TRENING
Od listopada 2021 wróciłam do bardziej świadomego zajmowania się moim ciałem i sylwetką. Od tego czasu znów trenuję, tyle że tym razem robię to pod kierunkiem Ani Sośnierz, trenerki zapracowanych kobiet, która jednocześnie jest osobą niezwykle energetyczną, nieustannie się dokształca i mobilizuje swoją „załogę” codziennymi spacerami z piesełami.
Co do mnie: sama wcześniej coś tam ćwiczyłam, nawet były jakieś efekty, ale mizerne. A ostatnio miałam znowu pod wpływem przedłużającej się niepewnej sytuacji w paru dziedzinach przywitałam się ze stresem, a on kazał mi wędrować do lodówki i szukać tam pocieszenia. Albo utrudniał spacery i twierdził, że nie da się dziś zrobić treningu…
Na szczęście znalazłam Anię przez koleżankę, której skutecznie pomogła :). Więc wzięłam się za siebie, ale do tej pory dawałam radę „tylko” ćwiczyć i to przeważnie max. 1-2 razy w tygodniu. Natomiast kompletnie wypadłam z pilnowania diety. A niestety, tylko bycie na deficycie kalorycznym pozwala schudnąć i zbudować taką sylwetkę, jaką się chce.
Zaczęłam więc od wdrażania tego, co było najtrudniejsze: ćwiczenia – staram się powtórzyć nasz cotygodniowy trening chociaż raz czy dwa w tygodniu. Oprócz tego rower, i prawie codziennie spacer. Co mogę załatwiam na piechotę, żeby wytuptać te 10 tys. kroków dziennie.
Najważniejszym chyba nawykiem, który trochę podupadł przez poprzednie miesiące były właśnie codzienne ćwiczenia. Bez wsparcia z boku nie ruszyłabym do przodu.
Coś już próbowałam wcześniej. Jakiś czas temu kupiłam sobie hula-hop i dobrze mi zrobił na talię, ale od paru miesięcy przestałam ćwiczyć regularnie. Teraz i do tego wracam. No i rower – wiadomo, już pisałam.
Ale największy wpływ na ostatnie zmiany mają u mnie treningi z Anią. To dzięki niej urządziłam sobie kącik z ciężarkami, które używam podczas treningów.
WODA
Drugim nawykiem było picie wody – też przez dłuższy czas zaniedbałam ten zakres, a to cholernie ważne, żeby zachować równowagę ektrolitów w ogranizmie i odpowiednie nawilżenie od środka. Teraz dodałam picie ciepłej prawie gorącej wody zagrzanej w czajniku i idzie mi coraz lepiej. Przeważnie zanim dokonam wszystkich porannych czynności, czy w trakcie czyszczenia kuwety, dawania kotu jeść, już wypijam jakieś 3-4 szklanek ciepłej wody. I robi mi to zdecydowanie dobrze na wszystko: zatoki szybciej mi się rano oczyszczają, wory pod oczami mi się zmniejszyły, już nie mówiąc o dobrej pracy jelit i trawieniu. Bo to, że lepiej myślę dzięki temu, że woda dostarcza do wszystkich organów to, co potrzeba, po prostu odczuwam jako skok energii. Oprócz gorącej piję też zimną wodę, ale nadal w butelkach, no tylko taką lubię.
ZDROWA MICHA
Czyli trzeci nawyk. Najtrudniej mi było wrócić do zdrowej diety na redukcji. W sumie dopiero od około dwóch tygodni, kiedy rozwiązały mi się moje najtrudniejsze sprawy, wzięłam się też za pilnowanie michy. Efekty nie kazały na siebie długo czekać, już się czuję lepiej, pomiary wykazują, że mam obwody mniejsze lub takie same, jak przy wadze o 3 kg niższej…
Oprócz ćwiczeń dbam o dietę – to są moje zwykłe posiłki, tu głównie śniadania, na drugie śniadanie w sobotę i niedzielę pozwalam sobie na ciasto z mąki razowej żytniej, kupowane razem z żytnim chlebem na moim ulubionym stoisku na bazarku sobotnim, tzw Wochenmarkt.
