Zaczęło się w piątek, kiedy zamknęłam drzwi za ostatnim klientem, nawet dość wcześnie. Zamiast się wyluzować i iść do ogrodu, dołączyć do bawiących się zwierzaczków, ja zabrałam się do roboty.
Na pierwszy ogień poszły podłogi. Najpierw ruszyłam na nie z odkurzaczem. Kto ma w domu zwierzaki, ten wie, że codziennie na wszelkich powierzchniach płaskich, szczególnie tych podłogowych jest w stanie zebrać się DOWOLNA ilość kocich i psich kłaków, piasku, błocka i różnych patyczków i innych leśno-ogródkowych zdobyczy, zebranych i skrzętnie zniesionych do domu na futrze.
Co dziwne, operacja odkurzania dywanów i dywaników na poziomie parteru powtórzona w sobotę i w niedzielę przyniosła taką samą ilość kłaków i kurzu w odkurzaczu! No więc powtarzam regularnie, już wygląda lepiej, ale niech bym tylko uruchomiła odkurzacz, jestem pewna, że wewnątrz znajdę ponownie tak samo dużą porcję kurzu i kłaków.
Razem z podłogami na liście do zrobienia znalazły się kuchnia i łazienki, a mam ich trochę, co dobrze wiedzą moi stali czytelnicy. Tym razem poszły w ruch szczoteczki ściereczki i uskuteczniałam szorowanie podłóg razem z fugami.
Zadanie na sobotę brzmiało: wyczyść, wypastuj i wypoleruj odkurzone podłogi. Biedy piesio, ślizga się chłopak po tych wypastowanych powierzchniach, dobrze, że gdzieniegdzie leżą dywany i po tym jakoś daje radę chodzić. Ale i on cieszy się razem ze mną, bo który pies nie lubi, kiedy pańcia zadowolona z siebie. Ale dla bezpieczeństwa trzyma się dywanów.
Za to szafki kuchenne błyszczą jak psu … wiadomo co. 🙂
C.d robót niedzielnych i sobotnich objął sprzątanie nadmiaru rzeczy z kuchni i łazienek. Jakoś udało mi się je porozkładać po innych pomieszczeniach i jest ładniej i bardziej przestrzennie, kuchnia od razu wygląda inaczej. Nawet zazdrostki zdjęłam dziś do prania, bo zszarzały.
W niedzielę zabrałam się za odkurzanie kolejnych poziomów i mycie (szorowanie) schodów i kolejnych podłóg.
W tak zwanym międzyczasie zrobiłam i wywiesiłam trzy prania, nawet kocyki kocie są wyprane.
Dziś od rana poleciałam kodem – szyby wewnętrzne i lustra, eliminowanie kurzu wszędzie, gdzie się dało.
Nie do wiary, co można znaleźć po szafkach, kiedy człowiek jest w transie i szuka różnej chemii. Znalazłam nawet pasty do polerowania metalu i zarówno moja kuchenka, jak i wnętrze zlewozmywaka wyglądają jak nowe.
Nie do wiary, co można znaleźć po szafkach, kiedy człowiek jest w transie i szuka różnej chemii. Znalazłam nawet pasty do polerowania metalu i zarówno moja kuchenka, jak i wnętrze zlewozmywaka wyglądają jak nowe.
Kiedy skończyłam, zrobiłam pracę, prawie dokończyłam zlecenie. Jutro skończę całość.
I tak stopniowo staję się monotematyczna. Co usiądę, to znajdę znów coś do mycia, wyczyszczenia, wypolerowania i już znowu zużywam kolejną parę rękawic roboczych, kolejna ściereczka ląduje w koszu i obrabiam kolejny odcinek robót.
Zostały mi jeszcze okna, choć kilka z nich przetarłam dziś od środka.
Co gorsza mój stan się nie poprawia. Ale same wiecie jak to jest, jak się posprząta jedno, to drugie przy tym zaczyna wyglądać jak d. zza krzaka.
