JAKOŚĆ PRZED ILOŚCIĄ – WSTĘP
Od dłuższego czasu mnie tu nie było, ale jest to część mojej mimowolnej strategii unikania robiebia rzeczy bez sensu, w tym pisania o niczym, zajmowania się byle czym itp. Z wiekiem, a szczególnie w ostatnim czasie uświadamiam sobie, że mam jedno życie. I nie muszę w tym celu zachorować na nieuleczalną chorobę. Wystarczy mi świadomość, że inni ludzie odchodzą i to często zupełnie w pół kroku, w pół słowa.
Dlatego też postanowiłam (jakieś dziesięć minut temu – nie był to skutek długich przemyśleń), że już nie będę sobie zarzucać braku wpisów na blogu – tych rocznicowych, tych z okazji, tych pod dyktanto panujących zwyczajów i tradycji. Owszem – jeśli staną się one faktycznie natchnieniem do napisania tekstu, to nie ma sprawy. Ale nie będę się zmuszać do ich pisania, bo „ktoś tego oczekuje”, czy „bo wypada”. Wypada to najwyżej macica, a niektórym brzdącom naturalną koleją losu mleczaki. A mnie w obecnym wieku po prostu albo się chce, albo się nie chce. Albo mam czas i chęć, albo nie mam jednego lub drugiego.
To dlatego zaprzestaję pisania na blogu postów okazyjnych. Nie składam też osobom obcym lub dalekim (np. znanym tylko z mediów społecznościowych) życzeń – chyba, że akurat z daną osobą łączą mnie jeszcze inne, głębsze interakcje.
Ogólnie czas świąt i końcówki roku zawsze sprzyja podsumowaniom. U mnie większość z nich powstała podczas moich długich leśnych spacerów w mroźnym anińskim lesie w Warszawie. Albo po warszawskiej Starówce, w podziwie za świątecznymi dekoracjami. Lub podczas nielicznych spotkań z przyjaciółmi lub dawno nie widzianymi znajomymi.
Czas jeszcze mniej skupiać się na pozorach, a zacząć naprawdę żyć sprawami istotnymi, priorytetowymi i ważnymi. Przy czym ważne dla mnie są zarówno sprawy rozwoju zawodowego, jak i sprawy udanych i zdrowych stosunków międzyludzkich. Ale też czas dla siebie – na wypoczynek, regenerację, zebranie myśli i analizę celów i strategii.
POCZĄTEK WSZYSTKIEGO DOBREGO
Zacznę od tegorocznych świąt bo od czegoś trzeba.
Cieszę się, że w roku 2021 nasze święta bożego narodzenia spędzone najpierw na wycieczce na cmentarzu w miejscowości pochodzenia mojej Mamy – z Mamą i Córką, a potem wieczerza urządzona u Córki, poszły nam tak dobrze mimo poprzedzających je stresów u wszystkich z nas.
Pomysł, organizacja i przygotowanie potraw należały do mojej Córki, a rolę kierowcy w dniu Wigilii przejęłam ja. Mama zadbała – jak zwykle – o część artystyczną, czyli uzupełnianie naszych wspólnych wspomnień o jej obecne przeżycia na planie różnych teledysków, reklam i filmów, w których już od dłuższego czasu grywa mniejsze i większe role.
Gdyby nie Córka – byłoby standardowo i tak jak zawsze. Dobrze że pojechałyśmy na cmentarz dziadków, około 70 km od Warszawy. Po drodze złapała nas wprawdzie burza śnieżna i byłam zmuszona jechać drogami leśnymi i polnymi max. 30 km na godzinę, ale czego się nie robi dla przygody! I było naprawdę hardcorowo!
Drugim niezapomnianym akcentem były potrawy, w tym czerwony barszczyk, którym się oczywiście ochlapałam centralnie po białej bluzce na dekolcie.
A jechałam taka porządna i elegancka! 🙂
I paszteciki z kapustą i grzybami, które moja córka zrobiła osobiście w tym z grzybów zebranych przez moją Mamę, a jej Babcię.
A trzecim pięknym i niezapomnianym dla mnie akcentem był otrzymany przeze mnie prezent od córki…
Dawno mnie nic tak nie wzruszyło. Córcia podarowała mi słoik, w którym zamknęła karteczki z rzeczami, za które mi dziękuje w ostatnich latach. Właściwie we wszystkich latach, bo jak się okazało, wspomnienia objęły też jej dzieciństwo.
