Blog

Moja ulubiona trasa spacerowa nadmorskim deptakiem Bremerhaven

24 stycznia 2020

Spacerowanie też może być świetnym hobby. Szczególnie w połączeniu z robieniem zdjęć, prowadzeniem wewnętrznych dialogów – monologów z samą sobą, lub też takie celem mocnego przewietrzenia kopuły – taki przewiew często przywraca w naturalnym trybie porządek w głowie.

Taki spacer to coś, za czym tęskniłam przez lata życia w wielkim mieście. Wtedy wyprawa nad morze była czymś mało osiągalnym, bo i dojechać trzeba było i jakieś miejsce nad morzem wynająć, żeby się nacieszyć tym krajobrazem choćby przez kilka dni czy weekend. I wreszcie mi się udało! Zamieszkałam w miejscu, gdzie takie widoki mam za przysłowiowym rogiem, o kilka – może te akurat kilkanaście minut spacerowym krokiem od domu.

Ostatnio w niedzielę wybrałam się na długi spacer nadmorskim deptakiem. To naprawdę blisko od mojego mieszkania, więc jest to mój najszybszy sposób na relaks. Chwytam plecak z aparatem, zakładam ciepłą bluzę, czapkę z opaską pod spodem, żeby mi zatok nie przewiało, ciepłe legginsy pod spodnie i wyruszam łapać słońce, niebo i wiatr w aparat i na klatę.
Miasto Bremerhaven jest miastem portowym położonym na brzegach Wezery (stamtąd jeszcze niezły kawałek do Morza Północnego), ale to właśnie tu ląd otwiera się na morskie wpływy.
Pierwsze co widzę zwykle to przystań Weserfähre (Promu na Wezerze), tutaj widok z boku.

Prom BHV

Prom BHV to ta niebieska jednostka pływająca z napisem Nordenham, bo to tam właśnie kilka do kilkunastu razy na dobę wozi pasażerów.

Za promem widoczny jest ciąg budynków w kolorze brązowym – to bardzo ekskluzywne osiedle mieszkaniowe. Z racji położenia, ciekawej opływowej architektury i niezwykłego widoku z okien zaliczające się do najdroższych miejsc do zamieszkania w Bremerhaven. Co ciekawe – położone jest ono na cyplu pomiędzy widocznym na pierwszym planie kanale żeglugowym promu, a znajdującym się za budynkiem kolejnym kanałem, z tym że tamten jest zamknięty i służy do celów technicznych. Parę razy zastanawiałam się, czy nie chciałabym tu mieszkać… Pomijając kwestię kosztów mieszkania w tym budynku położone są niezwykle malowniczo. A najciekawiej zapewne byłoby zamieszkać na jednym z najwyższych pięter, gdzie każde mieszkanie wyposażone jest w duży lub olbrzymi taras, a widoczność sięga daleko w morze. A jednocześnie nigdy jeszcze nie byłam tam na tyle blisko, żeby sobie obejrzeć bezpośrednią okolicę budynków. Chyba to niedługo zrobię z czystej ciekawości.

W tle po prawej stronie dobrze widoczna tutaj wieża radiowo-telewizyjna Rundfunkturm. Nocne oświetlenie tej wieży chyba już kilkakrotnie pokazywałam.

Idąc dalej napotykamy na ślady historyczne: ciągle się zastanawiam, co to właściwie za urządzenie, bo tablica info dawno została zamazana przez tutejszego samozwańczego „artystę bazgralarza”.

Przenośnik

Moja robocza nazwa „przenośnik kubłowy”

Często na tej łące i pod tym industrialnym pomnikiem dawnej rzeczywistości odbywają się jakieś prywatne nasiadówki i imprezy w towarzyszeniu muzyki i piwka.

Idąc dalej dochodzimy do zatoczki, z której wypływa prom. Na szczytach zatoki latarnie morskie – dla ułatwienia komunikacji w warunkach braku lub słabej widoczności. Jest tam też umieszczony wysunięty w stronę wody stalowy ażurowy pomost – zawsze mnie mrowi w środku, kiedy po nich przechodzę, staram się tam walczyć z moim lękiem wysokości, na szczęście pod spodem nie jest zbyt wysoko, ale jednak nie chciałabym tam spaść, bo są kamienie.

Pomost

Pomost

A tu ujęcie w stronę lądu:

Pomost w str. lądu

Pomost w stronę lądu

Dalej idę w prawo od tego pomostu i tuż za zwodzonym mostem (są dwa, żeby zawsze któryś był przejezdny) znajduję się na trasie spacerowej, rowerowej nad morzem.

Lunedeich 1

Deptak tzw. Lunedeich, widok na drugi brzeg – na Nordenham

Lunedeich 2

Lunedeich, czyli widok z deptaku w stronę miasta, które powoli zostaje za mną…

I tak podążam tym deptakiem kilka kilometrów przed siebie. W taki ładny dzień, jak w ostatnią niedzielę, spotykam na trasie często ludzi z psami, spacerujących lub uprawiających jogging lub nordic walking.

