
ZNAJOMI … NIEZNAJOMI
Czy znacie to uczucie, kiedy rozmawiając z kimś, macie stale wrażenie, że z tą osobą poruszacie się tylko po powierzchni? Small talk na co dzień nie jest niczym szkodliwym, szczególnie z mało znanymi osobami na jakiejś firmowej czy oficjalnej imprezie. Ale już w życiu prywatnym już nie za bardzo. Takie znajomości czasem są przydatne, ale tego typu relacje określam mianem luźnych znajomości, a nie jako przyjaciół. Czasem to wystarcza obu stronom. Był kiedyś taki odcinek serialu familijnego, w którym żona (czy dziewczyna) jednego z mężczyzn zaprzyjaźniła się z chłopakami z jego paczki, ale tak na fest, głęboko, że zaczęli jej się zwierzać z problemów, wypłakiwać w mankiet. Stała się ich prawdziwą przyjaciółką. Kiedy z wyjazdu wrócił jej mąż (czy chłopak), zastał zamiast paczki kumpli, z którymi chodził do pubu na piwo i kręgle, uwrażliwionych, łatwo się wzruszających i pędzących w jego ramiona chłopów, z którymi nie dało się już wrócić do tej poprzedniej nic nie znaczącej relacji. Było to dla niego okropne przeżycie. 🙂 Nie wiem, jak się to skończyło w serialu, ale rozumiem jego ból i rozczarowanie. Bo czasem naprawdę nie chcesz znać szczegółów z życia rodzinnego wszystkich obecnych na imprezie znajomych. I wolisz mieć kupli na luzie 🙂
Ale do sedna, czyli do przyjaźni.
Niektóre ze znajomości mają szansę przerodzić się w coś więcej, szczególnie kiedy zostały zawarte w szczególnych emocjonalnych okolicznościach, które zbliżają do siebie ludzi.
U mnie najczęściej bywało tak, że natychmiast lub prawie od razu wiedziałam, czy jakaś osoba jest moim soul mate (angielskie określenie duchowego brata lub siostry). Chociaż w przypadku jednej przyjaciółki proces wchodzenia w przyjaźń trwał latami. Mimo bardzo sympatycznej relacji przedtem zdecydowałyśmy się zgłębić naszą relację dopiero po długim czasie. I została i już zostanie przyjaźnią do końca. 🙂
GRA POZORÓW
Powierzchowne relacje bez specjalnego zaangażowania, small talk i inne tego typu zachowania, które łatwo wybaczamy albo nawet chętnie akceptujemy od dalszych znajomych, nie sprawdzają się jednak w bliższych relacjach: w miłości, związku czy w przyjaźni.
Bo jak zaufać komuś, przy kim cały czas odnosimy wrażenie, że niewiele o nim wiemy, nie jesteśmy wpuszczani do środka? Albo że między wami znajduje się szklana mleczna szyba dźwiękoszczelna, przez którą ktoś dokładnie pod kontrolą dawkuje nam siebie, swoją osobę, wiadomości o sobie, swój czas?
To tak, jakby w odpowiedzi na zaproszenie do twojego domu ktoś oferował Ci wprawdzie cały hotel, ale pokazywał jedynie dwa najwyższe piętra budynku, nie mówiąc nic o 40 piętrach poniżej, z których widać może ze 3, a reszta skryta jest za chmurami lub za mgłą. Dodajmy, że ten ktoś nie wspomina też ani o agregacie awaryjnym, ani o drogach ewakuacji.
Na krótką metę wszystko można tolerować czy znosić. W duchu mówiąc sobie, no dobra, byle wytrwać do końca kolacji, spotkania itp. Ale nie da się tak żyć na co dzień. A przynajmniej mnie najczęściej się nie chce marnować czasu na takie pozorne – dla mnie byle jakie – relacje.
Preferuję znacznie mniej ludzi w moim otoczeniu, za to głębsze relacje z nimi. Czyli takie, w których po krótkim czasie można mówić sobie szczerze, co się czuje, myśli, a także z czym mi dobrze, a czego nie lubię.