No to lecę ze ściereczką i wycieram to drugie. Nie, wyszło zbyt matowe, trzeba poszukać innego środka. No to szukam, przecieram. OK, do przyjęcia.
W przerwach czasem wychodzę do ogrodu, bawię się ze zwierzakami. Przymierzamy, jak nam w kwiatach.
Na szczęście nic nie powstrzymuje mnie od używania czy to pozmywanej kuchenki, czy stołu. Potem nawet szybciej się je przeciera, bo są już zabezpieczone. Piekę i przygotowuję pyszne zdrowe jedzenie, bo przecież na głodnego bym tyle nie dała rady zrobić.
Na szczęście nic nie powstrzymuje mnie od używania czy to pozmywanej kuchenki, czy stołu. Potem nawet szybciej się je przeciera, bo są już zabezpieczone. Piekę i przygotowuję pyszne zdrowe jedzenie, bo przecież na głodnego bym tyle nie dała rady zrobić.
W międzyczasie upiekłam nawet chlebek bananowy, który tym razem mi się udał, w odróżnieniu od ostatniego zakalca.
Żeby jakoś odreagować robię krótki wypad do pobliskiego Kaufiego na szybkie zakupy.
I koniecznie dwa razy dziennie chodzę z pieskiem na spacer po lesie.
Kiedy nie mam już siły, albo złapie mnie noc, robię sobie chociaż szybką sałatkę.
I koniecznie dwa razy dziennie chodzę z pieskiem na spacer po lesie.
Kiedy nie mam już siły, albo złapie mnie noc, robię sobie chociaż szybką sałatkę.
Podjadam owoce, bo jest ich teraz pełno w dobrej cenie.
Maliny i moje kochane czereśnie…
A to znowu wiśnie z własnego ogrodu.
Obawiam się, że jeśli tylko siły mi pozwolą, wysprzątam ten mój dom cały na błysk!
A co gorsza wtedy zacznę od nowa…
Fajnie by było, gdyby to sprzątanie mogło zastąpić siłownię. Ale niestety to nie ten rodzaj ruchu. Człowiek wprawdzie jest totalnie wykończony robotą, czuje każdy fragment swojego ciała, ale to nie to samo, co solidny trening.
Póki co organizm ledwo co zipie, czuję każdy mięsień, ręce mimo rękawic i smarowania kremami kilka razy dziennie też już wysuszone. A ja i tak nie chcę i nie mogę przestać.
Tak więc, gdyby mnie nie było na blogu, to szukajcie mnie wśród perfekcyjnych pań domu lub w markecie przy regałach ze środkami czyszczącymi.
Normalnie uzależniłam się od tego sprzątania!
To nara, papatki, lecę jeszcze coś przemyć, zanim pójdę spać, bo tyyyyyle jeszcze roboty mi zostało!
Maliny i moje kochane czereśnie…
A to znowu wiśnie z własnego ogrodu.
Obawiam się, że jeśli tylko siły mi pozwolą, wysprzątam ten mój dom cały na błysk!
A co gorsza wtedy zacznę od nowa…
Fajnie by było, gdyby to sprzątanie mogło zastąpić siłownię. Ale niestety to nie ten rodzaj ruchu. Człowiek wprawdzie jest totalnie wykończony robotą, czuje każdy fragment swojego ciała, ale to nie to samo, co solidny trening.
Póki co organizm ledwo co zipie, czuję każdy mięsień, ręce mimo rękawic i smarowania kremami kilka razy dziennie też już wysuszone. A ja i tak nie chcę i nie mogę przestać.
Tak więc, gdyby mnie nie było na blogu, to szukajcie mnie wśród perfekcyjnych pań domu lub w markecie przy regałach ze środkami czyszczącymi.
Normalnie uzależniłam się od tego sprzątania!
To nara, papatki, lecę jeszcze coś przemyć, zanim pójdę spać, bo tyyyyyle jeszcze roboty mi zostało!
Faktycznie, ciężki przypadek:)))
Jak na razie tylko wybitne zmęczenie doprowadziło mnie do małej przerwy. Dziś tylko pozmywałam po śniadaniu! 🙂
Pełna dewiacja!
