
Wczorajszy dzień spędziłam bardzo dobrze, szczególnie że zakończyłam go przyjemną wycieczką na rowerze po parku i okolicach. Myślałam, że po czymś takim padnę wieczorem ze zmęczenia i prześpię mój czas do rana. Jakież było moje rozczarowanie i zdziwienie, kiedy kontakt z poduszką zamiast senności wywołał sufitowanie i gorączkową gonitwę myśli z serii: walka z samą sobą.
Jakieś dwie godziny się męczyłam, potem zaczęłam przeglądać social media. Wreszcie koło czwartej nad ranem postanowiłam wstać, usiadłam do kompa i spisałam wszystko, co mnie wypełniało i męczyło, żeby gdzieś znalazło ujście. Szkoda, że nie zdołałam tego zrobić wcześniej, bo po tej operacji zasnęłam jeszcze snem sprawiedliwego na dwie godziny. Dzięki temu i dwóm godzinom wczoraj po południu uzbierałam w sumie prawie 5,5 godziny snu. Nie za dużo, ale jednak coś.
Dziś idziemy z kumpelą do kina i mamy zamiar dobrze się bawić na filmie przez nią wybranym, miło spędzić czas, a potem pewnie jeszcze wybierzemy się na spacer.
A jakie mam cele i plany tym razem?
Ano w sobotę jeszcze raz jadę do córci – bo trochę jeszcze zostało do urządzenia przed rozpoczęciem nowej pracy, więc to ostatnie chwile, żeby razem coś zdziałać w jej nowym mieszkaniu , poza tym razem pobyć trochę jeszcze na luzie, no i dowieźć dziecku jedzenie z bazarku (bo przecież tam na pewno nie ma co jeść! :)))).
Tak więc na dziś żegnam się szybciutkimi życzeniami miłego weekendu dla Was. Odezwę się, jak się uda – czyli nie wiem kiedy.
Na pożegnanie zostawiam Was z leniwymi foczkami.
Sporo zdjęć zrobiłam ostatnio w zoo, więc wkrótce seria kolejnych zwierzaków 🙂
No właśnie, jak to jest, ze my ciągle myślimy, że nasze dorosłe dzieci nie mają co jeść, nie potrafią gotować? To już taka nasza matczyna przypadłość 🙂
Jak widać. Potrzeba karmienia dziecka, nawet dorosłego, to jedna z najsilniejszych potrzeb matczynych 😁😊🍀
Miejcie dobry czas. 🙂
Dziękuję, będzie krótko acz intensywnie 🙂
Pozdrowienia!
czasem się zdarza taka paradoksalna reakcja, że po większym wysiłku organizm jest pobudzony, a jak organizm, to i umysł, więc spanie blado się udaje,,,
kiedyś byłem na obozie karate, gdzie treningi były iście katorżnicze i wiele osób miało klopoty z zaśnięciem… ogarniało się to starym, słowiańskim sposobem: butelka piwa, najlepiej grzanego wieczorem i lupulina /naturalna substancja/ robiła swoje, a rano dzięki witaminom B zawartym w tym piwie człowiek było wyspany, wypoczęty, gotów do kolejnej sesji doskonalenia siebie, 'wykuwania ciała i ducha w ogniu bólu i wyrzeczeń” /cytat z „Wejścia Smoka”/…
p.jzns 🙂
Może faktycznie duże zmęczenie fizyczne czasem paradoksalnie zamiast człowieka wyłączyć, włącza go.
Na szczęście następnego dnia spałam snem sprawiedliwej, a i dziś – oprócz pobudki rano ok., bo ptaszęta darły się o świcie jak opętane, spałam już bardzo dobrze.
Piwa akurat za bardzo nie lubię, ale wczoraj na nowym miejscu wypiłyśmy wino musujące, a to z pewnością pomogło się rozluźnić.
serdeczności Piotr!
Piotr dobrze pisze – czasami jesteśmy tak zmęczeni, że nie mamy siły zasnąć. Dlatego tez wszelkie fitnessy zaleca się wykonywać nie później niż o 19, bo potem spać się nie chce. Mi sen odbierają też nerwy i zdarza się, że jak przy zmęczeniu zasnąć nie mogę, albo zasypiam gdy tylko przyłożę głowę do poduszki, ale po godzinie czy dwóch budzę się i mogę zapomnieć o dalszym spaniu. Pozdrawiam 🙂
Witaj Annette,
u mnie też tak to działa. Stres mnie wybija ze snu i trudno mi potem do niego wróćić. Bo często nagania mi do głowy natarczywe myśli.
Duże zmęczenie – ze spaceru, czy z roweru raczej już mi nie przeszkadza, tylko miło rozluźnia.
Pozdrowienia!!!