Bardzo lubię grzanki, więc chlebek często sobie robię jako grzanki
Najchętniej jadam ją z cynamonem, czasem też z kakao, a na wierzch prawie zawsze jogurt naturalny, mam tu taki ulubiony (Stichfest, jest tylko w Netto) plus świeże owoce, jagody, banan, czasem jabłko, albo rodzynki, trochę orzechów na wierzch. Bywa, że dorzucam jagody goi i nasiona chia.
Rzodkiewka z tej sałatki zrobiła mi dziś wielką ucieczkę – nie chciało mi się ich kroić, więc wrzuciłam w całości, potem normalnie doprawiłam ziołami, oliwą i sokiem z cytrynki. A rzodkiewka jak nie wyskoczy mi z widelca, potoczyła się po swetrze, spodniach, po czym zostawiła długi tłusty ślad na podłodze. Ale i tak ją dopadłam i zjadłam!
Czasem lubię też zjeść takie ciasto – wypieka je wraz z chlebem ten sam pan z Wochenmarkt, który piecze chleb. Jeżeli kupuję wyliczoną (dla siebie i ewentualnych gości) liczbę kawałków, to nie zjem za dużo. Dlatego nie piekę, bo wtedy byłoby mi trudno się powstrzymać. 🙂
To tyle na szybko. Działam dalej i cieszę się, że dbam o siebie.
Życzę Wam miłego dzionka, idę łyknąć moje witaminki! 🙂
Pyszności prawdziwe, moje ulubione. Ciasta staram się ograniczać, bo i tak zjadam coś do kawy, a z wiekiem przybywa tu i tam…
Kiedyś ćwiczyłam, teraz tylko spacery i rower, może wrócę do ćwiczeń, kto wie?
Czyli też lubisz sałatkowo? 🙂
Co do ciasta też się staram ograniczać, bardzo pilnuję, żeby jeśli już jem, miało zdrowy skład. Bo faktycznie z wiekiem trudniej jest zrzucić, jak się tłuszcz osadzi na ciele. 🙂
A ćwiczenia można sobie wybraż teraz w zasadzie każde odpowiednie do formy, o ile tylko się chce. Poza tym rower i spacer to też trening, spontaniczny taki 🙂
Sałatki to moja specjalność, na szczęście mąż lubi i często na obiad lub kolacje mamy sałatkę, ewentualnie z parówką.
No to super! Ja preferuję raczej te warzywne lub owocowe, ale doceniam też różne inne składy, z parówką jeszcze nie próbowałam :).
Cieniutkie paróweczki z cielęciny jemy na ciepło raczej, do sałatki:-)
nie widzę sensu w maltretowaniu ciała, by osiągnąć składowe szczególne w centymetrach osób, które zaprzedały życie diabłu diet i usiłują z tej chorobliwej pasji stworzyć ołtarz, na którym kobiety zostawiają pot oi łzy, popadając w stany depresyjne. nie wierzę w żadną ideę głoszącą, że kobieta, to stworzenie poniżej 50-60 kg masy. że powyżej nie ma prawa spodobać się nikomu. ktoś nazwał takie istoty zagłodzonym hartem., wieszakiem, czy grzechotnikiem. skąd wzięło się mniemanie, że najedzona kobieta jest potworem?
Gdyby Bóg chciał, żeby kobiety jadły szczaw i sałatę – stworzyłby je krowami. względnie królikami. a przecież tego nie zrobił.
A ja się nie zgadzam z Twoim komentarzem z wielu powodów. Po pierwsze gdzie tu ktoś powiedział, że ja się czuję maltretowana? Robię to wszystko dla zdrowia, uniknięcia chorób, które niestety niesie ze sobą otyłość, dla nieobciążonych stawów. Ale też dla własnego dobrego, zdrowego samopoczucia. Nigdy nie byłam chuda tak naprawdę, bo nie taką mam budowę, ale gdybym miała dojść kiedyś do bardzo niskiej zawartości tłuszczu, to czemu nie. Nie jest to jednak moim głównym celem :). A że się różnym osobnikom podobam niezależnie od masy ciała, a przynajmniej do tej pory tak było, jest zupełnie inną inszością. Ja jako… Czytaj więcej »
Poza tym bardzo lubię się ruszać, jeździć na rowerze, pływać, tańczyć, a nie zasiadać dostojnie. Do tego dochodzi, że nie podobają mi się osoby otyłe, więc i sama tak nie chcę wyglądać, bo po pierwsze sama lubię się czuć dobrze ze sobą.
