Dzień dobry Misie Pysie Moje Drogie,
Straszliwie się za Wami stęskniłam i mam ochotę wszystkich Was tu objąć i dać po buziaku w oba pysie – stąd mój serdeczny wstęp!
Dlaczego? Ano dlatego, że tak sobie pomyślałam, że co by się nie działo w naszym życiu / naszych życiach – nie mylić tylko ze staropolskim znaczeniem słowa żyć, jakkolwiek miałoby to często więcej sensu niż się wydaje! – to kiedy opadnie kurz na naszych życiowych zakrętach, my wszyscy, znający się już latami na tej niwie blogowej, mamy tak jakby jeden stały dom – nasze blogowe miejsce i naszą blogową brać. Tak mi przyszło dziś do głowy, że blog jest od paru lat chyba moim jedynym stałym domem, mimo że wirtualnym. A wiadomo – dobrze mieć coś stałego, choćby wirtualnego.
Co do życiowych zakrętów – pogodziłam się już z tym, że w moim życiu nie będzie (może póki co) powszechnie zwanej i lubianej stabilizacji. Nieprzypadkiem nadałam sobie nick – IWnowa. W końcu kiedy człowiek co i rusz zaczyna od nowa, nick też powinien być adekwatny. Kiedyś nawet popełniłam jakiś bohomaz słowny, zwany przeze mnie tekstem poetyckim, w którym napisałam, że „jedyne czego nie znoszę to rutyna i nuda”. No to nie mam ani jednego, ani drugiego. Chociaż – Mozart mi świadkiem – często bym nawet trochę tej nudy chętnie zażyła czy raczej przeżyła.
Za mną kolejna przeprowadzka, już trzecia w Niemczech, a czwarta w moim dorosłym życiu. Łatwo nie było, ale oszczędzę Wam szczegółów. Ważne, że za mną. Niestety teraz czuję się trochę niczym tygrys w zbyt małej klatce, krążący pomiędzy kartonami. To jednak da się zmienić i pracuję nad tym codziennie po trochu.
Dlaczego (znowu) przeprowadzka?
Napisałam nawet wczoraj o tym długiego posta, po czym … nie opublikowałam, bo był za długi i nudny. Podam więc kilka najważniejszych powodów tej decyzji:
Bo tak. Bo taka była moja wola. Bo trzeba było wreszcie podjąć rozsądną decyzję i zacząć oszczędzać, a poprzednie mieszkanie było wyborem uzasadnionym moją wygodą i spełnieniem jednego z moich marzeń (zawsze chciałam tam zamieszkać!), ale też finansową rozrzutnością. Bo myślę o mojej dalszej przyszłości w Niemczech, a w tym celu warto odłożyć trochę kasy. Bo może za jakiś czas zakupię jakiś obiekt na stałe związany z ziemią – i nie że od razu grób czy pomnik, ale może jeszcze coś przedtem. Bo jestem (przeważnie) rozsądną kobietą i człowiekiem, który czasem dokonuje niezbyt dobrych wyborów, ale potem je koryguje i tę korektę był najwyższy czas właśnie teraz wprowadzić.
To teraz Wam opowiem, skąd od dziś będę do Was pisać, mówić, zamieszczać zdjęcia i kto wie, co jeszcze.
Moje nowe miejsce
Obecne mieszkanie, które wynajęłam, znajduje się dalej od centrum, za to w pobliżu pięknego parku. Nad morze dotrę na spokojnie autem w 10-15 minut, a w pogodne dni spokojnie dojadę rowerem. Tym razem szukałam nowego miejsca dłużej, obserwowałam bardzo teraz czynny rynek nieruchomości. A decyzję o zmianie mieszkania podjęłam w bardziej racjonalny sposób, niż ostatnio. Poza tym akurat mijał rok od zawarcia poprzedniej umowy najmu i mogłam zgodnie z nią dokonać zmiany. Założyłam, że nowe mieszkanie ma być za rozsądną cenę, w dobrym położeniu, w standardzie jaki lubię, ma mieć jasne wnętrza, być łatwiejsze w pielęgnacji i sprzątaniu, mieć taras lub balkon. To mieszkanie spełniło większość kryteriów, a więc i moja decyzja zapadła w dwie godziny. W takich sprawach decyduję naprawdę szybko. Tu dodatkowym wielkim atutem był taras, który wywołał u mnie efekt WOW! Biorąc pod uwagę obecną sytuację na świecie jeszcze w tym roku mogę na nim spędzać sporo czasu, szczególnie wiosną latem i w jesienne ciepłe dni.
