ROWER – MOJA MIŁOŚĆ
Bywającym tu częściej Czytelnikom nie umknęło z pewnością, że bardzo dużo i często jeżdżę na rowerze. Już w Warszawie często jeździłam, głównie po okolicznych lasach, a czasem wybierałam się też za Wisłę, do Wilanowa, czy bliżej, do Parku Skaryszewskiego.
ROWEREM PRZEZ BEZDROŻA I NAD MORZEM
Oczywiście więc po przyjeździe do Bremerhaven jednym z pierwszych zakupów był rower. Sprzedałam w rozliczeniu mojego polskiego górala, i nabyłam swojego pierwszego KTM-a. To była piękna maszyna. Niestety kiedyś straciłam przez nieuwagę dobry łańcuch do niego, a po przypięciu łańcuchem typu tymczasówka rower został skradziony. A ja niestety tego pierwszego nie ubezpieczyłam.
Kolejny, czyli mój obecny rower nabyłam po roku, a tamtym czasie jeździłam tu na pożyczonej tymczasówce. Okazało się, że w szczycie sezonu nie było łatwo kupić taki rower, jaki mi się marzył, czyli znowu KTM.
Okazało się, że po wyprodukowaniu serii rowerów na dany rok firma ogłasza koniec serii, po czym trzeba czekać na wybrany model i typ ramy do następnego sezonu. Jakimś cudem doczekałam do lutego kolejnego roku i dwa lata temu w lutym 2020 kupiłam mój kolejny rower, oczywiście też KTM. Zdjęcie z lutego z pustego nabrzeża w Bremerhaven, którym uwielbiam jeździć.
Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, pojeżdżę tym rowerem pewnie przez kolejnych 10 lat, bo to są bardzo trwałe rzeczy, jeśli trzymane w garażu lub piwnicy, jak moje. Moim polskim jeździłam jakoś tak dziesięć czy dwanaście lat.
GARŚĆ AKTUALNOŚCI
Ieżdżenie na rowerze pomogło mi przezwyciężyć wiele trudnych chwil. Dlatego rower to częsty motyw moich wycieczek, i myślę, że moja miłość chyba równorzędna do fotografii.
Tym bardziej się cieszę, że od tego roku zaczęłam wreszcie jeździć bezpieczniej, czyli w kasku. Kask dokupiłam sobie jesienią w zeszłym roku. A niedawno jeszcze strój przeciwdeszczowy, bo czasem człowiek by pojeździł, kiedy pada deszcz. No więc teraz pojeżdżę i w strugach deszczu, bo już mam odpowiednie ciuchy!
A jeszcze bardziej się cieszę, że wczoraj pomogłam wybrać rower mojej nowej koleżance. Po rower wybraliśmy się do bardzo dobrze wyposażonego sklepu z rowerami w Bremie, gdzie można było skorzystać z porady doświadczonych sprzedawców. Rower trzeba było niestety dopiero zamówić i przyjdzie za miesiąc, ale będę miała kumeplkę do jazdy, a nie tylko do plenerów zdjęciowych i spacerów. Do kompletu pomogłam jej też dobrać kask i rękawiczki na rower (nawet kolorystycznie pasują!), poza tym gatki z pieluchą, jak ja to nazywam, czyli bieliznę funkcyjną, chroniącą kości siedzenia przed zbytnim obiciem na rowerku.
Oprócz zakupów poszliśmy też z koleżanką i jej chłopakiem na długi spacer wokół jednego z portów w Bremie. Pogoda była piękna, sprzyjała włóczęgom. W sumie schodziłam się wczoraj na ponad 12 km. Jak mi dobrze tak się zmęczyć. Wieczorem po takim wysiłu zasypiam w locie! A spanie po siedem godzin naprawdę dobrze mi robi.
Nie jestem wytrawna rowerzystką, raczej niedzielną, dlatego podziwiam twoja pasję, sprzęt i kondycję. Dziś mijaliśmy wycieczkę klubu rowerowego seniorów, sporo ich było…
Dziś przejechałam 17,5 km. To nieźle, tym bardziej, że było nieźle tempo. Dla mnie rower jest naturalny, jak oddychanie…
Oj z gatek z pieluchą kiedyś-tam-dawno zrezygnowałam i tak w sumie się trochę męczę, zwłaszcza w początkach sezonów 😛 Do kasku na przejażdżki się przekonuję baaardzo powoli – nie znoszę mieć tego paska pod brodą. Kiedyś tylko na zawody i trudniejsze treningi zakładałam. Wiem, niedobrze, że kasku nie mam 😉
Gatki pewnie jeszcze kilka razy założę, później pewnie będzie mi wygodnie i bez nich 🙂
A kask – dopiero od tego sezonu, postanowiłam się przemóc, bo to jednak jest ważne zabezpieczenie, a bywa, że w sezonie jeżdżę dość szybko 25 km/h albo i szybciej. Przy takiej prędkości zaliczenie orła mogłoby się dla mnie skończyć tragicznie. W kasku nieco lepiej. A paska też nie znoszę, za to kask mam dopasowany, więc pasek nie musi być tak na ścisło, bo i tak nie spada.