Lunedeich

Lunedeich, zatoka

Ten spacer będzie w pełni poświęcony prawemu brzegowi, czyli temu nadmorskiemu, bo jakoś mało mnie interesuje, że po drodze mijam jakiś instytut naukowy. Za to docieram aż do tych wiatraków (elektrowni wiatrowych), mijając po drodze takie oto wykwity na morzu (tutaj dość niski stan wody):

 

A tu już rzeczone elektrownie wiatrowe:

I może jeszcze pojedynczo:

Wiatraki

Wiatraki

Wiatraki

Wiatrak

I tu docieram do kolejnej zatoki, częściowo zarośniętej trzciną, widok na częściowo odsłonięty brzeg jest moim zdaniem wart każdego zmęczenia, żeby dotrzeć aż tam.

Widokówka z Bremerhaven

Lunedeich, zatoka

Oczywiście po drodze robię dużo, dużo zdjęć, szczególnie przy sprzyjającej pogodzie.

Robię zdjęcia aparatem

Robię zdjęcia

Kiedy decyduję się na powrót, słońce często już schodzi z horyzontu. A tak wygląda most zwodzony – jeden z dwóch.

Most

Most zwodzony, jeden z dwóch

To taki na szybko przebieg z mojej stałej trasy. Zawsze z tych spacerów przynoszę przynajmniej kilkadziesiąt zdjęć. A niebo jest za każdym razem inne aż po horyzont, więc za każdym razem całość wygląda inaczej.

Szczerze? Mnie się to nie nudzi. Za każdym razem mam inne ujęcia chmur, nieba, deptaka, spotykam innych ludzi, z większością wymieniamy się uśmiechem i uprzejmym pozdrowieniem: „Hallo”.

Doszłam do wniosku, że ten deptak to jest właśnie moje ulubione miejsce, a raczej ulubiona trasa w Bremerhaven. Kiedy jeszcze miałam mój półsportowy rower, przemieszczanie się tą trasą należało do niemal codziennych rytuałów. Wrócę do tego już niedługo, na rynek właśnie wchodzi mój typ roweru.

Subscribe
Powiadom o
guest
37 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
anabell

Ładnie tam, choć trochę pustawo, bo zimowe spacery nie każdemu służą, albo może nie każdy je ;lubi. Ciekawa jestem jak się mieszka w tych blokach pomiędzy dwoma kanałami. Podejrzewam, że gdy leje i wieje to za miło raczej nie jest. Gdy szleje na morzu sztorm to i ujscie Wezery zapewne nie powala cisza i spokojem, a raczej przeciwnie.

jotka

Tego morza i tej przestrzeni Ci zazdroszczę. Ale masz rację, że po to są spacery, by dać pole dla oka i ucha, by dać myślom polatać…
Takie zdjęcia to gotowy kalendarz z widokami.
Rower tez lubię, ale na piechotę często więcej się zobaczy 🙂

Antares

Ależ bym chciała mieszkać nad morzem…Pięknie tam u Ciebie 🙂 Deptak aż zaprasza do spacerów i truchtania. Próbuję sobie wyobrazić odgłosy tego miejsca na podstawie zdjęć – romantyczka ze mnie czasem 😉 Tam to dopiero myśli mają gdzie hasać ach… Fajnie, że znów jesteś 🙂

Antares

Właśnie zauważyłam w stopce zawartość Instagrama i sobie puściłam ten filmik 🙂 . Właśnie takie klimaty przyprawiają mnie o rozmarzenie. Gdy wiatr nie jest ciepły, a aura chłodna, mam pewność, że ludzi raczej jest garstka – tych najbardziej zdeterminowanych 😉 . Wśród nich raczej nie zdarzają się tacy, którzy „januszują” i zakłócają spokój miejsca 😛 . Pssst… kiedyś byłam romantyczką generalnie, teraz – dla własnego dobra – romantyczką jestem tylko w kontekście natury w zwierzaków 😛 To zdecydowanie lepsza opcja hihi… Swoją szosą, trzeba by było znów trochę wrócić do fotografowania i, uwaga, ostatnio naładowałam mojego dziadka Canona, leżakującego na… Czytaj więcej »

Antares

Odkopałam, odkopałam…i czuję się teraz zagubiona w obsłudze 😉 No i…jaki on malusieńki w porównaniu z moim Nikonem 😀 Co do pogody, nauczyłam się doceniać każdą pogodę i każdą porę roku gdy miałam psa, który wymagał solidnych spacerów po lasach bez względu na wszystko. Golden retrievery są nie do zdarcia 😉 Straszna szkoda, że gdy jeszcze miałam Goldiego, to jeszcze nie miałam lustrzanki – ależ by była dokumentacja foto 😀