Zalety nowego mieszkania to przede wszystkim:
- niższy o 1/3 od poprzedniego czynsz
- nowsza, ładniejsza kuchnia w zestawie
- nowoczesne ogrzewanie podłogowe
- też posiada garaż
- piękny, częściowo zadaszony taras wyłożony ładnymi deskami, wychodzący na zadrzewiony teren, śpiew ptaków
- mieszkanie jest kompaktowe, ale dostatecznie duże
- pomieściły się tu wszystkie meble, które chciałam zachować
- mieszkanie mieści się na pierwszym piętrze / poprzednie było na drugim
- dobre położenie, w pobliżu mieści się wielki, piękny park, wymarzony do spacerów i na rowerowe wycieczki
- są niższe sufity, prawdopodobnie będą niższe koszty ogrzewania
Wady nowego mieszkania:
- dwa pokoje (zamiast poprzednich trzech)
- ma znacznie mniejszą powierzchnię od poprzedniego
- jest o wiele ciaśniej – w dużym pokoju jest teraz teraz i salon, i biblioteka, i pokój do pracy
- zamiast piwnicy ma znacznie mniejszy schowek za garażem
- ma nowoczesne podpięcie do pralki, do którego nie mam przejściówki, nowa jest droga (ok. 150 EUR) – teraz czekam na założenie z pełnym koszem prania – ale to problem tymczasowy i do rozwiązania, nie przewidziałam tego, bo się na tym nie znam
- taras jest super, ale wymaga osiatkowania. W tym celu najpierw muszę zlecić wykonanie specjalnej konstrukcji, na której owa siatka zostanie rozciągnięta (jeśli tego nie zrobię, kicia czmychnie po szerokiej barierce do sąsiada – tarasy są tą barierką połączone)
- mam trochę problem z rozmieszczeniem mebli w nowych wnętrzach, jest o 1/4 i jeden pokój mniej przestrzeni
- są tu standardowe niższe sufity, więc umeblowane mieszkanie wydaje się bardzo pełne
Co dalej?
Przede mną jeszcze dużo do zrobienia – teraz jestem raczej panią na kartonach, niż panią nowego domu. Ale układam te puzzle na spokojnie i po kolei i wiem, że za jakiś czas na wszystko znajdę właściwe miejsca lub się tego pozbędę. W mniejszym mieszkaniu każdy karton pcha się na oczy. Zanim nie rozpakuję ostatniego, będą mnie więc wnerwiać. Ale nic na to nie poradzę, że nie jestem cyborgiem z programem do rozpakowywania kartonów. Niestety wymaga to siły i czasu.
Tam dom twój, gdzie WiFi twoje
Wczoraj rozwiązałam jeden z najistotniejszych problemów na nowym miejscu. Złożyłam i podpięłam wszystko do komputera, ale nie mogłam podłączyć go do WiFi, mimo że przeniosłam łącze internetowe do nowego miejsca. Niestety kabel do podłączenia do gniazda RTV był za krótki. Musiałam dokupić dłuższy. W dobie lockdownu kupienie kabla czy czegokolwiek nie jest takie oczywiste, bo trzeba było w tym celu albo zapisać się do sklepu z AGD/RTV na konkretną godzinę. Albo mieć farta i wyjść z nowym kablem w kilka minut po przyjeździe, co mi się szczęśliwie udało. Pomyślałam, że – aby kupić właściwy kabel – najłatwiej będzie wziąć ze sobą poprzedni. Na miejscu pani sprzedawczyni weszła do sklepu z moim kablem w ręku, a za chwilę znalazła odpowiednio długi kabel, a mnie zaprosiła już tylko do kasy. Sprawdziłam dzień wcześniej – cena online była niemal jednakowa, i na szczęście nie musiałam czekać kilka dni na dostawę. Zresztą są momenty, że nie czas oszczędzać te kilka EUR, tylko po prostu trzeba wydać tyle, ile trzeba, żeby odtworzyć sobie normalne warunki i możliwości życiowe.
