Na świecie codziennie zdarzają się zamachy, umierają lub chorują ludzie, w życiu każdego z nas im więcej lat, tym więcej trosk.
Ale nie da się rozwiązać wszystkich problemów na raz.
Czasem warto się po prostu na chwilę zatrzymać i pomyśleć o niebieskich migdałach.
Albo o kolorowych tancerzach spotkanych w ostatnią sobotę przez nas w Bremie podczas karnawału.
Pojechaliśmy tam pozałatwiać kilka spraw i powłóczyć się po mieście.
I na taki pochód trafiliśmy. Muzykę było słychać z daleka, całe wydarzenie zabezpieczała policja, a ludzie biorący udział w pochodzie byli tak kolorowi i wspaniali, że aż się sama gęba śmiała.
Sami popatrzcie zresztą.
Mistrz ceremonii, ten prowadzący, nadawał ton swoim bębnem, a pozostali szli za nim.
Aż nogi same poruszały się do rytmu.
I tak sobie szli i grali…
Przepięknie wystrojeni, porywali za sobą ulicę.
I cały okoliczny świat ich podziwiał.
A na pewno my. Jeśli chcecie posłuchać, zapraszam:
Świat nie stał w miejscu, tylko podążał za karnawałem i przystawał w zachwycie.
Po czym każdy szedł swoją drogą dalej.
Czy zmniejszyła się od tego ilość naszych problemów i obciążeń?
Raczej nie. Są i będą przez jakiś czas z nami jeszcze jakiś czas, dopóki nie zastąpią ich nowe.
Ale jakoś tak milej i z uśmiechem łatwiej było iść dalej.
I przyjemniej też skupić się na rzeczach lekkich i miłych.
Dalej od centrum już nie na każdym kroku łatwo było spotkać czarownicę, chociaż ludzi poprzebieranych karnawałowo już wielu.
Tak więc poszliśmy, a jakże, zwiedzać dalej.
Dzielnica, której należy szukać w Bremie nazywa się Schnoor (Schnoor-Viertel). Na górze widać, jakie swojskie kamieniczki się na niej znajdują.
Pełno tam wąskich uliczek, choćby takich jak ta:
Ta uliczka ma szerokość 1,8 m, a są też o wiele węższe |
Ta jeszcze węższa, a są i szerokości wąskiego przejścia w mieszkaniach. |
Kolorowe stragany …
z wszelkim dobrem, pamiątkami i ciuszkami.
Kawiarnia o wdzięcznej nazwie Liliput…
A zaraz za nią Kocia Kawiarnia, czyli Katzen Cafe czegoś takiego jeszcze nigdzie nie widziałam :).
Zaprasza do niej piękna tabliczka z dwoma kotami:
A za chwilę wchodzi się przez bardzo wąskie przejście dalej.
I tutaj po chwili już widać, gdzie jesteśmy.
Koty biesiadują tu w doborowym, czyli własnym towarzystwie.
A i wnętrza niczego sobie: przytulne, wyraziste.
Mieliśmy ochotę tam wejść, ale pozostało nam do obejrzenia jeszcze trochę innych miejsc, więc tym razem powędrowaliśmy trochę dalej.
A tutaj już za chwilę mają swój pomnik niezapomniani Muzykanci z Bremy!
I ja mam przy nich zdjęcie, ale tym razem nie pokażę, bo wyszłam no cóż, tak jak zwykle, czyli według podobnego wzoru, który opisałam w tym poście „Kochanie zrób mi zdjęcie„.
Albo dobra, pokażę Wam. Zwróćmy szczególną uwagę na malowniczo postawioną na sztorc czapeczkę.
I tutaj już niedługo nasza wycieczka się skończyła na ten raz, ale nie mogłam się oprzeć, żeby nie pokazać Wam jeszcze czegoś ze świata sztuki.
Oto plakat do przedstawienia: „Jezioro łabędzie w podkolanówkach” (można też przetłumaczyć „w pończochach”). W każdym razie z radością bym obejrzała, przedstawienie będzie leciało dopiero od 23 maja. Więc jakby ktoś był w okolicy, to voila!
Na pożegnanie jeszcze ujęcie nowocześniejszych zjawisk architektonicznych w okolicy.
I powrót podobnie wąską uliczką, jak większość pokazanych wyżej.
Za tymi drzwiami mieszka chyba ktoś bardzo poważny.
Dosłownie trzy kroki obok bardzo nowoczesna architektura.
Stąd już blisko żeby trafić na powszechnie znane ulice miasta. Tam, gdzie jeszcze godzinę temu przechodził pochód karnawałowy.
Tylko jeszcze jedna wąska uliczka, przeznaczona na galerię sztuki…
Centrum.
Jeszcze tylko trzeba przewieźć czasem jakieś pianino.
Albo pomyśleć o dostosowaniu się do amerykańskich wzorców, które być może niebawem zapanują i w Europie…
Przynajmniej pooglądać przez szybkę się chciało zabawki :).