Bo relacje z ludźmi są dla mnie niesłychanie ważne. Jestem wrażliwym odbiorcą i wyławiam większość nielojalnych zachowań. Nawet jeśli nie od razu, to po krótkim czy dłuższym czasie wyraźnie widzę, czy mi z kimś po drodze, czy nie warto tracić na tego człowieka czasu.
Może dlatego, że już stanowczo za dużo tego czasu bywało, że zmarnowałam. A może po prostu dlatego, że udane relacje zapewniają poczucie spełnienia, zadowolenia, a nawet szczęścia.
Natomiast relacje, w których od początku jest jakoś dziwnie, albo nie wiadomo o co chodzi, albo czuję się po prostu nieswojo, nie wpływają na mnie ani na Ciebie dobrze. Z takich lepiej się szybko wymeldować. A jeśli z racji serdecznego usposobienia czy dobrego serca zabrniesz dalej, niż było warto, to trzeba pamiętać, że zawsze istnieją drzwi a na dalszych etapach wyjście awaryjne. I że warto z niego skorzystać, bo czasem w chwilę później, nawet zupełnie sam/sama poczujesz prawdziwą ulgę i radość, bo możesz swobodnie oddychać i patrzeć z powrotem optymistycznie w przyszłość.
PRZYJACIELE
Mam to szczęście, że w moim życiu pojawiło i utrzymało się kilka osób, które mogę bez wahania nazwać przyjaciółmi, głównie są to przyjaciółki, z którymi łączy nas więź od tak dawna, że nawet dłuższe przerwy w kontaktach są traktowane jedynie jako przerwanie na chwilę toczącej się od lat rozmowy…
Najdłużej znam się z moją przyjaciółką od 17-tego roku życia, z kolejną od studiów, a właściwie od czasu, kiedy spotkałyśmy się ponownie po studiach, kiedy okazało się, że nagle wprowadziłyśmy się do mieszkań na tym samym osiedlu. Najświeższą ale też bardzo mocną więzią jest przyjaciółka poznana dzięki blogowaniu. Z dwiema ostatnimi jestem codziennym lub w niemal kontakcie telefonicznym, bo niestety mieszkamy daleko od siebie. Wszystkie wymienione osoby to Polki, mam jeszcze jednego świetnego kumpla w Warszawie i kilkoro dobrych znajomych, z którymi mimo rzadszych kontaktów mam podobne otwarte i pełne wzajemnego zaufania relacje.
PRZYJACIELE NA MIEJSCU
Brakowało mi jednak do niedawna przyjaciół na żywo tu w Niemczech. Jedna relacja, czyli ta z moim eks, utrzymała się dzięki wzajemnej tolerancji i trosce o to drugie nawet po rozstaniu i trwa dalej. I tak już chyba zostanie, chociaż każdy nowy kandydat na mojego przybocznego na początku ma pewien problem ze zrozumieniem tej relacji. Staram się wyjaśniać i mówić, że to zupełnie inna relacja, niż typowa tęsknota za byłym. Że oboje nic z „tych rzeczy” od siebie nie chcemy, każde od dawna ma własne życie uczuciowe. Trzymamy się na zasadzie przyjaźni, bo okazało się, że możemy na sobie polegać, jeździć razem na wycieczki rowerowe, czasem pogadać o ważnych życiowych sprawach i pomagać sobie w różnych sytuacjach. Jednak eks to jednak facet, a ja cierpiałam na brak przyjaciółki, takiej z którą się mogę spotkać na żywo i pogadać na bieżąco.
WOLĘ KOBIETĘ
Myślę, że my kobiety jednak możemy się najlepiej zrozumieć między sobą. Czy to z racji chemii mózgu, czy wychowania, ale chyba nikt nie zaprzeczy, że męska psychika i logika jednak różni się mocno od kobiecej.
