W piątek, jak pisałam, poszłyśmy z koleżanką do kina na film z jej ulubionym aktorem. Film był naprawdę super (tytuł: „Wolke unterm Dach”, PL: Chmura pod dachem), bardzo wzruszający, z dobrą grą aktorską, a potem wybrałyśmy się na spacer po porcie. Warto odnotować to wydarzenie, bo było to moje pierwsze wyjście do kina od ponad dwóch lat. Ostatnio byłam w kinie przed pandemią. W kinie było nas równo 4. I to też było super 🙂
Warto było iść do kina, a potem jeszcze iść na spacer. Wieczorem na deptaku nad morzem spotkał nas tak niesamowity zachód słońca, że aż dech nam zaparło!
A potem nadeszła sobota. Rano zrobiony trening… Tak wygląda człowiek zadowolony z siebie:
Drugim punktem wczoraj były zakupy na bazarku i w sklepie rybnym, do zabrania do Młodej.
Szczęśliwie obkupiona z torbami pełnymi jedzenia dotarłam wczoraj wczesnym popołudniem do córki do Lüneburga. Jedynym niezbędnym elementem, którego jej jeszcze pilnie brakuje w nowym mieszkaniu jest pralka. Dlatego wczoraj od razu po moim przyjeździe wybrałyśmy się do centrum handlowego. Na szczęście pralka była, wprawdzie tylko egzemplarz z wystawy, ale udało się ją zamówić, w dodatku cena okazała się ostatecznie ceną z rabatem. Jest ładowana od góry, a wybrana została z uwagi na oszczędność miejsca w łazience. Mieszkanie jest w starym budownictwie, sufity sięgają 3,5 m, więc jest dużo miejsca w górę. Za to łazienka nie ma zbyt dużej powierzchni, a musi jeszcze pomieścić kuwetę i szafkę ze żwirkiem.
Po powrocie i jedzeniu Córcia otworzyła szampana i wypiłyśmy na zdrowie z okazji nowego miejsca, okazja została więc godnie opita i uczczona. Wieczór zakończyłyśmy niedługim spacerem, bo jej forma i zmęczenie jeszcze nie pozwalała na dłuższy. A na koniec pyszną kolacją.
A potem już można było odpocząć, pooglądać film na Netflix.
A dziś czas na rozpakowywanie i rozkładanie rzeczy. Ale przedtem córcia zrobiła pyszne śniadanie.
Właśnie rozpoczęła się Majówka. W Niemczech 1 maja obchodzi się jako Międzynarodowe Święto Pracy. Jest on dniem wolnym od pracy. Ale że dziś wypada niedziela w zakładach pracy najczęściej taki wolny ustawowo dzień odbierany jest potem przez pracowników w tygodniu jako wolny. Nie ma natomiast, co oczywiste, dnia świątecznego 3 maja, który jest świętem polskim, dniem Konstytucji 3 Maja. Tak więc tutaj nie istnieje coś takiego, jak majówka.
Podzielę się z Wami paroma śmiesznymi spostrzeżeniami dotyczącymi Lüneburga. Otóż w tym mieście bardzo często biją dzwony. I nie to, że o równych godzinach, czy kwadransach… To byśmy jeszcze rozumiały. Czasem rozdzwaniają się w nietypowych porach. W dzień i w nocy też. Może jest na to jakiś ukryty kod, ale na razie nie został przez nas zdeszyfrowany, czekamy na kolejne informacje. A może o tutejszych zwyczajach dzwonnikowych będzie coś więcej wiedział jakiś lokals. Póki co więc tylko nie możemy się nadziwić i słuchamy. Bardzo dobrze słychać też drące się nad ranem, dokładnie od ok. 4:30 ptaki. Wlłaśnie dziś dzięki nim powstał ten wpis na IG, bo skoro nie mogłam zasnąć, a nie chciałam zapalać światła i budzić Młodą, więc zaczęłam robić fotki.
Bo tak niesamowicie układają się cienie na ścianie w sypialni.
