Dzień dobry Miła / Miły,
Żeby miło przywitać ten słoneczny dzień napiszę, że obudziłam się dziś wreszcie wyspana, ze wspaniałą energią i mam apetyt na życie, aż miło!
PODSUMOWANIE DZIENNIKA
Właśnie zauważyłam, że to już trzydziesty wpis! Nie czekam na trzydziesty pierwszy, tylko już dziś robię podsumowanie miesięcznego wyzwania codziennego pisania.
- Mogę pisać dziennik, ale lepiej chyba mi wychodzi dwudziennik (obie opcje są akceptowalne)
- Dobrze jest pisać częściej – zwalnia to pewien wewnętrzny opór w pisaniu, z którym mierzyłam się od dość dawna, mniej się od siebie wymaga, piszę na luzie, licząc, że kto ma przyjść i przeczytać, to i tak z ciekawością i radością przyjdzie, a kto nie – to nie,
- Zyskałam świadomość, że nie zawsze da się napisać dobry ciekawy i wartościowy wpis, stąd w pewne dni po prostu lepiej zrezygnować,
- W przyszłości na pewno będę pisać częściej – blog sobie w końcu jest i nikt nie musi czytać wszystkiego na raz – można też wrócić później i doczytać. Każdy ma też swoje sprawy, a nie zawsze chęć i uwagę, którą chce i może poświęcić na czytanie tego, co napisał ktoś inny. Ja też czasem czytam książki i nie rozumiem co czytam, nawet z fimami już mi się to zdarza. Wtedy odkładam książkę, czy film i albo wracam później, albo idę dalej.
- Wyzwanie codziennego pisania było mi potrzebne, bo chciałam sama wyznaczyć sobie codzienną aktywność, z której sama będę w stanie się wywiązać – powtarzam sama dla siebie. I w sumie, gdybym się uparła, to wpisy byłyby codziennie. Ale i tak jestem zadowolona z realizacji, nawet tych co dwa dni.
- Reguarność i rutyna są czymś, co jest mi potrzebne w wielu dziedzinach i dlatego było dla mnie tak WAŻNE, żeby najpierw zrealizować ten cel w dziedzinie, którą lubię i która jest dla mnie łatwa, jak pisanie. Dalsze wyzwania i cele też sobie wyznaczę, i będzie o tym w kolejnych wpisach.
- Do nadrobienia zostaje jeszcze moja wycieczka po Belgii, będzie to kilka wpisów, bo koniecznie bym chciała Wam pokazać najlepsze rzeczy stamtąd.
- Życie biegnie tak szybko, że niezanotowanie czegoś od razu najczęściej powoduje, że zapominamy, oddalamy się od tego mentalnie, emocjonalnie. I ginie energia, dzięki której chcemy dalej zajmować się tym tematem. Dlatego warto jednak chociaż notatki robić na miejscu – w paru miejscach mam już napisane szkice wpisów, np. o Brukseli, które tylko teraz wypełnię zdjęciami, dodam trochę treści i pokażę Wam tutaj.
- Dzięki codziennemu (lub prawie codziennemu) pisaniu dotarłam do swoich zasobów, o które siebie podejrzewałam, ale których nie byłam pewna. Teraz wiem, co mogę i na co mnie stać. Niektóre wpisy wymagały naprawdę dużej mobilizacji, szczególnie te podczas wyjazdu, powstające pod koniec dnia po 14 km zwiedzania w słońcu 🙂
- Mam moc i będę z niej korzystać.
I to koniec listy podsumowań.
FOTOGRAFIA – NOWE MOTYWY
Ostatnio zafascynowały mnie zdjęcia zwierzaków w Zoo. Trochę już ich pokazałam, ale dziś odkryłam, że tuż obok mojego domu, na drzewie, powstało i jest jeszcze cały czas w budowie gniazdo srok. Pięknie donoszone są kolejne elementy wyściółki, w środku już na jajkach siedzi jeden ptak, a drugi donosi gałązki i pewnie posiłki. No piękna obserwacja, choć zdjęcia póki co liche, ale one się tak szybko ruszają, że trudno złapać ostro wśród gałęzi ptaka przy pracy. Mimo to próbowałam.
W nagrodę za cierpliwość i wytężanie wzroku pokażę więc sroczkę, którą złapałam w obiektyw w Zoo, chociaż ona akurat tam nie mieszka.
I jeszcze jeden piękny kolega przysiadł dziś koło gniazda srok. Proszę bardzo.
Niestety światło było trochę ze złej strony, więc i zdjęcia są dość ciemne, a te jaśniejsze wyciągałam za pomocą programu Picasa (więc też nic nadzwyczajnego). Ale ptaszyna pięknie ćwierkała!
Jeśli uda mi się złapać pana srokę w najbliższych dniach, postaram się może cyknąć mu lepsze zdjęcia. Ale cóż – używania teleobiektywu można się nauczyć tylko w akcji, czyli do dzieła. Mam jeszcze też sporo zdjęć innych ptaków z Zoo, ale będę je dawkować. Zdjęcia uczę się robić seriami, dzięki temu aparat ma szansę uchwycić jeden z najlepszych momentów. Bo one się tak szybko ruszają, że ludzkie oko ani palec za nimi nie nadąża.
