Blog

Jesienne zapiski

29 września 2021

DZIŚ

I przyszła jesień. Dzisiejszy poranek był jednym z tych szaro-ponuro-nieprzychylnych. Takich, że kiedy wyglądasz przez okno, zastanawiasz się czy z dwóch opcji: wstań do pracy, przestań istnieć – ta druga nie wydaje ci się bardziej nęcąca.

Mimo to wstałam, nakarmiłam kicię, bo co kot winny, że jesień, wywiesiłam pościel na balkon, żeby się przewietrzyła, może nie będzie padać, po czym nalałam sobie wody i usiadłam do kompa. Ściągnęłam kilka zdjęć z wczorajszego spaceru po parku i stwierdziłam, że przerwę moje dwumiesięczne milczenie na blogu.

 

PODSUMOWANIE OSTATNICH DWÓCH MIESIĘCY

Czy mi wstyd, że tak długo nic nie pisałam? Nie bardzo. Czy tęskniłam za pisaniem? Czasem tak bardzo, że powstawały kolejne porzucone wpisy.

Publikacja tych wpisów nie miała jednak charakteru nagłego ani pilnego. Nie krzyczały, żeby wyjść spod moich palców. Już od dawna nie krzyczą. A jeśli już się pojawiają, to i tak po chwili wywieszają po prostu tabliczkę – Dziś zamknięte, nie przeszkadzać. Jeszcze nie jesteśmy gotowe, żeby wyjść.

KIEDYŚ

Kiedyś miałam taki ambitny plan, żeby wszyscy, którzy będą przychodzić do mnie – na mój blog – wychodzili zadowoleni, usatysfakcjonowani i mogli coś z niego czerpać. Swego czasu założyłam nawet i pisałam dość długo bloga pod nazwą iw-motywacja. Ale nie da się być wiecznie w formie, w humorze, wiecznie motywować innych.

Przy czym wydawało mi się, że robię to też dla siebie. Bo kiedy na blogu wisiał optymistyczny wpis – to mnie też robiło się jakby lepiej.

KIM JEST IW

Czy jestem optymistką? Tak? czy w związku z tym zawsze mi się gęba śmieje? Nie. Czy targają mną takie same emocje, jak większością z Was? Oczywiście. Nie omijają mnie i te najlepsze, i te najgorsze. Bywam na górze i na dole.

Do kryzysów mam podejście pozytywistyczne – czyli najpierw ogarnąć, posprzątać, popłakać sobie w samotności lub wśród najbliższych, co wiem, że utulą. A potem wstać, otrzepać się, dostosować tempo do zmian i starać się utrzymać dalej na powierzchni życia.

Na powierzchni jest całkiem nieźle, czasem nawet nie jest źle pobyć tylko na powierzchni.  

Czasem jednak trzeba wejść w siebie, wsłuchać się i rozejrzeć po tym, co najbliższe i po tym człowieku, z którym naprawdę spędzimy przecież resztę życia. Tym właśnie w dużej mierze się zajmowałam przez ostatnie miesiące. A że nie robiłam tego tak dokładnie przez długi czas – to i trochę się zeszło. I teraz zachodzę do środka już regularnie.

EMOCJE

Doświadczanie życia, odczuwanie tego, co jest tam w środku to w sumie dość intensywny eksperyment. Bo przez większość czasu idziemy przez życie niejako z automatu: zaprogramowani przez rodziców, otoczenie, szkołę, a potem przypadkowych znajomych, przyjaciół, autorytety i innych.

Reagujemy silnie emocjonalnie, kiedy coś się dzieje – bardzo często nawet nie wiedząc, dlaczego odczuwamy takie a nie inne emocje. I dlaczego niektóre wyzwalają w nas zranione dziecko, a inne rozdrażnionego byka.

Psioczymy na bolesne ciosy i zranienia, czemu się trudno dziwić. Czy to pomaga coś zmienić? Niespecjalnie. Ale czasem trzeba się podzielić także niezbyt miłymi rzeczami. Ja dzielę się nimi z osobami, do których mam pełne zaufanie, a jest ich na świecie kilka najbliższych i nieco więcej bliskich, ale nie aż tak.

BÓL

Ale czy można uniknąć w życiu bólu, zranień i nieprzyjemności? Czy ktoś nam to w ogóle obiecywał? No nie.

Jednak może to źle, że ktoś nam na samym początku zapomniał powiedzieć, że życie jest nimi naszpikowane po sam czubek i że nie można żyć tylko szczęśliwymi chwilami i że te gorsze i te bardzo złe są po prostu naturalnym i nieodzownym elementem życiowej karuzeli. I że lepiej nauczyć się je oswajać, żyć z nimi, niż starać się ich wiecznie unikać.