Sama zaczynam tego liczyć kalorię i dużo mocnej przyłożyć się do treningów, także trzymam mocno za Ciebie kciuki!
Pozdrawiam serdecznie!
Liczenie kcal jest moją najsłabszą stroną, dlatego wolałam wykupić gotową dietę, bo tam już ktoś za mnie policzył. W dodatku mogę sobie wymieniać potrawy, bo ktoś też mi przygotował taką możliwość.
Nie każdy jest skrupulatny jak mróweczka, ja nie jestem, ale rekompensuję to innymi rzeczami. 🙂
P.S. Dziękuję za trzymanie kciuków! 🙂 Przyda się na pewno!
O! Kakao do owsianki – to jest myśl! <3 Woda u mnie zawsze kuleje a to super ważna rzecz. Pracuję nad tym… Tobie życzę powodzenia!
Kakao w owsiance odkryłam dzięki jednemu z poleconych mi w ramach diety przepisowi. I smakuje naprawdę super. Ja lubię takie gorzkie :).
A ja Tobie dziękuję! Dobrze wiedzieć, że nie sama się tu pocę :))
Pozdrowienia!
ech właśnie przygotoeuje się do diety oczyszczającej Dąbrowskiej i w tym tygodniu odstawiam… wczoraj zjadam tylko owoce i warzywa, dwa plastry sera żółtego i na ciepło mus z buraka na mleku kokosowym, dzis banan, winogrona sałata, burak… bez chleba, kasz..makaronów … docelowo. bo wiadomo dieta Dąbrowskiej dość restrykcyjna jest. Jeszcze piję kawę z mlekiem owsianym. do konca tygodnia musze się jakoś ogarnąć, ale ciężko będzie…a ja podziwiam koleżankę ))) za ten charakter buziaki.
No właśnie czytałam o Twoch planach z dietą Dąbrowskiej, ale to nie jest takie łatwe. Mam nadzieję, że dobrze się przygotowałaś.
Ja preferuję metody przestawienia się na zdrową dietę w całości. Dąbrowską bym się chyba zajechała… przy moich ćwiczeniach.
U mnie woda robi dużo dobrego, a do soków też jeszcze wrócę! Dobrze, że mi przypomniałaś 🙂
Powodzenia i u Ciebie, będziemy wylaszczone aż miło! :)))
Też mam taki kącik z ciężarkami. 😀 Zamierzam w tym roku progresować i kupić cięższe obciążenia na nogi. Czuję, że już czas.
Jeśli czujesz, to pewnie już jest ten czas! Fajnie jest czuć progres i iść dalej. Ale komu ja to mówię, Pani Trener! :)))
Uściski i pozdrowienia!
Ile to już… ponad 15 lat będzie jak trenuję. 🙂
Mmmmmmm… Ale tu apetycznie… Narobiłaś mi ochoty na takiej ochoty na tę szynkę, że dziś już nic mi nie będzie smakowało, dopóki jej nie zjem. Nawiasem mówiąc, jej niemal przezroczyste plasterki przypominają mi scenkę z jednego z odcinków Myszki Miki, w którym Miki wraz z przyjaciółmi głodował i ser kroił na plasterki tak cienkie, że aż przezroczyste. Życzę wytrwałości we wszystkich postanowieniach zdrowotnych, pozdrawiam 🙂
Ta szynka tylko tak wygląda, no dobra, jest bardzo cieniutko krojona, ale ja właśnie tylko taką lubię :))) Pamiętam ten odcinek Myszki Miki! 🙂
Dzięki za życzenia, też sobie życzę przede wszystkim wytrwałości, bo będzie mi potrzebna. Życie naprawdę nie ułatwia zdrowego trybu życia…
Uściski!
[…] Zawsze tam kupuję chleb i ciasto (własnego wypieku – już o tym wspominałam we wpisie Dziennika – o zdrowiu), świeże warzywa, orzechy i jaja. Ceny chyba lepsze, ale nie mam za bardzo porównania, bo w […]