Ciesz się z małych rzeczy, a będziesz umiał i z wielkich
Ci z Was, którzy znają mnie już długo, wiedzą że od lat praktykuję cieszenie się z pozytywów – czy to mniejszych, czy większych. Teraz powszechnie się już o tym mówi, influenserzy nazywają to praktykowaniem wdzięczności. Tak więc ja praktykuję ile się da i jak tylko mogę.
Proponuję więc, ucieszcie się wraz ze mną z dostępu do internetu i życzcie mi teraz szybkiego załatwienia dostępu do pralki, bo pranie ręczne nie należy do moich mocnych stron i jakoś sobie tego przy tym obciążeniu rozpakowywaniem nie wyobrażam. Z resztą sobie jakoś poradzę. 🙂
Co by nie mówić internet nie tylko teraz, ale obecnie szczególnie zapewnia mi to, że mogę dziś do Was pisać, obejmować się z Wami wirtualnie na powitanie, wzruszać, bawić i cieszyć się lub smucić razem z Wami. O pracy chyba wspominać nie muszę, bo to oczywiste.
Wybaczcie, że póki co moja aktywność będzie jeszcze trochę okrojona, wszak samo się nie zrobi, jak mówi Doktor Ania, a ja mam jeszcze mnóstwo rzeczy do wypakowania. Dobrze, że póki co zrobiłam sobie urlop i mogę odpocząć, ugotować zdrowy posiłek i zająć się organizowaniem mojego życia OD NOWA.
Jak Mozart?
Z całą pewnością się zastanawiacie, jak kicia zniosła przeprowadzkę. W sumie cała operacja trwała dwa dni, bo niestety firma przeprowadzkowa strasznie się guzdrała, była źle przygotowana, miała za mało miejsca w mniejszych dwóch samochodach, zamiast jednego większego, jeździła po 4 razy na dzień wożąc i wypakowując rzeczy, i z wymienionych powodów nie dała rady dokończyć wszystkiego w jeden dzień. A więc Kicia spędziła trzy dni u mojego kumpla, czyli Eksa, którego zna, lubi i akceptuje. A teraz do pełni kociego i mojego szczęścia brakuje nam tylko kociej siatki na tarasie. Póki co łatamy sytuację spacerkami na smyczy, mała już i do tego się przyzwyczaiła, ale wiadomo że dobrobyt zacznie się dopiero w chwili, kiedy będzie mogła sobie zawsze wychodzić sama. Niestety ostatnie dni tutaj to śnieg, grad i deszcz, i z powrotem ten sam zestaw ciągle od nowa. Nie sprzyja to spacerom na zewnątrz. Mimo to kocia radość ze spacerów nadal graniczy z orgazmem. Zresztą sami zobaczcie.
Na pewno chcecie jeszcze więcej zdjęć Mozarta, może ze dwa, no dobra, nie mogę się zdecydować, więc kilka.
Z tej barierki jest bezpośrednie przejście barierką na sąsiedni taras, moja największa groza. Muszę to koniecznie zabezpieczyć, zanim wypuszczę kicię na ten balkon na samodzielny spacer.