Pomysł został podobno zainspirowany moją wypowiedzią: a gdyby tak wyolbrzymić rzeczy poytywne, nawet te małe i zwykłe. Nie wiem już nawet gdzie, ale gdzieś to przeczytałam. Treść jest naszą sprawą prywatną, ale powiem Wam, że na przemian płakałam i wzruszałam się, albo śmiałam ze wspomnień.
Chciałabym umieć robić takie prezenty, jak moja córka. A ja ani zapakować ładnie nie umiem, ani nie mam takiej fantazji w szykowaniu prezentów. Na moje 40-te urodziny Córcia okleiła cały dom karteczkami z dowcipnymi i od serca życzeniami dla mnie, nawet na psiej obroży się znajazły jedne! Ale w tym roku przebiła nawet tamten prezent!
Last but not least: dostałam od moich Dziewczyn jeszcze jeden doniosły prezent! A mianowicie od pewnego czasu w mojej łazience w Warszawie klapa od sedesu zachowywała się w całkowicie nieprzewidywalny sposób. Jeździła i nie trzymała poziomu i pionu. A wszelkie próby jej ustawienia od nowa spełzły na niczym. Wreszcie poprosiłam o prezent pod choinkę od Mamy i go dostałam! Nowa klapa z montażem (którego już dokonała córka) i do tego dywanik pasujący do mojego szlafroczka! Bang!
I tak oto odbyła się ta niezapomniana Wigilia 2021.
A już creme de la creme w tym wszystkim były nasze rozmowy i wspominki o wszystkich członkach rodziny. Obśmiałyśmy w tym również wszystkie obecne przy stole osoby.
Cóż jeszcze dobrego? Ano same dobre i pozytywne rzeczy! Jako że Córka gotuje doskonale i nietłusto, więc i po zjedzeniu naszych potraw wigilijnych nie wstałyśmy od stołu napchane niczym poliki chomika tylko lekkie i tylko przyjemnie pełne. Biorąc pod uwagę dość nerwowy i pełen różnych napięć czas dla nas, także świąteczne spory pozostały w granicach przyzwoitości, pilnowałyśmy się wszystkie, żeby pamiętać, że ten czas spędzamy ze sobą, bo się kochamy i jesteśmy dla siebie bardzo ważne.
Odwiozłam Mamę do jej mieszkania i wróciłam do siebie.
Pięknie to wszystko opisałaś, a słoik z podziękowaniami na pewno wykorzystam w przyszłym roku, bardzo mi się spodobał!
My na cmentarzach byliśmy tydzień przed świętami.
Pozdrowienia dla mamy i córci!
Dzięki Joteczko,
tak, nadal sobie czytam po jednej lub po kilka miumaśnych karteczek na lepszy humorek!
U nas nie składało się w tym roku, żebyśmy wcześniej pojechały wszystkie razem na cmentarze, więc cieszę się, że teraz się złożyło. 🙂
Uściski
IW
Jestem tylko znajomą z internetu, bo w realu się nie spotkałyśmy, choć obie warszawianki. Nie bywam na Face booku czy Instagramie, ale bardzo Ci zawsze kibicowałam imienniczko, dlatego z racji zbliżającego się Nowego Roku Tobie, Mamie i córce życzę spokoju, zdrowia i jak najczęstszych spotkań w rodzinnym gronie.
Jestem na tym etapie, że chcę skupiać się na rzeczach dla mnie ważnych, bo na nieważne straciłam bardzo dużo casu i pisanie kolejnych słów, które niewiele zmienią już nie jest na liście moich priorytetów.
Wiem, że mi kibicujesz i darzysz sympatią, więc dziękuję Ci bardzo Iwonko za życzenia.
Nie chciałam tylko, żeby ten wpis stał się tablicą wymiany życzeć, przyjmij więc proszę moje życzenia, i wybacz, że więcej ich składać pisemnie nie będę, bo po prostu życzę Wam wszystkim jednakowo dobrze i pozytywnie!
Uśmiałam się przy czytaniu, ale tak przyjemnie, od serca, na ciepło. W dzieciństwie ogrzewały mnie w ten sposób powieści Musierowicz, a dziś Fannie Flagg. Ech, przycupnęłoby się razem z Wami przy tym stole. A te prezenty – wprost przecudne!
