Blog

Jak dobrze wstać … skoro świt

25 czerwca 2016
Myślałam, że zamorduję sąsiada, kiedy dziś świtem o 6.30 obudził mnie głośny niczym silnik jumbo-jeta warkot pompy na wodę, która raz za razem włączała się i wyłączała. Po chwili dotarło do mnie, że przyjechał bladym świtem, czyli jeszcze przed upałem podlać ogród, w końcu nikt inny tu teraz za ścianą nie mieszka i nie ma szans podlewać wieczorem, jak by było najlepiej. Ja rozumiem, że w ten upał to konieczne, ale na litość, w sobotę o 6.30!?
 
Później mimo kilku rozpaczliwych prób zasnąć się nie dało.

Po chwili postanowiłam od morderczych myśli przejść do pozytywnych i wymyśliłam, że skoro już i tak się skutecznie obudziłam (parę cykli tej pompy naprawdę wystarczy do pełnego wybudzenia!), to skorzystam z tego i wcześniej rozpocznę dzień, co sobie obiecywałam już od jakiegoś czasu, ale nigdy nie umiałam tak wcześnie wstać.

Zwlekłam się z łóżka i ubrałam, żeby móc skorzystać z tego pięknego dnia.
Na spacerze z psem byliśmy już w lesie o 7-mej rano. Aż się zdziwiłam, ilu ludzi już o tej porze chodzi z psami. Pochodziliśmy, podlaliśmy drzewka i zaznaczyliśmy teren, po czym przed 8 byłam z powrotem w domu. O tej porze śpią jeszcze moje przyjaciółki, więc miałam okazję naoglądać i nawąchać się lasu, posłuchać śpiewu ptaków, poczuć na skórze poranny jeszcze chociaż trochę lekki wietrzyk.
Po powrocie zaczęłam od zjedzenia zerwanych świeżo z krzaczka poziomek i kilku truskawek.
Zaraz potem poszłam podlać mój ogród, bo w te upały jest wyschnięty na pieprz. 
Żeby ten mój trawnik wyglądał ładniej, musiałabym najpierw skopać, tak jak to zrobił sąsiad (a raczej syn zmarłego starego sąsiada), wtedy ziemia byłaby napowietrzona i wszystko rosłoby lepiej. Ale kopanie to dość ciężka praca, chyba jednak za ciężka dla mnie.
Po spacerze usiedliśmy sobie z pieskiem rozluźnieni.
Wracając do mojego ogrodu, podlałam go, przy okazji przywitałam się z koteczką, która przespała noc na dworze, bo tam chłodniej. Przyszła coś chapnąć do domu, ale głównie na pieszczotki.
 
 
Szczególnie troskliwie podlałam mój mały ogródek, by nadal dostarczał przepiękne i wonne poziomki i truskawki.
 
Potem poszłam w głąb ogrodu i zauważyłam, że w szybkim tempie dojrzały czarne porzeczki
 
I pięknie dojrzały też moje wiśnie.
 
 
Potem wystawiłam rowerek i pojechałam na  bazarek po świeże warzywa i owoce. Nakupowałam tego, że ledwo dojechałam do domu. 
Ale za to lodówkę mam teraz wspaniale zaopatrzoną! Czereśnie, truskawki, świeże cebulki, czosnek, pomidory malinowe i dużo, dużo innych pyszności, które będę używać do pichcenia dobrych rzeczy w najbliższych dniach.
 
Zaczęłam już dziś od pysznego owocowego drugiego śniadania:
 
 
Po tak wspaniale rozpoczętym dniu poszłam jeszcze poszukać natchnienia w ogrodzie. I spotkałam takiego oto robaczka.
 
 
 
Ogródek to także moje róże, które niestety atakowane są ciągle przez różne mszyce i pleśnie.
Nie mogę ich spryskać chemią, bo rosną wśród nich te moje słodkie poziomki, które przecież prawie codziennie podjadam. Może nie zeżrą mi wszystkiego, zanim ich nie wytępię.
Podlewam też rosnące na tarasie doniczki.
 