Ten taras budzi we mnie pożądanie. Bardzo mi się to Twoje nowe lokum podoba.Masz moja Miła niepowtarzalną (chyba) okazje do przeprowadzenia remanentów, bo nie wiem jak to się dzieje, ale zawsze z czasem obrastamy w mnóstwo rzeczy i każda przeprowadzka urasta wtedy do zagadki Sfinksa – skąd się u licha wzięło tyle tych rzeczy??? Przeprowadzając się do Berlina w pełni skorzystałam z okazji pozbycia się 1001 rzeczy dziwnych. Życie na kartonach – pierwsze 3 miesiące w Berlinie przeżyłam na kartonach, bo….czekałam na nowe meble. Ale ponieważ wszystko ma swój koniec to i u Ciebie nastąpi koniec rozpakowywania, przy którym pewnie… Czytaj więcej »
We mnie ten taras też budzi wszystkie jak najlepsze uczucia! Poza tym tam (prawie) nie ma kartonów, więc się mogę tam czuć i wyglądać na niego bez stresu. A że spełnia też kocie pragnienie kontaktu ze świeżym powietrzem Mozarta, to i jej reakcje za każdym razem wywołują uśmiech zadowolenia na mojej twarzy! Rozpakowywanie kartonów to poniekąd podobne zajęcie do układania puzzli, może trochę mniej dopasowanych, ale jednak w dużej części niepotrzebnych. I naprawdę mam nadzieję, że części z tych 1001 drobiazgów uda mi się pozbyć. 3 miesiące na kartonach – ja w poprzednim mieszkaniu miałam kartony w miejscu segregatorów jakieś… Czytaj więcej »
Czy chodzi Ci o staropolskie znaczenie słowa rzyć, a nie żyć?
To w Niemczech możesz sobie coś kupić? WOW, a Szwajcarii nie było można, bośmy emigranty.
Witaj w klubie. -_-’ Wprowadziłam się do kawalerki na parterze z podwórkiem. Nie mam w ogóle pralki. I teraz rozkminiam, czy lepiej przeprowadzić się do mieszkania z pralką, ale w blokach i ciepłego, czy zostać tu jeszcze przez lato i kupić jakąś pralkę, bo dłużej tu zostać i tak nie zamierzam. Mieszkanie w domku brzmi fajnie, ale warunki są tu spartańskie.
Od samego początku jestem fanką Twojego stolika. Ślicznie się prezentuje na tych deskach.
Tak Aniu, zdecydowanie chodzi o rzyć, zapomniałam podać prawidłową pisownię :). W Niemczech jako obywatelka UE mogę oczywiście coś kupić, o ile oczywiście będę dysponowała odpowiednią ilością środków płatniczych – czyli warunek podstawowy jest jak wszędzie. W Polsce chyba tylko ziemia rolna jest zabezpieczona ewentualnym prawem pierwokupu przez państwo – gminy itp. Tak przynajmniej pamiętam z umów, które zdarzało mi się tłumaczyć u notariuszy podczas sprzedaży nieruchomości cudzoziemcom. Brak pralki to jakiś koszmar! U mnie już kosz pełny, rozważam już wynoszenie torby z brudnymi ciuchami do garażu dopóki nie będę mogła ich wyprać :). Mieszkanie w domku spartańskim jest może… Czytaj więcej »
Pamiętam jak kupowałaś ten stolik. Urzekł i mnie od pierwszego zdjęcia. Kojarzy mi się z Grecją. Wynajmowane mieszkania zawsze można zmieniać, dlatego nie martwię się tym obecnie i na razie żyję sobie po Spartańsku. Mam mały konwektor i na razie wystarczy. Po prostu o poranku wszędzie z nim chodzę, do każdego pomieszczenia. Jedynie przyszłość snuje się czarno, bo nie mając niczego własnego (ani perspektyw / kredyt do końca życia nie wchodzi w grę), zdaję sobie sprawę, że jako emerytka, nie będę finansowo w stanie wynajmować. Takie tam rozkminki o dalekiej przyszłości. Teraz to co innego, mam siłę i zdrowie to… Czytaj więcej »
Może warto przemyśleć kraj, w którym będziesz zarabiać na swoją emeryturę. W Polsce faktycznie nie da się za wiele zarobić i się zabezpieczyć. Wiem, bo sprawdzałam hipotetycznie moją i no cóż, nie stać by mnie było na wynajmowane mieszkanie, chyba że na dalekim przedmieściu, nie mówiąc o jedzeniu i innych kosztach utrzymania. Na szczęście ja miałam pomoc od rodziny, moja córka ją też ma, akurat tutaj oszczędność mojej rodzicielki się opłaciła dla wszystkich. Jeśli już doszło do rozstania, to nie ma teraz co nad nim myśleć – lepiej pomyśleć, jak zarobić na własne dobre życie i utrzymanie. Wierzę, że z… Czytaj więcej »
Jesteś niesamowita i wciąż mnie zaskakujesz – powodzenia w nowym miejscu 🙂
Mogę sobie tylko życzyć, żebym była jeszcze bardziej niesamowita! 🙂
I dziękówka za życzenia powodzenia, zawsze w cenie!