NAUKA

Nie wierzę już w powiedzenie, że „Co cię nie zabije to cię wzmocni”. Może ma ono zastosowanie w couchingowych przemowach, ale jednak każdy czynnik, który chce cię zabić, jednak cię osłabia. Owszem – także uczy. Ale nie pozostawia bez śladów.

I to nie te widoczne ślady są najbardziej odczuwalne. Najbardziej dotkliwe są te ślady w środku. Bo one pozostaną z tobą na zawsze. Niektórych dodadzą siły, bo nic tak nie uczy ostrożności, jak porażenie prądem czy spotkanie z rekinem, przy czym to ostatnie jest raczej ostatnim wspomnieniem w życiu, a po tym pierwszym przeważnie można jeszcze czerpać z uzyskanego doświadczenia. A jeśli spotkasz rekina blisko od brzegu masz jeszcze zawsze szansę uciec.

Ale przed samym sobą nie uciekniesz. Ani nie sprzątniesz nawet swojego własnego życia nigdy na tyle, aby tych bolesnych chwil uniknąć na dobre. One są, będą ci towarzyszyć i zawsze czaić się gdzieś w tle. Lepiej się z tym pogodzić. I nie chodzić samemu po ciemnej dolinie, nawet jeśli sądzisz, że niczego się nie ulękniesz, bo masz miłość. Guzik masz.

PRZY SOBIE

Tak naprawdę na pewno masz siebie i jeśli naprawdę siebie lubisz, szanujesz i jesteś swoim przyjacielem, to dbaj o to, żeby być dla siebie dobrym.

Jeśli jeszcze masz przyjaciół, a może bliscy są naprawdę bliscy, jesteś wielkim szczęściarzem. Jestem szczęściarą, bo mam ich garstkę, ale tych, co trzeba. I kocham ich. Tak, przyjaźń to odmiana miłości. Równie ważna i często jeszcze bardziej doniosła. Bo związek może nie wyjść z różnych przyczyn, czasem nawet jeśli dwie osoby bardzo chcą i się starają… A przyjaźń pielęgnowana przez lata przez obie strony może naprawdę trwać przez całe życie.

OBECNIE

I o takich wielkich rzeczach sobie właśnie ostatnio myślę.

Czy to puenta? Nie umiem powiedzieć. Ale to prawda. I na razie jednego mogę być pewna. Nie będę już nikomu obiecywać, że zawsze będzie pięknie. Chociaż zawsze do tego dążę i powoli znów wreszcie dochodzę do momentu, kiedy formułuję swoje cele na najbliższe lata. O ile w tych szalonych czasach w ogóle można mówić o formułowaniu i realizacji celów. Mam wrażenie, że od kilku lat wymknęły mi się te cele jednak mocno spod kontroli. Ale uświadomienie sobie tego to pierwszy krok do próby sformułowania ich na nowo. I to tym zajmę się teraz, a w zasadzie zajmuję się już od jakiegoś czasu.

Życzę Wam dobrej jesieni, z ciepłą herbatką, dobrą książką, w domowych ciuchach i pod ciepłym kocem.

TERAZ I DALEJ

U mnie mam nadzieję będzie jeszcze trochę wycieczek rowerowych w tym roku, bo to głównie mnie zaprząta w wolnych chwilach tego lata. Bywam w różnych zakątkach po okolicy, w ubiegły weekend zaliczyłam wyprawę do Cuxhaven, z rekordową dla mnie trasą 60 km w jeden dzień.

Korzystam z każdego popołudnia, kiedy nie pada. Przemierzam rowerem wszystkie okoliczne ścieżki – poznałam już pobliski park na wylot, wybieram się też na dalsze wycieczki. I dobrze mi z tym. Dzielę się raczej zdjęciami na Instagramie i fanpejdżu FB, bo tam można wrzucać zdjęcia z kilkoma słowami opisu.

Do słów dotychczas aż tak nie tęskniłam. Teraz już tak. Więc może zacznę jednak znów pisać. Dziękuję Wam, którzy przychodzicie i nadal czytacie, komentujecie, jesteście. Chciałam Wam powiedzieć, że bardzo sobie to cenię i cholernie Was za to lubię. 🙂 Bo dzięki temu wiem, że mam do czego wracać.

