Blog

Koraliki szczęścia

11 grudnia 2018
Wybaczcie ten kiczowaty tytuł, ale co tam w moim wieku sobie będę żałować.
Zaczynają mi przychodzić do głowy kolejne, jak „radości i troski wioskowej nioski”, a może popełnię jeszcze kiedyś „kielich zapomnienia”, „miłość, przyjaźń i krokodyl”, a gdzieś tam na końcu czeka mnie „dzban blogerki”, bo dowiedziałam się dziś, że to najpopularniejsze młodzieżowe słowo roku 2018. :). Ale co tam tytuł, do rzeczy.
Kiedy ostatnio zaplanowałam sobie, co to ja nie zrobię odwiedzając moje rodzinne miasto, wrzuciłam totalnie na luz i nie zaplanowałam niczego. To był błąd. 
Bo nie wyszło mi nic z tak zwanych spontanicznych planów. Wracałam do domu dość sfrustrowana, że przez większość czasu głównie załatwiałam sprawy, a czas wolny głównie spędzałam sama.
Ale może na tamten moment było mi to potrzebne. Czas jednak jak zwykle dobitnie pokazał, że nic nie zdarza się dwa razy, chyba że głupie stłuczki, toteż podczas tego pobytu postanowiłam już nie marnować czasu.
Każde zaplanowane spotkanie czy zajęcie wpisywałam więc od razu do kalendarza.
Czasem naprawdę nie chciało mi się wyjść z domu, ale za to kiedy już wyszłam, działy się same dobre rzeczy. I jak na niecałe dwa tygodnie udało mi się spełnić całkiem dużo dobrych rzeczy.

Jak to ja, spisałam sobie te szczęśliwe koraliki w punktach.
Taka to już moja słabość, pewnie to jakieś zaburzenie. Nie polecajcie mi lekarza. Znajdę sama.

1. Przyjaciele i życie rodzinne
Nareszcie spotkałam się mamą i córką, a także z kilkorgiem przyjaciół i znajomych i było fantastycznie. Jedna z moich przyjaciółek jak co roku ubrała swoją choinkę. Tadam!

2. Zaległe sprawy

Nareszcie dokończyłam kilka zaległych spraw urzędowych, w tym wszystkie sprawy związane z moim sprzedanym domem. Jak tylko dostanę z urzędu zaległą wpłatę uznam temat za zamknięty.
3. Biuro
Nareszcie miałam chwilę, żeby wymyślić sobie biuro w mieszkaniu w Warszawie. Pokoik jest mały i dlatego konieczne jest wykonanie mebli na wymiar. Poza tym musi się tu jeszcze zmieścić choć jedna szafa, bo za mało mam miejsca na przechowywanie i zaczyna mnie męczyć bałagan. Nie mówiąc o braku regału na książki i miejsca na segregatory.
Na urządzanie tego gabinetu jeszcze zarabiam, ale plan to podstawa.
Od dawna chciałam też uzbroić jedną z lamp, które już są zawieszone w pokoju, ale nie obwieszone setką rurek dekoracyjnych (zakochałam się w tej lampie i po prostu musiałam ją mieć). Spełnić tę moją zachciankę w ramach prezentów zechciała moja córka:

Pokażę Wam tę lampę już gotową:

4. Kicia

Nareszcie zaczęłam projektować siatkę dla Mozarta na balkon w Warszawie. I za jakiś czas wreszcie będzie mogła wychodzić bez smyczy. Poza tym odwiedziłam jej weterynarza i wyleczyłyśmy koci trądzik, którego się ostatnio nabawiła. Łącznie z opróżnieniem gruczołów, które jej się regularnie zapychają, koci serwis uznaję za udany. Kot szczęśliwy, to i ja się cieszę.

Nareszcie zaczęłam na dobre rewolucję na moim blogu i jej efekty zobaczycie już niebawem, może jeszcze w tym roku, a może na początku kolejnego.
6. Dbałość o się
Nareszcie poszłam na mój pierwszy w życiu pedikiur i parę innych zabiegów na żywym iwnowym organizmie. Fajnie było tak oddać ten organizm w fachowe ręce i odprężyć.
Część tych przyjemności czeka mnie w najbliższą sobotę tuż przed wyjazdem do domu.
7. Strawa duchowa
Nareszcie dokupiłam sobie książek, a mimo dużej ilości zajęć już półtorej z nich przeczytałam. Może wreszcie napiszę zaległe recenzje. A może nie – się zobaczy.

8. Podarowane z radością

Z korzyścią dla innych przekazałam w dobre ręce trochę rzeczy. Zamierzam robić to częściej, ale nie zamierzam się tym chwalić.
9. Urlop
Od jutra zaczynam zasłużony urlop. Nie znaczy to, że gdzieś wyjeżdżam i będę się grzać na rajskich plażach. Tym razem jeszcze nie. Zamierzam mieć po prostu trochę więcej luzu i porobić to, na co mam ochotę.
A potem spędzić fajne święta już w Niemczech.

Mam jeszcze kilka planów do realizacji przed wyjazdem, bo z racji urlopu niczego nie muszę, a jeszcze trochę mogę. I zamierzam zrobić tego jeszcze trochę.
Sami przyznacie, że sporo tego nareszcie i człowiek nie bardzo ma kiedy usiąść nie tylko do pisania, ale wręcz na czterech literach.
Ale wiecie co, nareszcie znów mam o czym pisać i coraz milej mi się z Wami komunikować i to na różnych platformach.
Zauważyłam, że część z Was dociera do mnie także na moim instagramie i fanpejdżu na FB, bardzo mi miło Was tam widzieć.
Jako, że dawno nie dzieliłam się na blogu zdjęciami zamieszczanymi na instagramie, więc może osłodzę Wam tego posta, zamieszczając kilka z nich.
Dodam jeszcze kilka z nich, a dlaczego nie. Ten budynek rozpozna chyba każdy z Was.

