Miałam przerwać pisanie dziennika, ale jak widać ciągnie wilka do lasu, a IW do klawiatury. Sądzę jednak, że ten wpis dobrze będzie korespondował ze świętami Wielkanocy, więc zapraszam Was na wpis o jedzeniu w Belgii. Przynajmniej w oparciu o moje skromne doświadczenia.
JEDZENIE W BELGII*
Na początek muszę też pochwalić moją M., bo świetnie gotuje. Na wieczór po przyjeździe poczęstowała mnie zupą dyniową. A dziś w szybkim tempie wyczarowała zupę krem z cukinii.
A teraz przejdźmy do jedzenia, na które można iść w Belgii do restauracji czy knajpki.
*Belgijskiej czekoladzie poświęcę oddzielny wpis!
JEDZENIE BRUKSELA
Wprawdzie nie prowadzę chwilowo dziennika, ale mam ochotę podzielić się z Wami dziś jedną wizytą w maleńkiej kanpce dość na uboczu Brugii, do której jako do piekarni, zaprowadziła mnie dziś M.
Jak do tej pory przestrzegała mnie przed cenami w Belgii, więc na nasze całodniowe wycieczki zabierałyśmy ze sobą lunch-boxy. Tym bardziej, że miałyśmy tak naprawdę gotowy obiad na wczoraj, plus przywiozłam dość dużo jedzenia, zgodnie z umową, bo robiłam zakupy w dniu wyjazdu na ryneczku, podczas gdy M. jeszcze była w pracy. W Brukseli byłyśmy więc tylko na kawie, a obiad miałyśmy ze sobą.
Już w samej Brukseli M. zwróciła jednak uwagę, że wszędzie ceny są jakoś tak średnio mniejsze, czyli zgaduje, że musi być jakieś dofinansowanie dla strefy turystycznej, żeby ożywić ją po okresie pandemicznym i przywrócić jak najszybciej do życia. Faktycznie ta metoda działa, bo większość ogródków i knajpek była pełna ludzi.
I tak oto w Brukseli wylądowałyśmy w Halles Saint-Géry, mieszczącej się w Saint-Géry-Markthalle.
Wypiłyśmy tam po soczku, bo jakoś na kawę nie miałyśmy ochoty. Wejście jest dokładnie po przekątnej, tam jest mnóstwo stolików i ludzi.
Jakby ktoś kiedyś szukał, tak wygląda wejście:
JEDZENIE BRUGIA
Natomiast w Brugii M. zaprowadziła mnie do jednej z piękniejszych piekarni i ciastkarni, jakie w życiu widziałam, czyli do Piekarni (Bakkerij) Detavernier, niemal w centrum, ale nieco na uboczu. Tak wygląda wejście:
Tak prezentuje się wnętrze piekarni: Bakkerij Detavernier:
Ale ja tam chciałam coś zjeść na miejscu, więc pani za ladą zaprosiła nas do kawiarni. I tu dopiero okazało się, jak bardzo było warto! Zobaczcie tylko te wnętrza!!!
Powiem szczerze, że to była wizyta z cyktu trafiony- zatopiony. I wygląd tych wnętrz i ogródek, w którym usiadłyśmy na dziedzińcu tej kawiarenki tuż za piekarnią, były jak z bajki.
Podano nam najpierw do kawy zestaw pysznych chlebów, już do samego cappuccino przysługiwało małe ciasteczko z czekoladką w kształcie gwiazdki. Poza tym zestaw cukru w postaci różnego rodzaju kostek. Następnie dostałyśmy miseczkę z pieczywem typowym dla Belgów: bułka biała i bułka razowa, z masełkiem. Kiedy jednak poprosiłam o kartę w języku niemieckim miły Pan kelner podał nam jeszcze koszyczek z trzema innymi rodzajami chlebka, pieczonego na miejscu, z masełkiem oczywiście też.
Z czystego łakomstwa zjadłabym pewnie oba koszyczki, na szczęście dość szybko podjechała moja Quiche i na jej widok też dostałam ślinotoku. Podana była z małą sałatką i dipem do niej.
M. wzięła wafla, ja go tylko spróbowałam, ale wcale się nie dziwię, że Belgia słynie z tych wafli, smak naprawdę nieziemski, choć podobno ten był jednym z najlepszych, które jadła M. Świeżutki, pachnący, żadnych tam smaków zjełczałego tłuszczu, czy coś. Po prostu leciutki i aromatyczny! Pysznota!