W ogrodzie najchętniej przebywają zwierzaki, tu widać, jak szuka wody kicia – właśnie przed chwilą podlewałam krzaczek i poszła sprawdzić, czy tam jeszcze jest tak przyjemnie chłodno.
 
Albo przynajmniej stara się usiąść obok tego zimnego węża z wodą.
I tak minęło mi pół dnia. W planach mam jeszcze ugotowanie czegoś pysznego, może jeszcze jedne zakupy, bo trochę rzeczy mi brakuje i trochę ruchu przy okazji, czyli znów pojadę na nie rowerkiem.
Sakwy świetnie się sprawdzają, mogę przewozić takie ciężary, że przedtem musiałabym za każdym razem brać samochód! A teraz biorę to wszystko na rower i spokojnie dojeżdżam do domu.
 
Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie złapać w obiektyw jeszcze moich kwiatów z ogródka frontowego.
 
 
 
A tyle dnia jeszcze przede mną!
Wam też życzę udanej soboty i niedzieli.
Subscribe
Powiadom o
guest
22 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Anna Maria P.

A upal? Wszyscy tak bardzo na niego narzekaja. Nie ma go u Ciebie?

anabell

Od dwóch tygodni budzą mnie codziennie panowie robole.A ponieważ zasypiam zawsze dobrze po północy, wciąż jestem niewyspana i w kiepskim humorku. Wiesz, od chwili ciąży ogromnie zle znoszę upały. A kiedyś śmiali się ze mnie, że najlepiej byłoby mi w Corps Africa.
Miłego;)
P.S.
Zimno też zle znoszę. To się chyba nazywa starość.

Hexe

Powiem Ci tak – bombowo wyglądasz w tym stroju na rower!

ekolandia

Jak z Rowerowych Sił Specjalnych 😉

Hexe

tomb raider XD

Qpinski

Pięknie rozpoczęty dzień dzięki sąsiadowi. Widzisz ile czasu zyskałaś?

Annette ;-)

I bez pompy o 6:30 się budzę, albo i wcześniej – między 4 a 5 na przykład i mimo ciszy i opaski na oczach, nie zawsze udaje mi się zasnąć, więc turlam się w łóżku z boku na bok do 7 i wtedy wstaję. Własnych owoców zazdroszczę.

Andrzej - Art Klater

A jednak dobrze wstać, Iv, skoro świt, niekoniecznie od… barowego stolika! Osobiście wstaję bardzo wczeście, aby wyprowadzic mą nową psiunię Tolę (poprzednia ukochana Fancy odeszła w marcu, przeżywszy 15 lat).
Ponadto właśnie wczesnym rankiem najlepiej mi się pisze, a przygotowuję do wydania książkę z drobiazgami satyrycznymi.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na ogrodowy post

Antoni Relski

W ostatnią sobotę o 6.30 to ja w zasadzie też byłem już po kawie.
O 7.00 planowo wyłączyli nam prąd
Pozdrawiam

Ƨнιмα

przepiękne zdjęcia ! *-*

Nitager

Mieszkasz w leśniczówce? Bo inaczej nie bardzo rozumiem, jak można się NIE obudzić o 6:30, mieszkając w mieście. Przed szóstą dowożą towar do kilku sklepików, więc już mniej więcej od 5:45 jest trzaskanie skrzynkami, gromkie nawoływania i koncert psiego ujadania, gdy przebudzone czworonogi głośno obiecują zaopatrzeniowcom krwawą zemstę za to wczesne przebudzenie.

Martek

I pieknie 🙂
Ja pokochałam poranki, jakoś tak samo wyszło 🙂 Dziedzic nie dał mi wyboru 😀

22
0
Would love your thoughts, please comment.x