To ujęcie udało mi się złapać podczas jednego z pierwszych wieczorów spędzonych w Warszawie. Prawda, że świetnie wygląda Pałac Kultury zanurzony w tej mgle?
Pochwalę się, że między innymi wzięłam też udział w pewnym ognisku.

Dawno nie podróżowałam do Warszawy pociągami, może dlatego nie widziałam, jak w ostatnim czasie zmienił się dworzec Centralny.

Szczególnie Hala Główna Dw. Warszawa Centralna.
Czuję się tu ostatnio trochę jak turysta, w końcu nie mieszkam już od dwóch lat na stałe. Ale nadal dobrze mi chodzić po tych ulicach. Jeździć może mniej chętnie, bo to zabawa dla wytrwałych.

Większość kierowców jest jak wiadomo zaskoczona, że w grudniu i podczas deszczu jest ślisko, albo gołoledź.
Rąbnąć Wam jeszcze jednym koralikiem na dobre zakończenie?
Ano proszę bardzo!
Chyba Wam jeszcze nie pisałam, ale już we wrześniu dostałam wreszcie tę pieczęć niemieckiego tłumacza przysięgłego.
A polskie sądy, dla których pracowałam, zdecydowały mi się nawet pod koniec roku opłacić faktury ze stycznia i lutego.
I to bez wezwania do zapłaty! Takie cuda na kiju!
No więc pełnia szczęścia, jak widzicie. I właśnie tą pełnią szczęścia i tęczą się dziś z Wami dzielę, dodając, że powoli wraca mi mój niepoprawny optymizm. O kolejnych koralikach napiszę niebawem, bo to jeszcze nie koniec.

Subscribe
Powiadom o
guest
29 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
jotka

Tyle fajnego, że uśmiechałam się coraz szerzej podczas czytania. Brawo Ty!

anabell

Nonono. Nowy Dworzec zaliczyłam jeszcze przed wyjazdem z Polski. Cudnie różowe łapięta ma Mozartówna.Dobrze, że dałaś głos na blogu, bo się nawet zastanawiałam gdzie aktualnie jesteś. Wracaj ostrożnie, nie tylko w Warszawie bywa ślisko i mokro.Przede mną świąteczne pichcenie na dwa domy, bo M. ma przysłowiowe urwanie głowy, a na święta zjedzie też jej teściowa. Papu ma być normalne oraz bezglutenowe i bezcukrowe. Chyba po raz pierwszy wylądują na świątecznym stole ciastka owsiane by i cukrzyczka i bezglutenówki mogły pojeść.
Buziaki;)

Valski

Optymizmem powiało i dobrze:)

marigold

Bardzo ladne zdjecie – Corcia montujaca zyrandol.
Dobrze ze znalazlas czas na spotkania rodzinne i przyjacielskie.
I rzeczywiscie post jest radosny i tak trzymaj.

Jaga A

:: no więc fajnie jest

Ania O.

"Dzban" najpopularniejszy? No weź… Oo(?)
Mam takie drzewo w rodzinnym domu w Polsce. Nie pomyślałam nigdy o ustrojeniu go 😀
O, mamy z Twoją córką takie same okulary. Zauważyłam, że panuje na nie moda.
Lampa magiczna. Mam w miniaturze podobną, stojącą, tyle że czerwoną. W nocy daje taki efekt, że dostała zaszczytne miano "burdelówki".
Co do FP, to najprawdopodobniej jestem na Twoim koncie zablokowana. Nadal pojawia mi się ten sam napis:

"strona jest widoczna tylko dla grupy odbiorców, do której nie należysz"

Próbowałam z drugiego komputera wejść i było to samo.
To są wspaniałe znajomości, a ostatnia jak wisienka na torcie. Oby tak dalej! 🙂

PKanalia

Mozart Fanclub oświadcza, że jest pod wrażeniem fotki zatytułowanej roboczo "Mozart – Bigfoot"…
p.jzns :)…

KrystynkaR

Piękna lampa! Bardzo pozytywny wpis, ale zauważyłam, że Ty jesteś pozytywnie nastawioną osobą. Nawet podczas zawirowań w Twoim życiu, nie użalałaś się zbytnio nad sobą. Serdeczności!

Nitager

I takie właśnie kobiety zdobywają świat. (już chciałem napisać "szły na Berlin", ale to byłoby zbyt dwuznaczne).

Margarithes

Podziwiam lampę, świetna, Mozarta, że tak sobie leży i wszystko jej dynda 🙂 uściski i miej przyjemny urlop.

oko

niech przybywa koralików, bo dziesięć, to i na bransoletkę za mało chyba.

lewym okiem

koraliki? cos kiedyś z dzieinstwa czytałeś, das to nie był przypadkiem zaczarowany koralik Karolci? 🙂 nieważna, niezależnie od wieku, koraliki są dla dziewczynke, choinka jest Po prostu de best 😉

Ken.G

A wiesz, że nigdy nie robiłam sobie pedikjura? Jakoś nie lubię, raz w życiu miałam pomalowane pazurki u stóp i źle się z tym czułam. U rąk też nie maluję, jedyne to, to odżywka i rosną jak głupie. A jak tak nie lubię obcinać…

Świetna ta lampa, strasznie mi się podoba 🙂

Ciekawa jestem Twojej opinii o "Uchu" Myśliwskiego. Ciągle czekam na bon, a tak chcę chcę straszliwie chcę je sobie kupić. To ucho 😉

Iva Pas Photography

Dużo wszystkiego, fajnie, nie masz nudy😊

29
0
Would love your thoughts, please comment.x