Blog

Przeprowadzka

31 lipca 2018
Dzień, w którym cały mój dobytek został przetransportowany z punktu A do punktu B wypadł wczoraj.
Firma przeprowadzkowa zarezerwowała miejsce przed moim nowym blokiem (koszt w urzędzie miasta to 40 EUR, ale dzięki temu nie ma stresu z ustawieniem dużego tira transportowego przed domem), aby tego dnia nie parkować w tym miejscu samochodów.
Przed moim domem ustawiłam beczki z napisami: „Przeprowadzka, prosimy nie parkować.” Tak, te same, przy których sprowadzałam się tutaj półtora roku temu.
To część kartonów. W sumie tych dużych spakowałam 37, plus kilkanaście takich małych i szereg mniejszych koszy i  pojemników.

Samo pakowanie zajęło mi ok. tygodnia.
Ale mentalne  i techniczne przygotowanie do przeprowadzki razem z remontem mieszkania zajmie cztery tygodnie.

Firma poradziła sobie świetnie i choć nie sponsoruje tego wpisu, mogę ją polecać.
Poniżej krótkie kalendarium remontowe:

1 tydzień – przejęcie mieszkania i pierwsze zakupy w markecie budowlanym najważniejszych materiałów do remontu. Rozpoczęcie robót.
Pierwsze problemy: dotarła lodówka, ale mimo pasującego rozmiaru, nie da się otworzyć w niej drzwi! Majster zdejmuje wreszcie listwy przypodłogowe przy ścianie i dzięki temu pralka staje na swoim miejscu w kuchni.
2 tydzień – największe roboty remontowe, dokupujemy kolejne rzeczy. Jest upał, temperatura straszna powalająca. 
Problemy. Decyduję się zdjąć tapetę z jednej ściany pokoju. Wykrywamy pleśń przy oknie pod tapetą. Podejrzewam najgorsze, decyduję o zerwaniu całej tapety w tym pokoju.
Większe problemy. Nie można skutecznie zedrzeć tapety, bo zbyt mocno przyklejona, ma dopiero rok. 
Po radzie Iwony w jednym z komentarzy pod poprzednim postem o remoncie dokupuję sprzęt do psikania tapety, żeby lepiej schodziła. I wreszcie się udaje! Tapeta ściąga się pasami. Jesteśmy uratowani.
Kolejny problem. Jest tak gorąco, że farba nie domalowuje, albo nie chce się przyjmować na ścianie. Temperatura malowania to maksimum 28 stopni, a tu jest ponad 32-34 stopnie w cieniu! Majster maluje o 5-6 rano.
3 tydzień – do zrobienia nadal dwa pokoje, łazienka, a przedpokój i kuchnia rozgrzebane. Na dniach ma przyjść kupiona pralka – majster dwoi się i troi, żeby skończyć kuchnię przed dostawą.
Nie wyrabia się ze szlifowaniem i ciągłym sprzątaniem podłóg jednocześnie. Decyduję się na jego prośbę kupić odkurzacz budowlany i inną białą farbę, bo kupiona wcześniej biała nie pokrywa równo ścian po dwóch, a potem po trzech malowaniach. Odkurzacz i nowa farba lądują w mieszkaniu. Sytuacja uratowana. Praca idzie o wiele szybciej, jest szansa, że zdążymy przed przeprowadzką, mimo że braliśmy pod uwagę malowanie po przyjściu mebli i rzeczy. 
4 tydzień – na początku czwartego tygodnia zaplanowana jest przeprowadzka. Gotowe jest niemal wszystko. Został przedpokój, ściany ma wyrównane, zagipsowane i wyszlifowane.
Ale pomalować przedpokoju majster już nie zdążył. Nie szkodzi, ważne, że są gładkie ściany.

