I właśnie nastał czas na żniwa!
Czas się odprężyć i podliczyć ostatnie sukcesy.
Wielce Szanowne Panie i Panowie, Szanowni Goście stali i niespodziewani: oświadczam uroczyście, że to działa!
Na sam koniec miesiąca, czyli 30 listopada wieczorem zadzwoniła do mnie Mama, która rzadko to robi przed 22 wieczorem. Okazało się, że chciała mi przekazać dobrą wiadomość, czyli że innogy zwraca mi po ostatecznym rozliczeniu nadpłatę po zeszłorocznych rozliczeniach za prąd (jeszcze za ten z mojego domu).
Prawie dwie stówki!
Czyli mam przynajmniej na jeden prezent!
Jak wyraźnie widać wyrównuję poniesione skądinąd z powodu własnej nieuwagi i przeciążenia straty z początku listopada.
*****
Kolejne straty udało mi się odrobić m.in. tankując za darmo ok. pół baku paliwa (jest ustalona pewna kwota do wykorzystania, mniej więcej tyle warta). Jak to możliwe? Od wielu już lat zbieram punkty na kartę VITAY na stacjach Orlen i od czasu do czasu się zbiorą i wtedy mam możliwość wymiany punktów za paliwo.
*****
Trzecia miła niespodzianka czekała mnie ostatniego dnia przed wyjazdem z Warszawy do domu. Kupowałam akurat kapcie w CCC. W tym właśnie momencie przyszedł mi na komórkę SMS, z którego wynikało, że mam na zakupy 20% rabatu, co też skrzętnie wykorzystałam.
Kolejne rzeczy na plus?
*****
Ano udało mi się kupić w Polsce środek zastępczy za ten strasznie drogi z Niemiec dla Mozarta. Bo ogonek nadal ze strupkiem i nadal nam narzeka na to, że ją pobolewa i drażni. Więc musi to dostawać teraz właściwie stale. Oryginalny środek kosztował 82 EUR za buteleczkę 5 ml. Za ten, który kupiłam w Polsce (dostałam w mojej przychodni za zakup hurtowy tego i jeszcze środka przeciwpchelnego dla kici 10% rabatu!) zapłaciłam w przeliczeniu ok. 92 EUR, ale w butelce jest 50 ml! Czyli dziesięciokrotnie więcej leku. Mam nadzieję, że też będzie pomagał, ale zakup skonsultowaliśmy oczywiście z lekarzem przychodni, w której poprzednio była Mozart i skład preparatu jest dokładnie taki sam, więc nie może być źle, tylko najwyżej lepiej.
*****
Coś jeszcze?
Ależ oczywiście. Wprawdzie nie na koniec miesiąca, ale na początek grudnia naprawiono nam z ubezpieczenia roletę na oknie dachowym (w pokoju gościnnym). Teraz akurat na zimę to dobra rzecz, będzie mniej ciepła głównie nocami uciekało.
Nie napiszę, że panowie majstrowie przychodzili do tej rolety 4 razy, bo za każdym poprzednim czegoś zapominali, a nawet w przeddzień zamiast rolety 136 cm wzięli ze sobą roletę szerokości 140 cm. No cóż – jak ktoś nie umie zmierzyć za pierwszym razem, to się potem nachodzi. Dobrze, że mój M. wziął sobie wolne i był oraz nadzorował ten montaż. Właściwie żaden nadzór nie był potrzebny, ale zawsze lepiej się czuję, kiedy jest coś montowane, a on jest w tym czasie w domu. Kolejnym plusem jest to, że ta żaluzja ma napęd nie elektryczny, tylko z baterii słonecznej. Czyli lepiej, niż poprzednia, która nam się uszkodziła podczas tych wichur, bo tamta była na prąd, za który się płaci.
Podsumujmy sukcesy:
1. Zwrot kasy od operatora prądu
2. Pół baku paliwa za darmo
3. Rabat na zakupy
4. Tańszy lek dla Mozarta
5. Wymiana rolety do okna dachowego, która odtąd będzie hulała za darmo.
Mogłabym poprzestać skromnie na tych sukcesach, bo już samo to pokazuje, że siła tkwi w postanowieniu wybierania z życia tego, co dobre.
Wzmocnię jednak wrażenie i dodam do tego jeszcze punkt 6 i 7.
