
Historia prawdziwa
Opowieść zawiera sporo szczegółów, więc najlepiej usiądź wygodnie i przeznacz te 10 minut na poczytanie. W sumie pewnie się uśmiejesz… Aha, wolno się śmiać 🙂
Ja to się niegdy nie nudzę. A nawet kiedy mało się dzieje, bo na przykład zmoże mnie przeziębienie, to też umiem sobie urozmaicić życie. A było tak…

iw na sofie, jeszcze nie przypuszczająca, że coś się stanie…
Kilka dni temu odwiedziła mnie przyjaciółka, która na skutek zmian w życiu osobistym szuka akurat sofy. Tak się złożyło, że moja do niej pasuje, od obcych raczej by nie kupiła, ale ode mnie się zdecydowała. Ucieszyłam się, bo za dużo już ten mebel ze mną przeszedł i jest stanowczo za duży do mojego obecnego salonu, a właściwie mieszkania.
I kiedy wyobrażam sobie moje przyszłe mieszkanie (myślę o przeprowadzce do Bremy i pewnie będzie mniejsze), to duża sofa jest sporą przeszkodą. Uznałam więc, że to znak od losu, że znalazł się ktoś, kto chętnie ode mnie zabierze moją sofę i że jeszcze pójdzie w dobre ręce.
Dla przyjaciółki z kolei jest to istotny czynnik finansowy, bo dzięki temu bez pożyczek i rat zamyka jej się aktualny budżet, z którego musi wystarczyć jeszcze na kilka istotnych rzeczy, w tym na laptopa. Sofa jednak musi jeszcze u mnie zostać jakoś do końca marca, bo wcześniej nie będzie miała jej gdzie wstawić.
I bardzo bym chciała, żeby na tym ta pozytywna historia się zakończyła… Ale nie! Los miał dla mnie i sofy inne plany.
Po zawarciu naszego dealu uznałam, że wszystko idzie w dobrym kierunku i postanowiłam zrobić sobie przyjemny wieczór przy świetle świec. Najpierw zjadłam kolację przy świecach, a właściwie przy świecy.

świeca
Następnie tę jedną świecę na świeczniku chciałam przenieść na stolik przy sofie.
To były ułamki sekund.
W jednym – już, już świeca miała stanąć na tym stoliku.
W kolejnym ułamku sekundy dziwne zawirowanie losu w połączeniu z zamrożeniem na chwilę moich funkcji myślowych sprawiło, że świeca nagle zaczęła żyć własnym życiem i zeskoczyła stoczyła się ze świecznika i potoczyła się na …. no oczywiście na sofę, po czym wywinęła salto w powietrzu, podczas którego cały rozpuszczony wosk spłynął niczym lawa na podłokietnik sofy, a reszta tej gorącej lawy rozchlapała się na siedzisko, oparcie i koc, gdzie na koniec lotu świeca wykonała ostatniego widowiskowego podwójnego aksla i tam już na szczęście zgasła bez kolejnych efektów wizualno-pirotechnicznych…
No nieeeee, nie wierzę!!! Chyba jednak kiepska ze mnie influenserka, bo w tamtym momencie nie pomyślałam o sfotografowaniu miejsca tragedii. Jedyne, co mi się wyświetliło w głowie to jakiś mix emocji rodem z koszmaru, horroru i komedii jednocześnie. Czyli szok i niedowierzanie!
Jak to się mogło stać! Zawsze jestem ostrożna, a po rozlaniu kiedyś wosku ze świecy na półkę z telewizorem i mozolnym ściąganiu z ekranu tv tego wosku (wilgotna ściereczka wreszcie pomogła) obiecałam sobie, że już zawsze będę na świece uważać, przenosić dwiema rękami i pojedynczo. Ale teraz byłam osłabiona i podziębiona, bo właśnie staram się wyleżeć do końca jakieś wirusowe albo bakteryjne paskudztwo. I to pewnie osłabiło moją czujność.
Co robić!? Co robić!?
Najszybciej jak mogłam otworzyłam wyszukiwarkę i wpisałam „jak usunąć wosk ze świecy z tapicerki?„. Google powiedziały, żeby przede wszystkim działać bardzo ostrożnie, żeby nie uszkodzić materiału. Zaraz potem pojawiła się metoda żelazka. Niestety nie mam w domu żelazka od ok. 3 a może 4 lat, bo go nie używam.