I to chyba tyle na dziś. Generalnie bardziej się wzruszam na filmach, czy na ślubach. Ale dziś po raz kolejny uświadomiłam sobie, ile się musiało wydarzyć, żebym dziś była tutaj w jej mieszkaniu, piła z nią wino, kawę i patrzyła, jak się rozpakowuje i urządza. I cholernie jestem z niej dumna. I cieszę się, że miałam w tym swój udział i to całkiem spory.
A poza tym dobrze być tu z Nią teraz. I mieć ją na stałe o wiele bliżej!
P.S. Za oknem kolejny koncert dzwonowy – tym razem trwa już 13 minut… c.d.n.
Nie pamiętam, kiedy byłam w kinie!
Świetnie spędzacie wspólny czas:-)
U mnie dzwony tez głośno dzwonią, na co narzekam od zawsze…
Kosz z kotem najlepszy!
Witaj Jotko, wczoraj późno zakończyłam dzień po powrocie do córki.
No właśnie – też nie pamiętam, chociaż wiem, że na krótko przed pandemią. A bardzo mi tego brakowało! Tak się cieszę, że była okazja, dobry film i towarzystwo.
Jak się dobrze śpi, to można i z dzwonami. Pewnie problem będzie dopiero, jak zaczną być problemy ze snem… Oby nie było!
Bo kot wybrał sobie akurat teraz ten koszyk do spania :)))
Miłego dzionka!
Wybieram się do kina jak Sójka za morze. Ciągle jak wybiorę jakiś tytuł, to zastanawiam się czy w ogóle warto. Jakoś zachciewa mi się i odechciewa, ale za to wczoraj oglądałam w domu klasyka z 1987 roku, który w dzieciństwie zrobił na mnie duże, emocjonalne wrażenie. Film Robocop chyba zostanie tym ponadczasowym. Zwiastun nowoczesnego remake’u tego filmu, nie przypadł mi do gustu, ale jak dooglądam następne dwie części klasyka, to może zdecyduję się na ten nowy twór. Może… ;P
Ostatnio bardzo dużo spaceruję po lesistych, dużych parkach. Nadal, wciąż i wciąż nie mogę się tym napieścić. ^_^
Witaj Jael, gdyby mnie nie zachęciła koleżanka, to pewnie też bym się jeszcze długo nie wybrała. Chociaż w Warszawie ostatnio chciałam iść, ale w szczycie pandemii jakoś jednak mnie cofnęło… Robocop to faktycznie klasyk, chociaż najbardziej mi się podoba pierwsza część. Podobnie u mnie ciągle od nowa mogę oglądać Arnolda Schwarzeneggera we wszystkich częściach Terminatora. Nowe filmy ostatnio często oglądam na dwóch serwisach: Netflix i Amazon Prime. Ten drugi jest niemieckim dodatkiem do sieci sprzedaży A. i często można na nim obejrzeć niemieckie nowości. Chociaż sporo filmów leci też w polskim Netflix w niemieckiej wersji językowej jako podstawowej. Jeśli jest… Czytaj więcej »
W dwóch pierwszych częściach są takie wątki, że nazwałam to sprawą dla psychoterapeuty. Jak wmówić człowiekowi, że nie jest człowiekiem i żeby powiedział własnej żonie prosto w twarz, że jej nie pamięta. Koszmar po prostu. Teraz jako dorosła osoba patrzę na tę historię z zupełnie innymi odczuciami.
Tak, Terminator jest w kolejce. 🙂 Też bardzo lubię. Przed Robocopem taśmowo oglądałam Rockiego. Też ciekawe wnioski miałam.
W fajne miejsce się przeprowadziłam, doceniam i cieszę się tą dzielnicą. 🙂
Powiem Ci, że nigdy nie podchodziłam do tych akurat filmów akcji z analizami psychologicznymi, brałam to na karb prania mózgu, które zafundowali Robocopowi przy użyciu najnowszej technologii.
Rocky to cudna klasyka, też uwielbiam i znam i niesamowicie mobilizująco na mnie działa – za każdym razem!
A Terminatora oglądałam zawsze na bieżąco i każdą powtórkę – kiedyś tylko tv, a od niedawna mam możliwość oglądania też Netflixa i Amazon Prime, bardzo duży wybór, a i tak czasem nie wiem, co wybrać. 🙂
Bardzo się cieszę, że znalazłaś swoje miejsce i Ci tam dobrze!!!