6. Mikael umył mi wczoraj auto po podróży, teraz już znów jest śliczne i lśni.
7. Dziś natomiast zrobił mi koleją przyjemność, bo powiesił kupione pod moją nieobecność lampki na choinkę na zewnątrz.
Zawsze chciałam takie mieć w ogródku, ale jakoś w poprzednim domu nie udało mi się tego nigdy przeprowadzić, chyba gniazdko miałam trochę za daleko.
No więc teraz mamy już i przed oknem nastrój świąteczny.
Jest dzień, więc tak dobrze tego nie widać, ale już się cieszę na wieczór, jak będziemy przez to okno wyglądać na zewnątrz.
*****
Dodam do tej wyliczanki jeszcze jeden punkt liczony za dwa punkty, który dla mnie osobiście jest chyba w tej chwili największą podstawą mojego zadowolenia.
Ostatnie stresy i życie w biegu załatwiło mnie, na skutek tego przybrałam dodatkowe kilogramy. Nie mogłam już naprawdę na siebie patrzeć. Ostatni przypływ nastąpił podczas tego pobytu w Warszawie i naprawdę mnie dobił, bo to było nagle bardzo dużo i bardzo szybko.
8. Tuż przed wyjazdem umówiłam się więc z trenerką personalną i dietetyczką w jednej osobie i już od minionej środy zaczęłam realizować program naprawy.
Za mną na razie dwa dni zdrowszego odżywiania i dwa treningi na orbitreku. To za mało, żeby mówić o sukcesach, ale cieszę się, że jednak podjęłam tę decyzję i zbieram się, żeby z powrotem wrócić do formy.
Nie jest łatwo kupować tu niektóre produkty, bo jeszcze nie znam wszystkich sklepów, a jak znam, to nie do każdego już umiem z pamięci dojechać, ale brakuje mi drobiazgów, bo sporo rzeczy nakupiłam jeszcze w Warszawie i wzięłam ze sobą. Tak więc jestem dobrze przygotowana do diety.
Mam więc nadzieję, że z czasem (bo nie liczę na wynik ekspresowy, np. na Sylwestra) powrócę do formy, którą miałam przez rok 2015 i 2016, a którą straciłam od marca 2017, w związku z przedźwiganiem się od noszenia Piesia w jego ostatnich dniach.
Nie wiem, czy Wam o tym pisałam, ale wtedy głównie moja dobra forma uratowała mnie przed operacją kręgosłupa.
I między innymi też dlatego chcę do niej wrócić.
Poza tym jestem kobietą i chcę się sobie podobać oraz czuć się dobrze we własnym ciele. A chwilowo ze smutkiem odkładam nakupowane na szczuplejszy rozmiar ciuchy i złoszczę się, że zaprzepaściłam wiele miesięcy włożonej w mój wygląd i zdrowie pracy.
Ale nic to, w końcu mój pseudonim nie wziął się z niczego. Widać przeczuwałam, że ciągle będę robić coś od nowa.
Mam nadzieję, że kolejne sprawy będę robić całkiem od nowa, a nie wracać do punktu wyjścia.
Ale nawet jeśli tak się zdarzy, czyli przytrafią się kolejne porażki czy problemy – to przecież właśnie tak właśnie wygląda życie. Niewłaściwym jest oczekiwanie, że nie będzie problemów, czy kłopotów, bo to jest norma.
Liczy się, co z nimi zrobimy i jak do nich podejdziemy.
Mam nadzieję, że moja kolejna lista pozytywów poprawiła Wam humory w piątek, które i tak powinny być dobre, skoro przed nami dwa dni wolnego.
Cieszę się. Tak po prostu.
Ciesz się więc razem ze mną 🙂
No i fajnie, cytując klasyka.A my się dzisiaj zameldowaliśmy w Berlinie. Pani w urzędzie chyba była specjalistką od polskich "najezdżców, bo na klawiaturze miała polskie znaki, czyli mamy owo "ę" w nazwisku oraz zwróciła uwagę, ,że po polsku to ja powinnam mieć końcówkę "a" jako "księżna małżonka", ale bez protestów przyjęła wyjaśnienie, że wszystko jest prawidłowe i zgodne paszportem i dowodem osobistym. Bank nam przysłał pisemko, że oni w końcu nie wiedzą jaki jest nasz adres, bo są podane dwa- liczyć to może oni potrafią, tylko chyba czytać ze zrozumieniem to nie za bardzo. Bo wraz z wypełnionymi drukami poszło… Czytaj więcej »
Żeby się przedrzeć przez tutejszą administrację, trzeba mieć żelazne nerwy i świętą cierpliwość, potem już wszystko idzie jak z automatu. Czekanie jest normalne. My na tę roletę w oknie w sumie, razem z 3 poprzednimi nieudanymi próbami czekaliśmy ok. miesiąca. Oby u Was poszło prędzej i było chociaż na gwiazdkę.