Dlatego tak się cieszę, że od pewnego czasu spędzam czas i chodzimy na wspólne spacery z nową znajomą, którą poznałam w trakcie mojej ostatnich przeprowadzki. Na każde spotkanie czekam z wielką radością i już kiedy kończymy żałuję, że miałyśmy tylko tyle czasu na gadanie. Moja nowa przyjaciółka jest Niemką, a kilku miesięcy też świeżo upieczoną mamą, toteż nasze kontakty siłą rzeczy są teraz uzależnione od stanu czy chęci snu dziecka. Ale to nie szkodzi, i przy tym znajdujemy czas na spotkania, spacery, rozmowy. Ja z kolei jako matka dorosłej córki, nadal jeszcze pamiętam, jak to było, kiedy byłam młodą mamą i znam wszystkie etapy opieki i wychowania, i tym bardziej się nie wymądrzam, za to czasem powiem coś, czego ona akurat najbardziej potrzebuje. Ta znajomość liczy się dla mnie tym bardziej, że widzę podobną chęć do jej utrzymania także z drugiej strony.
Poznałam też kilka osób z kręgu fotografów, z którymi robiłam m.in. pokazywane Wam sesje lightpainting 1 i lightpainting 2. Jedna z fotografek mieszka w moim mieście i spotykałyśmy się też już na wspólne spacery, a na pewno ciąg dalszy nastąpi. Czas pokaże, co przyniosą kolejne znajomości.
LUDZIE BĄDŹCIE PRZYJACIÓŁMI!
Cieszę się na każdą osobę, z którą mogę się spotkać i dobrze spędzić czas na żywo. Nie ma to jak fajny spacer, rozmowa, wspólne tematy, czasem wspólne zdjęcia.
Ale na dzień dzisiejszy już nie szukam nowych twarzy. Wolę i chciałabym dobrze poznać te osoby, które już zaprosiłam do swojego życia. Inaczej skończy się na powierzchownych relacjach, które w gruncie rzeczy przeważnie są płytkie i często nawet takie mają być. Ale prawdziwą radość sprawiają mi jednak te głębsze relacje.
A skoro nie przepadam za powierzchownymi relacjami, to nie będę się rzucać w wir kolejnych znajomości, bo po drodze stracić mogę te, które już uznałam za fajne i wartościowe. Wolę więc zadbać o tych ludzi, którzy już mi okazali sympatię.
Zamierzam poświęcić tym już wybranym osobom sporo czasu, poznać je lepiej, bo pewnie zostaną już w moim życiu. No chyba, że nie będzie nam po drodze. Mam nadzieję, że któraś z tych znajomości przerodzi się w przyjaźń. Jeśli będzie tak chociaż w jednym czy dwóch przypadkach, uznam się za szczęściarę.
ILE PRZYJAŹNI MOŻESZ MIEĆ?
Gdzieś przeczytałam, że prawdziwych bliskich przyjaciół jeden człowiek jest w stanie utrzymać w życiu maksymalnie 3 do 4. O więcej nie jest w stanie zadbać. Biorąc pod uwagę, że większość z ludzi utrzymuje jeszcze relacje w postaci związków, to albo partner czy partnerka jest tym przyjacielem albo przyjaciółką, czego każdemu życzę, albo jest pierwszą i najważniejszą osobą, a przynajmniej tak powinna się czuć.
Na przyjaźnie poświęcam dużo dobrej energii, bo i one dają mi one bardzo dużo.
Do przyjaciela czy przyjaciółki można zawsze pójść pogadać, czy to o dobrych rzeczach, czy o tych nie za bardzo. Można przy nich być sobą, można się odsłonić, nie obawiając się oceny i wyniesienia tajemnic na zewnątrz. Czy czegoś więcej trzeba? Według mnie to właśnie głównie dzięki wsparciu okazanemu mi w przyjaźniach zawdzięczam to, że obronną ręką przechodzę w życiu przez kolejne kryzysy, których nie brak w moim życiu.
Szczególnie te, o których (prawie na pewno) nigdy nie napiszę publicznie, ale o których mam największą potrzebę czasem porozmawiać, wypowiedzieć głośno co czuję, dać wyraz swoim uczuciom w całej krasie i przytulić się choćby przez telefon, kiedy nawet już płakać się nie chce. Jestem wielką szczęściarą, że mam takich ludzi w swoim życiu.