WRACAM

I dlatego od dziś wrócę. Będą niedoskonałe wpisy o codzienności. O emocjach, rowerze, filmach i książkach. Może nie zawsze będzie optymistycznie, zamierzam pokazywać więcej zwykłości, ale to będę nadal ja, czyli Wasza IW.

Kicia

Kicia

I oczywiście nadal będzie z nami Mozart.

Subscribe
Powiadom o
guest
41 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Anna

😘

Anna

To ja, to ja☺️ Oczywiscie, że dobrze!
Anna René

Antoni Relski

Masz rację, wszystkich nie zadowolisz. Co zaś się tyczy powiedzenia „co cię nie zabije…” To myślę że jestem tak mocny iż mógłbym w cyrku łamać sztaby. Rankiem zaś krzyż doskwiera i inne elementy. A to parafrazując Wyspiańskiego – rzeczywistość skrzeczy. Pozdrawiam

anabell

Ale to nie wpisy Twoje będą niedoskonałe, ale opisywana rzeczywistość. Na pewno to czym nas „karmiono” w sensie psychicznym za młodu ma znaczenie w dorosłym życiu. Mnie nikt nie wciskał ciemnoty, że życie jest piękne, łatwe i przyjemne i wyrosłam na pesymistko-sceptyczko- fatalistkę. Nic dziwnego, bo wychowywałam się wśród osób, które przeżyły dwie wojny światowe, więc siłą rzeczy miały powody, by się życiem nie entuzjazmować. I wcale nie jest tak, że to co nas nie zabije to nas wzmocni. Wszystkie negatywne doświadczenia nas „nadgryzają” i pozostawiają blizny w psychice. A uczy nas wszystko- i te złe doświadczenia i te dobre.… Czytaj więcej »

anabell

U mnie już przestało padać, ale do słońca to chyba jeszcze bardzo daleko.

anabell

Chyba się wygrężę na jakiś spacer. Wiesz co, właśnie odkryłam dziś ze zdumieniem, że jest środa a nie czwartek i bardzo się ucieszyłam.

jotka

Doskonałość, ideał, wieczny usmiech i perfekcja?
Nie dla mnie i nie dla wielu z nas.
Optymizm chyba nie tym polega, by być ciągle uśmiechniętym, ale by dawać radę, mimo wszystko i miec powód do wyjścia z domu na świat.
Tematy zawsze się znajdą, choćby to, że żyjesz i piszesz, kota pokazujesz i obrazki jesienne, tej normalności czasem tak po prostu brak:-)

anabell

Ty masz w sobie wiecej optymizmu niż ja.

Iva

Ja myślę, że większość ludzi przeżywa wzloty i upadki. Taka życiowa sinusoida na pewno wzbogaca nas o doświadczenie i w tym sensie co nas nie zabiło, nas wzmocniło. Nie każdy potrafi tak odsłaniać swoje życie, jak Ty to robisz. Wg mnie to jest piękne, że pozwalasz obserwującym Twoje blogi na przestrzeni lat, czerpać z Twojego wlasnie doświadczenia, tak pod kątem sukcesów, jak i porażek. Ja należę do osób, którym takie „uczestniczenie” w życiu drugiego człowieka, wiele daje. Bardzo Ci za to dziękuję. Jeśli chodzi o pisanie bloga, to wiele razy przestawałam i wznawiałam. Obecnie prowadzę portfolio, ktorego częścią jest blog.… Czytaj więcej »

Iva

Nie zawsze się odzywam, ale czytam. Czytam teksty, ktore coś wnoszą. Omijam zaś tak powszechną dziś grafomanię. Zdjęcia (czy inne obrazki) są czesto ucieczką od tego co dzieje się w PL. Nie daje sobie z tym rady, zabija mnie bezsilność. W podobny sposób traktuję niektóre teksty na blogach czy na FB. Wchodzac do cudzego świata, staje się on odskocznią od mojego i to mi pomaga. Pozdrawiam 🙂 https://ivapas-photo.eu/

Basia

Dobrze, ze tu wrócilas! Czesto myślalam o Tobie, zawsze Ciebie podziwialam..za caloksztalt, energię🙂A ze coraz blizej mi do przeprowadzki, to wspomnienia Twoich sa jakas motywacją! Z insta widze, ze pięknie wygladasz, promieniejesz takim wewnetrznym szczesciem i mam nadzieje, ze tak wlasnie jest.Ale przeciez kazdy ma i gorsze chwile.

Pozdrawiam najserdeczniej!