Dobrze, że Ci spadło, warto to utrzymać, i podziwiam umiejętność przerabiania spodni… Od lat niczego nie szyję i zanikają mi umiejętności. 🙂
pozdrowienia!
Jakie ladne papcie, zupelnie taki sam wzor jak na mojej torbie do laptopa 🙂
Mnie też się spodobały ze względu na urocze kolorki i motyli wzór. 🙂
Fajna torba!
No to mnie Iw najdroższa sprowokowałaś. Ja też niestety zaniedbałam swoje ciałko i strasznie tego żałuję. Na szczęście ja chudnę szybko i mam zamiar do Gwiazdki coś nowego sobie kupić:) Pozdrawiam serdecznie.
U mnie nie ma tak lekko z chudnięciem, chociaż może tym razem zmiana podejścia i możliwość konsultacji z dietetyczką i trenerką pomogą mi szybciej dojść do formy. Ale masz rację, ja też bardzo żałuję zaniedbania tego, co tak dobrze wyglądało i tak dobrze mi szło.
Powodzenia w Twoich planach!
Mój punkt widzenia jest podobny. Problemy zamieniam na wyzwania, a co mnie nie zabije, to niech przede mną ucieka. 😉
Wiadomo, że nie zawsze człowiek tak szybko się odnajduje w nowej sytuacji, a czasem wręcz staje dęba, jak się na niego za wiele zwali. Ale u mnie dość szybko następuje ocena sytuacji i działanie w kierunku, żeby było lepiej.
Pozdrowienia Waleczna Kobieto! 🙂
A ja wypełniłam jakąś ankietę i wygrałam smartfona za 1,5 tys. 🙂 Własnie mi go przysłano.
Ale pięknie, no gratuluję!!! Super, rzadko gram, to i rzadko coś wygrywam, a już takiego smartfona to hohoho! Fajnie, że się udało wygrać! :))
Tutaj jest bardzo wazne takie pozytywne nastawienie do wszystkiego.
Pamietam jak na samym poczatku, na kursie jezyka angielskiego, chwalono mnie za byle drobnostke, po Polsce byl to prawie jak szok, napisalam krotka historyjke, pare zdan i slysze bardzo dobrze.
A ja myślę, że nie tylko u Ciebie, ale wszędzie. Tylko są kraje, gdzie z narzekania uczyniono sport narodowy, jak w PL.
Mnie też było w szkole za mało chwalenia, jedną z niewielu nauczycielek, która umiała chwalić, była moja germanistka. No i popatrz, jak mnie nakierowała!
Bo warto się cieszyć właśnie nawet z najmniejszych sukcesów, bo one budują wielkie sukcesy.
Uśmiechy posyłam 🙂
Gratuluję pozytywów i życzę aby było ich jeszcze więcej(z powrotem do dawnej formy i sylwetki na czele). Zazdroszczę tych światełek na choince. Jeżeli jest coś, co lubię w Bożym Narodzeniu, to własnie choinka oświetlona lampkami. Pozdrawiam.
A dziękuję serdecznie. Z formą stopniowo sobie poradzę, ale nie obejdzie się bez włożonej pracy, chociaż próbowałam udawać, że da się ot tak świetnie wyglądać bez wysiłku. Jak widać ostatnio się zaniedbałam i efekty długo nie dały na siebie czekać.
Ja też uwielbiam światełka na choince, robią mi świąteczny nastrój i już niewiele mi potem potrzeba. :))
pozytywne myślenie może zdziałać cuda
I tak właśnie najczęściej się dzieje! Szkoda, że ludzie często na co dzień wolą ponarzekać zamiast się uśmiechnąć i ruszyć do działania, a potem się dziwią, dlaczego innym się udaje, a im już nie bardzo.
pozdrowienia 🙂
I tak trzymaj 🙂
I tak mam zamiar! 🙂