Kawiarnia nosi nazwę CONTACTEER CARPE DIEM (kliknij, a wejdziesz w link).
To tyle z minionych dwóch dni. Życzę Wam udanych Świąt Wielkiej Nocy, polska tradycja każde się najeść, napić, aż się człowiek wyturla spod stołu, więc życzę, żebyście pod tym względem byli akurat na tyle tradycyjni, na ile Wam samym odpowiada.
Oj, dobrze, ze akurat piję kawę i zagryzam wafelkiem, bo język uciekłby mi do kuchni!
takie miejsca uwielbiam, podobna cukiernie znaleźliśmy w Heraklionie na Krecie, zrobiłam fotkę, bo ilość ciastek mnie zdziwiła!
Chleby uwielbiam smakować, wiec Ci zazdroszczę:-)
Chyba tam nieco cieplej, bo sądząc po ubiorach wiosna bardziej zaawansowana?
Pozdrowienia dla koleżanki!
Przyznam, że tymi pysznymi chlebami to się tam na miejscu objadłyśmy, no nie dało się inaczej, takie były pyszne. Belgijski chleb z marketu raczej nie jest zbyt dobry, trzeba więc znaleźć dobrą piekarnię, żeby w ogóle najeść się chleba. Ciastek nie jadłyśmy, ale ta zapiekanka w cieście francuskim z grzybami i zapiekana z wierzchu z serem była wyśmienita! Ubiory częściowo: mały top na górze z odsłoniętym brzuchem, lub koszulka z krótkim rękawem to był dość typowy strój. Ale my miałyśmy od rana do wieczora pełen przekrój pogody, więc wolałyśmy być ubrane na cebulkę. 🙂 I na wieczór się te kurtki… Czytaj więcej »
Iw jesteś niedobrym człowiekiem!! wiesz, że jestem na diecie, już mi ślina kapie na podłogę…kurka wodna. Świetnie, że piszesz, gdy tam pojadę będę wiedziła, gdzie zjeść i co zobaczyć. Lubię takie relacje i dobrego wiosnowania )
Oj Malutka, przepraszam Cię! Nie miałam zamiaru drażnić lwa, ale skoro tymi zapachami i smakami nie mogłam się podzielić, to chociaż zdjęciami wypieków w piekarni tamtejszej, bo i dla mnie to była bajka!
Dlatego staram się podawać miejsca i adresy, bo takie insider-tips niezbyt łatwo potem znaleźć. Ja sama jak większość turystów pognałabym pewnie do centrum i nie wiem, czy znalazłabym choćby tę piekarnię. Tam w ogóle najlepiej zawinąć rano, bo tuż po lunchu wszystkie chleby i większość innych wypieków bywają już wyprzedane! 🙂
Powodzenia w diecie i uściski świąteczne!!!
no wiesz dieta została przerwana )))))) od jutra znów tylko warzywa i owoce hehe
a wiesz zauważyłam, że nikt tam nie chodzi w kurtkach zimowych )))))))))))))))
no i zjadasz takie nasz gofry czyli u nich, to wafle belgijskie, a smakują, jak gofry zapewne…
U nas w sumie ogólnie dieta w sensie styl jedzenia zupełnie nieświąteczny, raczej z tych zdrowych, za to są momenty, kiedy pozwalamy sobie na ciastka, jak na tego gofra. Tego akurat próbowałam gryza, ale miałam już swoją wielką porcję, więc szukałam dziś, ale nie znalazłyśmy dobrych (polecanych gofrów). Więc może jeszcze jutro podczas ostatniego dnia upatrzymy jakieś gofry :))). Tutaj chodzą w topach, krótkich rękawkach itp. A inni w ciepłych kurtkach, tyle że rozpiętych – ale przy mnie dziś takie dziewczęta w topach się przebierały, bo przyszedł cień. Ziemia jeszcze się nie nagrzała, i nawet jeśli słońce nieźle praży i… Czytaj więcej »
[…] Na moich zdjęciach nie zobaczycie więc aż tylu głównych zabytków, za to mnóstwo wspaniałych architektonicznie zakątków na uboczu, w tym piekarnię w Brugii, o której napisałam Wam w poprzednim wpisie Dziennik Północny IW – wpis 021, o jedzeniu w Belgii, Bruksela, Brugia. […]