Blog

Lista porzuconych wpisów, czyli wpis bez okazji

1 lipca 2021

Lista porzuconych wpisów

Chyba już dawno tak nie miałam, jak w ostatnich miesiącach. Czyli bardzo często rozpoczynam nowy wpis, po czym nie kończę go od razu, tylko odkładam do poczekalni. Bo a to brak mu puenty, a to jest jakiś taki niedokończony, albo mam uczucie, że urwany w połowie, niczym dżdżownica przejechana w deszczu. Zamykam szkic, wstaję od komputera, parzę kawę lub herbatę. Zapominam o nim… A on tam marnieje, jeszcze bardziej traci aromat i blask. Aż wreszcie zostaje niczym popiół w popielniczce po papierosie wypalonym tydzień, dwa czy miesiąc temu. Bez zapachu, zwietrzały i smutny.

Lista porzuconych wpisów jest długa. Chwilami chcę być zdecydowana, niczym Beatrix Kiddo z Kill Bill, wpaść niczym złowieszcza wojowniczka na blog, zaznaczyć je wszystkie koniuszkiem mojego ostrego niczym sam szatan miecza, po czym jednym celnym ruchem mojego palca ostrego niczym miecz hattori hanzo wszystkie te szkice: PYK!!!

Potem jednak zmieniam się w tkliwego Kubusia Puchatka i zaczynam sobie czytać jeden szkic, potem drugi … aż mi się żal robi. I zawsze mam wrażenie, że tam jednak jest sporo cennego materiału – może nie na ten, ale na kolejny wpis.

Cmentarz starych szkiców

W ten sposób powstaje i rośnie cmentarz starych szkiców. Każdy na swój sposób już stracił dziewictwo i świeżość, niektóre nabrały patyny, a jeszcze inne zarosły pajęczyną lub pokryły się nawet kurzem zapomnienia. Póki co daleko mi do Kiddo, ale też nie jestem Puchatkiem. Pozostaje mi iść gdzieś pośrodku nich, niczym Jadźka, żona Gospodarza domu, czyli Anioła z Alternatywy 4. Daję szansę i tym starym szkicom, ale też nie przeszkadzam w tworzeniu nowych.

Podróż rozpoczynam często od tych ostatnich, dopiero co rozpoczętych, jak opakowanie od czekolady, niby świeże, ale jednak już napoczęte. Po pierwszych zdaniach orientuję się, kiedy to było, w jakim byłam stanie, jakie były emocje ze mną i we mnie. Emocje wracają, ale często są trudne. Ten zostaje na cmentarzu, tych zwłok dziś nie wykopujemy.

Sięgam po kolejny. Jest lepiej, cieszyłam się z projektu siatki dla kotka. Opisywałam jeden z etapów. Ale to już dawno zamknięty temat, siatka założona, wszyscy happy. Ten mogę zakopać jeszcze głębiej i przybić krzyżyk na płycie.

Średni ze mnie jednak archeolog czy patolog, wolę badać żywe tropy. Po kilku próbach wyłączam więc te cmentarzyska w cholerę i siadam do nowego pustego okna.

Dzień dobry nowy tekście! Nie wiedzieliśmy się jeszcze, zapraszam Cię, chodź, poszalej, możesz więcej, pani nie gryzie, pani tylko tak groźnie wygląda jak się wkurzy!

Wpisy okazjonalne

Lista szkiców na różne tematy też nieustannie rośnie. A to natchnie mnie dzień matki, dziecka, a to dzień ojca, a to inna okazja, od których w międzyczasie w kalendarzu aż się roi. Problem w tym, że ja nie przepadam za wpisami okolicznościowymi. A wręcz ich nie lubię.

Mam powiedzieć dlaczego? Trochę się obawiam Waszej reakcji, bo wielu z moich ulubionych blogerów pisze takie wpisy i robi to chętnie.

Przez jakiś czas ja też próbowałam się przemóc i napisać coś z okazji, może nawet w ubiegłych latach czasem mi się udawało. Ale i tak zawsze po trosze czułam się wtedy, jakbym pisała wypracowanie na zadany przez panią temat. I że najlepiej, jeśli to wypracowanie będzie zawierało określoną treść, założenia i przewidywalny wniosek. Najważniejsze, żeby był do przyjęcia przez większość.