Pokażę te, które już mam opublikowane na IG: zacznę od młodego głuptaka (dorosły okaz na końcu serii!):
Nie może zabraknąć gołębia:
A na koniec życzę Ci kolejnego udanego tygodnia!
W ZOO tez dawno nie byłam, ale dowiedziałam się, że otwarto nowe w Łodzi, jednak poczekamy, aż przewalą się pierwsze tłumy, ponoć 5 godzin w kolejce.
Systematyczność pomaga w wielu kwestiach, znam to i polubiłam blogowanie za zmuszanie się do treningu umysłowego:-)
Ostatnio w Zoo byłam sporo lat temu, w Warszawie. Tamtejszy ogród zoologiczny jest naprawdę świetnie prowadzony, zadbany i po odświeżeniu kilka lat temu bardzo warto tam się przejść. :))
Tak, zgadza się. Warto tę systematyczność trenować, a dla mnie dodatkowym plusem było społeczne zobowiązanie, czyli obiecanie nie tylko sobie, ale i moim czytelnikom, co teraz będę robić. Bo to działa mobilizująco, ponieważ wchodzi na ambicję! :))
Uściski!
sroki są naprawdę fantastyczne kolorystycznie, gdy rozwiną swą powierzchowność i bardzo inteligentne, ale po bliższym poznaniu to są jak niektóre ludzkie samice: drą japy bez powodu i na koniec okradną…
podobno było tak, że na początku WSZYSTKIEGO Pierzasty Krab stworzył koty, ale coś mu nie pasowało, więc dotworzył sroki, żeby wkurzały te koty…
tak dla równowagi… jakiej?… takiej ogólnej, szkicowej…
p.jzns 🙂
Często z wielką fascynacją obserwuję sroki i uwielbiam je złapać w obiektyw, jeśli się uda.
Faktycznie drą japy czasem niesłychanie. A z tym złodziejstwem to prawda???
Sroki przeciw kotom, no nieźle :))) Muszą być naprawdę dobre w wykrzykiwaniach!
Równowaga zawsze jest na miejscu.
Pozdrowienia!
uzupełnienie, bo pierwszy komentarz był na szybko, telefon mi przeszkodził, a potem się zagadałem i zapomniałem, zająłem czymś innym… ad. 029… też mam minę człowieka zadowolonego, aczkolwiek nie z siebie i nie z ukończenia treningu, tylko z poznania Kota Ferenca… tylko brakuje drobiazgu na fotce: czegoś, co przez porównanie pozwoliłoby poznać kocie gabaryty, chociaż z drugiej strony Ferenc rozparty(?) wygodnie w koszyku za bardzo tego nie ułatwia swoją pozycją… to może chociaż podaj wagę, to sobie porównam oczami wyobraźni z Luckiem (5 kg), też rasy EU krótkowłosy… za to już wiem,czego zapomniałem kupić podczas wczorajszych zakupów: jakiejś smakowitej rybki,ale to… Czytaj więcej »
ad. 029… myślę, że Ferenc szczyci się wagą powyżej 5kg, jakieś 6 kg. To kawał kota, choć cienki i szeleszczący nieco głosik może mylić i sugerować mniejszą sztukę. Na pewno zdjęcia Ferenca będą się pojawiały przy moich spotkaniach z córką u niej, bo tak na szybko nie umiem znaleźć jakiegoś zdjęcia obrazującego wielkość tego jegomościa. W sumie trudno będzie, bo córcia ma nietypowe meble. Ale coś się na pewno znajdzie. ad. o30… No właśnie dlatego pytam, może ktoś lepiej się orientuje, jaka to ptica, bo ja niestety z tym, czyli z rozpoznawaniem ptaków, mam od zawsze problem. Gołębia rozpoznam, wróbla… Czytaj więcej »
Witaj Iwonko. Super wpis.
Codzienne pisanie czy tam w określone dni zawsze jest na plus.
Też tak często robiłam na poprzednim blogu. Na tym nowym, dopiero się rozkręcam, ale chciałabym wrócić do pewnej regularności w pisaniu oraz odwiedzaniu poszczególnych blogów.
Pozdrawiam na koniec majówki.
A dziękuję Ci bardzo,
dawno Cię faktycznie nie było, ale widzę, że ujednoliciłaś szatę graficzną – ja póki co moje profilowe. Ale też wszędzie gdzie mogę sprzątam wirtualnie :)))
Mnie regularność jest teraz bardzo potrzebna, a od czegoś trzeba było zacząć.
Życzę, żeby i Tobie się powiodło 🙂
przesyłam serdeczności!
