK. Przede wszystkim, dla Ciebie. Bo przy Twoim temperamencie, obawiam się, że byłoby znacznie gorzej, gdyby spowodował wypadek i zablokował oba pasy na kilka godzin. Poruszyłaś bardzo wiele tematów. Dlatego wybrałem spośród niech tylko ten jeden, o którym coś tam wiem. Jest tego za dużo, żeby mój stary, jednordzeniowy mózg mógł przerobić. Bo w porównaniu do Ciebie, jestem… Czytaj więcej »
Witaj Nitagerze, ciebie też miło widzieć po długiej przerwie 🙂 Jak napisałam w dalszych zdaniach najbardziej irytujący są kierowcy ciągnący się właśnie na niskiej prędkości dalej po manewrze wyprzedzania. Według mnie to nieumiejętność życia społecznego, bo zapominają, że są sami i że inni w tym czasie może chcą czy powinni gdzieś dojechać szybciej. Generalnie do ludzi, którzy zachowują się tak, jakby istnieli tylko oni, a na resztę mają wywalone, nie mam sympatii. Lubię takie stabilne jednostki, jak Ty, może dla kontrastu :). Poza tym ja jestem bardzo stabilna w przyjaźniach i związkach, dopóki ktoś za bardzo nie pokaże mi, że… Czytaj więcej »
Jaka piękna gonitwa myśli. Pozdrawiam 🙂
Ano typowa dla mnie, kiedyś nawet myślałam, że wszyscy tak mają 🙂
Pozdrowienia 🙂
to się teraz „na sercu” nazywa, eufemizm taki? 😆 a w ogóle to luz, też miałem przerwę, właśnie wróciłem z wyjazdu, a na wyjazdach nie udzielam się na blogowisku i u siebie nic nie tworzę, co najwyżej poczytam, popatrzę, co się dzieje… widzę, że Mozart w formie i tak ma być…
p.jzns 🙂
Ano czasem wolę użyć eufemizmu :))).
U mnie przerwy ostatnio dłuższe, bo życie w realu tego wymaga.
Wyjazdy są super, można zbierać wrażenia jak oddechy.
Mozart daje radę i jest szczęśliwa!
Uściski i w weekend planuję pozaglądać do Was 🙂
serdeczności
może świat znów przewrócił się do góry nogami i Bóg po raz enty musi go stwarzać, ale czy to ważne? blog, to nie obowiązek, tylko przyjemność. znikanie też ma urok.
Świat co i rusz gdzieś wywija nieprzewidywalnego fikołka, już chyba się nawet do tego przyzwyczajam.
A blog ma być przyjemnością, tak, masz rację :).
Ale też zawsze miło jest na niego wrócić ze świadomością, że ktoś czekał. :)))
pozdrowienia
IW