I tak nam upłynął może niezbyt pogodny, ale i tak bardzo udany dzień podczas Karnawału w Bremie.
To juz nie jest ten beztroski karnawal, jaki przezywalo sie w poprzednich latach. Teraz przebiegu pilnuja uzbrojeni w karabiny policjanci, ulice sa blokowane betonowymi zasiekami, zeby jakas ciezarowka w tlum nie wjechala. Ludzie niby sie bawia, ale i rozgladaja na boki i za siebie, czy ktos nie czyha na ich zycie. Nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek bedzie tak, jak kiedys.
Aniu – był jeden samochód policyjny na tyłach i pewnie drugi z przodu, czyli standard. Nie zauważyłam jakoś szczególnie wystraszonych ludzi. Wszyscy bawili się na luzie. Myślę, że tego, czyli dobrej zabawi i radości ludzie jednak tak szybko sobie zabrać nie dadzą 🙂
Pozornie, co najmniej po tym, co zdarzylo sie w Berlinie.
Napisałaś cudowne zdanie: "Czasem warto się po prostu na chwilę zatrzymać i pomyśleć o niebieskich migdałach." I tego należy się trzymać w życiu, które ma dla nas wystarczająco dużo trudnych spraw.
Od dwóch dni upajam się faktem, że chłopcy montują mi mebelki w kuchni i przedpokoju, jeszcze trochę i będę miała normalność 🙂
Pamiętam ten etap, kiedy mi mebelki w kuchni montowali :), super będziesz teraz miała, fajnie, że Twój remont dobiega końca!!! Już będzie normalnie, jak piszesz.
A o niebieskich migdałach przez ostatnie miesiące zdecydowanie za mało myślałam, a to jest potrzebne, jak powietrze! 🙂
uwielbiam starówkę w Bremie)) i przypomniałaś mi wiele cudnych dni tam spędzonych i co za fajne uczucie, że się zna te miejsca …jeszcze świnki widziałaś zapewne ))
myslę, ze wato abys zobaczyła koncert albo spektakl w Kulturzentrum Schlachthof, gralismy tam kilka razy….cudne miejsce. pozdrawiam
Te okolice zwiedziłam dopiero pierwszy raz, więc zachwytom nie było końca z pewnością z przyjemnością będę wracać :). Jeśli się uda jakoś poukładać różne sprawy to pewnie i kultura wróci w naszym życiu do łask, póki co codzienność nas trochę stłamsiła. Oby nie na dobre 🙂
Bardzo ladne zdjecia, swietnie fotografujesz. Tak, ludzie potrafia sie bawic i fajnie jest znalezc sie pomiedzy nimi.
Dziękuję Marigold, to było bardzo odświeżające uczucie, będziemy tego szukać jak najczęściej, bo tego człowiek potrzebuje do życia! 🙂
Na ciekawy dzień tam trafiliście.
Mieliśmy szczęście naprawdę :)!
Dobre zdjecia, duzo sie na nich dzieje 🙂
Nie przesadzaj z twoim zdjeciem – glowa jest? jest! Nogi sa? sa! Stoisz prosto? prosto! Czego sie czepiasz??? 🙂
Dzięki Basiu, takie motywy uwielbiam fotografować!
Co do mojego zdjęcia w sumie wstydu nie ma – wszystkie kończyny, głowa i nogi są 🙂
Architektura genialna, bardzo lubię takie miejsca 🙂
Ja bym się tam i częściej i chętnie zagubiła! 🙂
chyba jest jakieś nieporozumienie w temacie "kocia kawiarnia"…
http://miaucafe.pl/
http://kociakawiarniakrakow.pl/
ale nie róbmy zagadnienia…
ważne, że była zabawa…
pozdrawiać jzns :)…
Uczestniczyłem, Iv, w takiej paradzie ponad 20 lat temu w Koblencji. Bardzo mi się podobały takie bardzo ozdobne czerwone kaski, które zakładało się z tej okazji.
ściskam i zapraszam
Klik dobry:)
Uliczki wąziutkie, jak na starówkach w krajach południowych. Zawsze się bałam takimi chodzić.
Pozdrawiam serdecznie.
Ciekawe czy kolory od żółto-pomarańczowego, poprzez niebieski, biały itd. oraz same stroje coś oznaczają? (np. płomienie, niebo, śnieg, wiosnę). Dziękuję za bardzo ciekawy i przyjemny spacerek po Bremie. Pozdrawiam.
Podobają mi się takie wąskie uliczki, motywują do odchudzania:-) Karnawał jest ważny, trudniej rozbawić kogoś, niż przestraszyć lub wzruszyć. 🙂
Odnośnik z Migawki o Weiberfastnacht: […] karnawał w Niemczech za każdym razem jest obchodzony hucznie. Byliśmy chyba dwa lata temu w tym czasie w Bremie i widzieliśmy pochód uliczny. Proponuję zerknąć. Jest nawet krótki filmik z porywającymi ulicznymi […]