Ale jak to robić, skoro jesteśmy indywidualistami i każdy ze swój własny świat przeżyć?

To, że Basię wzrusza wspomnienie ciepłych, radosnych wspólnych rodzinnych świąt, nie oznacza, że każdy ma tak samo. Bo Pawłowi na przykład na samą myśl o nich dłonie same się ściskają w pięści, a w sercu odnawia się raniący zimny sopel niechcianych wspomnień.

Na szczęście zaczyna się już i przy takich okazjach mówić głośno, że nie zawsze wszystko w domach rodzinnych i szkołach było niczym niezmąconym szczęśliwym dzieciństwem i pasmem radosnego nabywania wiedzy. Bardzo mi się podoba ta przemiana i większa szczerość i uczciwość oraz wychodzenie z tymi trudnymi przeżyciami w świat. I to, że wreszcie takich przeżyć przestają się wstydzić dzieciaki młodsze i starsze i że mówi się już głośno, że wszelkie nadużycia czy przemoc nie są winą dzieciaków, tylko oprawców lub totalnie nieprzygotowanych do swoich ról rodziców, wychowawców. Ale tego tematu dziś nie będę rozwijać, może przy innej okazji.

Uff, mam za sobą to wyznanie. I już mi lepiej. Nie będę się musiała na przyszłość spinać, komponować życzeń z okazji. Jak chcę powiedzieć Mamie czy Córce, że je kocham, nie potrzebuję zresztą do tego oficjalnego wpisu na blogu czy na fejsie. Mogę na żywo albo chociaż przez telefon. Mogę i wolę na żywo.

Internety a życie

W ogóle preferuję kontakty z żywymi ludźmi. Internety piszą swoje i żyją swoim, a życie jest życiem. Najczęściej nieinstagramowo zwyczajnym, pełnym koniecznej do utrzymania się pracy, prania gaci i skarpet, zmywania i gotowania posiłków. Kontaktów z najbliższymi, które czasem są dalekie od ideału, ale które zawsze i w każdym momencie można poprawić: bo oni tam nadal są. I to oni są najważniejsi. Ci żywi prawdziwi przyjaciele i rodzina (ta która trzyma twoją stronę!). Nie, nie uległam pokusie tysięcy instagramowych obserwatorów, aczkolwiek jest to przyjemne i miło się tym nacieszyć. Kiedyś jednak każdy z nas wyłącza komórkę. Ja ostatnio nawet o wiele częściej. Wyłączyłam sobie powiadomienia z Instagrama i Facebooka. Jeśli stwierdzam, że mam ochotę i trochę czasu, żeby go przebimbać, wchodzę tam właśnie wtedy. Czytam, odpowiadam, trochę lajkuję i zmykam!

Tak! Zmykam do mojego zwyczajnego życia: na rower, do prania, do gotowania, do zmywania. I wiecie co: cudownie jest mieć zdrowie, żeby to wszystko robić, bo nie każdy ma ten luksus! Cudownie jest czuć wiatr we włosach, jeżdżąc na rowerze. Wspaniale jest iść na prawdziwy spacer, wdychać świeże powietrze i jeść własnoręcznie upichconego łososia z ryżem i sałatką. Objąć przyjaciółkę, pogłaskać kota.

Cudownie jest żyć na żywo.

A w internecie dzielić się tym, co może innym coś dać lub ich wzbogacić, wzmocnić czy dać impuls do działania!

Do pomarudzenia i pojęczenia zdecydowanie jednak polecam terapeutę, każdy ale to naprawdę każdy ma swoje własne tajemnice, trudne sprawy i nieprzyjemne incydenty do przepracowania. Przyjaciele też są od wysłuchania, ale jeśli traktujemy ich wyłącznie niczym wiadro na pomyje, to i najcierpliwsi się po pewnym czasie wykruszą! Jeśli natomiast jako grupę wsparcia, i opowiadamy im też o naszych sukcesach, z których można się wspólnie ucieszyć, to wszystko w porządku. I takich realnych przyjaciół i dokończonych wpisów Wam dziś życzę!

Bez okazji!