Nie wszyscy z moich przyjaciół czytają tego bloga, ale dziękuję tym z moich przyjaciół, którzy to czytają i wiedzą, że piszę właśnie o nich. Dziękuję Wam, że jesteście! Może może to zabrzmi pompatycznie, ale wiedzcie, że moją duszę wypełnia głęboka wdzięczność, że jesteście przy mnie i uskrzydla mnie Wasza obecność.
Jesteście moim bezpiecznym lądem, przy Was odpoczywam, mogę być sobą, mogę się odsłonić w pełnej okazałości – z moimi radościami, smutkami i wszystkimi innymi emocjami. Mogę przy Was rozkroić serce i pokazać, co w środku, albo przecinać wrzody, a Wy i tak jesteście i będziecie. I za to Wam bardzo bardzo dziękuję i przytulam mocno!
A jacy są Wasi przyjaciele i Wasze doświadczenia z przyjaciółmi? Macie ich? Doceniacie naprawdę?
Też bywają równie cenni, jeśli czasem nie cenniejsi od rodziny?
Jeszcze do zeszłego roku myślałam że mam wieloletnią babską przyjaźń, bo tak to od liceum raczej wolałam męskich kolegów i przyjaciół. Ta babska przyjaźń trwała ponad 20 lat. Potem okazało się, że coraz więcej nas dzieli niż łączy i na dobrą sprawę bezpiecznie możemy rozmawiać już tylko o pogodzie jeśli nie ma być kwasu na tle światopoglądowym. A to mogę robić z byle kim tylko – no właśnie – po co? Inną rzeczą jest to, że zaczęły się uwypuklać jej wady do poziomu dla mnie nieakceptowalnego. Nie ma świętych, tak zawsze tłumaczyłam jej dziwne zachowania, wszyscy je mamy, ale teraz… Czytaj więcej »
Przeczytałam Twój komentarz z wielką przykrością, że tak się potoczyła historia Twojej przyjaźni. Szkoda, że Twoja przyjaciółka tak się zmieniła i rozumiem, że było Ci bardzo przykro, szczególnie jeśli była tą jedyną, w której pokładałaś wszelkie nadzieje… Przyznam szczerze, że nie wyobrażam sobie mieć tylko jedną osobę – przyjaciółkę. Mimo wszystko w świecie warto jest mieć kilkoro bliskich przyjaciół i znajomych. Bywało i u mnie, że w najgorszych dla mnie chwilach akurat nie mogłam złapać nikogo, bo wszyscy byli zajęci swoimi sprawami. Wtedy sprawi radość nawet kontakt powierzchowny, spacer ze znajomym. A zbudowanie zaufania na takim poziomie, żeby móc być… Czytaj więcej »
Poza przyjaźnią miewałam też znajomych, ale znajomi to dość powierzchowne relacje były, gdzie niezbyt wiele się oczekuje, a gdy się okazuje, że się może na kogoś w jakiejś sprawie liczyć, to jest spore zaskoczenie. Ja też się zmieniłam, przeszłam długą drogę naprawiania swojej głowy, która poskutkowała tym, że dużo bardziej zauważam i mniej tłumaczę cudze zachowania „nie fair”. No i potem sytuacja podbramkowa, pandemia. Wielokrotnie pisałam, że pandemia dokładnie pokazała kto jest kim. Pokazała to, jak bardzo ludzie zajmują się tylko sobą, jacy potrafią być tchórzliwi, jaki mają światopogląd gdy dzieje się dużo i to poważnych rzeczy. Czy wykazują się… Czytaj więcej »
Próby utrzymania kontaktów z osobami, które nie wykazują inicjatywy ani zaangażowania, do których zawsze trzeba się odezwać jako pierwsza i którzy nie słuchają gdy do nich mówię też mam za sobą – wycinam w pień raczej stopniowo, bo daję szansę, ale jeśli ktoś nie zauważa, że robi coś nie fair, to ja sobie odpuszczam. Osoby nie myślące realistycznie też raczej miejsca nie zagrzeją obok mnie, bo męczy mnie objaśnianie świata innym dorosłym osobom albo też wysłuchiwanie ich nieracjonalnych bądź opartych na niesprawdzonych źródłach bajek. Ogólnie najbardziej zawsze sprawdzają się czyny, a czynem jest czasem zadzwonienie do mnie, zaproszenie mnie na… Czytaj więcej »
Bardzo trafne i bliskie mi spostrzeżenia, dokładnie tak jest. Najbardziej bolesny bywa fakt, gdy ja traktuje kogoś jak przyjaciela, a potem dowiaduje sie, że to była relacja jednostronna, wręcz interesowna, czyli po prostu zostałam wykorzystana.
