Blog

Jeszcze troszeczkę, jeszcze momencik

26 marca 2021

Wiecie jak to jest, kiedy chcecie wyciągnąć z najwyższej półki szafki kuchennej akurat TĘ szklaną miskę, ale zauważacie, że w tym momencie coś sprawiło, że szafka odrywa się od ściany i zaczyna spadać na Was wraz z zawartością?

Czy przeżywam właśnie taki moment, tyle, że zamiast szafki wali mi się na głowę wszystko? Nie potwierdzam, nie zaprzeczam, napiszę, jak się uporam.

Angelina Jolie action

Angelina Jolie in action

Tak. Już niedługo chciałabym napisać, co u mnie. W tej chwili nie mogę usiąść do pisania, bo wszystko, co się dzieje wokół mnie i u mnie, jest jeszcze zbyt intensywne i kosztuje mnie masę trudnych emocji. Trudno mi w tym chaosie zebrać myśli, chociaż chaos jest już trochę pod kontrolą, bo sytuacja trwa i eskaluje już jakiś czas. Ci, którzy znacie mnie już troszeczkę wiecie, a tym, co nie znacie, napiszę teraz, że zwykle lubię pisać o zakończonych sprawach. Tak więc napiszę, kiedy już będę chciała się podzielić – pewnie nie całością, ale przynajmniej częścią obecnych wydarzeń.

Czuję się teraz niczym zawodniczka jazdy figurowej na lodzie, która wystrzeliła w górę, żeby wykonać poczwórnego axla, aż tu nagle będąc w górze dostrzega, że lód jej się skończył i będzie musiała wylądować na zupełnie innej nawierzchni, której charakteru nie może z tego miejsca nawet rozpoznać.

Dla zmiany tematu może napiszę o pogodzie. Nagle od dziś zrobiło się w Bremerhaven cieplutko, czyli 15 stopni C. Na dworze szaleje i rozkwita wiosna, ludzie wklejają na instagramy i fejsbuki zdjęcia tej rozkwitającej natury, a mnie obowiązki trzymają w domu i tak będzie jeszcze co najmniej do poniedziałku wieczorem. Ale potem i ja wybiorę się z aparatem na poszukiwania wiosennych motywów.

Bardzo mnie męczy to uwiązanie w mieszkaniu, do tego stopnia, że pewnie ze zmęczenia zaliczyłam – na szczęście już prawie opanowane – przeziębienie. W stanach wysokiego stresu strasznie trzeba uważać, bo byle gie lubi się wtedy przyplątać i trudno pozostać w zdrowiu i równowadze. Do mnie też się takie gie przyplątało, dlatego jestem trzeci dzień na kuracji czosnkowej i dopiero dziś od południa zaczynam wierzyć, że jednak mnie diabli nie wezmą. I nie – to nie covid. Smak i zapach w normie, a moja forma się poprawia.

Chciałabym Wam tylko jeszcze napisać, że pozostaję mimo dużych obaw optymistką co do dalszego rozwoju mojej sytuacji.

Nie wiem jak jest u Was, ale u mnie tak, że często im mniej mam powodów do zadowolenia, tym staranniej staram się dostrzegać te, które jednak istnieją i być za nie wdzięczna. I to temu zajęciu, czyli wdzięczności za wszystko, co mam i czego mi nie zabrakło, jak choćby zdrowia, właśnie się oddaję pośród niezliczonych innych koniecznych teraz do wykonania działań.

Dojrzewam do opisania tego, co się wydarzyło, może nawet do zebrania w jakiś konspekt i w punktach, żeby to jakoś uporządkować.

Ale jeszcze nie czas na to. W sumie nie wiem, czy będę miała chęć, żeby opowiadać to wszystko.

Zobaczę, jak będzie i co z tego wyniknie. Czyli jak zwykle wszystko wyniknie w praniu.

Póki co trzymajcie kciuki, żebym za mocno nie obiła sobie czterech liter podczas lądowania z tego axla.

Subscribe
Powiadom o
guest
22 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Świechna

Czekam z niecierpliwością z zaciśniętymi kciukami 🙂

anabell

Spokojnie Zawodniczko, spokojnie, jesteś dobrze wytrenowana i z pewnością spokojnie i pewnie wylądujesz.Buziaki;)

Iwona Zmyslona

Bez względu na to, czy zechcesz napisać o „szafce odpadającej od ściany, wprost na Twoją głowę”, życzę zdrowia, spokoju i pomyślnego poukładania spraw. Usciski.

jotka

Bardzo to wszystko tajemnicze, ale wierzę, że ze wszystkim sobie poradzisz, dzielna z Ciebie dziewczyna.
Napiszesz, ile zechcesz 🙂
Trzymam kciuki, uszy do góry!

PKanalia

myślisz o powodach do zadowolenia – masz zadowolenie… myślisz o powodach do zmartwień – masz zmartwienia… teraz sobie wybierz… jakże ja uwielbiam tą konstrukcję, co najmniej raz dziennie tworzę jakiś jej wariant 🙂 no, ale dość o pierdołach, opowiedz lepiej o detalach kuracji czosnkowej… a wiesz, skąd się wziął czosnek?… według pewnej tybetańskiej legendy jakiś hero spotkał się z pewnym paskudnym demonem /demony zwykle tak mają, paskudność wpisaną w geny/, jakoś się nie dogadali i demon został dokumentnie poszatkowany na czynniki pierwsze… te czynniki po rozsianiu w glebie zakiełkowały i takim sposobem wyrosły czosnek, cebula, chili, chrzan, wasabi i coś… Czytaj więcej »

Nitager

Czyżby kolejny remont?

Anna K. Olszewska

Czuję się bardzo podobnie w kwestii chaosu. Czasu nie mam na nic kompletnie. Spróbowałam nasmarować nowy wpis, na nic dłuższego czasu nie mam, nie jest zbyt konkretnie. Ale rozkwitłą wiosnę udało mi się upolować, bo pojawiła się w rabatach w drodze do mojej pracy. Zdjęcia robiłam telefonem. O wycieczkach zapomniałam, od prawie 4 tygodni żyje praca-dom-praca-dom, to u mnie nienormalne i Ty o tym wiesz.
W dobie stresu i mnie gnębi przeziębienie. Czosnek pomógł, nie rozłożyłam się, ale już trzeci tydzień trzyma mnie kaszel.
Też wypatruję pozytywów z większa intensywnością.

Annette ;-)

Trzymam kciuki – powodzenia. Niech z wiosna wszystko Ci się wyprostuje i ułoży jak należy 🙂

Iwona Zmyslona

Wszystkiego dobrego z okazji Wielkanocy. Pozostawaj w zdrowiu i dobrym nastroju.

Antares

Hmm… martwię się…
Trzymaj się jakoś!

Teatralna

no ja jak zwykle w czas i w czasie. Zaraz poczytam co dalej… może to i dobrze, bo bym się tobą niepokoiła 😉 wierzę, że jak zwykle spadniesz jak kot na cztery łapy.

22
0
Would love your thoughts, please comment.x