PRZEPROWADZKA UDANA, FAJNIE MIEĆ KUMPLI
Pewnie jesteście ciekawi, czy i jak udała się akcja przeprowadzka. Otóż: wszystko się udało, bo Gosia miała bardzo fajnych pomocników i była świetnie spakowana i przygotowana do przeprowadzki. Pomagają jej dwaj koledzy, z którymi już niejeden raz coś wspólnie montowała u siebie lub u nich. Świetnie zgrana ekipa, więc wszystko poszło niemal bez przeszkód. Przeszkody jak zwykle jakieś były, ale do przeżycia. Na przykład w miejscu, gdzie ustawione były znaki zakazu parkowania niestety wieczorem nadal stał pewien ziomek, który najwyraźniej ma problem z interpretacją znaków. Niestety stał tam nadal rano, mimo że o 9 mieli prawo wezwać policję i go kazać odholować. Na szczęście miejsca było akurat na tyle, że w ramach zakazu udało się ustawić VANA z rzeczami.
Ekipa dotarła wczoraj wieczorem przed 23, bardzo sprawnie im poszło. Rzeczy w Warszawie zapakowali w około 2 godziny. Wniesienie rzeczy tutaj do mieszkania trwało niecałe 3 godziny.
Jak tylko wczoraj przyjechałam do miasta, zrobiłam jeszcze zakupy: trochę jedzenia, środki czystości, ale co najważniejsze: piwo! Wszyscy ucieszyli się z tego chyba najbardziej. Dziś Córcia rano zrobiła śniadanie, wnieśliśmy z jednym kolegą na tę okoliczność cztery krzesła i jeden stolik. Od lat tak mi dobrze nie smakowały jajecznica i parówki.
Potem ich zostawiłam, żeby pownosili resztę, a ja musiałam jechać. Spieszyłam się do kotka i na bazarek, który jest czynny tylko do 13.00, a stamtąd jadę około 2 godz.
Córka dziś po południu wybrała się z kolegami na pyszny obiad uczcić udaną akcję, cieszymy się wszyscy, że tak dobrze poszło. Co ważne, mieszkanie zostało w całości odmalowane, z czego bardzo się cieszymy, bo najemczyni z początku miała zamiar odmalować tylko salon. Dzięki temu teraz pozostaje już tylko ustawiać meble (te większe już stoją na swoich stałych miejscach), i dalej się urządzać. Córka wraca w niedzielę, czyli jutro VANEM razem z kolegami, uznała, że formalności załatwi jak przyjedzie ostatnim kursem z kotkiem i resztą drobiazgów.
Jestem bardzo zadowolona, że tak wszystko sprawnie poszło i cieszę się, że córka ma takie fajne, świeżo odmalowane mieszkanko. Jestem pewna, że się tam ładnie urządzi i będzie się dobrze czuła. No i będzie o wiele bliżej.
FAJNIE MIEĆ KUMPELĘ
Na szczęście Mozart miała tym razem opiekę. Wczoraj i dziś rano wpadła do niej moja nowa koleżanka, ta której pomagałam wybierać rower. Ostatnio w ogóle sporo razem robimy: spacerujemy, robimy zdjęcia, byłyśmy na zdjęciach w Hamburgu, wybieramy się na wystawy itd.
Mozart po moim przyjeździe miała mi dziś bardzo dużo do opowiedzenia, przecież zostawiłam ją na cały wieczór, noc i pół dnia! Do koleżanki niestety nie chciała wychodzić spod kołdry, gdzie się chowa kiedy się czuje niepewnie, chociaż kiedy jesteśmy razem, wcale już się jej nie boi. Musi się przyzwyczaić, bo na okres świąteczny mam fajne zaproszenie i zamierzam z niego skorzystać i wyjechać w fajne miejsce. Tym razem coś zupełnie innego. Bardzo się na to cieszę, a co napiszę później, albo może zrobię Wam niespodziankę i napiszę dopiero, jak dojadę.