I wreszcie wczoraj nadchodzi dzień zero, czyli PRZEPROWADZKA.
Poprzedniego dnia jeżdżę wieczorem na rowerze, jak już się nieco ochładza. Robię kurs 10 km. Rozluźniona w domu biorę prysznic i padam spać przed 11 wieczorem.
Tym bardziej, że nie wszystko spakowane a ja muszę jeszcze rano dopakować kilka kartonów.
30. lipca – dzień zero.
Koniec wymówek. Wstaję o 4:30 rano. Ekipa ma być na 6:30.
Pakuję resztę rzeczy, zostało mi jeszcze 3 kartony.
Wybija 6:30. Co z tego, kiedy ekipy ani samochodu nie ma.
Zaczynam się martwić. O godz. 7:00 rano zaczynam wydzwaniać do firmy przeprowadzkowej. 
Dodzwaniam się kwadrans po 7. I wreszcie otrzymuję odpowiedź, że chłopcy już są w drodze. I że pan nie wie, kto mi udzielił takiej odpowiedzi, ale nie była właściwa, bo o 7 to oni dopiero z firmy wyjeżdżają.
Wreszcie są.
Przychodzą pod drzwi i pytają, czy to ja chcę się przeprowadzić, dodają że dom ładny i aż żal. To ja sama wiem.
Najpierw szybkie przejście przez dom i pokazanie im, co z którego pokoju będzie zabrane. Potem zaczyna się wynoszenie kartonów na samochód. W trakcie jeszcze kilka razy pytają, czy na pewno ten wziąć czy tamten. Po kartonach kolej na meble.
Kiedy ostatni mebel znika w czeluściach samochodu, biorę szybki prysznic i jadę jeszcze szybciej za samochodem przeprowadzkowym. I dobrze, że zaraz jestem, bo mam przy sobie wszystkie plany, które drobiazgowo najpierw z miarką, a potem z notesem opracowywałam przez ostatnie 4 tygodnie.

Na planie każdego z pokojów miałam rozrysowane wymiary każdej ściany.
I każdego mebla.
Dodatkowo miałam listę mebli z wymiarami.
Potem ustawiałam naszkicowane ołówkiem meble na planach pokojów. Kiedy mi się coś nie mieściło, gumkowałam i rysowałam od nowa.

Na tej pracy spędziłam chyba więcej czasu niż na pakowaniu. Mam sporo mebli i nie uznałam za stosowne ich zostawić lub oddawać. Nie miałam też czasu na ich sprzedawanie, poza tym to nie ten czas, żeby akurat teraz się takimi sprawami zajmować. Zostawiłam tylko jeden mebel, długą na 120 cm szklaną witrynę, bo i tak będzie ciasno w moim mieszkaniu w salonie, a tylko tam by ona weszła. Wolę tam mieć trochę miejsca. A jeśli kiedyś będę znów chciała wyeksponować jakieś rzeczy, to sobie kupię taką pionową, o boku max. 50 cm.
Każdy karton opisałam nazwą pomieszczenia, do którego będzie przeznaczony.
Całe szczęście, że miałam tak dokładne plany, bo na miejscu tylko pokazywałam palcem lub mówiłam, w które miejsce dokładnie wstawić które rzeczy. Potem to samo z kartonami.
Kiedy wniesiono już wszystkie meble, po prostu odkreśliłam każdy z nich w pokojach, gdzie stały według szkiców.
I już wiedziałam, że wszystko mam!

Z kartonami tego nie wiedziałam, ale firma okazała się bardzo porządna i ostrożna.
Bardzo się starali wnosić meble ostrożnie i tak samo ostrożnie ustawiać. O każdy karton pytali, do którego pomieszczenia wstawić. Drzwi szklane od regału najpierw zdemontowali, a potem zamontowali. Szkoda, że nie wiedziałam, gdzie spakowałam zawiasy, bo by mi założyli jeszcze jedne drzwi do wąskiego regału, które od lat stoją nie zamontowane. Może innym razem.
Zaraz po wniesieniu wszystkiego nastąpiło rozliczenie na miejscu.
Po przeprowadzce głównej pojechaliśmy z Wiesławem jeszcze do domu zdemontować lampy do zabrania.
W domu zostaję jeszcze przez kilka dni. Będę tu spać i pracować, bo warunków w nowym mieszkaniu z pracującym Wiesławem jeszcze nie ma. Poza tym lepiej jest, kiedy sobie nie wchodzimy w drogę. Poza tym nie mam tam jeszcze łóżka, jest wprawdzie kanapa, ale preferuję jednak mieszkanie osobno, a nie z moim majstrem, skoro mam taką możliwość. 
Zostawiłam w domu jeszcze biurko, które zabieram z powrotem do mieszkania w Warszawie, takie małe jest mi tam potrzebne. Rozważam też czy zabrać do Warszawy komputer stacjonarny, ale na razie nie umiem podjąć decyzji. W końcu zawsze na wyjazd biorę laptopa.

Poza tym w nowym mieszkaniu na razie chaos, wszędzie stoją jak nie narzędzia Wiesława, to kartony.
Nie mam więc ochoty jeszcze go pokazywać. Zresztą i tak nic nie widać, a nie tu widać kawałek stołu w kuchni.