Antares

Tak, goldeny to wyjątkowe psy 🙂 Przynajmniej mnie się trafił wspaniały egzemplarz. Masz rację – sporo zdjęć robiłam mu „małpką” Premierem, który był maleńki i miał zaskakująco dobrą optykę. Jednak co lustrzanka to lustrzanka – zdjęcia żyleta 😉

Antares

Jesteś gotowa na wiecznie utytłanego w błocie albo szlamie psa? 😛 😀 😉 Mojego z tego powodu pieszczotliwie nazywałam „szambonurkiem”, a sama przy nim wyglądałam niewiele lepiej gdy się otrzepał. Koniecznie tuż obok mnie 😀
Ja „dzięki” mojemu poznałam topografię wszelkich cieków wodnych w moich lasach – zarówno cieków stałych, jak i okresowych 😀
Wiem wiem…w polecaniu goldenów jestem najlepsza 😛

Annette ;-)

Co do rowerów, to wczoraj mijała mnie kobieta z Gazelą – od razu pomyślałam o Tobie 🙂 Nad morze mam rzut beretem i może właśnie dlatego rzadko nad nim bywam, bo blisko i najeździłam się nad nie w dzieciństwie.

Ken.G

Powiem Ci, że trochę zmarzłam przy tym poście 😉 Jakaś taka niedogrzana jestem i mimo że zdjęcia piękne, tak mi wiało od nich zimnem. Pewnie tym od morza 🙂

Mokka

Jest mi miło, że mogłam pospacerować z Tobą! Tam, gdzie królują żywioły. Tego dnia pogoda na fotografowanie była sprzyjająca, bo chmury wyszły piękne. Takie spacery sprawiają, że chce się wrócić do domu, aby znowu wyruszyć…Przecież nigdy nie ma takiego samego dnia…
Pozdrawiam!

PKanalia

Niczego nie będzie
Niczego nie było
Jest wiatrak
p.jzns 🙂

Nitager

Nie dziwię się, że to Twoja ulubiona trasa. Ja pewnie bym z portu nie wychodził, bo uwielbiam gapić się na statki – nawet jeśli to tylko prom.

I masz rację – to jest przenośnik kubełkowy. Takich używano kiedyś do czerpania wody i zasilano nimi akwedukty. Każde takie urządzenie podnosiło strumień na wyższy poziom. Rodzaj prymitywnej pompy wodnej.

Anna K. Olszewska

Mnie brakuje jeziora i lasu. Mieszkając w Łodzi, miałam świetny substytut, ale teraz ewidentnie cierpię braki.
Nie twierdzę, że mieszkam w nieładnym krajobrazowo miejscu, ale lepiej się czuję w innych klimatach. Wokół urodzaj pól, trochę łąk, drzew jak na lekarstwo, woda tylko w regulowanych sztucznie rzekach. Marudzę na to od samego początku. 😛

Anna K. Olszewska

Widzieć wodę z okna to by było wspaniałe, ale muszę się pogodzić, że nierealne, chyba że sobie basen wykopię. ;D (Ale przecież to nie to). Mój mąż ma w Polsce dom, w którym zakotwiczymy na ostatnie lata, niestety stoi on na wsi bez choćby najmniejszego stawu. I wszędzie daleko. Ech, mam ja chyba jakiś problem z miejscem zamieszkania, może dlatego nigdzie już nie potrafię się poczuć jak w domu. Mój ideał: mieszkanie w bloku nad jakąś przyzwoitą riwierą. Może też być mieszkanie w Olsztynie na jednym z osiedli zawierających w landszafcie piękne jezioro. Taki był cel, przeprowadzić się na Warmię,… Czytaj więcej »

Teatralna

ile kilometrów Iw? myślę, że sporo. szacuneczek kochana.
Ja nie przepadam za bieganiem, chodzeniem, spacerowaniem gdy wieje. wietrzne rasy a takie sa głównie nad morzem mnie aktualnie powalaja i boje się przewiania…

Teatralna

oczywiści wietrzne trasy…a dziś u nas prawdziwy huragan, że spać nie mogę

Drobiazgi domowe

Jesteś tutaj 🙂 Witaj Iw ponownie.

Drobiazgi domowe

Jesteś tutaj 🙂 Witaj Iw ponownie 🙂

Marta

Pewnie tak jak Ty korzystałabym z tej dłuższej trasy. Uwielbiam morze i uwielbiam spacerować. Za dzieciaka marzyłam o domu nad morzem. A teraz przyszło mi mieszkać w DE w Crossen, gdzie teren jest górzysty i ścieżki także nawołują mnie do spacerów.

Pozdrawiam, zapraszam także do siebie 🙂

37
0
Would love your thoughts, please comment.x