Do pełnej dewiacji brakuje jeszcze tylko mycia okien! Ale coś czuję, że tego etapu choroby też nie uniknę…
No to masz odwrotnie niż ja, bo ja nie mam czasu ani siły wziąć się za żadne sprzątanie! A w sobotę wyjeżdżam nad morze, więc już na pewno się nie wezmę 😉 Pozdrowionka i odpocznij wreszcie!
Długo tak miałam Agnieszko, że kompletnie nie mogłam się za nic zabrać, a jeśli już – to po piętnastu minutach miałam dość. Teraz miałam chęci i radość z tego, co też skrzętnie wykorzystałam! 🙂
Odpoczywam już, spokojnie!
Też czasem mam takie zrywy porządkowe, choć siły po chorobie już nie te, ale w takim momencie nic nie jest mnie w stanie powstrzymać – sprzątam, dopóki nie padnę. No właśnie, co z Twoimi treningami?
Zryw był tym razem bardzo intensywny, wykorzystałam go w całości i poszłam pełną parą, ile tylko dałam radę! A potem oczywiście padłam, nie inaczej. 🙂
Treningi na razie nie bardzo – chodzę dużo na spacery i jeżdżę na niemal wszystkie zakupy na rowerze, staram się nie tylko dojechać, ale też dać trochę gazu w pedały. No i zaczynam właśnie powrót do rowerka stacjonarnego, kiedy na zewnątrz pada. 🙂
A robisz sobie test białej rękawiczki ?
Pozdrawiam
Tego testu jeszcze bym nie przeszła, ale spoko, już niedługo! :)))
Pozdrowienia serdeczne
Jest coś takiego w kobietach,że muszą. Ipotem są chore po sprzątaniu. Ale najpierw chorują, bo niesprzątnięte:)
Ależ oczywiście, że muszą, bo chorują, a potem chorują, bo się zwyczajnie przepracowują. 🙂 No ale tak to jest, że najczęściej inni tego za nas nie zrobią, więc jak chcemy mieć czyściutko, same zabieramy się za sprzęt i wydajemy niemal ostatnie tchnienie, za to mamy ładnie! 🙂
pozdrowienia
Wyluzuj, kobieto!
Co mogłam, zrobiłam. Teraz już wyluzowane 🙂
Pozdrowionka!
O, matko! Toś mnie zawstydziła. Dalej, DD do roboty, a nie siedzeć przy kompie. Serdeczności.
Ano wzięłam się tym razem. Nie mam tak na co dzień, ale to sprzątanie pokazało mi znowu, że mam całkiem ładny dom, tak więc cel został spełniony! 🙂
Twoja doba jest dłuższa od mojej :p
Chyba jednak nie jest. Ale czasem się wydłuża, kiedy jest taka potrzeba 🙂
I po raz nie wiem który stwierdzam, że Twój blog najlepiej się czyta po śniadaniu. Człowiek niegłodny przynajmniej;)
Faktycznie ostatnio sporo się ostatnio interesuję zdrową kuchnią, i cieszy mnie to, więc dzielę się też tym na blogu. :))
pozdrowienia
Iw, ignorantka Iw ma pytanie – Ty w Polsce czy Dojczlandzie? Bo trochę mi się zagubiło w Twoim świecie;)
Roboty u Ciebie dostatek. Widzę jednak, że mimo trudów rozpieszczasz podniebienie, co jest forma szczególnej nagrody:-)
To, że jest dużo roboty, oznacza, że trzeba jeszcze lepiej zadbać o swój organizm, co też staram się robić i dobrze się odżywiać. 🙂 Poza tym to już chodzi o jakość życia, stopniowo staje się to dla mnie coraz ważniejsze. 🙂
O patrz, sąsiedzkie umysły myślą podobnie 😉
Noooo nie w kwestii sprzątania może, ale żeby zrobić zdjęcia sezonowcom.
Nie wiedziałam że masz wiśniówkę w ogródku. Ja też mam, ale zawsze mi coś te wiśnie zje, eh.