To prawda, ze z niektórymi osobami nadaje się na tych samych falach od pierwszego spotkania, a z innymi nawet po latach ciężko się dogadać…
Takich pozornych przyjaciół to ja miałam w czasach szkolnych, a najpóźniej na studiach. Ja w pełni zaangażowana, a dla kogoś byłam tylko środkiem do celu albo kimś do łatwej wymiany na kogoś innego. Bardzo bolesne przeżycia, przyznaję. Ale bez nich nie dowiedziałabym się, jaka jest różnica między prawdziwą przyjaźnią, a taką udawaną…
Niestety zdarzyło mi się to nawet z kimś, kogo uważałam za prawdziwą przyjaciółkę w czasach studiów i z którą nadawałam na tych samych falach…
Cóż. Potem już znacznie bardziej uważałam.
Z takimi trudnymi do dogadywania się rozluźniam stosunki, bo szkoda czasu mojego i tych osób…
strategię „nie szukać, tylko znajdywać” odkryłem już w wieku dorastania i szczególnie dotyczyła ona dziewczyn: gdy przestałem szukać, starać się, nagle zaczęły się pojawiać nie wiadomo skąd 🙂 ale to funkcjonuje także w takich relacjach, jak przyjaźń… mowa rzecz jasna o przyjaźni takiej naprawdę, przez duże „P”, bo obecnie słowo „przyjaciel/ciółka” bywa nagminnie nadużywane… nie ma nic bardziej irytującego /przynajmniej dla mnie/, jak ktoś „lepiący się”, usiłujący zakumplować się, czy wręcz zaprzyjaźnić na siłę… zakochać się /i zrealizować to zakochanie lub nie/ można błyskawicznie, a potem równie szybko zapomnieć… jednak zaprzyjaźnienie się tak już nie działa, to wymaga czasu, żeby… Czytaj więcej »
Wiadomo, że przyjaciela nie znajdziesz na targu, czy dając ogłoszenie „Szukam Przyjaciela/-ki przez duże P”. Jednak pewnym wartościowym osobom, przy których od razu świetnie się czujemy od pierwszej chwili najczęściej dajemy szansę na przyjaźń. I potem jest właśnie czas na weryfikację tej znajomości i wzrost zaufania, aż po jakimś czasie wyrasta to na przyjaźń. Bo to jest proces, a nie szybka akcja, choć czasem fascynacja pewnym człowiekiem bywa tak samo intensywna, jak zakochanie :). Przynajmniej u mnie tak to wygląda. I jeśli potem taka znajomość rozwija się w przyjaźń, to świetnie. Tak to u mnie właśnie działa, chociaż zanim nazwę… Czytaj więcej »
Jako nastolatka i młoda niewiasta wierzyłam w przyjaźń zarówno z kobietą jak i z mężczyzną. Łatwiej było mi nawiązywać szczere, głębsze relacje z facetami, ale one upadały, gdy panowie wchodzili w związki małżeńskie. Najwidoczniej partnerki nie chciały, by mężczyzna „przynosił” do związku coś(kogoś) z przeszłości. Z dawnych lat mam dwie przyjaciółki, ale ponieważ widujemy się bardzo rzadko, to nie umiem określić czy są to relacje głębokie czy istniejące z przyzwyczajenia. Dzięki działalności blogowej doświadczyłam wiele życzliwości ze strony osób czytających bloga. Przed kilkoma potrafię się „wywnętrzyć”, ale czy one uważają mnie za przyjaciółkę czy tylko za znajomą, której są w… Czytaj więcej »