Skoro piszą, że trzeba położyć w miejscu plamy z wosku ściereczkę papierową, po czym przejechać po niej rozgrzanym żelazkiem, to trzeba działać. No ale co robić jak się nie ma żelazka… ugotowałam wody i nalałam do termofora, położyłam tę serwetkę na plamę, na to termofor… patrzę, trochę pomaga, trochę plama zmiękczona, trochę wsiąkło, ale z majtek że tak powiem, nie wyrywa.
Za późno było na kupowanie żelazka, więc czytam dalej: że trzeba wyprać / wyczyścić mechanicznie, i przy okazji z pięćdziesiąt reklam ze sprzętem do czyszczenia. Ale sprzęt nie tani, większość od 60 EUR wzwyż. A tu wieczór, brak żelazka i znikąd nadziei.
The day after
Następnego dnia wybieram się więc najpierw po żelazko do najbliższego AGD. A następnie do marketu budowlanego, może będą mieli coś w spreyu albo chociaż taki sprzęt może do czyszczenia tekstyliów… Po dłuższych rozmowach z doradcami okazało się, że mają w sklepie profesjonalny sprzęt do czyszczenia dywanów i tekstyliów! Z długim kablem, ssawką do czyszczenia i wielkim pojemnikiem na wodę – czystą, a potem brudną, trzeba dokupić tylko jeszcze koncentrat czyszczący, żeby dodać do wody i jazda. No i jeszcze kaucję wpłacić. Aż tu nagle okazuje się, że skoro nadal jeszcze mam dokumenty polskie, to jeszcze mam okazać zaświadczenie o zameldowaniu. Nie mam. Trzeba więc jechać do domu, poszukać i zrobić kopię.
Przy pomocy tego żelazka i papieru kuchennego udaje mi się ściągnąć większość wosku, ale plama nadal jest widoczna. Lecę więc z zaświadczeniem do marketu po zarezerwowany odkurzacz. Wracam, czyszczę całą powierzchnię kanapy, skoro już mam ten sprzęt w domu. Niestety na mokro nie wygląda to nadal dobrze.
- Poręcz kanapy po praniu
- Profesjonalny sprzęt do czyszczenia tekstyliów i dywanów
- Poręcz kanapy po praniu
Zabieram się więc do czyszczenia pianką tego najgorzszego miejsca. Trochę pomaga, ale nadal nie jest dobrze. No nic. Czekam aż kanapa wyschnie, w międzyczasie jeszcze odwożę przyjaciółkę na autobus, bo jedzie na swój jubileusz w pracy… Na razie nic nie mówię. Ale jest mi coraz bardziej przykro. Rano w sobotę oddaję sprzęt do marketu.
Sofa wprawedzie wyschła, ale plama nadal świeci po oczach, chociaż zdecydowanie mniej. Decyduję się zadzwonić do przyjaciółki i zaczynam opowieść:
– kochana, dałam ciała, bo wiesz…. i opowiadam całą historię, łącznie z tym całym czyszczeniem.
A ona mi na to:
– czekaj, mam kumpla na linii, on mówi, żeby wziąć tym żelazkiem i papierem do pieczenia.
No to mówię, OK, papier mam, ale nie wiem, ile go będzie potrzeba, więc jak masz, to weź z domu. Zelazko mam.
Tylkocośzjemijestem! Rzuca mi w słuchawkę i pozostaje mi już tylko czekać….
Minęło kilkanaście minut. Przyjechała, wyjęła papier, i prasujemy. Minęła chwila, ja patrzę a tu plamy naprawdę wsiąkają w papier, normalnie jakaś magia! Na wszystko wystarczyły dwa arkusze papieru i trochę cierpliwości.
Epilog z kanapą i świecą
Ale co się najadłam nerw, to tylko ja wiem!
W każdym razie sofa-deal został przy pierwotnych założeniach, czyli mnie też zostanie trochę kasy na kupienie czegoś mniejszego w miejsce kanapy, co też ma znaczenie.
- Przed żelazkiem i papierem do pieczenia
- Po czyszczeniu żelazkiem i papierem do pieczenia
- kocyk w gwiazdki, który miał tam zostać, jeśli kanapa zostałaby nadal u mnie
Wreszcie mogłam się położyć i odpocząć. Cała akcja trochę mnie jednak wykończyła i z tego wszystkiego zaczął mi się ból głowy. No to tabletka i pod kocyk!