SPACERY, WYSTAWY, WYPRAWY
Dziś wybrałyśmy się z moją Kumpelą na długi spacer po południu w okolicach deptaka i portu. Chciałyśmy skorzystać z pogody, bo cały ubiegły tydzień pogoda była pod psem i chciałyśmy się nareszcie rozruszać. Deszcz dopadł nas dopiero pod koniec spaceru, a wiatr wiał przez cały czas. Tego wszystkiego jednak nie będzie widać na paru naprawdę udanych zdjęciach, bo niebo i chmury zrobiły nam dziś taki kolorowy spektakl, że aż miło!
Od razu po powrocie z Lüneburga nakupiłam świeżych pyszności na bazarku, mam więc już z czego robić zdrowe jedzonko. Tylko zmęczona byłam po tym wszystkim jak pies, bo jednak w dość dużym napięciu jechałam wczoraj. Poza tym byłam trochę mocniej zmęczona, bo rano zrobiłam mocny trening. No i niestety muszę przyznać, że sypianie na samym tylko materacu na podłodze to już nie dla mnie. Poza tym trzeba było rozkręcić kaloryfer, bo mieszkanie było długo nie ogrzewane, więc w nocy mocno się wysuszyło powietrze w sypialni, w dodatku drzwi musiały być zamknięte, bo w dużym pokoju spali koledzy. Po powrocie i zakupach, zjedzeniu obiadu padłam jak pies Pluto i po pierwsze spałam dwie godziny jak zabita. Dopiero po tym czasie zadziałała tabletka i głowa mnie przestała boleć.
SOBOTNI WIECZÓR NA LUZIE
A dziś wieczór zrobię sobie zaraz małą kolację, potem odpowiem na komentarze i włączę jakiś dobry film.
Życzę Wam miłego wieczoru dziś i przyjemnej niedzieli.
Same dobre informacje, pozytywnie i domowo:-)
Na święta tez mamy wyjazdowe zaproszenie, już się cieszę, bo będzie to na wsi i zobaczę się z bliskimi!
Udanych spacerów, Iwonko i pozdrowienia dla córci!
Ano mamy kumulację akurat, dawno tak dobrze nie było, więc ładujemy bateryjki i cieszymy się, ile wlezie!
A Tobie zdrówka Jotko!
Serdeczności!
chyba najbardziej fajne jest to, że blisko zamieszkała )) no i że kraj tutejszy w zasadzie się nie nadaje do mieszkania …wiadomo. uściski.
Tak, z tego bardzo się cieszę. Ale nie mniej ważne jest, że ma tutaj pracę, własne mieszkanie, a nie musimy na przykład mieszkać razem, że sobie tak dobrze ze wszystkim poradziła i znalazła wsparcie, gdzie sama nie mogła.
Że właściwie na miejscu już wszystkie meble rozstawili i wiele rzeczy jest wypakowanych. Jak już przyjedzie sama z kotem, to łatwiej pójdzie dokończyć 🙂
No i owszem – w kraju nad Wisłą lepiej już nie planować życia. Przynajmniej dopóki rząd taki, a nie inny, wszystko naprawdę wygląda kiepsko.
Uściski również!
no pewnie, bez piwa dla pomocników w przeprowadzce ani rusz, bo z następnej się wykręcą……
a mina Mozart:
„na pewno nie masz mi nic do powiedzenia?”…
/zakładam, że fotka powstała świeżo po Twoim powrocie do domu/…
p.jzns 🙂
To piwo było dla mnie oczywiste, tylko nie znałam ulubionej marki :), wolałam dopytać.
Mozart zajęła strategiczne miejsce, za komputerem, na moim fotelu. Jej mina mówi: teraz ja tu śpię/pracuję/siedzę/jestem… Możesz mi … (wstawić dowolne nasuwające się słowo).
Po moim powrocie była bardzo zadowolona, gadała, opowiadała mi o wszystkim, co się wydarzyło, kiedy mnie nie było. Ogólnie przyjęła ten mój krótki wyjazd na spokojnie. 🙂