Pozdrowionka!
Jakoś nie mogę przekonać się do jazdy na rowerze – po chodniku niewygodnie (slalom między pieszymi), na jezdni boję się, że pęd mijających mnie aut, zwłaszcza tych większych, przewróci mnie, a ścieżki rowerowe nie zawsze są tam, dokąd chciałabym pojechać. Pozdrawiam 🙂
W Niemczech jest dużo wygodnych ścieżek rowerowych, więc tutaj jest wielki komfort dla rowerzystów. W Warszawie, gdzie mieszkałam poprzednio też sytuacja coraz bardziej się poprawiła w ostatnich latach. A ja mogę jeździć i po lesie, w Warszawie tak robię 🙂
Pozdrowienia!
Przeprowadzam się w miejsce gdzie jest mnóstwo pięknych tras rowerowych i blisko do lasu, bo jak na razie przemieszczam się głównie miejskimi ulicami.
Będę też mogła wrócić do biegania. 🙂
Oj to świetnie, że uwzględniłaś swoje zajęcia sportowe w wyborze nowego mieszkania, bo to naprawdę ważne, żeby mieć gdzie iść pobiegać, czy pojeździć na rowerze! Nie zawsze chce się jeździć pomiędzy domami czy blokami.
Pozdrowienia 🙂
Tamto mieszkanie, choć je bardzo polubiłam (pora pierwszy w życiu polubiłam jakieś lokum), miało właśnie ten podstawowy minus, że nie było wokół zielonych obszarów. Odkąd tam się wprowadziłam, byłam biegać tylko dwa razy, ale natychmiast odczułam, że bieganie po betonie nie jest dobre dla moich kolan. Zresztą moja lekarka mi to odradzałam – tylko miękka nawierzchnia, albo najlepiej wcale. O_O Mieszkanie z pewnością jest idealne dla osób nieinteresujących się sportem plenerowym. Obok jest siłownia. Blisko jest mnóstwo różnych restauracji, od pizzerii, po nawet bar mleczny. Blisko do sklepów wszelkiej maści, kilka piekarni… lokalizacja jak marzenie, ale… mnie to wszystko było… Czytaj więcej »
Ano właśnie, ja też nie jestem fanką biegania w ogóle, a już na pewno nie po betonie. Jeśli już to tylko po leśnych lub parkowych ścieżkach!
Siłownia to dobre miejsce, jeśli umie się z niej korzystać.
A i reszta infrastruktury się liczy, jeśli ktoś tego potrzebuje. Ale dla mnie też ważniejszy byłby park, czy las, a najlepiej jeszcze jezioro w pobliżu 🙂
Wiesz co zazdroszczę Ci tej pasji. Od dziecka jeżdżę na rowerze ale teraz jakos tak mi się ie chce… Owszem mam rower ale bardzo ciężką miejską landare a jak wiesz mieszkamy na wsi z przepięknymi trasami rowerowymi … tymczasem mój rower miota mną w każdą stronę i nie panuje nad nim. Wjadę w piaszczyste podłoże i wywrotka na pysk. Gwałtownie zahamuje i gleba. Był kupiony po dobrej cenie z drugiej ręki w świetnym stanie ale lata temu, gdy mieszkalismy w mieście…może po prostu czas kupić nowy rower? cos byś mi polecała? jak do tego podejść?
A wiesz, ostatnio rozmawiałam o tym z panem w sklepie rowerowym. Ta sytuacja każe mi przypuszczać, że może masz za wąskie opony? Najlepsze na trasy poza asfaltem są opony szersze, takie typu góral – może da się wymienić koła? Czy sama opony, warto zapytać w dobrym sklepie rowerowym, zanim się zainwestuje od razu w całość, czyli nowy rower. Ale najlepiej jakbyś w tym sklepie się przejechała na rowerze w stylu góral – żeby sprawdzić, czy Ci te grubsze opony w czymś pomogą. A może rama nie pasuje do Ciebie? Ja jeździłam przez ok. 10 lat na rowerze, po którym bolały… Czytaj więcej »
To skoro jeszcze nie czytałaś, polecę tak czy siak wizytę w dobrym sklepie rowerowym, żadne tak Decathlony (nie tylko z uwagi na Z, czyli popracie dla Rosji!), ale porządny sklep z kimś, kto się na tym zna. W Warszawie umiałabym Ci polecić taki sklep-serwis, malutki, w mojej okolicy, ale facet jeździ całe życie i zna się jak mało kto, dobiera rower naprawdę indywidualnie i ja z mojego jestem mega-zadowolona. Te rowery teraz są robione z lżejszych komponentów, czyli może być jeszcze tak, że Twoja rama jest za ciężka, stąd tak ciężko Ci się opanować przed upadkiem w warunkach przeszkody. A… Czytaj więcej »
Dałam koment chronologicznie, czyli pod tym.