Już wczoraj po powrocie do domu byłam ledwo żywa ze zmęczenia i niewyspania. Niestety musiałam jeszcze trochę popracować, gdyż nie odmawia się ważnej rozmowy szefowi.
Potem położyłam się na kanapie, przykryłam kołderką z kotkiem, którą uszyłam kiedyś mojej córci, żeby jej się lepiej zasypiało w przedszkolu i udałam się na zasłużoną sjestę.
Dziś wstałam z bólem głowy. Cały dzień ledwo się snuję i pracuję z wysiłkiem. Nie miałam nawet siły pojechać do mieszkania. Jutro się wybieram, bo muszę podjąć jeszcze decyzje, gdzie będą wisieć które lampy. A propos lampy. Miałam wielkie szczęście. W trakcie moich zakupów do nowego mieszkania każdą z rzeczy kupiłam na wyprzedażach, a sporo tego było: lodówka, pralka i dwie lampy.
W promocji jest też łóżko, niestety już nie szafa, oba meble przyjadą jutro i będą składane.
Taaaak. W te upały też wolałabym spędzać czas w wodzie, na basenie czy na urlopie. Ale tego lata nie jest mi to dane.
Są czasem ważniejsze sprawy, których nikt za nas nie załatwi.
Cieszę się więc z tego, co mi się do tej pory udało. Aha. Mieszkanie już mi się podoba, remont bardzo dużo dał. Cieszę się, że się na to wszystko zdecydowałam.

Subscribe
Powiadom o
guest
32 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Maria P.

Wpis przerwany wpol slowa? To do Ciebie niepodobne. :)))

Anna Maria P.

Bardzo Ci wspolczuje tej katorzniczej fizycznej pracy w takie upaly. Juz lezenie pod wentylatorem sprawia mi bol, a co dopiero ruch. A juz zupelnie sobie nie wyobrazam czynnosci przeprowadzkowych w takich warunkach. No ale Ty jestes mloda, wiec spoko, dalas rade. 🙂

jotka

Relacja dokładna, jeszcze bardziej budzi obawy przed eksperymentowaniem na własnym organizmie…
Ale wreszcie możesz chyba odetchnąć?

Iwona B.

No i patrz. Urwało się.
Cieszę się, że pomogłam z tymi tapetami, chociaż trochę zaoszczędzonego czasu i nerwów. Czekam na ciąg dalszy, bo będzie, prawda?

Sikoreczka

Iwonko tyle pracy. Woow jestem pełna podziwu. Teraz jeszcze opróżnić kartony i będzie idealnie. SZCZĘŚCIA ŻYCZĘ W NOWYM DOMU.
A jak to Mozart znosi?

Basia

ale Ty jesteś świetnie zorganizowana! Szacun! biore sobie Twoją metodę za wzór! Noitrzymaj się! teraz już z górki! Pozdrawiam!

Anna

No jestem w szoku, chociaż byłam pewna, że będziesz zorganizowana, ale aż TAK, no jestem pod wrażeniem!
Dobrze, że już po, prawda?

marigold

Nie ma to jak dobra organizacja, plany, pokoj po pokoju gdzie co postawic bardzo dobry pomysl. Jestem pewna ze urzadzanie sie bedzie pewnego rodzaju przyjemnoscia.

Valski

Ból głowy może być spowodowany świeżymi farbami? Powodzenia.

Basia

Ufff! Czekalam na pozytywny final i sie doczekalam 🙂
Odpocznij troche, Pozdrawiam 🙂

Ken.G

Czytałam i czułam tę nerwówkę. Na szczęście już z grubsza po, w końcu będziesz mogła odpocząć. Rozumiem ważne rozmowy dla szefa i tak dalej, ale Terminatorem nie jesteś – nawet Ty.

I nie dziwię Ci się, że nie chcesz spać tam, gdzie pan majster, jeśli nie musisz 😉

Anna

Dobrze, że spora częśc już za Tobą. ja mieszkam tu u siebie nieco ponad 10 lat i własnie zaczynam czuć potrzebe jakiś zmian – tylko własciwie nie wiem, jakich…

Annette ;-)

Zmęczyłam się samym czytaniem…

Ania O.

Jestem pod wrażeniem tych szkiców, to się nazywa prawdziwa logistyka.

Margarithes

Jesteś świetnie zorganizowana, podziwiam :*

v

zazdroszczę organizacji i determinacji resztę owszem posiadam sama …
trzymaj się najgorsze masz juz za soba

32
0
Would love your thoughts, please comment.x