Też miałam więcej przyjaźni z chłopakami kiedy jeszcze byłam młodą dziewczyną, a potem z czasem te znajomości potraciłam, gdyż partnerki wolały zachować swoich mężczyzn dla siebie, a i ja nie chciałam być przeszkodą w czyimś szczęściu. Sama nie wiem, jak bym patrzyła na taką przyjaciółkę mojego mężczyzny, to bardzo drażliwy temat, nie z każdym facetem można się naprawdę przyjaźnić i nie każdy umie być przyjacielem. Co do kobiet – fajnie, że masz krąg znajomych, myślę że czasem nawet nie trzeba sobie zadawać za dużo pytań – jeśli ktoś jest przy tobie i chce spędzać czas, rozmawiać, być w twoim życiu… Czytaj więcej »
Mam teraz tylko jedną przyjaciółkę, co prawda nie „tuż za rogiem”, ale pomimo odległości czuję Jej bliskość na co dzień. I wiesz, mogę z Nią wyplatać o wszystkim, o największych głupotach i, wyobraź sobie – wcale nie ma mnie dość.
Serdeczności dla Ciebie;)
Nieważna odległość, ale wzajemna bliskość w relacjach. Mam przyjaciółkę w innym mieście, więc spotykamy się rzadko, ale jest telefon, więc paplamy o ważnych sprawach, a codziennie na Messengerze piszemy sobie dobranocki. Myślę, że trzeba mieć kogoś, by lżej się żyło 🙂
Serdeczności
No właśnie, telefon i internet sprawia, że obecnie znacznie łatwiej utrzymać znajomości i cieszyć się codziennymi kontaktami. 🙂
Uściski!
Anabell – powyżej w poście była mowa także i o mojej Przyjaciółce, która nieustannie jest. Mimo, że też mam ją głównie na telefon, bo spotkania z racji odległości są dość rzadkie, obie wiemy, że jest to Przyjaźń i cenimy ją sobie bardzo.
Wiem, że mogę na Nią liczyć we wszystkich chwilach, i tych dobrych, i tych złych.
To dla mnie wielka radość, że Ją mam. :)))))
Uściski!
Dawniej przyjaciółmi nazywałam dwie osobo, była to kobieta i mężczyzna. Niestety po latach przyjaciel zaczął ubiegać się o moje zainteresowanie, zakrawało nie tylko o związek, ale daleko idące plany na przyszłość. A potem zranił moje zaufanie. Zaś przyjaciółka jest nią do dziś.
Ano tak to czasem bywa, że nie każda przyjaźń przetrwa próbę czasu. U mnie niestety wszystkie relacje z mężczyznami kiedyś kończyły się tym, że okazywało się, iż panowie widzieli tę relację jako wstęp do czegoś więcej… Myślę, że bycie przyjacielem weryfikuje życie i czas. Tak z kobietami, jak i z mężczyznami. Szkoda tylko, że tego czasu tak wiele nie ma i czasem wydaje nam się, że jeszcze możemy coś zrobić, z kimś się spotkać, nadrobić. Błąd – czasu zawsze na to jest za mało i jeśli nie wyrwie się go z gardła codzienności, to i przyjaźnie i miłości pozostają nienakarmione.… Czytaj więcej »
Moja introwertyczna natura sprawia, że raczej to ja jestem przyjaciółką dla innych, niż inni przyjaciółmi dla mnie. Krótko mówiąc przyjaciół nie mam, tylko kilkoro bliższych znajomych. Pozdrawiam 🙂
Z tą równowagą bywa różnie, czasem się utrzymuje, czasem bywają wahnięcia w tę czy inną stronę. Dopóki jednak obie strony czują się w miarę „zaspokojone” emocjonalnie, to jest OK. Jeśli jednak szala dawania nieustannie przechyla się na jedną stronę, to najczęściej biorca zasysa ale nie jest w stanie dać zbyt wiele z siebie.