Też miałam frajdę pisząc o tych świętach, a nie opisałam nawet wszystkich zabawnych sytuacji :). Z całą pewnością byłabyś mile widzianym gościem. Przyznam też, że przy stole zagościła w późniejszej porze też gość – niespodzianka! 🙂
nie wiem jak to jest, że te wszystkie koty tak ładnie pozują, a nasze zawsze się kręcą tak, jakby były nieodrobaczane…
przyjazna klapa… najgorsze są takie, do których nie ma podejścia i nie da rady odkręcić, tak jak w obecnych autach, gdzie aby wymienić głupią żarówkę trzeba ganiać z całym autem do warsztatu… ciekawe, czy są takie warsztaty serwisujące dzbany?…
p.jzns 🙂
No sam widzisz, wiele osób też uznało, że klapa ważna rzecz! A moja Gosia strasznie się namęczyła wymieniając, więc łatwo nie było 🙂
Też od lat mam takie auta, gdzie wymiana żarówki to wyższy poziom wtajemniczenia… No cóż, postęp czasem cieszy, a czasem trochę utrudnia życie, ale przyznam, że ja i tak nigdy bym tej żarówki sama nie wymieniła. Nawet wycieraczki wymieniam w warszatacie 🙂
O dzbanach nic mi nie wiadomo!
serdeczności!
U nas było podobnie na Wigilii- nas troje i miła atmosfera. A z klapy sedesowej proszę się nie nabijać, ja dostałam parę lat temu w prezencie na urodziny- „samoopuszczającą się klapę” i był to naprawdę strzał w dziesiątkę!
Iw, zazdroszczę Ci Mamy, że Ją masz. Ja nawet na cmentarzu nie byłam, bo to kilkaset kilometrów.
Elu, właśnie zarumieniłam się z dumy, bo zarówno pierwsza, jak i druga moja klapa są z typu samoopuszczających się. No ale ta druga jeszcze oprócz tego jest wygodna i się trzyma. 🙂 I zapewnia bardzo pozytywny siad w miejscu, gdzie każdy z nas siada od kilku do kilkunastu razy na dobę, więc nie ma żartów! 🙂
Też się cieszę, że mam Mamę, uściski!
Blog(i) ma(ją) być przyjemnością, więc zupełnie rozumiem, że piszesz wtedy, gdy Ty czujesz, że warto. Moja wigilia również była niewielka, wspaniale spędziłam ten czas kilku dni poza Irlandią i zaraz wracam do domu. Dziękuję, że dzielisz się tutaj swoim życiem i obserwacjami. Do poczytania w nowym roku 😊
Witaj w końcówce roku moja Droga, faktycznie bardzo ewaluowało moje podejście do bloga, i to do czytania, jak i do jego pisania. Nauczyłam się bardzo mocno sortować rzeczy, które tu opowiadam, lubię dzielić się tym, co jest prawdziwe, aczkolwiek w tempie i w ilości, która mi odpowiada. Kiedyś tydzień bez wpisu był tygodniem straconym. Dziś dzieje się tyle w życiu pozawirtualnym, że blog stał się odskocznią i dodatkowym wymiarem tego realnego życia, a przestał w pewnym sensie być bytem samym w sobie.
I dopóki mi taka forma odpowiada, to dalej będę się nim cieszyć w takiej postaci.
Uściski!
Iw, cudne te wnętrza, i fajny pomysł na prezent. Pozdrawiam i zdrowia i spełnienia życzę.
choć może to fopa ;-P przeciez się bliżej nie znamy…
Dzięki, za wnętrza odpowiada moja Córka! 🙂
Oj tak nie przesadzajmy z tym fopa, ja się tam z Wami wszystkimi lubię, ale właściwie to nawet najbliższym przyjaciółkom składam życzenia (i one mnie), kiedy akurat rozmawiamy. Nie pilnuję aż tak takich ogólnych okazji, ostatnio raczej urodzin tych kilku osób, które są też na żywo. :))
Uściski i dziękuję!
No pewnie, nic na siłę – blog ma być przyjemnością a nie napinką i przymusem jakimś. Moja klapa też jeździ i ciągle zmienia położenie mimo, że już ją dokręcałam…i mam identyczny kosz na pranie! Serdeczności!