Klik dobry:)
To życzę wszystkiego dobrego w nowym miejscu moja droga Misiu Pysiu. Pozdrawiam serdecznie.
Witaj alEllu 🙂
dziękuję bardzo, mam zamiar doświadczać tu jak najwięcej dobrych chwil. 🙂
Całuski w oba pysie!
Dziękuję za wizytę na moim blogu. Twój komentarz zainspirował mnie i do notki o Dzikim Polu dodałam zdjęcia z lat 40 i 50 XX wieku.
To muszą być ciekawe zdjęcia, zaraz zajrzę! :)))
no pewnie, że chcemy: Mozart – kota wędrowna, koczowniczka, która żadnej przeprowadzki się nie boi…
taras faktycznie robi wrażenie, ale bez siatki bezpiecznie (dla kota) to nie wygląda… będzie miał ktoś zajęcie… ciekawe ile to kosztuje /w sumie to zależy od konfiguracji tarasu/ i czy są to typowe zlecenia dla firm „fachurkowych”, czy raczej okazjonalne…
tak patrzę na tą fotkę z listwą elektryczną, westchnąłem sobie: jak że ja „kocham” sprzątanie, mycie tych wszystkich kabli, zasilaczy, samej listwy, które siłą rzeczy lubią się zapuszczać i raz na jakiś czas trzeba to porządnie ogarnąć…
p.jzns 🙂
Witaj Piotrze, też doceniam, że moja Kota żadnej przeprowadzki ani podróży ze mną się nie boi, a i pobyt w Hotelu u Wujka M. też zniosła naprawdę bardzo dobrze! Oczywiście, że takie zlecenie nie jest typowe i będzie się pewnie odbywało częściowo przy moim żywym i aktywnym udziale, czyli ja zaprojektuję (wspólnie z wykonawcą) konstrukcję i zakupię siatkę (z poprzedniego tarasu mam jeszcze 8 m, a potrzebne jest 16 m bieżących siatki), a potem on, czyli fachura mi zbuduje tę konstrukcję – wstępnie jest mowa o słupach drewnianych o przekroju ok. 4 cm, połączonych z barierkami trytytkami (opaskami zaciskowymi mówi… Czytaj więcej »
no tak, opiekunka jest najważniejsza plus kilka rzeczy ze znanym zapachem i kot szybko się aklimatyzuje… my od jesieni mamy nowego kota… jego opiekunka poszła do szpitala, a ja dojeżdżałem /w zasadzie mieszkałem tam nocując/ doglądać kota przez ponad miesiąc, a gdy ona już nie wróciła, to jeszcze odczekaliśmy jakiś tydzień, po czym kota do transportera, jego ulubioną narzutę na tapczan, kuwetę i zabraliśmy go do nas… szybko się zaadaptował, co najważniejsze: dogadał z Małą /oba koty czarne i w podobnym wieku (ona 8, on 9 l.), tyle że on dwa razy większy/, gdy jestem w domu nie odstępuje mnie… Czytaj więcej »
Dwa czarne koty, które w dodatku mogą wychodzić na ogródek i dwoje opiekunów to brzmi dobrze. 🙂 Faktycznie po każdej przeprowadzce (a u mnie nawet w trakcie) maleje liczba gratów, u mnie mebli. Z pozbywaniem się innych rzeczy pewnie jeszcze trochę będę musiała poczekać, aż się rozpakuję. W czasie organizowania wstępnego porządku nie mam siły zajmować się jeszcze pracą koncepcyjną, czyli sprawdzaniem, co mi się przyda, a co nie. Ale planuję to, bo w sumie przy takim trybie życia, jaki mam ostatnio, też bym chciała móc spakować moje rzeczy do maksymalnie 20 kartonów. Może mi się uda do tego dojść.… Czytaj więcej »