Często po dłuższym czasie dawca orientuje się, że był głównie dawcą i odchodzi zraniony…
Pozdrowienia serdeczne!
Z przyjaźnią i miłością już tak bywa, że jedni szybko ją znajdują, a innym nigdy się nie przytrafia. Mówią, że nie ma przyjaciół, ten kto sam przyjacielem być nie potrafi. Czy tak jest? Może? Chyba I w miłości, I w przyjaźni ważne są kompromisy. Zdaję sobie sprawę, że ze mną jest się trudno przyjaźnić. Głównie dlatego, że w ciężkich momentach zamykam się na cztery spusty, znikam i po prostu mnie nie ma. Mam też fatalną cechę, że nie pytam. Nie pytam, bo boję się, że kogoś tym skrzywdzę, że włożę palec do rany . A jednak ludziom może się wydawać,… Czytaj więcej »
Zgadzam się, że nie ma przyjaciół, ten kto sam przyjacielem być nie potrafi. Jeśli znajomości nawiązane we wczesnych latach przechodzą w przyjaźnie, to ludzie mają wiele lat, żeby się siebie nauczyć i do siebie przyzwyczaić. Późniejsze nawiązywanie kontaktów jest faktycznie o wiele trudniejsze, szczególnie przyjaźni. Może dobre znajomości są bardziej możliwe, ale przyjaźnić się z kimś można naprawdę dobrze go znając, inaczej to ciągle może być znajomość, ale niekoniecznie przyjaźń. Faktycznie trudno jest przyjaźnić się z osobami, które znikają na dłużej bez słowa. Moja przyjaciółka od wczesnej młodości (też ponad 30 lat) też nie lubi się dzielić, kiedy jest jej… Czytaj więcej »
Moim zdaniem wiele osob szasta niepotrzebnie okresleniem „przyjaciel” majac na mysli jedynie dobrego znajomego. Bycie przyjacielem jest niezwykle zobowiazujace, to nie okolicznosciowe spotkania, czy nawet jakies drobne zwierzenia, to cos znacznie wiekszego, wrecz patetycznego. Ja uzywam okreslenia psiapsia lub wlasnie dobry znajomy. Jest w moim zyciu jedna jedyna osoba, ktora od dziesiecioleci moge nazwac przyjacielem, takim w 100%. Ale co kto lubi, niektorzy twierdza, ze maja setki przyjaciol, tyle, ze ja im nie dowierzam i zawsze jestem ciekawa, ilu zostaloby w nieszczesciu.
Setki znajomych to można mieć w mediach społecznościowych, też mi się to zawsze wydaje podejrzane, bo gdzie tu czas na życie. Ale mnie życie poszczęściło kilkoma przyjaźniami i bardzo je sobie cenię. Do nich mam pełne zaufanie, czyli w mojej ocenie mogę je nazywać przyjaciółkami/przyjaciółmi. Nie nadużywam tego określenia, zwykle pierwszy raz jestem w stanie tak o kimś powiedzieć po wielu latach. Ale skoro już tak czuję, to nie żałuję i również mówię tym osobom, jakie są dla mnie ważne. Ludzie zbyt często żałują innym, czyli nie mówią im o swoich uczuciach, o ważności. A jednak warto. Dobry przyjaciel to… Czytaj więcej »
To dobrze, że masz ludzi na których może polegać, bo człowiek potrzebuje bliskości, porady, czy napicia się wódki. No więc przyjaźń zawsze była w moim życiu ważna. ważniejsza od rodziny. mawiałam, że na wybór przyjaciół mam wpływ w przeciwieństwie do rodziny, mamy wspólne sprawy, poglądy, wyjazdy, teatr. imprezy. Dużo o sobie wiemy i możemy na siebie liczyć. Ale utrzymać przyjaźń jest szalenie ciężko. WSZYSTKO się kończy. Dlatego miałam przyjaciół, teraz nie wiem czy mam?? w takim dawnym sensie. Mogę owszem pogadać od serca, mogę liczyć na pomoc, mogę…i na mnie można liczyć zawsze. ale bez entuzjazmu takiego jak kiedyś (Wiele… Czytaj więcej »