Ale ale, poniższe zdjęcia robiłam wczoraj, bo byłam u fryzjera i zafundowałam sobie wreszcie krótkie włosy, i bardzo się z nich cieszę, więc postanowiłam to uwiecznić na zdjęciach z samowyzwalacza.
Mam jeszcze dwa dni zwolnienia, które wykorzystuję na nadrabianie zaległości takich jak płatności, pisma urzędowe, umycie samochodu i fryzjera. Ale o tym już przy następnej okazji.
W każdym razie uważaj na świece, wosk i nigdy nie umieszczaj ich nie przymocowanych do świecznika w pobliżu tekstylnych powierzchni ani elektroniki, bo tyle roboty to ja nie życzę nikomu!
P.S. A ja chyba położę na sofie do końca marca jakąś ceratę czy folię, żeby już się cholera nic nie stało! Nie ważę się już pić tam kawy, ani nawet wody, bo też się już próbował na nią wylać kubek wody. Wiadomo, jak ma się nic nie uszkodzić, to właśnie wtedy licho nie śpi!
No i dobrze się skończyło! A mogło być gorzej… Znacznie gorzej! Mogłaś przenosić np. zapaloną smolną pochodnię! Jakby Ci się smoła wylała, było na pewno trudniej. Czyli dobrze, że ktoś wynalazł świece i nie musimy używać pochodni.
W sumie, mamy żarówki…
No powiem Ci, że faktyczniee z zapaloną smolną pochodnią efekty byłyby o wiele gorsze :)))
Mimo wszystko chwile grozy przeżyłam jako bardzo autentyczne 🙂
Wypadki chodzą po ludziach i po sofach.
Gdy wspomniałaś o wosku, to od razu chciałam napisać, że żelazko i papier, ale potem czytam, że nie posiadasz…nie wiem jak sobie radzisz bez…
Moja synowa zamierzała kiedyś wywabić plamę z sofy i prawie jej sie udało, ale gdy zaczęła suszyć suszarką, to pokrycie się stopiło. Trzeba było do tapicera!
Nowa fryzura, nowa Ty!
O suszarce też czytałam, ale nie wiadomo, jak zmusić wtedy wosk do wniknięcia do serwetki położonej na nim. Jak sobie radzę bez żelazka? Mam ciuchy, które dobrze wyglądają bez prasowania :), a po praniu bardzo dokładnie strzepuję i wywieszam równiutko. Naprawdę życie bez żelazka jest możliwe, a po tym, jak mi się ostatnio plastikowe elementy po prostu połamały a nie używałam go poprzednio jeszcze ze trzy lata, po prostu nie kupowałam. Jak widać jednak, w domu trzeba je mieć. Teraz nawet pomyślałam, że mam chęć sobie parę rzeczy wyprasować. Ale ostatnio w ogóle sporo mi się zmienia. Na szczęście tu… Czytaj więcej »
Spojrzałam na zdjęcie, przed przeczytaniem posta i pomyślałam, o, świetna kanapa, muszę o nią Ciebie zapytać, bo szukam czegoś podobnego do pokoju, a tu taka historia woskowa… Dobrze, że jest dobrze.
Szukam małego narożnika, dla odmiany, ale spoko, coś się w końcu wyklaruje 😛
Pozdrawiam ciepło
Ja bym Ci chętnie tę kanapę nawet poleciła, jest do kupienia znowu w tutejszy Poco, ale u Was raczej nie ma tej sieci (ale zdjęcie przesyłam) :))).
Też potem będę szukać czegoś o wiele mniejszego.
Ja też się cieszę, że się u mnie wyklarowało!
Powodzenia w poszukiwaniach!
Cóż za historia! A pisałaś, że nie umiesz sprzedawać swoich rzeczy. A tu proszę! Jaka przedsiębiorcza i zaradna kobieta. :)) Swoją drogą, dobrze, że kanapa się nie podpaliła. I dobrze, że wszystko dobrze się skończyło. :))
Pięknie Ci w nowych włosach. Widać tam już u Was wiosnę, czy jeszcze trochę?
No widzisz, ja nie umiem sprzedawać, ale już mi się zdarzało sprzedawać rzeczy po przyjacielskich cenach znajomym. No i kiedy wyprowadzałam się z poprzedniego mieszkania jeszcze sprzedałam sprzęt sportowy. Ale nie za dużo tych sukcesów na polu sprzedażowym póki co. 🙂
Dziękuję, bardzo się dobrze czuję po lekkim liftingu :))
A wiosny szukałam już od paru dni, wczoraj zauważyłam pierwsze pączki, więc chyba powoli wiosna wychyla się spod szarości lutego :).