Iw, no nie znam drugiej takiej jak TY :-))))))))))))))))))))))))))) ranycoskiebogowieianioły matkoicórko, że też ci się chce i masz na to siły. Ja znów obosłam toną przyległości i ewentualna moja przeprowadzka w ogóle nie wchodzi w rachubę… umre tu. Albo wygram w totolotka i kupie nowy dom w Chorwacji. I będą dwa domy 🙂 Za to w teatrze trwa remont (od miesiąca) i jazda bez trzymanki. Połowę bambetli wypiernicze z hukiem… już ryczę, gdy pakuje gabinet, normalnie nie mam siły FIZYCZNIE rady nie daję. nie wiem jak Ty to robisz. Zapakowanie i rozpakowanie samych książek, to jest masakra a gdzie cała… Czytaj więcej »
Powiem Ci, że sama nie wiem, skąd te siły, ale bez pomocy (a kilka osób jednak mi przy pakowaniu pomogło) pewnie też jeszcze byłabym w trakcie pakowania. Najgorsze były książki – bo najcięższe, pomagał mi mój eks. Drugie najtrudniejsze wg mnie w pakowaniu są wszystkie te gadżety, sprzęty i drobiazgi, talerzyki, szkło i sztućce itd. z kuchni – w tym też miałam pomoc – zajęło nam to kilka godzin a jeszcze w dniu zero dopakowywałam końcówki, bo na czymś trzeba było zjeść śniadanie :)))). Akurat z ciuchami miałam szczęście, bo zmieściły się dokładnie w czterech kartonach, z których dwa największe… Czytaj więcej »
Cudowne zdjęcia Mozart 🙂 Dawno jej nie widziałam 🙂
Urządzisz na nowym i będzie fajnie, też takie mieszkanie bym wynajęła, podoba mi się, a szczególnie ten taras.
Trzymajcie się dziewczyny, buziaki, masz rację Internet jest najważniejszy :-))))
Powoli dochodzę do wniosku, że wynajem jest całkiem niezłym rozwiązaniem na życie. W Polsce przeważa opcja kupowania na własność, a właściwie z tego powodu, jeśli człowiek nie dostanie od rodziny czy nie odziedziczy jakiejś nieruchomości, to przez większość życia mieszka w mieszkaniu lub domu należącym do banku. Nie przeczę, że przy regularnych dochodach to opcja podobna cenowo do wynajmu.
Teraz jeszcze jestem bardzo zmęczona, siedzę na kartonach, a na dworze pogoda bardzo zmienna, zimnica, wiatr i co chwila opady. Myślę, że docenię to miejsce jeszcze bardziej, jak się zrobi ciepło i miło. 🙂
Trzymamy się, Tobie też buziaki!
No powiem Ci, ze taras mnie urzekł, bo balkon mam mały jak serwetka.
Dowcipnie to wszystko opisałaś, co świadczy, że faktycznie pozytywnie odbierasz swoja sytuację.
Trzymam kciuki, byś na swoje poletko rychło uzbierała, grunt to marzenia 🙂
Każde moje mieszkanie miało spory balkon, więc się przyzwyczaiłam i zawsze czuję potrzebę tarasu czy chociaż balkonu na dwie osoby lub 1 osobę plus kot. 🙂
Gdybym jednak miała kupić takie lub to mieszkanie, musiałabym wydać wg mnie za dużo, w tej chwili wolę więc wynajem.
Tym bardziej, że wszystkie wady mieszkania wychodzą najczęściej w pierwszym półroczu.
Ano to, że operacja przeprowadzka jest już za mną, dodało mi skrzydeł, toteż widzę to wszystko już w humorystyczny sposób. I mam nadzieję, całą resztę też da się tak ogarnąć.
Pozdrowienia i uściski Jotko!
Czyli wiele się nie pomyliłem. Wprawdzie nie kolejny remont, ale było blisko.
No, ale tego tarasu to naprawdę Ci zazdroszczę. Ile tam się zmieści drzewek bonsai!
Przeprowadzka w sumie – jeśli chodzi o robotę i zmęczenie – jest dość podobna do remontu. A dostosowanie każdego nowego mieszkania do własnych potrzeb to też wyzwanie. Ale kto nie ryzykuje, ten nie jedzie!