Takiego właśnie gołębia (to grzywacz, jeśli się nie mylę) miałam okazję obserwować kilka dni temu przy budowie gniazda – byłam u znajomej, a on co i rusz przysiadał na jej parapecie odpoczywając przy transporcie niemal każdej gałązki – świetnie to wyglądało. Regularność i rutyna są potrzebne, bo dają poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, ale należy uważać, żeby się od nich nie uzależnić. Znam osobę tak zrutynizowaną, że jakakolwiek najdrobniejsza zmiana w jej planie dnia, doprowadza ja niemal do łez – troszkę to jakimś Aspergerem zalatuje. Natomiast ja, przez wielu uznawana za osobę zorganizowaną, uporządkowaną itp., rozsypałam się na milion kawałków i… Czytaj więcej »
Witaj Annette, pisałam o regularności i rutynie nieprzypadkiem, bo kiedy sama musisz sobie zaplanować całe życie, wraz ze wszystkimi jego aspektami, to niektórych przerasta. I są rzeczy, których czasem się nie ogarnia. Mimo dokładania wszelkich starań. A przeważnie potrzebne jest właśnie trochę treningu. Większość ludzi pracuje gdzieś, więc rutynę ma zapewnioną już przez pracodawcę. U mnie nawet moja ostatnia praca nie była taka typowa rutynowa, więc i ścieżki wyznaczam sobie od lat sama. Ale kiedy czasem ma się pozory zbyt dużej wolności, to chwilami jest pociągająca perspektywa, żeby nie robić nic, albo różne bzdury. Daleko mi od osoby totalnie zrutynizowanej,… Czytaj więcej »
piękne zdjęcia, zwłaszcza ptasich kuperków ))
Fotorelacja z wyjazdu umieszczana w czasie rzeczywistym na blogu, zwłaszcza z telefonu, jest bardzo ciężka. Ja w takich okolicznościach preferuje fejbuk. Ale zawsze staram sie też coś wrzucić na bloga, tyle że szlag mnie trafia, bo zdjęcia ładują się po jednym…I ja planuję jeszcze kilka wpisów z majówki. Dziś pokazałam chałupę w której mieszkaliśmy zdjęciowo i dwa filmiki z obejścia. Sciskam.
Wpisy z komórki mogę robić wyłącznie na IG i FB (na którym jednak raczej robię je rzadziej, ot nie przepadam za tym medium). Dałam więc sobie luz, a teraz na spokojnie wyszukuję najlepsze zdjęcia z wyjazdu. Ostatni wpis na IG jest z Brukseli. Inne będą z kolejnych miast. Poza tym na co dzień u mnie dużo się dzieje. Jeżdżę a to do Bremy, a to na rowerową wycieczkę do Wremen (15 km w jedną stronę), trudno jest być stale online i czasem nawet nie próbuję. Jedyne, co jest u mnie w miarę aktualne w czasie rzeczywistym to Story na IG… Czytaj więcej »
U mnie otworzyli w miejscu ZOO taki twór, który nazwali Orientarium. Obserwowałam na stronach łódzkich fotografów jak to budowali i powiem Ci, że to będzie wizyta wymagająca już profesjonalnego aparatu (ciągle facet czeka na części do obiektywu, już chyba prędzej kupię nowy…), bo wycieczka będzie niesamowita.
Na razie jednak muszę przeczekać to BUM aż się zluźni zainteresowanie, bo tłumy są straszne, ponad godzina stania do wejścia.
Ale już nie mogę się doczekać. Pójdę tam może za miesiąc… na pewno w tygodniu rano.
Na otwarcia takich obiektów też nie chodzę, nie lubię tłumu i słabo się w takim tłumie robi zdjęcia. Jeśli faktycznie chcesz porobić zdjęcia w Zoo, to się przygotuj, i warto kupić ten obiektyw. U mnie najlepszą robotę zrobiły zdjęcia seryjne. :)))
No niestety bez teleobiektywu nie zrbiłabym wielu z ostatnich zdjęć. Są sprzęty niezbędne, bez nich można sobie popatrzeć, ale słabo raczej z uwiecznianiem tych chwil.
Z pewnością będzie to ciekawa wycieczka i jestem ciekawa, jakie zdjęcia uda Ci się uchwycić, bo zwierzęta to bardzo wdzięczny ale też bardzo żywy temat do fotografii. :)))
Tak więc powodzenia Aniu!!!
Jakoś tak przekonana byłam, że piszesz dalej regularnie i ciągle. Wpadłam od czasu do czasu, od bardzo dawna, nie ujawniając się szczególnie. Może lajkiem tylko na fb czy insta. Powiem Ci, że podziwiam za chęć codziennej mobilizacji. Mi już dawno przeszło pisanie a teraz zastanawiam się czy jednak do niego nie wrócić po latach. Może powinnam też stworzenia sobie rutynę?
Witaj Ewo,
w ostatnich latach pisałam właśnie dość rzadko, mimo że tematów nie brakowało.
Ale bez decyzji, żeby pisać codziennie nie udawało mi się ciągle wracać do pisania.
Dopiero to mnie zmobilizowało.
Wprawdzie okres próbny 31 dni się skończył, prawie sukcesem, bo pod koniec miałam wyjazd i wpisy powstawały też rzadziej, ale jednak mnie dobrze zrobiło to pisanie codziennie.
Polecam – dobra metoda, o ile Ci na tym zależy 🙂
pozdrawiam serdecznie!
IW