Dlatego czas i różne wydarzenia weryfikują wszystkie przyjaźnie. Najgorzej jest się przewieźć na tych wybranych ludziach właśnie, też to znam i niejeden raz było ciężko, ale te ostatnie przyjaźnie traktuję z czułością, biorąc pod uwagę głównie najważniejszy dla mnie czynnik ludzki. Bo ludzie często oczekują czegoś od innych ludzi: jak nie pożyczki, to fizycznej pomocy przy przeprowadzce, a czasem innych takich. Najtrudniej, jeśli ta druga osoba w danym momencie nie może: pożyczyć, pomóc, być, bo sama ledwo się na nogach trzyma ze stresu lub ma takie problemy ze sobą, o których nawet nie chce opowiadać, a „przyjaciel” po drugiej stronie… Czytaj więcej »
Kiedyś przeczytałam,ze z mężczyzną można się przyjaźnić po udanym seksie a nigdy jeśli go nie było. Może coś jest na rzeczy. Mówimy o przyjaźnie a nie dobrej znajomości czy koleżeństwie . I tu wyszedł kolejny temat-chyba słowo przyjaźń ludzie różnie pojmują.Dla jednych dobra kolega/koleżanka dla innych już przyjaciółka. Ja należę do tych ostrożnie używających słowo przyjacviółka.Mam wieloletnia koleżankę,nigdy sie nie zawiodłyśmy ale dla mnie to jednak koleżanka. Ona o tym wie,mój pogląd,że przyjaźń to tak jak miłość tylko bez kontaktu cielesnego jest dla niej znajomy. W układach czy to koleżeńskich czy przyjacielskich też nastepują zmiany,tak jak w nas.Ale to dopiero… Czytaj więcej »
To prawda, ja miałam to szczęście, że dość wcześnie poznałam moje dwie przyjaciółki, w odstępie ok. 5 lat. I potem już nie czułam się tak naprawdę zupełnie sama. Trzecią poznałam jakieś 10 lat temu i dzięki rozmowom z nią czasem jestem w stanie przetrwać najgorsze momenty. Przyjaźń jest głęboka, silna, porywająca, jak miłość właśnie, tylko że bez kontaktu cielesnego. Pojmuję to podobnie Tu musi być dopasowanie, absolutne. I całkowita pełna akceptacja obustronna. Jeśli ich nie ma, to i przyjaźń się nie ma szans udać. A z mężczyznami przyjaźń po seksie – tak, przed – kiedyś myślałam, że możliwa, a potem… Czytaj więcej »
Ilu przyjaciół mogę mieć? Bardzo ciekawe pytanie. Kiedyś słyszałem, że i tutaj sposób myślenia kobiety i mężczyzny bardzo się różnią. Mężczyzna ma zwykle paczkę kumpli, lojalnych wobec siebie, regularnie się spotykających. Kobita natomiast woli mieć jedną, góra dwie zaufane przyjaciółki, z którymi dzieli się swymi wszystkimi myślami. Ile w tym prawdy, nie wiem. Chyba nie jest to jednak obowiązującą regułą. O sobie tu nie piszę, bo ja jestem raczej samotnikiem i żadna reguła do mnie nie pasuje. Ale u Ciebie zaczyna się chyba sprawdzać, choć z zupełnie innego powodu.
Nitagerze, generalnie Twoje podsumowanie dotyczące męskiej i kobiecej przyjaźni się zgadza, ale ilu ludzi, tyle indywidualności.
Na przyjaźń potrzeba czasu, często dość dużo, i dla przyjaciela czy przyjaciółki ten czas zawsze się znajduje, bo lubi się z nią/nim przebywać.
Gdybym nie miała takich przyjaciółek, faktycznie dwóch w porywach do trzech i kilku dobrych koleżanek i kolegów, czułabym się ubogo. 🙂
najtrudniej znaleźć kogoś, z kim można byłoby milczeć. na każdy temat.
Najtrudniej. Ale najczęściej udaje się to z tymi, z którymi można też rozmawiać na każdy temat.