Też już myślę, jakie drzewka poustawiam na tarasie, sprawę utrudnia tylko póki co kwestia, że wszystko obecnie jest zamknięte, chociaż słyszałam że dział ogrodniczy w marketach budowlanych jest otwarty, więc kto wie. Wybiorę się, jak już kupię rzeczy ważniejsze, czyli pilniejsze w domu.
pozdrowienia
Zawsze podziwiałam te Twoje przeprowadzkowe wyczyny i siły. Niechaj w tym nowym mieszkaniu choć mniejsze, szczęście będzie większe. Uściski.
Dziękuję Ci bardzo Iwonko, też mam taką nadzieję. Mnie ta wielkość wystarcza. Jeszcze tylko trochę rozpakowywania i organizacji i poczuję, że tu mieszkam. 🙂
U nas po kilkukrotnym otworzeniu balkonu (parę cieplejszych dni) Mikę strasznie nosi. Tak bardzo chce wyjść, że nie może sobie znaleźć miejsca w mieszkaniu. Widać, że to wiejski kot, jeszcze rok temu biegała po polach, a teraz musi się jeszcze trochę pokisić z nami.
Oby jak najszybciej był ten dostęp do pralki 🙂 Życzę też szybkiego montażu siatki balkonowej oraz rozgoszczenia się – tak, żeby można było poczuć, że jest się w domu 🙂
Pralka na szczęście już wyprała drugie pranie. Niestety na tarasie, w dni deszczowe nawet pod daszkiem schnie wszystko wolno, ale za to nie stoi mi w chałupie. 🙂 Wiejskiemu kotu na pewno jest trudno przestawić się na życie tylko w mieszkaniu. Moja przecież też była kotkiem wychodzącym, nie wyobraża sobie pewnie na dobre życia tylko w domu, bez wychodzenia choćby na balkon. Muszę przyznać, że projekt siatka będzie jeszcze jednym wielkim wyzwaniem, chociaż już wierzę, że i to się uda – bo nie damy rady tak ciągle w tych szelkach i smyczy. Póki co mam dziwne uczucie, że mieszkam tu… Czytaj więcej »
dom, to miejsce, do którego się wraca. a lokalizacja może być dowolna.
Zgadza się.
Jak mawiali starzy templariusze: tam dom twój, gdzie serce twoje.
Moje miejsce dopiero cywilizuję na moje potrzeby. 🙂
Ach, rzeczywiście ten Twój nowy taras ma elementy podobne do mojego! Ta deska tarasowa robi robotę, prawda? 🙂 Takie rozwiązanie jest przyjemne dla stóp, zwłaszcza gdy się latem chodzi boso. Ogromny masz ten taras, więc nie przejmuj się 1 pokojem mniej w mieszkaniu – bo tak jak ja, masz dodatkowy „pokój letni” czyli właśnie ten taras. No to już jestem spokojniejsza, że to była „tylko” przeprowadzka, a nie, że coś u Ciebie niedobrego się zadziało. Mam nadzieję, że dobrze Ci się będzie mieszkać. Z tym internetem to fakt, gdy już masz podłączenie, to jakoś jest lżej. Pamiętam gdy w zeszłym… Czytaj więcej »
Też od razu skojarzyłam Twój taras i deski, faktycznie robią robotę. Już doceniam ten dodatkowy pokój, bo stoi tam teraz jeszcze część rzeczy, które nie mieszczą się w mieszkaniu, albo na które brakuje mi miejsca, jak choćby dwa większe drapaki Mozarta. 🙂 I dwa kartony moich obrazków ściennych – muszę wybrać co zawieszę, a co zabiorę do Warszawy. Na tarasie suszę też pranie, bo pralka już podłączona :))). Piszę tu o rzeczach, o których chcę, to zawsze jest mój wybór. Nie przedstawiam całej mojej prywatności, bo nie czuję ani potrzeby, ani nie widzę powodu, szczególnie, że piszę otwartego bloga pod… Czytaj więcej »
Dawno nie byłam u Ciebie. Zmiany, zmiany, zmiany, cxyli nir ma nudy. To wielki pozytyw. Pozdrawiam 🙂