Pozdrowienia!
super wygladasz w tych krótszych włosach Iw. i teraz ja mysle intensywnie mysle o skroceniu ale z drugiej strony … kurcze jestem zadowolona. no dobra. Myk na papier z żelazkiem znam od lat hehe wszak mam na koncie sporo takich plam i zdarzeń z woskiem 🙂
dobrze, ze sie dobrze skończyło a wyczyszczenie kanapy też dobrze jej pewnie zrobiło. Sciskam walentynkowo.
Dzięki kochana, otworzył mi się chyba jakiś trend do zmian, zaczęłam od paru innych drobiazgów, w tym też sobie zrobiłam pedicure :), potem włosy, a teraz jestem w trakcie przemeblowania :)))) Sama wiesz, idzie wiosna a kobieta potrzebuje zmian.
I już dziś trochę poprzestawiałam lżejszych mebli na kółkach 🙂
Niezła przygoda. Powiem Ci, że czytałam z zapartym tchem. 😶
Oj tak, mówię ci, cała się spociłam jak się to działo! 🙂
I w sumie bardzo się cieszę, że jednak się akcja zakończyła sukcesem!
Twoja historia jest pełna przygód i humoru, choć pewnie w momencie rozlania wosku nie było Ci do śmiechu! Cieszę się, że ostatecznie udało Ci się rozwiązać ten problem i zachować poczucie humoru w trudnej sytuacji. Opisując swoje przygody, zgrabnie prowadzisz czytelnika przez całą historię, tworząc wrażenie, że jesteśmy z Tobą na każdym kroku. Dzięki za podzielenie się tą opowieścią 🙂
Dziękuję, z przyjemnością mi się pisało, chociaż potrzebowałam dwóch dni, żeby nie rozpisywać się na dwie strony papieru podaniowego :)))
W całej tej sytuacji tylko humor i działanie mogło mnie uratować.
Fajnie, że przyjemna to była lektura! 🙂
Uściski!
na temat znajdowania sobie zajęcia szkoły są dwie:
jedna mówi, że lepiej sobie samemu znaleźć, bo ktoś (choćby nawet Los) nam je zaraz znajdzie i będzie gorzej…
ale druga uważa, że tak, czy owak zawsze nam to drugie zajęcie wskoczy, więc po co jeszcze sobie znajdywać to pierwsze?…
p.jzns 🙂
Zajęcia mi się przeważnie znajdują same, chociaż jak widać też jestem w tym dobra, co mogę wymyśleć jako zajęcia dodatkowe :).
Dziś w efekcie tego, że będzie zmiana kanapy, zaczęłam już nawet kolejne zmiany, ale o tym przy następnej okazji! 🙂
Uściski!
No to się u Ciebie dowiedziałam, co zrobić, jak wyleję wosk ze świecy. Żelazko i papier w domu mam. :))) Mam też specjalne urządzenie do mycia tapicerki, takie na parę, jednak rzadko go używam.
Fryzura bardzo ładna i twarzowa, ale w życiu bym nie powiedziała, że są to krótkie włosy!
Zdrowiej, uściski i serdeczności!
Cieszę się, że mogłam pomóc! Teraz to ja już też będę wiedziała, co robić. 🙂
Myślałam właśnie o takim urządzeniu, ale kiedy nie ma potrzeby, rzadko się takie używa. Teraz jest tego większy wybór, więc może warto będzie kiedyś kupić, jakbym miała więcej tapicerowanych mebli.
Dziękuję za komplement, takie włosy są prawie o połowę krótsze od tego, co miałam.
A że nadal są tzw. półdługie, to dobrze, bo do całkiem krótkich chyba jeszcze nie dorosłam :).
Już jestem prawie całkiem zdrowa, dzięki 🙂
Uściski i serdeczności także dla Ciebie!
Niezła historia, na szczęście z happy endem. Do twarzy Ci w tych półdługich włosach. Pozdrawiam 🙂
[…] nim wzdłuż znalazła się duża kanapa, ponad 3 metry szerokości. Jak wspominałam przy okazji ratowania kanapy zalanej woskiem ze świecy, została ona sprzedana i teraz świetnie się prezentuje u mojej […]