Miewam nadal porywy, żeby coś fajnego napisać, ale ani z pisaniem, ani z czytaniem jakoś ostatnio mi nie idzie za dobrze. Chyba ogólne przemęczenie mnie wzięło…
A kosz jest bardzo fajny, potwierdzam!
Uściski!
Klik dobry:)
Malowniczo wygląda barszczyk na dekolcie. Czerwony wzorek warto utrwalić, by się nie sprał. Będzie pamiątka z Wigilii.
Pozdrawiam noworocznie i życzę dobrego roku 2022.
Niestety często chlapię, ale nie przepadam ani za odplamianiem, ani za pozostawianiem plam. Mama powiedziała, że weźmie bluzkę i sobie odplami, a ja się chętnie zgodziłam :)))
Serdeczności i Tobie na 2022!
[…] i nie wiem, co potem się wydarzyło, ale, jak widać, zapomniałam o niej na jakiś czas. Zgadzam się z IW, że przymus skrobania postów okolicznościowych jest irracjonalny, bo naprawdę nie ma żadnych […]
A tu można się odnieść częściowo do moich, a przede wszystkim do posta Świechny na temat pisania postów okolicznościowych.
Fajny pomysł z tymi karteczkami 🙂 Pomyślności w 2022❤️❤️❤️
Dzięki i Tobie też pomyślności w Nowym! 🙂
Wczoraj pisałam, ale chyba nie opublikowałam 🙂 Fajna sprawa z tymi karteczkami 🙂 Przed wszystkimi świętami jeździmy do najbliższych na cmentarz, taka tradycja. Tylko pogoda czasem te plany krzyżuje. Pozdrawiam i dobrego roku 🙂
Takie wyprawy na cmentarze można planować, ale często właśnie zależne są one od pogody. 🙂 Nam się udało, choć sytuacja pogodowa była dość trudna!
Udanych odwiedzin na Waszych cmentarzach życzę.
Wszystkiego dobrego jeszcze raz w Nowym Roku!!! Dla Ciebie i Twoich bliskich, przede wszystkim córki, którą widuję na Twoich zdjęciach :)))
Bardzo dziekuję 🙂 Raczej starsze zdjęcia, bo nie lubi być fotografowaną. Zresztą teraz często się nie widujemy..
Widzę, ze linkuje do strony, która niebawem przestanie działać. Wróciłam na bloggera https://ivapas-photo.blogspot.com/
Ten blog na bloggerze zawiera przepiękne zdjęcia czarno-białe. Żeby linkowało do Twojej, trzeba to chyba zmienić w ustawieniach logowania do komentowania. 🙂
pozdrowienia!
pisanie pod przymusem nic dobrego nie da. wszelkie ograniczenia, czy obowiązki kłócą się z ideą prowadzenia bloga, jako hobby, mającego sprawiać przyjemność. i podsumowania nie są potrzebne, chyba, że dostarczają Ci paliwa na przyszłość.
Robienie czegokolwiek pod naciskiem, a co gorsza przymusem, zawsze kończy się źle. Tak więc nie ma co się zmuszać, znacznie lepiej działać pod własnymi żaglami.
Podsumowania czy plany do realizacji dostarczają mi paliwa na przyszłość, ładnie napisane.
Ale chyba nigdy nie dzieliłam się nimi w pełni publicznie. Może tylko częściowo.
Blog to miejsce tworzenia, kreacji, tutaj chce się dzielić tym, o czym gdzie indziej za bardzo nie da się pogadać, a jednak są to tematy, na które chce się rozmawiać z wieloma ludźmi i bez poczucia, że zdradza się zbyt wiele o sobie.
Uściski i pozdrowienia!
Kiszka stolcowa też czasem wypada i jeszcze dysk 🙂 Cieszę się, że miałaś dobre święta. Pozdrawiam 🙂
Brrrrr! Współczuję zatem tym, co im wypada!!! 🙂
Święta szybko mijają, teraz pracuję na to, żeby rok był chociaż dobry.
Uściski!
Zaniepokoiło mnie pierwsze zdjęcie. Czy tylko ja widzę stygmaty?
Faktycznie czerwone światło pada na podłodze dokładnie pośrodku dłoni… Ciekawe, co się tam stało!???