Uściski Aniu
No i właśnie: czy pranie mózgu działało? Ludzie, którzy nad nim pracowali, myśleli że tak. Że maszyna ich słucha. Ale ta maszyna zwalczała wszelkie dyrektywy jakie programowali. Mózg miał świadomość i wspomnienia, był wolny, na siłę ograniczany, ale nic z tego nie wychodziło. Jego naturalny charakter przejawiał się na każdym kroku, okazywał emocje, których maszyna nie powinna znać. Maszyna nie miewa snów ani nie tęskni. I nie zaprzyjaźnia się. Ogólnie technologia zakłada, że „cyborg” nie jest metodą dehumanizującą. Że ingeruje wyłącznie w ciało ludzkie, natomiast, że się tak wyrażę: pozostawia łeb na karku. Budowanie maszyn od zera, tzw. androidy, to… Czytaj więcej »
W filmach akcji czy sf ten element bycia człowiekiem (mimo że androidem), o niezależnej woli i niezależbym mózgu to częsty lajtmotiv, mnie się od dawna wydaje, że jeśli jakaś istota może być wolna i samodzielnie podejmować decyzje, to jest istotą świadomą. Weź pod uwagę, że jest tyle zaburzeń, które zmieniają punkt widzenia i predyspozycje socjalne ludzi, że niektórzy w ogóle nie są zdolni do funkcjonowania w zwykłym świecie, chyba że nauczą się na piechotę kodów, które standard czyli większość posiada, w których wyrasta. To mnie z kolei zawsze interesowało – dlatego zawsze oglądałam z wielką ciekawością wszystkie filmy o wszelkiego… Czytaj więcej »
Ależ sobie dogadzacie kulinarnie – aż zgłodniałam 😉 I mnie zdarzyło się być w kinie na seansie wyświetlanym przy tak „zatłoczonej” sali – po seansie zapytałam kasjerkę, czy im się to opłaca, odpowiedziała, że i dla mnie jednej wyświetliliby film. Jakoś nie jestem przekonana do pralek ładowanych od góry. Gdy mieszkałam na 19 m2 i miałam maleńką łazienkę, to pralkę miałam o wymiarach podobnych do tej, którą wybrałyście, ale ładowaną od przodu, żeby mieć blat, bo nic oprócz wanny, wc-kompaktu i pralki do łazienki się już nie zmieściło, a najczęściej używane kosmetyki i łazienkowe przybory trzeba było gdzieś trzymać. Gra… Czytaj więcej »
Co do jedzonka – ma być smacznie i ładnie :), i do tego zdrowo. Wtedy chce się jeść i człowiek zdrowy. To proste :)))
A ja miałam pralkę ładowaną od góry przez kilkanaście lat, W PL, jeszcze w domu, w którym przemieszkałam wiele lat. Była świetna i świetnie się sprawowała!
Fajnie, że Ci się podoba gra cieni na ścianie – mnie urzekła, szczególnie kiedy nie mogłam zasnąć :)))
Tak wygląda Iw w formie )) dobrze jest mieć córkę blisko w tak niespokojnym czasie…w ogóle dobrze. Zdaje się, że macie dobre relacje. Ściskam. Jeszcze się nie ogarnęłam poprzyjazdowo, powoli czytam zaległości.
Ano nie chwaląc się jestem w coraz lepszej formie, choć akurat liczba w kg nie idzie za tym w parze. Ale za to ćwiczenia, rower, długie spacery – przynajmniej po 5 razy w tygodniu po 10.000 kroków i dużo powyżej i człowiek czasem wprawdzie obolały, ale czuje, że żyje. To lepsze, niż mieć bóle pleców z zależenia :))) A o wszystkie relacje trzeba dbać, to wtedy są dobre, albo nawet bardzo dobre, zależy od dnia i fazy księżyca oraz hormonalnej :), ale ogólnie nie narzekam. Córcia też chyba nie za często. Z wyjątkiem tych momentów, kiedy obie narzekamy i klniemy… Czytaj więcej »