Subscribe
Powiadom o
guest
21 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
jotka

Wpisy bez okazji i pozornie bez konkretnego tematu bywają najciekawsze.
Każdy traktuje blogowanie po swojemu, blogów jest cały ocean, jest w czym wybierać.
Tez mam w wersji roboczej kilka postów i rzadko publikuje cos na gorąco, a i tak w ostatniej chwili cos zmieniam.
Kontakty realne są wartościowe, ale na blogu można zapisać to wszystko, co kołacze się po głowie, to taki wentyl bezpieczeństwa:-)

Świechna

Mam z 20 wpisów w szufladzie, często coś zaczynam i nie kończę. Zresztą koncepcja na Galaktyczną mi się zmieniała i teksty zaczęły wydłużać. Są takie notatki, które pewnie zrecyklinguję kiedyś w nowym poście, ale część z nich kasuję po jakimś czasie. Do marudzenia zostawiłam sobie blog-dziennik 😁

Teatralna

Nie zastanawiam się i nie planuje, przecież nie pisze książki, nie cyzeluje, ostatnio nie poprawiam błędów nawet, bo nie mam cierpliwości do tabletu, postów nie układam godzinami, ani nawet miesiącami czuje potrzebę pisania – pisze, codziennie, dwa razy dziennie raz w tygodniu, różnie. Wkurzam się, reaguje, w trakcie, nie na temat, z okazji i bez okazji, czasmami miesiącami jęczę …emocjonalnie traktuje bloga. Tu i teraz. Dlatego nie mam żadnego centarzyska wpisow. Było minęło. Nie ma – Tu i Teraz. Ale to jednak jest kreacja. Co innego z obrazami, spektaklami. Ściskam.

Teatralna

Ale ze co cie ciągnie w dol? Iw ??

Teatralna

podstawowa zasada zostaw za sobą, odetnij. nie oglądaj się za siebie. W życiu ciężko , zwłaszcza z traumami.

Marssi Jael

p.s. Prawdopodobnie nie działają powiadomienia o nowych postach z blogów zamkniętych. Informuję zatem, że wczoraj opublikowałam nowy wpis.

Annette ;-)

I nawzajem 🙂

PKanalia

wcale nie magazynuję niedokończonych projektów… tak z grubsza, to mam dwie metody twórcze: albo coś robię na spontan, z marszu, od początku do końca, a wtedy pisanie do szuflady nie ma żadnego sensu, albo pojawia mi się pomysł, po czym go międlę w umyśle, aż coś się umiędli, a jak się nie umiędli, to wszystko idzie do kosza i nie wracam do tego… za to mam taki niewielki zbiorek przydasiek spisanych w kilku plikach, czasem są to cudze cytaty, czasem jakieś moje „złote myśli”, czasem tam zajrzę, gdy chcę znaleźć jakiś ozdobnik do pisanego tekstu, a czasem też nagle, aczkolwiek… Czytaj więcej »

Nitager

A ja zauważyłem, że jak się wygadam w necie, to mi się robi lżej. Nie wiem, dlaczego – pewnie przez samo zwerbalizowanie mojej niedoli. Trochę mi głupio, bo uzmysłowiłaś mi, że robiąc to, obciążam innych swoimi problemami, a tego nie chcę. Nie wiem, co robić.

Antares

Mam zaledwie kilka takich niedokończonych wpisów. Odkąd mam bloga, sprawdza mi się metoda na zasadzie: mam czas i ochotę to piszę od początku do końca i publikuję. Częściej jednak w ogóle nie siadam do pisania, bo wiem, że mi nie starczy czasu lub chęci by go dokończyć za jednym posiedzeniem. A potem tematy gdzieś tam się rozmywają w odmętach mojej kiepskiej pamięci. Gdy tak patrzę na moje tagi, to najwięcej wpisów mam właśnie otagowanych jako „Tu i teraz” – co myślę wiele mówi o moim stylu i celu prowadzenia bloga. Skupienie na teraźniejszości. Masz rację, że coraz więcej ludzi na… Czytaj więcej »

[…] w pisaniu na blogu. Jakoś tematy nie cisnęły mi się pod wirtualne pióro, albo powstawały niedokończone wpisy. Albo po prostu z różnych powodów rezygnowałam z publikcji tego, co mozolnie […]

21
0
Would love your thoughts, please comment.x