Teatralna

No Pani długo kazałaś na siebie czekać))) Życie. Filozofom się nie udało w pełni zdefiniowć, rozkminić po ? dlaczego? i jak? tylko głupiec jest wiecznym optymistą. Czytając te wszystkie rozmowy o emocjach, wiem, że ja to wszystko wiem, ale warto sobie przypomnieć, uświadomić, czasami kliknie pomimo wiedzy, dotrze po przeczytaniu, natomiast bardzo mnie ciekawi, kim jestem? i dlaczego taka jestem?? żeby zrozumieć siebie dla siebie…żeby żyć nadal pełnią i wiedzieć czego potrzebuję, przegonić demony. ściskam.

oko

istnieją osoby wiecznie uśmiechnięte, jednak jest to wynik choroby, a nie nieskończonego pasma szczęśliwości wszelakiej.
ale skoro masz wielkie myśli – cóż. czasem trzeba pogadać z kimś inteligentnym, a wybór siebie na rozmówcę wydaje się najbardziej trafnym. nie traci się czasu na dowodzenie tego, co dla myśliciela oczywiste, albo nie podlegające ngocjacjom.

Antares

Pobyć z samą sobą i zajrzeć głeboko w siebie to bardzo ważna czynność. Rzekłabym że to taka higiena dla psychy. Nie staraj się być idealna na blogu i robić idealnych wpisów. To blokuje a my tu potem tęsknimy. Cieszę się że znów jesteś. Lubię do Ciebie zaglądać

Ultra

Bądź sobą, czyli kiedy boli, należy krzywić się, a kiedy wesoło, trzeba się śmiać, bo takie jest życie. Piszesz pięknie, więc pisz, to cieszy!
Serdeczności zasyłam

Iwona Zmyslona

Nie tylko jesienny, ale bardzo refleksyjny post. Może odniosłam mylne wrażenie, ale też trochę smutny. Ja na dobrą sprawę nie przepadam za jesienią, bo mnie również nachodzą refleksje nie pesymistyczne, ale też i nie radosne. Jednym słowem trudne do określenia, jak mawiała moja babcia „ni pies ni wydra”. życzę udanych wypadow rowerowych, dużej ilości ciepłej herbaty i ciepłego koca.

Ken.G

Cmoknij w tego przeuroczego pychola ode mnie 🙂

Jak już wiesz, u mnie jest podobnie. Czasem trzeba się odciąć, na nic się nie nastawiać i niczego sobie (ani innym) nie obiecywać. Będzie, co ma być, czasem po prostu trzeba się odciąć.

margo

Wiesz, mma Cię na oku na bieżąco na innych kanałach, więc się nie przejmuj, sama sobie robię długie przerwy w pisaniu, życie…

Annette ;-)

Dużo, dużo słońca Ci życzę – i na wycieczki rowerowe i w życiu. Pozdrawiam 🙂

Anna K. Olszewska (Jael)

Mnie w nieprzychylne pogodowo dni lepiej wstaje się do pracy. Jak jest ładnie, to mi po prostu żal, że muszę ten dzień tam przesiedzieć.
Jesień jest śliczna, zdecydowanie wolę to niż skrajne upały w lipcu.

Ból był jest i będzie. Z przerwami na uśmiech.

Mam sporo racji odnośnie tego powiedzonka „co Cię nie zabije…”. Nigdy nie myślałam o tym w tych kryteriach.

Przyjaźń to jest miłość. Dużo się rozwodziłam o tym na blogu.

Mam wrażenie, że człowiek może być szczęśliwy wyłącznie w pojedynkę. Z przerwami na utulenie w ramionach przyjaciela właśnie. I to wszystko.

Anna K. Olszewska (Jael)

Jest coś takiego jak „jesieniara”? Instagramerzy na wszystko nazwę wymyślą. Ja jestem za jesienią od najmłodszych lat, mam to po tacie, który zawsze powtarzał odkąd pamiętam, że lubi deszcz. Wprowadziłam korektę kursu. Planuję nie czuć już bólu. Ale jeszcze muszę z nim pożyć. Szczegóły pojawią się na prywatnym blogu, ale jeszcze nie teraz. W skrócie powiem tak: „Bo przyjaciele mnie w zasadzie nie zawodzą, a w miłości jakoś tych zawodów jest znacznie więcej.” – tego się zamierzam trzymać. Bo teraz „…czynnikiem potężnie destabilizującym nam życie, emocje, a często nawet odbierającym zdrowie.” „Fajnie jest czytać o tym, jak ludziom dobrze ze… Czytaj więcej »

41
0
Would love your thoughts, please comment.x